Trwa ładowanie...

Charakterystyczny objaw chorego serca. Pojawia się przy wysiłku

 Katarzyna Prus
17.04.2024 13:43
Kardiolog ostrzega. "Po cichu uszkadzają serce i powodują nieodwracalne zmiany"
Kardiolog ostrzega. "Po cichu uszkadzają serce i powodują nieodwracalne zmiany" (Getty Images / YouTube)

Kardiolodzy alarmują, że niewydolność serca to już epidemia. Choć ryzyko rośnie wraz z wiekiem, zachorować mogą nawet młodzi ludzie, którzy wcześniej nie mieli problemów zdrowotnych. - Wystarczy, że nie dbali o siebie w czasie sezonowej infekcji. Skutkiem może być uszkodzenie mięśnia sercowego, z którego nie zawsze zdają sobie nawet sprawę - zaznacza prof. Agnieszka Tycińska.

spis treści

1. Choruje ponad milion Polaków

Choroby układu krążenia są w Polsce główną przyczyną zachorowań i zgonów u dorosłych, zarówno wśród kobiet, jak i mężczyzn. Szacuje się, że stanowią one 40 proc. wszystkich przyczyn zgonów, a po 65. roku życia – aż 53 proc.

O profilaktykę warto więc zadbać jak najszybciej, tym bardziej, że właśnie zaczyna się zainicjowany przez Ministerstwo Zdrowia Tydzień dla Serca (17-24 kwietnia).

Zobacz film: "Piosenkarka codziennie walczy o życie"

Polacy walczą z epidemią niewydolności serca. Szacuje się, że to problem ponad 1,2 mln osób. W rzeczywistości chorych może być jednak znacznie więcej. Wielu nie zdaje sobie sprawy, że coś im dolega i żyje bez diagnozy.

Śmiertelność w przypadku niewydolności serca jest nadal bardzo wysoka. 50 proc. chorych nie przeżywa pięciu lat, a rokowania są porównywalne nawet do tych przy raku jelita grubego, prostaty czy piersi.

Z powodu niewydolności serca rocznie umiera w Polsce 140 tys. osób, a kardiolodzy alarmują, że będzie jeszcze gorzej.

- Wysoka śmiertelność u pacjentów z niewydolnością serca to wciąż ogromny problem. Niestety na tle Europy wypadamy bardzo źle, jeśli chodzi o poziom skoordynowanej opieki nad pacjentami po hospitalizacji. Tacy chorzy powinni mieć łatwy dostęp do opieki ambulatoryjnej i rehabilitacji kardiologicznej, które znacząco obniżają śmiertelność, nawet o 20-30 proc. - zaznacza w rozmowie z WP abcZdrowie kardiolog prof. Agnieszka Tycińska z Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku.

- Tymczasem w Polsce pacjenci czekają miesiącami na wizytę w poradni, podczas gdy powinni mieć do niej dostęp w ciągu pierwszych tygodni po wyjściu ze szpitala. To samo dotyczy rehabilitacji kardiologicznej. Dopóki to się nie zmieni, nadal będziemy mieć dramatyczne statystyki - dodaje ekspertka.

2. Problem z dostępem do leczenia

To właśnie opieka ambulatoryjna połączona z rehabilitacją kardiologiczną, może spowolnić rozwój niewydolności serca. Pacjenci mogą więc nie tylko dłużej żyć, ale mieć większy komfort życia, bo rzadziej trafiają do szpitala.

Śmiertelność w przypadku niewydolności serca jest bardzo wysoka
Śmiertelność w przypadku niewydolności serca jest bardzo wysoka (Getty Images)

- Chodzi o to, by dysfunkcja serca była możliwie jak najmniejsza, co wydłuża czas do kolejnej hospitalizacji i poprawia rokowania, bo pacjent do szpitala i tak w końcu wróci. Niestety musimy sobie zdawać sprawę z tego, że niewydolność serca jest jak równia pochyła, więc musimy robić wszystko, by była jak najmniej stroma - zaznacza prof. Tycińska.

Wskazuje m.in. na pacjentów ze wstrząsem kardiogennym, czyli skrajną postacią niewydolności serca. Takie przypadki stanowią ok. 6 proc. zawałów serca i mają najgorsze rokowania.

- W tym momencie śmiertelność wśród polskich pacjentów z tym problemem jest na poziomie 50 proc., co oznacza, że umiera co drugi chory. To się nie zmieniło od blisko dekady - alarmuje kardiolog.

- Mamy tu do czynienia z bardzo smutnym paradoksem. Mimo coraz lepszych technologii i coraz lepiej wyszkolonych specjalistów nie jesteśmy w stanie zapewnić pacjentom szerokiego dostępu do nowoczesnych terapii, bo nie są one w Polsce refundowane - przyznaje ekspertka.

Chodzi o specjalne pompy wspomagające krążenie, które mogłyby uratować życie wielu pacjentów.

- Najnowsze europejskie badania wskazują wyraźnie, że stosowanie takich pomp u pacjentów ze wstrząsem kardiogennym mogłyby obniżyć śmiertelność nawet o ok. 10 proc. - podkreśla kardiolog.

3. Coraz więcej chorych

Z drugiej strony chorych z niewydolnością serca cały czas przybywa i nic nie wskazuje na to, by ten trend miał wyhamować.

- Jest zbyt dużo czynników, które wpływają na to, by tendencja cały czas była wzrostowa. To starzenie się społeczeństwa i powiązana z tym wielochorobowość, czyli jednoczesne występowanie wielu chorób m.in. nadciśnienia, cukrzycy czy nawet nowotworów. Ponadto choroby przewlekłe zaczynają dotykać coraz młodszych ludzi, co dodatkowo rozszerza grupę potencjalnych chorych - zwraca uwagę prof. Tycińska.

Niewydolność serca może przebiegać podstępnie i atakować nawet młodych ludzi, którzy wcześniej nie mieli problemów ze zdrowiem.

- Wystarczy, że nie dbali o siebie w czasie sezonowej infekcji. Skutkiem może być uszkodzenie mięśnia sercowego, z którego nie zawsze zdają sobie nawet sprawę, bo objawy nie muszą być charakterystyczne, więc nie od razu zgłaszają się do lekarza - tłumaczy kardiolog.

- W czasie pandemii i tuż po pandemii COVID-19 mieliśmy bardzo dużo młodych ludzi z takimi powikłaniami, co pokazuje, jak silny wpływ na serce mogą mieć infekcje wirusowe. Po cichu uszkadzają serce i powodują nieodwracalne zmiany - zaznacza lekarka.

Ostrożni powinni być także pacjenci, którzy są po leczeniu onkologicznym i przeszli chemio- czy radioterapię. Niewydolność serca może się u nich rozwinąć nawet po latach.

4. Nie lekceważ objawów

Niestety problem pogarsza fakt, że nie zawsze objawy niewydolności są na tyle charakterystyczne, że od razu wzbudzają u chorego niepokój. Mogą być wręcz bardzo subtelne, a tym samym bagatelizowane nie tylko przez pacjenta, ale też błędnie zdiagnozowane przez lekarza.

Do najbardziej charakterystycznych symptomów należy duszność wysiłkowa, czyli spadek tolerancji wysiłku fizycznego.

To nie musi być gwałtowna zmiana, ale może następować stopniowo przez długi czas, przez co chory może jej nie dostrzec albo błędnie przypisać np. problemom związanym ze starzeniem się organizmu.

Zdarza się, że jest błędnie diagnozowana jako objaw schorzeń pulmonologicznych, np. zatorowości płucnej, POChP czy astmy, gdzie duszność jest też wiodącym objawem.

Do objawów należą też: symetryczne obrzęki nóg, kołatanie serca, zawroty głowy, zaburzenia równowagi, omdlenia, ból w klatce piersiowej czy wzrost obwodu brzucha.

Katarzyna Prus, dziennikarka Wirtualnej Polski

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Rekomendowane przez naszych ekspertów

Nie czekaj na wizytę u lekarza. Skorzystaj z konsultacji u specjalistów z całej Polski już dziś na abcZdrowie Znajdź lekarza.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze