Urologia da Vinci. Dr Paweł Salwa bezinwazyjnie wyciął 40-latkowi raka prostaty
Gdy skończył 40 lat, przez przypadek wykonał badania. Diagnoza była szokiem - miał raka prostaty. Na szczęście trafił do odpowiedniego lekarza, który przeprowadził zabieg robotem da Vinci. Ale chociaż mamy coraz lepszy sprzęt i coraz doskonalszych medyków, to niestety umieralność na raka prostaty w Polsce jest wysoka - co roku umiera 5 tys. mężczyzn, a wynika to głównie z faktu, że nowotwór jest zbyt późno diagnozowany, bo panowie wstydzą się badać. Drugą kwestią jest fakt, że nowoczesne leczenie sporo kosztuje.
1. Trzeba mieć zdrowie (i pieniądze!), żeby chorować
Początkowo ten tekst miał wyglądać zupełnie inaczej. Umówiłam się na wywiad z panem Pawłem, bo zainteresowała mnie jego historia - młody, silny i dotąd zdrowy mężczyzna przez przypadek wykonuje badanie PSA i dowiaduje się, że ma galopującego raka prostaty. Lekarz proponuje mu tradycyjną operację, która wiąże się z wieloma powikłaniami. I nagle szwagier mówi mu, że zna kogoś, kto zna kogoś… Kto był operowany przez dr. Pawła Salwę.
Dr Paweł Salwa od początku 2019 kieruje Oddziałem Urologii w Szpitalu Medicover w Warszawie, poprzednie 7 lat pracował w największej klinice urologii robotycznej w Gronau w Niemczech. Od 2013 roku poświęcił się zawodowo leczeniu raka prostaty za pomocą minimalnie inwazyjnej metody robotycznej da Vinci. Od tego czasu z perspektywy konsoli wykonał ponad 1000 operacji za pomocą robota da Vinci. Jako lider wdrażania nowych metod operacyjnych stworzył autorską metodę SMART Prostatectomy, która pozwala mu na osiąganie szczególnie dobrych wyników. Celem każdej operacji Doktora Salwy jest: całkowite usunięcie nowotworu, pełna kontrola nad trzymaniem moczu, powrót do aktywności seksualnej.
To spotkanie tak naprawdę uratowało życie pana Pawła. W jego głosie czuć ogromną wdzięczność do lekarza, który nie tylko zaproponował mu innowacyjny zabieg operacyjny robotem da Vinci, ale też otoczył taką opieką, że słuchając opowieści mężczyzny, wprost nie mogłam uwierzyć, że to dzieje się w Polsce. Mój rozmówca uświadomił mi dwie rzeczy: po pierwsze najważniejsze w chorobie to spotkać odpowiedniego lekarza. Druga sprawa to fakt, że nowoczesne leczenie jest luksusem, bo nie każdego na nie stać.
2. W wieku 40 lat zachorował na raka prostaty. "Myślałem, że to choroba dziadków"
Paweł ma 42 lata i wraz z rodziną mieszka na Śląsku. Dotąd nigdy nie miał poważniejszych problemów ze zdrowiem i żył dość aktywnie. Gdy skończył 40 lat, coś go tknęło, by wykonać podstawowe badania.
- Diagnoza raka to był przypadek. Wcześniej, w 2013 r., miałem wprawdzie lekkie zapalenie prostaty wywołane bakterią, ale to szybko wyleczył antybiotyk. Potem nie miałem już żadnych objawów ani problemów z oddawaniem moczu czy z seksem. Zresztą nie myślałem o takiej chorobie, to było abstrakcyjne w moim wieku, w końcu mówi się, że to jest "choroba dziadków". Ale jak skończyłem 40 lat, to pomyślałem, że zrobię sobie taki prezent i wykonam podstawowe badania krwi i PSA. Nie wiem sam, co mnie tknęło, bo w mojej rodzinie rak nie istniał - mówi 42-letni pan Paweł.
Wynik badania PSA był dla niego szokiem - wynosił 6,7 ng/ml, przy czym norma dla mężczyzn w wieku 40-50 lat wynosi 2,5 ng/ml.
- Badanie PSA (ang. prostate specific antigen) - to proste badanie, polegające na pobraniu krwi, którego wynik otrzymuje się w ciągu 1 dnia. W różnym wieku obowiązują różne normy, ale generalnie wynik powyżej 4 ng/ml zawsze należy interpretować jako czerwoną flagę, sygnał każący wybrać się do urologa, który przeprowadzi dalszą diagnostykę - wyjaśnia doktor Paweł Salwa, twórca i dyrektor Polskiego Centrum Urologii Robotycznej w Szpitalu Medicover w Warszawie. To do niego na leczenie trafił pan Paweł ze Śląska.
3. "Panie Pawle, znalazłem panu raka!"
Pierwszy urolog, do którego zgłosił się ówczesny 40-latek, był w nie mniejszym szoku co on, gdy zobaczył wynik badania PSA.
- Mój lekarz wprost mi powiedział, że jestem młody i ten temat nie powinien mnie dotyczyć. Dodatkowo wykonał badanie per rectum i też niczego nie wyczuł. Dlatego kazał mi po prostu odpocząć i przez kilka dni wstrzymać się od seksu, a potem powtórzyć badanie PSA - opowiada pan Paweł.
Niestety mimo zastosowania się do zaleceń lekarza, kolejne wyniki były jeszcze gorsze.
- Urolog szybko wysłał mnie na biopsję - kontynuje mężczyzna. - Gdy przyszedłem odebrać wyniki, usłyszałem "Panie Pawle, znalazłem panu raka!". Lekarz był równie zdziwiony jak ja i przyznał, że jestem jego najmłodszym pacjentem. Wtedy dostałem obuchem w głowę. Mój świat się po prostu zawalił.
Rozpoczęły się poszukiwania najlepszych sposobów leczenia i lekarza, który zmierzy się z nierównym przeciwnikiem. W wertowanie stron internetowych i uruchamianie znajomości włączona była cała rodzina.
- I tak od szwagra usłyszałem, że w Warszawie przyjmuje dr Paweł Salwa, który zajmuje się podobnymi przypadkami. Powiem szczerze - byłem trochę sceptycznie nastawiony, bo wtedy jeszcze nie było o nim tak dużo informacji w sieci, zresztą jest dość młodym człowiekiem, nawet młodszym ode mnie! - śmieje się pan Paweł. - Ale napisałem do szpitala, gdzie on pracuje.
Odpowiedź przyszła niemal od razu.
4. Najważniejsze to spotkać odpowiedniego lekarza
- Miałem ogromne szczęście, że trafiłem do dr. Pawła, bo jest to człowiek o wysokim poziomie empatii, który potrafi tak zaopiekować się pacjentem, że nawet jak słyszysz "nowotwór" i wali ci się cały świat, to jednak masz jakieś poczucie bezpieczeństwa, czujesz się zaopiekowany i wiesz, że on ci pomoże. To może słabo zabrzmieć, ale najlepszą rzeczą, jaka mi się przytrafiła w tej chorobie, to było spotkanie odpowiedniego lekarza. To jest heros! - przyznaje pan Paweł.
W przypadku leczenia raka prostaty nie zawsze od razu wykonuje się operację. Często lekarze zalecają czekać i obserwować zmianę. Tu jednak trzeba było działać natychmiast.
- Usłyszałem, że jestem za młody na ten nowotwór. Ale też jak każdy młody facet mam dużo testosteronu, a on jest pożywką dla raka, dlatego on tak galopuje. Nie mogłem czekać.
Jak wyjaśnił mi później dr Paweł Salwa, "rak prostaty jest nowotworem hormonozależnym, tzn. testosteron działa na niego jak czynnik wzrostu. Młodsi mężczyzni mają generalnie wyższy poziom testosteronu niż starsi i niestety z reguły raki prostaty wykrywane u młodych mają bardziej agresywny charakter, co wymaga szybszej diagnostyki i leczenia".
- Zdecydowałem się na zabieg robotem da Vinci - wyjaśnia 42-latek.
Jest to jednak bardzo kosztowna operacja, bo cały koszt zabiegu, pobytu i pełnej opieki w szpitalu wynosi ok. 48 tys. zł. Na szczęście pan Paweł dysponował takimi pieniędzmi, miał ten komfort, że nie musiał pożyczać, czy uruchamiać zbiórki, ale od razu mógł przystąpić do procedury.
- Byłem w szpitalu 5 dni. Szczerze? Nie zna się takich miejsc. Profesjonalna opieka i domowa atmosfera. W tym całym nieszczęściu trafiłem w takie miejsce, że czułem, że jestem w dobrych rękach. Zresztą i dr Jagoda, i dr Paweł Salwa przychodzili do mnie codziennie. To jest pacjentom potrzebne! Taka opieka kompleksowa.
Poprzedni urolog, chociaż postawił trafną diagnozę, to jednak nie pokazał alternatyw. Zaproponował operację klasyczną, a jednak jest ogromna przepaść pomiędzy tą metodą a zastosowaniem robota da Vinci.
- Byłbym zacewnikowany 2 tygodnie, a nie 3 dni, a jeszcze dłużej dochodziłbym do siebie. Również ilość krwi, którą utraciłem podczas zabiegu, jest o wiele mniejsza. Mam jedno nacięcie na brzuchu, które miało 5 szwów i 4 prawie już niewidoczne dziurki po przyrządach. I co najważniejsze - rak został wycięty doszczętnie - cieszy się pan Paweł.
- Metoda da Vinci polega na wykorzystaniu przez urologa doskonałego, bardzo precyzyjnego narzędzia, jakim jest robot. Operacja przeprowadzana jest przez małe (8 mm) nacięcia skóry, przez które wprowadzanę są zminiaturyzowane narzędzia chirurgiczne - tłumaczy dr Paweł Salwa. - Całą przewagę robota nad innymi metodami można sprowadzić do bardzo dokładnego usunięcia tkanek zmienionych chorobowo, z równoczesnym drobiazgowym zachowaniem tkanek zdrowych, które są odpowiedzialne za dalsze normalne funkcjonowanie w tym trzymanie moczu czy erekcję.
Ekspert w dziedzinie urologii wyjaśnia, że skuteczność tej metody w największym stopniu zależy od doświadczenia operatora, to znaczy od tego, ile operacji da Vinci wykonał.
- Badania naukowe pokazują, że poziom ekspercki osiąga się po wykonaniu minimum 500 takich operacji. Na naszym koncie mamy tych operacji ponad 1000, wykonujemy ich najwięcej w kraju i wraz z pacjentami cieszymy się bardzo dobrymi wynikami, które udaje się uzyskać, podobnie jak u pana Pawła, w większości przypadków - mówi dr Salwa.
Metoda da Vinci jest standardem w krajach wysoko rozwiniętych, takich jak Stany Zjednoczone, Skandynawia czy Europa Zachodnia. W Polsce, pomimo, że z 10-letnim opóźnieniem, roboty szturmem zdobywają należne im miejsce.
- Według oficjalnych danych firmy Synektik w Polsce działa aktualnie 9 autoryzowanych robotów, a w roku 2019 przeprowadzono około 800 operacji w asyście da Vinci. Warto wspomnieć, że ośrodek, którym kieruję, wykonał tych operacji aż 417 - chwali się dr Salwa.
Jeśli chodzi o operatorów, to aby lekarzowi "wolno było" operować da Vinci, wystarczy przejść 1-dniowy kurs.
- I takich certyfikowanych operatorów jest już w Polsce kilkudziesięciu, jednakże zanim osiągną oni wspomniany poziom biegłości na poziomie 500 operacji, minie jeszcze prawdopodobnie ok. 10 lat - dodaje specjalista.
5. Jak wygląda wizyta u urologa? "Rezonans magnetyczny zamiast krępującego badania per rectum"
- Niestety nie ma skutecznej metody zapobiegania rakowi prostaty, dlatego tak ważne jest wczesne wykrycie. Odpowiednio szybko zdiagnozowany rak prostaty jest bardzo dobrze wyleczalny, a jeśli leczenie przeprowadzi doświadczony operator, to mamy bardzo duże szanse na zachowanie dotychczasowej jakości życia (chodzi tu chociażby o trzymanie moczu i sprawność seksualną) - mówi ekspert i apeluje, aby nie bać się wizyty u urologa.
Coś, co krępuje i powstrzymuje od udania się do specjalisty, to lęk przed badaniem per rectum, ale czy zawsze od razu się je wykonuje, czy jednak najpierw robi się PSA i jeśli wyniki są niepokojące, to dopiero są badania fizykalne?
- Na wizytę warto przyjść z wynikiem PSA, ewentualnie USG lub od razu z rezonansem magnetycznym prostaty. Wizyta składa się ze szczegółowej, szczerej rozmowy i wykonania niezbędnych badań. Wspomniany rezonans magnetyczny jest badaniem dużo precyzyjniejszym niż krępujące dla większości pacjentów badanie per rectum, dlatego nie powinniśmy obawiać się wizyty u urologa - przekonuje dr Salwa.
Jest jednak coś jeszcze, na co zwrócił uwagę pan Paweł, pacjent dr. Salwy:
- Wstyd wstydem, ale też mężczyźni nie mają świadomości zagrożenia. Ciągle słyszymy o kampaniach dla kobiet, by badały piersi, czy ostrzeżenia o raku szyjki macicy, a o nas ani słowa. Druga sprawa: bolączką naszej służby zdrowia jest to, że sami lekarze czasami bagatelizują nasze objawy. Kiedy zgłosiłem się do przychodni i poprosiłem o skierowanie na badanie PSA, to usłyszałem: "Po co? Jest pan za młody!". Na szczęście coś coś nade mną czuwało. Teraz powtarzam moim kolegom - nie jesteśmy nieśmiertelni, musimy się badać!
Nie czekaj na wizytę u lekarza. Skorzystaj z konsultacji u specjalistów z całej Polski już dziś na abcZdrowie Znajdź lekarza.