Trwa ładowanie...

Choruje prawie 5 mln Polaków. "Mówimy o schorzeniu, które zabija podstępnie"

Przewlekła choroba nerek każdego roku zabija 100 tys. Polaków
Przewlekła choroba nerek każdego roku zabija 100 tys. Polaków (Getty Images)

Na przewlekłą niewydolność nerek (PChN) choruje co najmniej 4,7 mln Polaków, z czego 90 proc. o tym nie wie. Choroba przez wiele lat może przebiegać bezobjawowo, a chory nierzadko dowiaduje się o niej, dopiero gdy jest w zaawansowanym stadium, a wtedy jedyną formą leczenia pozostają dializy lub przeszczep narządu. - Chore nerki po cichutku skracają życie i to niemało, lecz o wiele lat – mówi prof. Ryszard Gellert.

spis treści

1. Chore nerki zabijają po cichu. Każdego roku umiera 100 tys. osób

9 marca 2023 obchodzimy Światowy Dzień Nerek. To dobra okazja do zwrócenia uwagi na przewlekłą niewydolność nerek, definiowaną jako uszkodzenie narządu utrzymujące się dłużej niż trzy miesiące. Na PChN choruje ponad 850 milionów ludzi na świecie, w Polsce mówi się o 4,7 mln osób (dane GOV za 2022 r.), co nefrolodzy uznają za liczbę zatrważająco wysoką. Co gorsza, szacuje się, że w nadchodzących latach częstość przewlekłej choroby nerek zwiększy się nawet dwukrotnie.

W jakim wieku najczęściej są pacjenci chorujący na PChN?

Zobacz film: "Lekarze o polskiej lekomani. Pacjenci wierzą, że pigułka pomoże na wszystko"

- Przedział wiekowy w przypadku przewlekłej choroby nerek jest bardzo różny. Oczywiście statystycznie częściej przewlekła choroba nerek będzie występowała u osób starszych, ale niestety bardzo często jest tak, że są to już osoby około 30-40 roku życia. A nie brakuje też osób, które chorują od dziecka, tylko o tym nie wiedzą i już wieku 20 kilku lat wymagają dializoterapii – tłumaczy prof. dr hab. Beata Naumnik kierownik I Kliniki Nefrologii i Transplantologii z Ośrodkiem Dializ Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku, konsultant ds. nefrologii na Podlasiu.

Niestety, zanim wystąpią jakiekolwiek symptomy świadczące o uszkodzeniu organu, chory może stracić nawet 90 proc. funkcji nerek. Wówczas niezbędne staje się włączenie leczenia nerkozastępczego.

- Przewlekła choroba nerek (podobnie jak nowotwór) długo nie daje objawów chorobowych, dlatego lekarz powinien jej szukać. Co więcej, śmiertelność z powodu tej choroby jest taka sama jak z powodu nowotworów. W przypadku obu tych chorób każdego roku przedwcześnie umiera około 100 tys. ludzi – mówi w rozmowie z WP abcZdrowie prof. dr hab. n. med. Ryszard Gellert, kierownik Kliniki Nefrologii i Chorób Wewnętrznych CMKP oraz konsultant krajowy ds. nefrologii.

- W przypadku jelita grubego, raka piersi czy jajnika istnieją badania przesiewowe, natomiast nie ma prostego i taniego programu, który mógłby być dostępny dla pacjentów z grup ryzyka PChN w każdym gabinecie lekarza rodzinnego. Taki program musi być wpisany w obowiązki lekarza POZ, ponieważ dopiero wtedy będziemy mieli szansę na wykrycie 50 proc. chorych – twierdzi nefrolog.

Pozostałe 50 proc. trafia do specjalistów dopiero wtedy, kiedy nerki przestały pracować. Zwykle są to pacjenci, którzy leczyli się na nadciśnienie tętnicze czy choroby kardiologiczne, ale w ciągu kilkunastu lat nie rozpoznano u nich choroby nerek.

- I jest to dla tych pacjentów tragedia, bo okazuje się, że w ciągu np. 10 lat nikt im takich badań nie wykonał. A choroba nerek, to nie jest łatwa choroba, zwłaszcza dla ludzi młodych. Wystarczy, że organizm zostanie pozbawiony jednej nerki, bo np. zdecyduje się na oddanie organu bliskiej osobie i okazuje się, że po 10 latach ta nerka zaczyna gorzej funkcjonować i zwiększa się ryzyko zgonu. U kobiet, które planują ciążę, zwiększa się z kolei ryzyko powikłań np. stanu przedrzucawkowego, nadciśnienia czy poronień. Mitem jest zatem powtarzane niegdyś stwierdzenie, że organizm równie dobrze radzi sobie z jedną nerką, co z dwiema – podkreśla prof. Gellert.

Nefrolog stwierdza wprost – przewlekła choroba nerek zabija bez jakichkolwiek objawów. Nie pojawia się ani gorączka, ani dolegliwości bólowe. Organizm wysyła jedynie znak w postaci osłabienia, którego pacjenci zupełnie nie kojarzą z dysfunkcją nerek.

- Chore nerki po cichutku skracają życie i to niemało, lecz o wiele lat. Nawet dla osoby, która ma niewielką niewydolność nerek i która straci niewiele ponad połowę miąższu nerek, oczekiwany czas przeżycia skraca się o jedną trzecią. Jeśli dla 40-letniej osoby średni czas życia to 80 lat, chore nerki sprawią, że skróci się on o 13 lat. Jeśli jednak przegapimy ten moment rozpoznania, choroba zabierze 80 proc. oczekiwanej długości życia. Czyli temu 40-latkowi zostanie już tylko osiem lat życia – opisuje prof. Gellert.

2. Chorzy na nerki w grupie ryzyka miażdżycy, zawału czy udaru

- Głównymi przyczynami przewlekłej niewydolności nerek są choroby cywilizacyjne, czyli cukrzyca typu 2 związana z otyłością, która jest problemem ogólnoświatowym, zaraz potem jest nadciśnienie tętnicze i nefropatia nadciśnieniowa. Następnie kłębuszkowe zapalenia nerek w różnej postaci, kamica czy nawracające infekcje układu moczowego, zwłaszcza u kobiet. Często przyczyną są także choroby autoimmunologiczne – wymienia prof. Naumnik.

- Co czwarty pacjent, który przychodzi na dializy, ma cukrzycę. Natomiast największą tragedią jest wykrywanie powikłań tych wymienionych wcześniej schorzeń. Bo tak naprawdę samych chorób nefrologicznych jest mniej więcej 30 proc., natomiast cała reszta, która doprowadza do uszkodzenia nerek, to są powikłania innych chorób – potwierdza prof. Gellert.

Prof. Naumnik dodaje, że przewlekła choroba nerek może rozwinąć się także u osób, które nie doleczyły nie tylko infekcji układu moczowego, lecz także anginy czy innych chorób, których powszechnie nie kojarzymy z nerkami.

- Takim przykładem może być np. przewlekły stan zapalny migdałków podniebiennych czy zakażenie paciorkowcem, które może skutkować poinfekcyjnymi kłębuszkowymi zapaleniami nerek. A te, jeżeli nie są w porę wykryte i dobrze leczone, mogą przyspieszyć rozwój przewlekłej choroby nerek – tłumaczy specjalistka.

Ponadto na chorobę nerek narażone są także przedwcześnie urodzone dzieci lub te, które urodziły się z niską masą.

- Wcześniaki rodzą się ze zbyt małą liczbą kłębuszków nerkowych, które odpowiadają za właściwą pracę nerek. Niestety ich liczba z wiekiem tylko i wyłącznie spada, kłębuszki nerkowe się nie regenerują. Dlatego, jeżeli ktoś rodzi się z mniejszym potencjałem wydolnościowym nerek i w miarę wieku je gubi, a dodatkowo pali papierosy, cierpi na nadciśnienie tętnicze i jest otyły, to znacznie zwiększa ryzyko PChN – dodaje prof. Naumnik.

3. Zaledwie 3-4 proc. pacjentów dożywa dializ

Co gorsza, okazuje się, że z niemal pięciu milionów pacjentów chorujących na przewlekłą niewydolność nerek zaledwie kilka tysięcy dożyje do dializ. Obecnie tę formę leczenia otrzymuje ok. 20 tys. pacjentów. Blisko 19 tys. stosuje hemodializy, czyli dializę przeprowadzaną kilka razy w tygodniu w ośrodkach dializ.

- Dializy czy przeszczep nerki otrzymuje tak naprawdę trzy, cztery proc., osób, które są chore. Reszta umiera przedwcześnie z innych powodów: udaru, nadciśnienia czy zawału. Ryzyko zawału serca u pacjenta z niewydolnością nerek jest większe niż u pacjenta z cukrzycą. Ryzyko zgonu z powodu zawału serca u takiego pacjenta jest takie, jak u pacjenta, który już przebył jeden zawał. Obniżenie filtracji kłębuszkowej już o 20 proc. aż dwu-trzykrotnie zwiększa ryzyko zgonu z dowolnej przyczyny – dodaje prof. Gellert.

- Co więcej, ryzyko nowotworu jest u tych pacjentów większe o 50 proc. w porównaniu z osobami, które tej choroby nie mają. Wzrasta zwłaszcza ryzyko nowotworu nerki czy układu moczowego, które także długo nie dają żadnych objawów – podkreśla lekarz.

Istnieje także szereg badań, które dowodzą, że przewlekła choroba nerek znacząco zwiększa ryzyko udaru mózgu. Przykładowo wyniki metaanalizy opublikowanej w czasopiśmie "Stroke" w 2018 roku, obejmującej ponad 21 badań z udziałem ponad 1,3 miliona pacjentów, sugerowały, że osoby z niewydolnością nerek miały o 43 proc. większe ryzyko udaru niż osoby z prawidłową funkcją nerek.

- Zaawansowana choroba nerek dwukrotnie zwiększa ryzyko udaru. Mówimy więc o chorobie, która podstępnie zabija innymi metodami niż samą niewydolnością nerek. Konsekwencje niewydolności nerek zabijają, a te skutki to najczęściej choroby układu sercowo-naczyniowego – podkreśla prof. Gellert.

- Pacjenci dializowani z powodu niewydolności nerek najczęściej umierają z przyczyn sercowo-naczyniowych. Najczęściej są to zawały lub udary mózgu i jest to główna przyczyna zgonów u tych pacjentów. Szczególnie predysponowani do udarów są pacjenci z wielotorbielowatym zwyrodnieniem nerek i wątroby, które jest chorobą uwarunkowaną genetycznie. Pacjenci ci bardzo często oprócz niewydolności nerek mają tętniaki w mózgu i w ich przypadku przyczyną śmierci najczęściej jest udar krwotoczny – dodaje prof. Naumnik.

4. Badania moczu i kreatyniny kluczowe w szybkiej diagnozie

Prof. Gellert dodaje, że podobnie jak w przypadku nowotworów, w leczeniu przewlekłej choroby nerek kluczowa jest wczesna diagnoza. Dlatego niezwykle ważne jest, aby raz w roku wykonywać badania moczu i krwi i przy okazji morfologii sprawdzić stężenia kreatyniny w surowicy krwi.

- Nic więcej na początek nie potrzeba. Dopiero gdy w podstawowych badaniach zaobserwuje się nieprawidłowości, trzeba w kolejnym kroku wykonać badanie uACR, czyli oznaczenie proporcji albuminy do kreatyniny w moczu. Lekarze rodzinni mogą już zlecać to badanie – informuje lekarz.

Oznaczając stężenie kreatyniny w surowicy krwi, oblicza się wielkość przesączania kłębuszkowego (GFR), które jest wskaźnikiem upośledzenia czynności nerek.

- Jeśli badamy się w kierunku nowotworu płuc czy piersi, to nie zapominajmy zbadać też nerek. Zwłaszcza że choroby nerek są dużo częstsze niż choroby nowotworowe. Szansa na to, że mamy nowotwór, jest o wielokrotnie mniejsza niż to, że mamy przewlekłą chorobę nerek. Obecnie jeden na siedmiu dorosłych choruje na nerki – stwierdza prof. Gellert.

Tylko wczesne wykrycie zmian może zapobiec leczeniu nerkozastępczemu.

- Zawsze powtarzam, że zarówno dializy, jak i transplantacja, które są uważane za osiągnięcia współczesnej medycyny, są tak naprawdę klęską, ponieważ oznaczają, że nie uratowaliśmy nerek tego pacjenta, bo nie zrobiliśmy nic, żeby zapobiec progresji choroby oraz temu, aby ci ludzie odpowiednio i dobrze żyli. Bo zawsze lepszy jest kawałek własnej nerki niż cała sztuczna albo jedna cudza – kończy prof. Gellert.

Katarzyna Gałązkiewicz, dziennikarka Wirtualnej Polski

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Zobacz także:

Potrzebujesz konsultacji z lekarzem, e-zwolnienia lub e-recepty? Wejdź na abcZdrowie Znajdź Lekarza i umów wizytę stacjonarną u specjalistów z całej Polski lub teleporadę od ręki.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze