Trwa ładowanie...
Artykuł zweryfikowany przez eksperta: Mgr Katarzyna Sadowska

„Co za szczęście! Lubią to!” – czyli kilka słów o potrzebie lajkowania

Avatar placeholder
24.03.2015 09:47
„Co za szczęście! Lubią to!” – czyli kilka słów o potrzebie lajkowania
„Co za szczęście! Lubią to!” – czyli kilka słów o potrzebie lajkowania (Zdjęcie Facebooka / Shutterstock)

Po co nam tak naprawdę konto na portalu społecznościowym? Czy tylko po to, aby podglądać życie innych? Oczywiście, że nie! Ważne, a dla niektórych najważniejsze jest dzielenie się własnym życiem. Chociaż nie zawsze jego wykreowana na „wallu” wizja jest zgodna z rzeczywistością, zależy nam na tym, aby inni użytkownicy byli pod wrażeniem udostępnianych przez nas treści. I dlatego właśnie tak istotna jest dla nas niewielka niebieska ikonka z napisem „Lubię to!”.

Wielu z nas zna uczucie lekkiej ekscytacji towarzyszące udostępnianiu naszych zdjęć czy przemyśleń na Facebooku. „Jak na to zareagują? Czy im się spodoba?” - myślimy skrycie, zanim jednym ruchem wskazującego palca podzielimy się ze światem drobnym fragmentem naszego życia. Dlaczego właściwie tzw. lajki są dla nas tak ważne? Co dzięki nim coś zyskujemy?

spis treści

1. Nowy sposób porozumiewania się

W zamyśle wprowadzona kilka lat temu funkcja polubiania aktywności innych użytkowników miała służyć po prostu wyrażaniu swojej pozytywnej opinii na temat zamieszczonych przez znajomych treści. Ot, skrócona forma miłego komentarza, wirtualny komplement wyrażony bez słów. Od tamtego czasu znaczenie „lajka” całkowicie się zmieniło. Dziś nie określa on już tego, czy podoba nam się dane zdjęcie, filmik lub post. W większym stopniu odnosi się do osoby, która zdecydowała się coś opublikować, jest to sposób na wyrażenie sympatii wobec konkretnego użytkownika. Liczba takich ocen stanowi zatem odzwierciedlenie pozycji, którą zajmuje on na portalu. Zależność wydaje się dość prosta – im więcej „lajków”, tym bardziej jesteśmy lubiani.

Zobacz film: "Rozpoznaj stan zdrowia psychicznego on-line"

Zdaniem psychologów doprowadziło to do sytuacji, w której Internet stał się miejscem, gdzie poszukujemy akceptacji. Pragniemy zostać zauważeni i docenieni, dlatego z niecierpliwością wypatrujemy kolejnego wyrazu uznania, na które nasz mózg reaguje podobnie jak na przyjemność, którą czerpiemy z jedzenia ulubionego posiłku czy seksu. Nic dziwnego, że nietrudno o uzależnienie.

2. Super-przyjazna rzeczywistość idealna?

Wszystko to byłoby nawet w miarę zrozumiałe, gdyby nie jeden mały szkopuł. Ta wirtualna rzeczywistość zaprojektowana została tak, aby wyrażenie dezaprobaty za pomocą jednego kliknięcia było niemożliwe. Można co prawda „odlubić” daną aktywność, licząc, że ujdzie to uwadze znajomych, ale nie da się, nie pisząc komentarza, zaznaczyć, że dany wpis nie przypadł nam do gustu.

Bardzo wymowny jest za to brak polubień. Jest rodzajem społecznego odrzucenia, przebywania gdzieś na marginesie cyberświata, co przekłada się niejednokrotnie na relacje w „realu”. Nie uchodzisz za osobę zbyt popularną? Nie masz co liczyć na zbyt dużą liczbę powiadomień. Twoja aktywność nie zostanie wynagrodzona także wtedy, gdy zdecydujesz się wrzucić coś bardziej ambitnego. Na topie są za to zwierzęta, kolorowe zdjęcia z wakacji i oczywiście dzieci. Mechanizm działa podobnie w przypadku kolekcjonowania setek znajomych, nawet jeżeli połowy z nich nie widzieliśmy na oczy, a z resztą od lat nie rozmawialiśmy. Potrzeba dowartościowania wyraża się w liczbach. Przewrotna psychologia Facebooka.

To zadziwiające, jakie czynniki wpływają współcześnie na naszą psychikę. Jeszcze kilka lat temu, nie pomyślelibyśmy, że indywidualne istnienie w sieci będzie dla nas tak ważne. Czy naprawdę nasze poczucie wartości ucierpiało tak bardzo, że rozpaczliwie szukamy akceptacji w oczach innych, nie wychodząc nawet z domu? Na to pytanie odpowiedzmy sobie sami…

Skorzystaj z usług medycznych bez kolejek. Umów wizytę u specjalisty z e-receptą i e-zwolnieniem lub badanie na abcZdrowie Znajdź lekarza.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze