To koniec z darmowymi lekami dla seniorów? "Ta 'kara' może ich kosztować życie"
Likwidacja darmowych leków dla seniorów to populizm, który może kosztować wielokrotnie więcej - uważają eksperci. Zamiast zabierać seniorom dostęp do nieodpłatnych leków, rząd powinien uszczelnić system e-recept.
W tym artykule:
Zmiany na liście D leków refundowanych
Ponad 1,5 mld zł oszczędności ma przynieść ograniczenie na liście D leków refundowanych, czyli nieodpłatnych leków dla seniorów 65 plus i pacjentów do 18. roku życia. Taką propozycję przedstawiła ministrowi finansów Andrzejowi Domańskiemu szefowa resortu zdrowia Jolanta Sobierańska-Grenda w piśmie z września 2025 r., ujawnionym kilka dni temu m.in. przez posła PiS Janusza Cieszyńskiego.
Odebranie seniorom i pacjentom niepełnoletnim dostępu do nieodpłatnych leków to element oszczędności, na które składać by się miały również: przywrócenie limitów na badania obrazowe (tomografia komputerowa i rezonans magnetyczny), wprowadzenie limitów na wizyty u specjalistów z wyjątkiem wizyt pierwszorazowych i zabiegowych, czy nieprzedłużanie pilotażowego programu "Dobry posiłek w szpitalu".
Łącznie wszystkie cięcia miałyby przynieść oszczędności w wysokości 10,4 mld zł i zmniejszyć deficyt budżetowy NFZ w 2026 r. z 23 mld zł do ok. 12,9 mld zł.
Co w praktyce oznaczać ma wpisany przez minister Sobierańską-Grendę w "tabelę oszczędności" punkt "ograniczenia na liście D leków refundowanych do nieprzekraczających limitu finansowania"?
Pacjenci stracą nie tylko pieniądze, ale i zdrowie
Jak tłumaczy prezes Polskiego Związku Pracodawców Przemysłu Farmaceutycznego (PZPPF) Krzysztof Kopeć, limit to nic innego jak cena najtańszych leków z danej grupy. Jeśli więc mowa o lekach na nadciśnienie, nieodpłatne pozostałyby leki najtańsze, np. za 20 zł za opakowanie. Wszystkie, których producent ustalił cenę wyższą, wiązałyby się z dopłatą ze strony pacjenta – tym wyższą, im wyższa jest cena ustalona przez producenta.
- W praktyce nieodpłatne pozostałyby najtańsze leki produkowane przez fabryki w Chinach lub Indiach, gdzie normy dotyczące produkcji czy ochrony środowiska nie są tak rygorystyczne, a przez to drogie, jak w Europie. To jednak poważnie ograniczyłoby dostęp pacjentów, których na te leki nie stać, ponieważ żaden producent nie jest w stanie w krótkim czasie zaspokoić potrzeb całego rynku. Leki na najpopularniejsze choroby, takie jak nadciśnienie tętnicze czy cukrzyca idą w miliony opakowań rocznie - zauważa Krzysztof Kopeć.
Zwolennicy ograniczenia leków dla seniorów argumentują, że nieodpłatne leki są przez seniorów marnowane, ponieważ receptę z symbolem "S" może wypisać każdy lekarz z prawem wykonywania zawodu, a nie, jak to było w początkach programu, tylko niektórzy specjaliści. Jeden pacjent roczną receptę na leki na nadciśnienie może dostać od kilku lekarzy, odebrać je z apteki i magazynować w domowej apteczce. A to - jak uważają - może rodzić patologie, takie jak pobieranie leków dla członków rodziny czy oszczędzanie ich na czarną godzinę.
Prezes Naczelnej Rady Aptekarskiej dr n. med. Marek Tomków przyznaje, że program leków 65+ jest bardzo kosztowny: - Szacuje się, że w 2025 r. wydatki na te leki sięgną 9 mld zł. To, co zaczęło się w 2016 r. jako ułatwienie i spełnienie obietnicy wyborczej dla seniorów, dotyczyło pacjentów 75+ i znacznie mniejszej liczby leków wydawanych nieodpłatnie. W ostatnich latach listę rozszerzono do prawie 97 proc. leków refundowanych, czyli prawie 3,8 tys. pozycji.
"Wystarczy lepiej kontrolować wydawanie nieodpłatnych leków"
W dobie recepty elektronicznej pacjent może otrzymać roczny zapas leków. Niektórzy pacjenci potrafią mieć na recepcie elektronicznej zapisanych nawet do 100 opakowań różnych leków, które przysługują im bezpłatnie - przyznaje dr Tomków. I dodaje, że rozwiązaniem problemu nie jest jednak rezygnacja z nieodpłatnych leków dla seniorów, a wprowadzenie mechanizmów kontrolnych i uszczelnienie systemu. - W dobie recepty elektronicznej nie powinno to stanowić problemu. Wystarczy lepiej kontrolować wydawanie nieodpłatnych leków, by szybko zauważyć duże oszczędności - podkreśla.
Zgadza się z nim Krzysztof Kopeć. - Jeśli rządzący wiedzą o nieprawidłowościach związanych z lekami 65+, to ja pytam, dlaczego nie wywiązują się ze swojej roli i tych nieprawidłowości nie ukrócą? W takiej sytuacji należy powstrzymać nieprawidłowości, zamiast decydować się na pójście na łatwiznę i "ukaranie" tych, których trzeba chronić. Bo ta "kara" może ich kosztować życie - podkreśla prezes PZPPF.
Joanna Zabielska-Cieciuch, lekarka rodzinna i ekspertka Porozumienia Zielonogórskiego podkreśla, że decyzja o rezygnacji z programu leków 65+ to dla niektórych starszych pacjentów oznaczać będzie koniec leczenia.
- Jeśli senior leczy się tylko na nadciśnienie i będzie od tej pory musiał zapłacić miesięcznie kilkadziesiąt złotych, to pewnie ten wydatek udźwignie. Jeśli jednak potrzebuje leków w plastrach na demencję, zastrzyków z insuliny za 300 zł na cukrzycę i leku w aerozolu na astmę za 400 zł, to nie będzie go na nie stać. Zamiast od razu rezygnować z całego programu, rządzący powinni uważnie przyjrzeć się kosztom leczenia ewentualnych powikłań - ostrzega dr Zabielska-Cieciuch.
Eksperci podkreślają, że wykreślenie z listy nieodpłatnych leków dla seniorów najkosztowniejszych pozycji nie jest najszczęśliwszym rozwiązaniem: - Ostatnio refundacją objęte zostały drogie szczepionki na wirus RSV warte 800 zł. Kwota wydaje się ogromna, ale jeżeli weźmiemy pod uwagę, że taka szczepionka chroni przed ciężkim zapaleniem płuc, które powoduje, że wielu seniorów trafia na dwa miesiące pod respirator na oddział intensywnej terapii i tam dostaje leki warte 15-20 tys. zł dziennie, to kwota ta nie wydaje się wygórowana - podkreśla Joanna Zabielska-Cieciuch.
Karolina Kowalska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Treści w naszych serwisach służą celom informacyjno-edukacyjnym i nie zastępują konsultacji lekarskiej. Przed podjęciem decyzji zdrowotnych skonsultuj się ze specjalistą.