Trwa ładowanie...

Drżenie samoistne oraz drżenna postać choroby Parkinsona – nowe metody leczenia drżenia

Avatar placeholder
03.07.2023 12:56
Materiał sponsorowany przez Szpital Medicover
Adobe Stock
Adobe Stock

Wyobraź sobie, że twoje ręce drżą tak bardzo, że nie jesteś w stanie się podpisać albo unieść szklanki z wodą bez jej rozlewania. Że kiedy próbujesz napisać sms lub wybrać numer telefonu, twoje drżące palce uderzają w przypadkowe klawisze. Ubieranie się, mycie zębów, włożenie klucza do zamka i przyłożenie karty do terminalu płatniczego sprawia ci trudność. Tak właśnie wygląda codzienność większości spośród 80 tys. Polaków, którzy cierpią na chorobę Parkinsona. Podobne objawy dotyczą pacjentów z drżeniem samoistnym. Takich osób może być w Polsce nawet ok. 800 tys.[1]. Nadzieją dla tych pacjentów jest nowa metoda leczenia drżenia, która dostępna jest już także w naszym kraju.

Drżenie – dotkliwy symptom

(Adobe Sock)

Choć choroba Parkinsona daje wiele objawów, kojarzy nam się głównie z drżeniem kończyn, przede wszystkim rąk, gdyż to właśnie ono jest objawem zarówno najbardziej charakterystycznym, jak i bardzo uciążliwym. Pacjenci cierpiący na Parkinsona zauważają u siebie także bóle barków, zwiększone napięcie mięśniowe w niektórych partiach mięśni czy spowolnienie ruchów. Do przejawów choroby Parkinsona należą także apatia, depresja, stany lękowe, zaburzenia snu, a nawet zaparcia i zmiany rytmu oddawania moczu [2]. Choć lista symptomów jest długa, to właśnie drżenie – najczęściej rąk, ale czasem także głosu, głowy, tułowia oraz nóg, jest objawem, który prowadzi zarówno do znacznego dyskomfortu utrudniając wykonywanie codziennych czynności, w tym pracy zawodowej, jak i do wykluczenia z życia towarzyskiego.

Podobnie jest z pacjentami, którzy cierpią na drżenie samoistne, nazywane także chorobą Minora. Schorzenie to mylone jest zresztą z chorobą Parkinsona właśnie ze względu na podobieństwo w zakresie występowania drżenia. U chorych z drżeniem samoistnym nie występują inne objawy, ale podobnie jak w przypadku Parkinsona, drżenie prowadzi do pogorszenia jakości życia, np. konieczności rezygnacji z pracy, obniżenia nastroju, braku samodzielności.

Niezbędne wsparcie w chorobie

(Adobe Stock)

Rozpoznanie Parkinsona przypada najczęściej na ok. 60. rok życia [3], ale związane jest raczej z nasileniem się objawów, niż z ich pojawieniem się. Drżenie i inne symptomy choroby mogą wystąpić i rozwinąć się w każdym wieku. Choroby przebiegające z drżeniem zmuszają do zmiany dotychczasowego stylu życia, znacznego ograniczenia aktywności. Mają też ogromny wpływ na bliskich chorego, który w wyniku drżenia staje się mniej samodzielny, potrzebuje wsparcia w wielu obszarach życia. Taką opiekę najbliżsi sprawują często kosztem swojej własnej pracy lub odpoczynku. Z kolei osoby, które nie mogą liczyć na takie wsparcie, trafiają do różnego rodzaju ośrodków opiekuńczych.

Czy drżenie da się leczyć?

Skoro to drżenie najbardziej uderza w pacjenta i jego otoczenie, w naturalny sposób wysiłki i kuracje lecznicze skupiają się na jego ograniczaniu. Do niedawana istniały tylko dwie metody walki z nim – farmakoterapia i wszczepienie implantu głębokiej stymulacji lub elektrod. Żadna z nich nie jest, niestety, idealna i niesie za sobą pewne ograniczenia. W przebiegu choroby Parkinsona dochodzi do degeneracji i zanikania komórek mózgowych produkujących dopaminę [4]. Leki, które przyjmują pacjenci w celu zwalczania objawów, nie zawsze są skuteczne i niosą ze sobą ryzyko wystąpienia powikłań. Ponieważ dopamina z czasem traci skuteczność leczenia, zwiększa się jej dawki. Gdy lek przestaje przynosić efekty, zmniejsza się jego dawki, na skutek czego może dojść do obniżenia nastroju. Objawy niepożądane nie występują oczywiście u wszystkich pacjentów, ale wszyscy stosujący tę kurację muszą mieć świadomość, że mogą się pojawić. Ponadto nie zawsze leczenie jest skuteczne w zakresie ustąpienia drżenia (u ok. 30 proc. pacjentów drżenia nie udaje się zwalczyć).

Drugą dostępną metodą znaną jako DBS (z ang. deep brain stimulation) jest leczenie polegające na wszczepieniu do mózgu elektrod, sterowanych przez stymulator umieszczony w okolicy serca. Podczas zabiegu stosuje się specjalną ramę, aby unieruchomić głowę. Dzięki temu możliwe jest precyzyjne wykonanie dwóch małych otworów, przez które implementowane są elektrody (po 1 na każdą stronę mózgu). Następnie oba przewody przeprowadza się pod skórą i łączy ze stymulatorem umieszczonym w obrębie klatki piersiowej, właśnie w okolicy serca. Zabieg ten uznawany jest za stosunkowo bezpieczny, lecz, jak w przypadku każdego zabiegu operacyjnego, należy się liczyć z możliwością wystąpienia powikłań, do których należą m. in. krwawienie do mózgu lub udar mózgu. Istnieje także ryzyko pojawienia się odległych skutków ubocznych, po pewnym czasie od zabiegu. Wśród tzw. powikłań odległych wymienia się, m.in.: przyrost masy ciała, trudności z wysławianiem się, zakażenie okolicy elektrod [5].

Nie wszyscy chorzy mogą też zostać zakwalifikowani do leczenia tą metodą. Przeciwskazaniami do DBS są m.in.: wiek pacjenta (powyżej 70 lat), czas trwania choroby (krócej niż 5 lat i dłużej niż 15 lat), niewystarczająca odpowiedź na lewodopę, otępienie, depresja i inna zaburzenia psychiczne [6].

Technologia w służbie zdrowia

Od niedawna pacjenci z chorobami przebiegającymi z drżeniem mogą skorzystać z nowej terapii - minimalnie inwazyjnej, skutecznej, obarczonej minimalnym ryzykiem powikłań. Tym razem nie są to leki, ale innowacyjna technologia – MRg FUS (z ang. magnetic resonance guided focused ultrasound), która przy wykorzystaniu skoncentrowanej wiązki ultradźwięków doprowadza do zniszczenia struktur odpowiedzialnych za wywoływanie drżeń w wybranych obszarach mózgu. Cała procedura medyczna prowadzona jest pod kontrolą rezonansu magnetycznego. Promieniowanie początkowo podgrzewa tkankę małą temperaturą, by w każdym momencie móc cofnąć ewentualne niepożądane skutki takiej ingerencji.

MRg FUS – jak to wygląda w praktyce?

(Materiał partnera)

Pacjent, który chce skorzystać z metody leczenia MRg FUS, zgłasza się najpierw na konsultację neurologiczną, podczas której lekarz weryfikuje wyniki badań lub – w przypadku ich braku – zleca ich wykonanie pacjentowi.

Po pozytywnej ocenie i kwalifikacji, pacjent jest przyjęty do szpitala w dniu poprzedzającym zabieg. W trakcie procedury pozostaje przytomny i jest w kontakcie z lekarzem, który każdorazowo po podaniu dawki energii, tzw. sonikacji, prosi go o wykonanie prostej czynności, np. dotknięcie nosa lub narysowanie spirali, żeby ocenić skuteczność zabiegu na bieżąco.

Poprawa jest widoczna natychmiast, a po dwóch dniach pacjent może wrócić do swoich codziennych aktywności.

Skuteczność zabiegów jest bardzo wysoka, a redukcja drżenia wynosi średnio ponad 76 proc.

MRg FUS – zalety nowej terapii

(Materiał partnera)

Specyfiką zabiegu MRg FUS jest jego bezinwazyjność, ryzyko powikłań ograniczone do minimum i szansa na ustąpienie drżeń jeszcze na stole operacyjnym. Ze względu na innowacyjność tego rozwiązania, technologia MRg FUS stosowana w Szpitalu Medicover trafiła w maju na Mapę Innowacji Ministerstwa Zdrowia. Obecnie jest pretendentem do tytułu nowego "złotego standardu" w leczeniu drżennej postaci choroby Parkinsona czy drżenia samoistnego.

Materiał sponsorowany przez Szpital Medicover
Polecane dla Ciebie