Mówili, że to COVID. Mężczyzna zmarł 13 dni po diagnozie
Zaczęło się od migren, potem pojawiły się wymioty i zaburzenia widzenia. Gdy w szpitalu zdiagnozowano u 45-latka COVID, lekarze rozłożyli ręce. Nie mieli pojęcia, że mężczyznę toczy groźny nowotwór.
1. Cierpiał na migreny. Lekarze to zbagatelizowali
- To, co nas oboje dotknęło to to, że tak wiele razy został zignorowany i zlekceważony, tylko dlatego, że był młody, wysportowany i zdrowy – mówi w rozmowie z australijskim Kidspot Patricia, 45-letnia wdowa i mama dwóch synów.
Tim miał jednak za sobą poważną chorobę – w 2021 r. przeszedł zapalenie opon mózgowych. Zaczęło się od wysokiej gorączki i migren, ale dzięki szybkiej diagnozie chorobę udało się opanować. Lekarze zalecili pacjentowi, żeby co pół roku stawiał się na kontroli.
Choć bóle głowy mimo leczenia nie ustąpiły, to zdaniem neurologa i lekarza rodzinnego było to powikłanie po infekcji, z którym Tim miał borykać do końca życia. Ojciec dwójki dzieci czuł jednak, że jego dolegliwości mogą być zwiastunem czegoś poważnego.
- Czuł się nierozumiany i zawsze miał poczucie, że marnuje czas wszystkich — przyznaje Patricia.
Stan Australijczyka sukcesywnie się pogarszał – na początku 2022 roku stał się osłabiony, pojawiły się wymioty oraz zaburzenia widzenia. Badania nie wykazały nawrotu zapalenia opon mózgowych, ale żona 45-latka nalegała na wykonanie rezonansu magnetycznego. W szpitalu zdiagnozowano u mężczyzny infekcję spowodowaną wirusem SARS-CoV-2. Uznali, że to właśnie COVID odpowiada za dolegliwości Tima i odesłali go do domu.
2. Zdiagnozowali raka. 45-latek ze szpitala już nie wrócił
W ciągu kolejnego tygodnia Tim schudł dziesięć kilogramów, a Patricia przyznała, że musiała męża znosić ze schodów, ponieważ był tak zdezorientowany i odwodniony. W końcu postanowiła wezwać pogotowie. Nalegała na hospitalizację, jednak zarówno badania z krwi oraz RTG i TK klatki piersiowej nic nie wykazały. Dopiero punkcja lędźwiowa ujawniła faktyczny stan mężczyzny.
Kolejne badania obrazowe wykazały czarną plamę na dnie prawego płuca i "kilka innych rozproszonych wokół". Lekarz powiedział Patricii, że musi z nią porozmawiać.
- Mówił: "Wszystko, co ci powiem, jest złe. Nie mam żadnych dobrych wieści" – wspomina 45-latka, dodając, że jej mąż, który całe życie zdrowo się odżywiał, nie palił papierosów i tylko od czasu do czasu wypijał lampkę wina, cierpi na śmiertelnie groźnego raka płuchttps://portal.abczdrowie.pl/rak-pluc. Nowotwór dał przerzuty do kości, mózgu, kręgosłupa i węzłów chłonnych.
Ostrożne rokowania lekarzy dawały choremu od pół roku do nawet dwóch lat przy odpowiednio dobranym leczeniu. Jednak dokładnie miesiąc od dnia przyjęcia do szpitala i 13 dni po przekazaniu diagnozy raka, Tim zmarł.
"Z nieznośnym smutkiem ogłaszamy odejście Tima McPhaila we wtorek 18 kwietnia. Walka Tima z rakiem była szybka i zacięta, a on odszedł, trzymając Patricię za rękę, z rodzicami i bratem u boku - otoczony tak wielką miłością" – napisali bliscy mężczyzny na stronie zbiórki funduszy dla wsparcia finansowego rodziny.
Karolina Rozmus, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Rekomendowane przez naszych ekspertów
Potrzebujesz konsultacji z lekarzem, e-zwolnienia lub e-recepty? Wejdź na abcZdrowie Znajdź Lekarza i umów wizytę stacjonarną u specjalistów z całej Polski lub teleporadę od ręki.