Dramat tysięcy Polaków. Zaczyna się od małej rany, a kończy na utracie nogi
Zaczyna się od małej rany, a kończy na utracie nogi. Z powodu stopy cukrzycowej w Polsce wykonuje się nawet 10 tys. amputacji rocznie, choć wielu z tych zabiegów można byłoby uniknąć. - W wielu szpitalach decydujący jest czynnik ekonomiczny, a amputacja jako procedura jest bardziej opłacalna - przyznaje prof. Grzegorz Dzida z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego nr 1 w Lublinie.
W tym artykule
"Tułają się" od lekarza do lekarza i tracą nogi
Nawet z niewinnego zadrapania może rozwinąć się rana, która kończy się amputacją palców, stopy albo nawet całej kończyny. Dla wielu chorych z cukrzycą to dramatyczna rzeczywistość.
Takie konsekwencje niesie ze sobą jedno z powszechnych i zarazem niezwykle groźnych powikłań cukrzycy, z którą zmaga się już 3-4 mln Polaków. Chodzi o zespół stopy cukrzycowej, rozwijający się w efekcie uszkodzenia nerwów i naczyń krwionośnych.
W Polsce wykonuje się z tego powodu nawet 10 tys. amputacji rocznie, a ich liczba stale rośnie.
Cukrzyca to pięć różnych chorób
- Jeśli przyjmiemy, że nawet 10 proc. chorych z cukrzycą w Polsce ma rozwinięty zespół stopy cukrzycowej, to mamy 300 tys. osób wymagających szybkiego specjalistycznego leczenia, które zapobiegnie postępowi infekcji, martwicy i pozwoli uniknąć amputacji. Tu pojawia się jednak problem, bo w praktyce tacy pacjenci "tułają się" od lekarza do lekarza. W Polsce praktycznie nie ma specjalistycznych poradni dla takich chorych, to są pojedyncze placówki - podkreśla w rozmowie z WP abcZdrowie dr n. med. Piotr Liszkowski, diabetolog, specjalista w leczeniu stopy cukrzycowej ze Szpitala Powiatowego w Szamotułach.
Efekty tej luki widać na oddziałach chirurgicznych, gdzie amputacje to niemal codzienność.
- W naszej klinice średnio raz w tygodniu wykonujemy amputację z powodu stopy cukrzycowej. Amputacja kończyny, czyli zabieg w ogromnym stopniu okaleczający pacjenta, jest zawsze porażką medycyny - przyznaje w rozmowie z WP abcZdrowie dr hab. n. med. Mariusz Chabowski, kierownik Kliniki Chirurgicznej w 4. Wojskowym Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu.
Dodaje, że powikłania makroangiopatyczne cukrzycy w postaci stopy cukrzycowej są drugą – po miażdżycy – przyczyną amputacji.
Pacjenci, którzy trafiają na ostry dyżur chirurgiczny z powodu stopy cukrzycowej, są zazwyczaj w fatalnym stanie.
- Widzimy rozległe, sączące, ropne owrzodzenia wydzielające fetor. To bardzo często punkt wyjścia zakażenia ogólnoustrojowego - sepsy. Nogi w takim stanie uratować się nie da. Za każdą amputacją stoją jednak ludzkie dramaty. Dlatego należy zrobić wszystko, aby nie dopuścić do powstania tak zaawansowanych powikłań - wskazuje chirurg.
Tymczasem Polskie Stowarzyszenie Diabetyków alarmuje, że w Polsce wskaźnik amputacji kończyn jest jednym z najwyższych w Europie i wynosi 8,6 na 10 tys. chorych na cukrzycę (w 2019 roku był na poziomie 7,5, co potwierdza tendencję wzrostową). Na tle państw Europy Zachodniej wypadamy bardzo słabo, bo np. w Holandii czy Wielkiej Brytanii ten wskaźnik jest dwukrotnie niższy, a we Włoszech nawet trzykrotnie niższy.
- Chory z bardziej zaawansowanymi zmianami trafia do szpitala, gdzie często już na wstępie słyszy informację o kwalifikacji do wysokiej amputacji - przyznaje dr Liszkowski.
- Leczenie zespołu stopy cukrzycowej nadal jest piętą achillesową naszej diabetologii, a biorąc pod uwagę rosnącą liczbę amputacji, w pewnym sensie porażką naszego systemu. Pokazuje, że opieka ambulatoryjna jest niewydolna. Kwalifikacja do amputacji powinna być decyzją szczególnie przemyślaną, bo skazuje pacjenta na kalectwo - zaznacza lekarz.
Amputacja bardziej opłacalna?
- Potwierdzenie tego, że wiele kwalifikacji do amputacji jest rzeczywiście przedwczesnych, widzimy na co dzień na naszym oddziale. Trafiają do nas pacjenci z różnych regionów Polski, którym udaje się pomóc nawet w sytuacjach, kiedy byli zakwalifikowani do wysokich amputacji, czyli takich, które są przeprowadzane poniżej lub powyżej kolana - zaznacza lekarz.
Stan pacjentów ze stopą cukrzycową może się pogarszać błyskawicznie, co jest kolejnym elementem tej dramatycznej układanki.
- U zdrowej osoby coś takiego jak odcisk czy niewielkie oparzenie goi się bez problemu, u osób z cukrzycą takie urazy mogą błyskawicznie przejść w owrzodzenie i dochodzi do zakażenia. Przebieg jest piorunujący, a dostęp do diabetologa, który zna się na leczeniu stopy cukrzycowej, nie jest łatwy, zwłaszcza poza dużymi ośrodkami. Efekt? Pacjenci często bagatelizują ranę, mija czas, aż sytuacja jest na tyle poważna, że trafiają do szpitala - wskazuje w rozmowie z WP abcZdrowie prof. Grzegorz Dzida, specjalista hipertensjologii i diabetologii z Kliniki Chorób Wewnętrznych USK nr 1 w Lublinie.
Niestety na problemy systemowe nakłada się podstępny przebieg cukrzycy i brak właściwej profilaktyki. - Często do naszego szpitala trafiają pacjenci, u których w chwili rozpoznania cukrzycy stwierdzamy glikemię rzędu 300 lub 500 mg/dl, podczas kiedy prawidłowe stężenie glukozy we krwi nie powinno przekraczać 100 mg/dl na czczo - wskazuje prof. Chabowski.
Niestety leczenie chorych ze stopą cukrzycową jest drogie, bo to problem przewlekły i co gorsze - nawracający.
- Jednorazowe zagojenie się rany wcale nie gwarantuje, że nie rozwinie się nowe owrzodzenie. To może być więc błędne koło, a takie świadczenia są bardzo nisko wyceniane i generują straty. Tymczasem nie każdy pacjent trafia do specjalistycznego ośrodka, który stara się leczyć tak, by uniknąć amputacji. W wielu szpitalach decydujący jest czynnik ekonomiczny, a amputacja jako procedura jest bardziej opłacalna - zauważa prof. Dzida.
Tymczasem stopa cukrzycowa to nie tylko problem chorych z cukrzycą typu 2 (choć to ich jest najwięcej), ale też pacjentów z cukrzycą typu 1, która dotyka przede wszystkim młode osoby i może się ujawnić już u dzieci lub nastolatków. U takich pacjentów, jeszcze przed 30. rokiem życia mogą rozwinąć się różne powikłania cukrzycy.
- Nasz najmłodszy pacjent miał 28 lat, przyjechał do nas już po amputacji całego przodostopia. Można sobie tylko wyobrazić, jakim dramatem dla tak młodego człowieka jest zagrożenie amputacją kończyny. W tym przypadku udało się tego uniknąć - zaznacza dr Liszkowski.
70 proc. chorych umiera 5 lat po amputacji
Choć amputacja może uratować życie, nie rozwiązuje problemu, bo cukrzyca nie znika. Może też doprowadzić do rozwoju kolejnych problemów, również tych na tle psychicznym.
Co gorsze, w Polsce mamy bardzo wysoką śmiertelność pacjentów po amputacji. 30 proc. z nich umiera w pierwszym roku po amputacji, 50 proc. w ciągu trzech lat, a w ciągu pięciu lat nawet 70 proc.
- To pacjenci w zaawansowanych stanach cukrzycowych, np. z uszkodzonymi tętnicami domózgowymi czy naczyniami wieńcowymi. Stąd tak wysoki odsetek śmiertelności po amputacjach. Pacjenci nie umierają z powodu nogi, ale np. z powodu udaru. Dlatego tak ważne jest w ich przypadku dalsze kompleksowe leczenie i opieka różnych specjalistów, nie tylko diabetologa, ale też chirurga naczyniowego czy dietetyka. Niestety takiego leczenia brakuje, pilotaż leczenia stopy cukrzycowej ma szansę to zmienić - zaznacza prof. Dzida.
- U takich chorych bardzo często rozwija się depresja. Trafiają do nas pacjenci, również tacy w sile wieku, oprotezowani, którzy są w fatalnym stanie psychicznym, bo choroba wyłącza ich z życia - dodaje lekarz.
Co gorsze, utrata kończyny może przyspieszyć rozwój powikłań cukrzycy. - Wynika to, chociażby z powodu ograniczenia ruchu, który jest jednym z filarów w leczeniu cukrzycy. Wielu pacjentów po amputacji jest wykluczonych z rynku pracy, traci motywację do życia, jest skazanych na opiekę rodziny. Dostajemy od nich dramatyczne telefony, słyszymy, że "nie chce im się żyć" albo, że "nie widzą już dla siebie celu" - zaznacza w rozmowie z WP abcZdrowie Monika Kaczmarek, prezes Polskiego Stowarzyszenia Diabetyków.
Można zapobiec nawet 75 proc. amputacji
Tymczasem dzięki profilaktyce, a także leczeniu oszczędzającemu można byłoby zapobiec większości amputacji. - Szacujemy, że nawet 75 proc. amputacji można uniknąć, a pierwszy pilotaż prowadzony w szpitalu w Szamotułach wyraźnie to pokazał. Kiedy odwiedziliśmy oddział dla osób ze stopą cukrzycową, uderzyło mnie, jak dużo jest chorych w sile wieku, które znalazły się w tym dramatycznym położeniu - przyznaje Monika Kaczmarek.
- Amputacja powinna być ostatecznością, kiedy zagrożone jest życie pacjenta, a zdarza się, że jest traktowana jak droga "na skróty", bo brakuje w Polsce ośrodków, które specjalizowałyby się w leczeniu oszczędzającym stopy cukrzycowej - podkreśla.
Niektórym pacjentom udaje się uzyskać odszkodowanie za niewłaściwe leczenie między innymi dzięki interwencji u Rzecznika Praw Pacjenta, choć nie każdy pacjent taką walkę w ogóle podejmuje. Jednemu z takich chorych, z cukrzycą i miażdżycą, RPP w ubiegłym roku przyznał 154 tys. zł świadczenia kompensacyjnego z Funduszu Kompensacyjnego Zdarzeń Medycznych.
- Pacjent zgłosił się do szpitala z niedokrwieniem stopy zaopatrzonej opatrunkiem gipsowym bez wykonania badań obrazowych tętnic, co doprowadziło do martwicy i amputacji stopy - przekazała nam Katarzyna Wolska z biura RPP.
Niestety w Polsce system jest zawodny na samym początku, bo brakuje właściwej opieki już na etapie lekarza rodzinnego. - To w gabinecie lekarza rodzinnego powinna być prowadzona profilaktyka, np. przez wykwalifikowaną pielęgniarkę, która kontrolowałaby osoby ze stopą cukrzycową i w razie potrzeby kierowała na specjalistyczne leczenie na wczesnym etapie. Tymczasem pacjenci często leczą się na własną rękę, tracąc cenny czas. Ważnym elementem jest niska świadomość pacjentów wynikająca z braku edukacji - wskazuje Kaczmarek.
- Ten brak dostępu do właściwej opieki dotyka jeszcze bardziej osoby z mniejszych miejscowości, które muszą pokonać wiele kilometrów, by dostać się do przychodni, a co dopiero mówić o specjaliście - dodaje.
Co najmniej kilka lat na zmiany
Szpital w Szamotułach jako pierwszy ośrodek w Polsce leczył pacjentów ze stopą cukrzycową w ramach trwającego półtora roku pilotażu (program został teraz przedłużony do kwietnia 2026 roku).
Tylko w ramach tego programu przyjął 200 chorych, z czego jedynie u ośmiu wykonano wysoką amputację. - Na naszym oddziale działamy tak, by zachować możliwie jak największą część stopy. Jeśli konieczne jest usunięcie np. palca czy konkretnego stawu, słyszymy od chorych, że to nadal jest ich stopa, mogą stać na własnych nogach, bez protezy. Są też pacjenci wymagający szczególnej troski, którzy jedną nogę już stracili, a teraz walczą o drugą, na której też rozwinęła się rana - zaznacza dr Liszkowski.
- Biorąc pod uwagę skalę wysokich amputacji w Polsce, których szacujemy, że jest ok. 5 tys. rocznie, 8 amputacji na 200 pacjentów to relatywnie dobry wynik, choć dla nas zawsze to będzie o ośmiu pacjentów za dużo - dodaje lekarz.
Tłumaczy też, że do 5 tys. wysokich amputacji należy dodać przynajmniej drugie tyle w obrębie stopy. - Dlatego pilnie potrzeba zmian. Potrzeba ośrodków szpitalnych dedykowanych tej grupie chorych, gdzie wielospecjalistyczne zespoły będą mogły skutecznie pomóc najbardziej zagrożonym amputacją kończyny dolnej. Pilotaż to dopiero pierwszy krok, nie ma się co łudzić, że wieloletni negatywny trend da się szybko odwrócić. Na to potrzeba co najmniej kilku lat - podsumowuje lekarz.
Katarzyna Prus, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Źródła
- WP abcZdrowie
Treści w naszych serwisach służą celom informacyjno-edukacyjnym i nie zastępują konsultacji lekarskiej. Przed podjęciem decyzji zdrowotnych skonsultuj się ze specjalistą.