Paradoks ws. raka wątroby w Polsce. "Choroba w pełni uleczalna, a my nie możemy leczyć"
95 proc. osób ze zdiagnozowanym rakiem wątrobowokomórkowym umiera w ciągu roku. - Problem jest niewystarczająco zapoznany, ci pacjenci po prostu umierają gdzieś po cichu na oddziałach chorób wewnętrznych - alarmuje hepatolog, prof. Jerzy Jaroszewicz.
1. Rak wątrobowokomórkowy. Źródłem marskość
- Oficjalnie mówi się, że zajmuje siódme, ósme miejsce pod względem liczby zgonów, ale my wiemy, że powinien zająć trzecie lub czwarte. Problem jest niewystarczająco zapoznany, ci pacjenci po prostu umierają gdzieś po cichu na oddziałach chorób wewnętrznych - alarmuje prof. Jerzy Jaroszewicz, przewodniczący Polskiego Towarzystwa Hepatologicznego i kierownik Katedry Chorób Zakaźnych i Hepatologii Śląskiego Uniwersytetu Medycznego.
Rak wątrobowokomórkowy (hepatocellular carcinoma, HCC) stanowi od 80 do 90 proc. wszystkich zachorowań na nowotwory wątroby. Prof. Anna Boroń-Kaczmarska, hepatolog i specjalistka chorób zakaźnych przyznaje, że ten rodzaj raka rozwija się zawsze na podłożu marskości wątroby.
- Marskość pojawia się najczęściej wskutek przewlekłego zakażenia wirusowego, przeważnie wywoływanego przez wirus zapalenia wątroby typu C (HCV). W przypadku wirusa typu B (HBV) do zakażeń dochodzi dzisiaj znacznie rzadziej ze względu na powszechne szczepienia, które zaczynają się już w pierwszej dobie życia noworodka – mówi ekspertka w rozmowie z WP abcZdrowie.
Prof. Boroń-Kaczmarska podkreśla, że ten typ nowotworu jest "zagwozdką hepatologii", bo należy do "fatalnie rokujących" i bardzo trudnych w diagnostyce nowotworów.
- O skuteczności leczenia tego nowotworu decyduje wczesne wykrycie zmiany nowotworowej. Pacjent, u którego zmiany diagnozowane są wskutek komplikacji marskości i rozwoju procesu nowotworowego, ma bardzo małe szanse na pięcioletnią przeżywalność – dodaje.
Prof. Jerzy Jaroszewicz zwraca uwagę na pewien paradoks.
- Rocznie na raka wątrobowokomórkowego zapada ok. dwóch tysięcy osób, może nieco mniej, a umiera ponad trzy do trzech i pół tysiąca osób. Mamy około tysiąca osób różnicy między liczbą nowych rozpoznań a liczbą zgonów z powodu HCC rocznie - mówi ekspert w rozmowie z WP abcZdrowie.
- Statystyki wyglądają kuriozalnie, więcej osób umiera z powodu raka wątrobowokomórkowego, niż zostaje zdiagnozowanych. Istnieje prawdopodobieństwo, że część przypadków nie jest zgłaszana do systemu i zgłasza się je dopiero w momencie śmierci pacjenta lub w wyniku badania post mortem - dodaje.
Ekspert mówi, że Krajowy Rejestr Nowotworów przestał publikować dane na temat przeżywalności, prawdopodobnie dlatego, że są tak "kuriozalne".
- Jeszcze kilka lat temu, gdy te dane były publikowane, to śmiertelność przekraczała 95 proc. Jesteśmy ewenementem w skali Europy, bo w większości krajów europejskich 50-60 proc. pacjentów przeżywa rok - mówi hepatolog.
2. "Jedna z najbardziej wyniszczających chorób na ziemi"
Już w 2016 r. WHO wyznaczyło cel eliminacji do 2030 r. WZW typu B i C jako zagrożenia dla zdrowia publicznego. Organizacja chce zmniejszenia liczby nowych zakażeń o 90 proc. i liczby zgonów – o 65 proc.
- Zapalenie wątroby jest jedną z najbardziej wyniszczających chorób na ziemi, ale jest też jedną z tych, którym najłatwiej jest zapobiegać i leczyć, a usługi można łatwo i tanio zapewnić na poziomie podstawowej opieki zdrowotnej — uzasadniała dr Meg Doherty, dyrektor WHO Global HIV, Hepatitis and STI Programmes.
W tym celu WHO zaleca m.in. kierowanie na badania oraz leczenie w ramach podstawowej opieki zdrowotnej. W Polsce od lipca 2022 r. oznaczenie przeciwciał anty-HCV znajduje się w tzw. koszyku świadczeń lekarza POZ. Jest jeden problem: oznaczenie przeciwciał anty-HCV nie jest badaniem przesiewowym.
- Lekarz POZ otrzymuje środki na koordynację w formie budżetu powierzonego. Ma pewną sumę, którą może wydać na badania w ramach tego budżetu. Np. badanie anty-HCV musi konkurować choćby z CRP czy innymi badaniami - mówi prof. Jaroszewicz i dodaje, że według jego obliczeń lekarz rodzinny maksymalnie może wykonać jeden test na 1000 chorych.
- Gdybyśmy przetestowali każdego Polaka w kierunku przeciwciał anty-HCV raz w życiu, co nie byłoby takie drogie, bo kosztowałoby ok. 30 mln złotych, to moglibyśmy problem zakażeń WZW i raka rozwiązać w ciągu następnych dziesięciu lat. Stąd tak wielka frustracja ze strony lekarzy chorób zakaźnych. Choroba w pełni uleczalna, a my nie możemy leczyć, bo pacjenci nie mają rozpoznań - dodaje ekspert.
3. Jedno proste badanie
- Kto powinien się badać w kierunku HCV? Każdy, najlepiej raz w roku – podkreśla prof. Boroń-Kaczmarska, dodając, że sam dodatni wynik przeciwciał anty-HCV stanowi niestety dopiero początek drogi diagnostycznej. Następnym krokiem jest skierowanie do poradni leczenia chorób zakaźnych - zdaniem specjalistki – jednej z najbardziej obleganych w Polsce. Tam dopiero rozpoczyna się kolejny etap.
- Pamiętajmy, że obecność przeciwciał świadczy niekoniecznie o trwającym, ale też przebytym zakażeniu, dlatego tak trudno jest poprzestać na samym badaniu przeciwciał. Dopiero badanie molekularne HCV RNA wskaże, czy zakażenie jest aktywne – przyznaje.
Jeśli tak, pacjent powinien rozpocząć leczenie. Warto podkreślić - proste i skuteczne.
- Leczenie jest bardzo proste i trwa od ośmiu do 12 tygodni, w czasie których pacjent przyjmuje jedną lub trzy tabletki dziennie w zależności od preparatu. U chorych w fazie przewlekłego zapalenia wątroby skuteczność farmakoterapii wynosi 98 proc., a ok. 80 proc. w przypadku pacjentów z marskością wątroby - tłumaczy ekspertka.
Szacuje się, że zaledwie u 30 proc. zakażonych dochodzi do samoistnej eradykacji wirusa (całkowitego zwalczenia - przyp. red.), u pozostałych 70 proc. rozwija się przewlekła postać zapalenia wątroby, która na przestrzeni dwóch dekad może prowadzić do rozwoju marskości.
- Badania wskazują, że w Polsce mamy ok. 0,6 proc. osób aktywnie zakażonych wirusem typu C wymagających leczenia przeciwwirusowego. Problem polega na tym, że wielu z nich nie ma pojęcia o zakażeniu, bo infekcja całymi latami przebiega bezobjawowo – przyznaje hepatolog.
- To jest tragedia, gdy pozornie zdrowy człowiek przez dekady żyje w nieświadomości, że wirus dokonuje uszkodzeń w wątrobie, a dodatkowo sam nasila proces degeneracji narządu, sięgając po alkohol, fast food, żywność przetworzoną, jedzenie tłuste. To powody, w których brak świadomości i wiedzy wpływa na pogłębienie ryzyka szybszego rozwoju choroby – podkreśla.
4. Objawy pojawiają się późno
Do zakażenia dochodzi m.in. poprzez kontakt z osobą zakażoną, wskutek stosowania nieprawidłowo wyjałowionych narzędzi czy sprzętu wykorzystywanych do zabiegów medycznych, a także w salonach fryzjerskich, piercingu i tatuażu, jako konsekwencja niezabezpieczonych stosunków seksualnych.
Okres inkubacji wirusa to od dwóch tygodni do nawet pięciu miesięcy, podczas których chory najczęściej czuje się bardzo dobrze.
- Z moich obserwacji wynika, że długotrwałe zakażenie wiążące się już z pewnym uszkodzeniem wątroby może manifestować się przez uczucie przewlekłego zmęczenia.
- Inne objawy są wysoce niecharakterystyczne – to mogą być wzdęcia, gniecenie w prawym podżebrzu, odbijanie, uczucie goryczy w ustach – wymienia.
Ekspertka ostrzega, że wątroba nie jest unerwiona i nie boli, dlatego choroby wątroby mogą długo rozwijać się w ukryciu.
- Mam jednak taką sugestię: jeśli w życiu pacjenta pojawia się dyskomfort psychiczny i bólowy, który utrzymuje się przez kilka tygodni, warto wtedy się zbadać – radzi.
Karolina Rozmus, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Nie czekaj na wizytę u lekarza. Skorzystaj z konsultacji u specjalistów z całej Polski już dziś na abcZdrowie Znajdź lekarza.