"Przestańcie nas zabijać". Naczelna Izba Lekarska reaguje na słowa posłanki
Nie milkną echa po śmierci ciężarnej Doroty z Nowego Targu. Do zgonu 33-latki w pełnym goryczy wpisie odniosła się dziennikarka Magda Mołek, a także posłanka Lewicy Katarzyna Kotula. Obie winą za tragedię obarczają ginekologów. Do sprawy zdążyła odnieść się Naczelna Izba Lekarska.
1. 33-letnia Dorota zmarła wskutek wstrząsu septycznego
Pobytowi w szpitalu ciężarnej Doroty z Nowego Targu przyjrzeli się dziennikarze "Uwagi!" TVN. W opublikowanym materiale udział wziął mąż zmarłej, a także jej matka, którzy opisali, jak wyglądały ostatnie dni życia kobiety. Jak informuje mężczyzna, Dorota przyjechała na Podhale, żeby odwiedzić matkę. W nocy w sobotę nagle odeszły jej wody i pojechała z nim do nowotarskiego szpitala.
- Wiedziałem, że dziecko może się udusić, bo nie ma czym oddychać. Zostałem jednak uspokojony, że żyje, że wszystko jest w porządku, a oni [lekarze – red.] będą obserwować, jak się będzie rozwijało. Lekarz dyżurujący powiedział mi, że są szanse na szczęśliwy finał, jeśli żona będzie leżeć – opowiadał pan Marcin.
Jak dodał, pielęgniarki kazały Dorocie leżeć z nogami powyżej głowy, bo twierdziły, że dzięki temu wody mogą ponownie napłynąć.
We wtorek około godziny 21 kobieta poinformowała rodzinę, że źle się czuje: wymiotowała i miała dreszcze. O 5:20 następnego dnia lekarze uznali, że stan pacjentki jest ciężki. Po niezwłocznym wykonaniu USG diagnozowano obumarcie płodu, a kobietę przewieziono na oddział intensywnej terapii.
Według dokumentacji medycznej miała już wówczas siną i zimną skórę. Była głęboko nieprzytomna. O 7:16 nastąpiło zatrzymanie krążenia.
Dorotę skierowano na operację po 24 maja 2023, 7:30 rano, po konsultacji z prof. Hurasem, wojewódzkim konsultantem z ginekologii i położnictwa - informuje "Wyborcza". Rodzina przekazuje, że pacjentka miała być natychmiastowo skierowana na usunięcie macicy i płodu ze względów życiowych. O 9:39 zanotowano jednak zgon.
Jak twierdzi w rozmowie z Wirtualną Polską pełnomocniczka rodziny zmarłej pani Doroty mec. Jolanta Budzowska, 33-latkę pozbawiono prawa do decyzji.
- To był dwudziesty tydzień ciąży. Szanse na przeżycie płodu były minimalne, jeśli nie zerowe. W miarę upływu czasu rosło ryzyko wstrząsu septycznego. Lekarze mieli trzy dni na monitorowanie stanu zdrowia pacjentki i odpowiednie decyzje. Dodatkowo pani Dorocie nie został przedstawiony jej rzeczywisty stan zdrowia i to, jakie są możliwe zgodne z nauką medyczną rozwiązania i co się z nimi wiąże. Pozbawiono ją prawa do decyzji – mówi Jolanta Budzowska.
Jak dodaje, zabrakło rozmowy z rodzicami o możliwości terminacji ciąży, która byłaby korzystna dla matki.
2. "Drodzy lekarze i drogie lekarki - przestańcie nas zabijać!"
Do dramatycznych losów 33-latki postanowiła odnieść się posłanka Lewicy Katarzyna Kotula, która w ostrych słowach zwróciła się do lekarzy, obarczając ich winą za śmierć ciężarnej.
"Dorota nie żyje, bo lekarze patrzyli, jak umiera. Drodzy lekarze i drogie lekarki - przestańcie nas zabijać! Wyobraź sobie, że jesteś w 5. miesiącu ciąży i trafiasz do szpitala na oddział patologii ciąży. Po przyjęciu lekarz diagnozuje bezwodzie. Przez kolejne trzy dni leżysz w szpitalu, Twój stan się pogarsza, a lekarze… czekają" – napisała na Twitterze posłanka.
"Dorota leżała w szpitalu w Nowym Targu, jej stan się pogarszał, jednak lekarze nie zdecydowali się na ratowanie jej życia, pomimo że wiadomo było, że ciąży nie da się uratować. Kazano jej leżeć z nogami w górze, 'bo może wody powrócą'" – dodała.
Dorota nie żyje, bo lekarze patrzyli jak umiera.
— Katarzyna Kotula (@KotulaKat) June 7, 2023
Drodzy lekarze i drogie lekarki - przestańcie nas zabijać! Wyobraź sobie że jesteś w 5 miesiącu ciąży i trafiasz do szpitala na oddział patologii ciąży. Po przyjęciu lekarz diagnozuje bezwodzie. Przez kolejne trzy dni leżysz w…
W podobnym tonie głos zabrała Magda Mołek dziennikarka, a prywatnie mama dwójki dzieci, 12-letniego Henryka i 5-letniego Stefana. Mołek zarzuca lekarzom bierność i uległość względem systemu. W jej opinii taka postawa to przejaw nie tylko tchórzostwa, lecz także braku moralności, bo jak pisze, prawo może się zmienić, a system minąć, ale zmarłym nie przywróci to życia.
"Może przeczyta to jakaś ginekolożka/ginekolog… Bo chcę publicznie spytać - po śmierci P. Doroty w szpitalu w Nowym Targu - gdzie jesteście? Jest Was około 7,7 tysiąca w kraju. Sporo. A my umieramy w waszych szpitalach. Co takiego Wam zrobiłyśmy, że milczycie?" - napisała na Instagramie.
3. Naczelna Izba Lekarska domaga się przeprosin
Do słów posłanki Katarzyny Kotuli zdążyła odnieść się Naczelna Izba Lekarska. W opublikowanym na Twitterze oświadczeniu czytamy, że słowa posłanki są niedopuszczalne, a lekarze domagają się publicznych przeprosin.
"Domagamy się, w imieniu wszystkich lekarzy w Polsce, przeprosin od Pani Poseł za słowa ‘Drodzy lekarze i drogie lekarki - przestańcie nas zabijać'. Takie insynuacje nic nie wnoszą do sprawy, stanowią krzywdzącą opinię dotyczącą całej grupy zawodowej i jedynie podnoszą temperaturę politycznego sporu wokół istotnego społecznie i medycznie problemu" - czytamy w oświadczeniu.
Ponadto poinformowano, że na prośbę prezesa NRL Łukasza Jankowskiego, Naczelny Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej rozpoczął postępowanie w tej sprawie.
Szanowna Pani Poseł
— Naczelna Izba Lekarska (@NaczelnaL) June 8, 2023
Każdy powinien miec prawo do sprawiedliwego procesu sądowego i prawo do obrony. Wydawanie wyroków przed procesem, uogólnianie i obrażanie jest niedopuszczalne. Sprawa wymaga szczegółowego zbadania, stąd na prośbę Prezesa NRL Naczelny Rzecznik…
Z kolei do słów Magdy Mołek odniosła się ginekolog Marta Wójcik, która podkreśla, że historię pacjentki znamy tylko z przekazu medialnego, a to za mało, aby ferować wyroki. Jak wyjaśnia, odpłynięcie wód na takim etapie ciąży nie wiąże się z wywołaniem porodu. W jej opinii zespół z Tarnowa postąpił tak, jak większość lekarzy w takiej sytuacji.
"Pracowałam w sumie w pięciu szpitalach w Szwajcarii i Niemczech. W każdym odpłynięcie wód płodowych na tak wczesnym etapie NIE wiązało się z natychmiastową indukcją porodu. Mimo łatwych procedur terminacji ciąży, na taki krok decydował się mały procent pacjentek. Wiele ciąż było nadal podtrzymywanych z jednocześnie intensywną opieką medyczną nad ciężarną" - wyjaśnia.
Lekarka podkreśla, że choć tego typu sytuacje są skrajnie trudne, a rokowania kiepskie, to terminacja nie jest pierwszą procedurą w tych wypadkach.
"Często jest nią postępowanie wyczekujące. W Polsce i na świecie" - pisze Wójcik.
Przypominamy, że wody płodowe po odpłynięciu wciąż mogą być uzupełniane, bowiem woda płodowa jest ciągle produkowana przez płuca i nerki płodu, a następnie częściowo wymieniana. Nawet po odpłynięciu wód płodowych, organizm płodu nadal produkuje więcej płynu. Z tego względu wiele kobiet zamiast decydować się na aborcję, wierzy, że wody się uzupełnią i postanawia czekać na poprawę sytuacji.
Nie ulega jednak wątpliwości, że jest to stan, który może zagrażać życiu zarówno dziecka, jak i ciężarnej. Szacuje się, że ryzyko rozwoju sepsy u matki wynosi 5 proc. W przypadku dziecka wzrasta ryzyko hipoplazji płuc, niedorozwoju układu nerwowego czy zaburzeń rozwoju szkieletu. Dlatego każdorazowo w takich sytuacjach konieczna jest rozmowa z ciężarną i poinformowanie jej o możliwych powikłaniach.
Czy tak stało się w przypadku 33-letniej Doroty? Na to pytanie odpowiedź powinniśmy poznać po opublikowaniu wyników prowadzonego obecnie śledztwa prokuratury w sprawie narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu Doroty i jej nienarodzonego dziecka.
Katarzyna Gałązkiewicz, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Nie czekaj na wizytę u lekarza. Skorzystaj z konsultacji u specjalistów z całej Polski już dziś na abcZdrowie Znajdź lekarza.