Napad na ratownika medycznego w Dębicy. Pacjent rzucił się na niego i zaczął dusić
Do brutalnego ataku na ratownika medycznego doszło w Dębicy podczas interwencji pogotowia. Agresywny pacjent rzucił się na funkcjonariusza, przycisnął go do ściany i zaczął go dusić, odciągnął go dopiero drugi ratownik, który szybko wezwał dodatkowy ambulans. Zaatakowany trafił do szpitala, a sprawą zajmuje się policja.
W tym artykule
Napastnik wybiegł na klatkę i zaczął go dusić
Do tej niebezpiecznej sytuacji doszło w piątek (14 marca) w godzinach porannych w Dębicy. Ratownicy otrzymali zgłoszenie, że prawdopodobnie chory psychicznie pacjent czeka na pomoc
- Kierownik zespołu szedł pierwszy. Już na klatce bloku słychać było krzyki. Nie zdążył wejść do mieszkania, z którego wypadł młody mężczyzna, chwycił go za szyję i zaczął dusić - zrelacjonowała w rozmowie PAP rzeczniczka Stacji Pogotowia Ratunkowego w Mielcu Aneta Dyka-Urbańska.
Obecny przy napaści drugi ratownik medyczny natychmiast rzucił się do pomocy. Udało mu się odciągnąć napastnika od kolegi i skontaktować się z dyspozytorem medycznym z prośbą o wsparcie. Na miejsce zdarzenia wysłano drugi zespół ratownictwa medycznego oraz policję, aby zapewnić pomoc poszkodowanemu ratownikowi. Jak podała Aneta Dyka-Urbańska, trafił on do szpitala i jest diagnozowany. Obu funkcjonariuszom zostanie udzielona także pomoc psychologiczna.
Przychodzą z diagnozą, nie ufają medykom. Lekarze gorzko o pacjentach
O sprawie została powiadomiona policja, która potwierdziła, że doszło do naruszenia nietykalności cielesnej ratownika medycznego. Wie o tym także wojewoda podkarpacka Teresa Kubas-Hul, która pełni nadzór nad ratownictwem w regionie. W połowie lutego 2025 r. podpisała ona umowę o współpracy ze Służbą Więzienną, w ramach której funkcjonariusze uczą ratowników samoobrony.
"Dobry ratownik to żywy ratownik"
To nie pierwsza taka sytuacja - podobne incydenty miały miejsce w przeszłości. Jak twierdzą sami zainteresowani, ataki na ratowników medycznych ze strony agresywnych pacjentów to już od dawna nie są incydenty, ale niemal standard. Ryzyko, z jakim się wiąże ten obciążający fizycznie i psychicznie zawód, jest ogromne.
W grudniu ubiegłego roku w centrum Warszawy 48-letni oficer Służby Ochrony Państwa pobił ratowników medycznych, którzy zostali wezwani, by mu pomóc.
- Dla nas to było kompletne zaskoczenie, bo ten człowiek stał się agresywny nagle, nie wiadomo dlaczego, jakby mu się coś "przełączyło". Zaczął nas bić pięściami i kopać w nogi w jakimś szale, ale jednocześnie wyglądało to tak, jakby doskonale wiedział, co i komu robi - opowiadał wtedy w rozmowie z WP abcZdrowie Błażej Piołun-Noyszewski, jeden z poszkodowanych ratowników. - Jedyne co mogliśmy zrobić, to go po prostu przygnieść własnym ciałem, bo on cały czas się rzucał. Szczęście w nieszczęściu, że on nie miał broni, bo pewnie byłoby już po nas, a gdyby strzelił też w butle z tlenem, które mamy w karetce, to w powietrze wyleciałoby pół Rotundy, bo ta interwencja była przecież w samym centrum Warszawy.
Jak podkreślał w rozmowie z WP abcZdrowie Daniel Łuszczak, ratownik medyczny z Lublina, który pracuje w pogotowiu i na szpitalnym oddziale ratunkowym, "dobry ratownik to żywy ratownik".
- To nie są tylko wyzwiska, ale rzucanie się do bicia, ataki z nożem, drewnianymi pałkami czy gazem łzawiącym. Tego nie da się zliczyć, sam miałem setki takich przypadków i nie znam ratownika medycznego, którego by to ominęło - mówił. - Mamy powiedzenie, że dobry ratownik to żywy ratownik, bo dosłownie nie ma tygodnia bez ataków, napaści ze strony agresywnych pacjentów lub ich rodzin. W weekendy, kiedy rośnie też liczba interwencji z powodu alkoholu czy środków psychoaktywnych, zdarzają się one jeszcze częściej.
Zdaniem ratownika, ten problem napędza przede wszystkim brak dotkliwych kar.
- My wobec takiej napaści jesteśmy po prostu bezradni. Możemy uciec albo się czymś zasłonić - zaznacza Łuszczak. - To niestety powoduje, że wielu ratowników nie zgłasza w ogóle takich incydentów i tak koło się zamyka. Sam zgłosiłem kiedyś taką sytuację, a agresywny pacjent dostał tylko 300 zł mandatu. Jakby ktoś śmiał nam się w twarz, bo nie dość, że państwo nas kompletnie nie chroni, to wyroki sądu, jeśli ktoś zgłosi napaść, są symboliczne.
Treści w naszych serwisach służą celom informacyjno-edukacyjnym i nie zastępują konsultacji lekarskiej. Przed podjęciem decyzji zdrowotnych skonsultuj się ze specjalistą.