Trwa ładowanie...

Wielokrotnie więcej chorych niż w statystykach. "Nie wiemy, co leczymy"

 Katarzyna Prus
12.06.2024 19:34
W Europie gwałtownie rośnie liczba infekcji przenoszonych drogą płciową
W Europie gwałtownie rośnie liczba infekcji przenoszonych drogą płciową (Getty Images, archiwum prywatne)

Problem chorób wenerycznych już narasta, a można się spodziewać, że po wakacjach będzie jeszcze gorzej. Na przygodny seks bez zabezpieczeń decydują się nie tylko młodzi ludzie, ale też seniorzy - w sanatoriach i na zagranicznych wczasach. - Jedna z takich pacjentek zaraziła się kiłą w Tajlandii - alarmuje wenerolog.

spis treści

1. Narastający problem

W Europie gwałtownie rośnie liczba infekcji przenoszonych drogą płciową, a liderem jest rzeżączka. Z najnowszego raportu Europejskiego Centrum Zapobiegania i Kontroli Chorób (ECDC) wynika, że chorych przybywa wręcz lawinowo.

W przypadku rzeżączki chodzi aż o 48-proc. wzrost (70 tys. przypadków) w porównaniu z poprzednim rokiem. Wyraźne różnice widać też w przypadku kiły - wzrost na poziomie 34 proc. (35 tys. przypadków) i chlamydiozy - 16-proc. wzrost (ponad 216 tys. przypadków).

Zobacz film: "Rehabilitacja kardiologiczna"

Problem widać też w Polsce. Z ostatniego raportu Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego PZH-PIB wynika, że w aktualnie w Polsce największy wzrost dotyczy chlamydiozy. Od początku roku było 427 takich przypadków, podczas gdy w analogicznym okresie ubiegłego roku zanotowano ich 215.

Na ryzykowne kontakty seksualne decydują się nie tylko młodzi ludzie, ale też seniorzy
Na ryzykowne kontakty seksualne decydują się nie tylko młodzi ludzie, ale też seniorzy (Getty Images)

Lekarze alarmują jednak, że jest wiele niewykrytych zakażeń, więc oficjalne dane mają niewiele wspólne z rzeczywistością.

- Największy problem obserwujemy aktualnie w przypadku rzeżączki i chlamydiozy. To złożona kwestia, bo z jednej strony takich pacjentów przybywa, a z drugiej bardzo wyraźnie kuleje nadzór epidemiologiczny i diagnostyka - zaznacza w rozmowie z WP abcZdrowie prof. Maciej Pastuszczak, ordynator Oddziału Chorób Wewnętrznych, Dermatologii i Alergologii Szpitala Specjalistycznego w Zabrzu, śląski konsultant w dziedzinie dermatologii i wenerologii.

- Ścieżka statystycznego pacjenta zaczyna się od lekarza internisty, bo to do niego w pierwszej kolejności najczęściej trafiają chorzy z objawami okolic intymnych. Niestety na tym poziomie nie ma praktycznie żadnej specjalistycznej diagnostyki, bo badania w kierunku rzeżączki i chlamydiozy są bardzo kosztowne (inaczej jest w przypadku kiły, bo w tym przypadku można wykonać badania z krwi - red.) - tłumaczy lekarz.

Ekspert dodaje, że w takich przypadkach pacjent dostaje z reguły przypadkowy antybiotyk, który albo zadziała na patogeny wywołujące chorobę weneryczną, albo nie.

- Jeśli więc nie wiemy, co leczymy i nie wykrywamy źródła, to tracimy kontrolę epidemiologiczną nad wciąż aktualnym, a wręcz narastającym problemem. Niezdiagnozowany chory może przecież zarażać kolejne osoby - zaznacza prof. Pastuszczak.

Podkreśla, że przez brak właściwego nadzoru epidemiologicznego nad chorobami wenerycznymi w Polsce, oficjalne statystyki są wielokrotnie zaniżone.

- Jeśli porównamy je np. ze statystykami ze Słowacji czy Czech, czyli krajów podobnych do nas epidemiologicznie, wyraźnie widzimy, że tam przypadków chorób wenerycznych jest więcej. Przykładem jest chociażby rzeżączka - w Polsce zapadalność mamy na poziomie ok. 1 przypadku na 100 tys. mieszkańców, podczas gdy na Słowacji to są 33 przypadki na 100 tys. mieszkańców. Oficjalne dane mamy więc mocno niedoszacowane, choć dokładną skalę trudno określić - tłumaczy prof. Pastuszczak.

2. Przygodny seks na wakacjach i w sanatoriach

Tymczasem problem chorób wenerycznych, wynikających z przygodnego seksu bez zabezpieczeń, dotyczy zarówno bardzo młodych, jak i starszych pacjentów, a nawet seniorów.

- W ciągu ostatnich pięciu lat sytuacja wyraźnie się zmieniła. Jeszcze do niedawna choroby weneryczne diagnozowaliśmy przede wszystkim w grupie mężczyzn, którzy utrzymują kontakty seksualne z innymi mężczyznami. Aktualnie problem wyraźnie nasilił się u pacjentów heteroseksualnych. Choć dominują osoby młode w wieku 17-25 lat, to w ostatnim czasie mamy coraz więcej pacjentów po 50. czy 60. roku życia, który też decydują się na ryzykowne kontakty seksualne - tłumaczy prof. Pastuszczak.

- W przypadku młodych osób takich sytuacji jest więcej w czasie wakacyjnych wyjazdów. W przypadku starszych pacjentów choroby weneryczne diagnozujemy po pobycie w sanatorium czy podczas zagranicznych wyjazdów. W ciągu ostatnich kilku tygodni mieliśmy już pięć takich przypadków - to bardzo dużo, bo wcześniej takie sytuacje były incydentalne - dodaje.

Lekarz zaznacza, że problemem zarówno młodych, jak i starszych chorych jest brak świadomości i lekceważenie zabezpieczeń.

- Wśród Polaków pokutuje szkodliwy stereotyp, że to ciąża jest największym zagrożeniem i przed nią trzeba się zabezpieczyć. O reszcie zapominamy i nie zawsze stosujemy prezerwatywę, mimo że w przypadku przygodnego seksu jest koniecznością. Od pacjentek w wieku pomenopauzalnym słyszę, że decydując się na ryzykowny seks na wakacjach, nie brały pod uwagę ryzyka, bo przecież nie mogą już zajść w ciążę - ubolewa prof. Pastuszczak.

Zdarzają się starsi pacjenci, którzy podczas jednego wyjazdu kilkakrotnie uprawiali przygodny seks, czym jeszcze bardziej narazili się na zakażenie.

- Mieliśmy niedawno taką pacjentkę, która zaraziła się kiłą w Tajlandii. Przyznała, że miała kontakty seksualne z kilkoma różnymi partnerami, ale w ogóle nie myślała o zagrożeniu i zabezpieczeniu - przyznaje lekarz.

3. Od ryzykownego seksu do uszkodzenia mózgu

Lekarze apelują, by nie lekceważyć objawów infekcji intymnych, bo nieleczone mogą mieć poważne powikłania, a co więcej po szczegółowej diagnostyce może się okazać, że to choroba weneryczna, którą tym bardziej trzeba leczyć.

- Jeśli nie leczymy chorób wenerycznych, narażamy się na poważne powikłania. W przypadku nieleczonej kiły w ciągu kilku lat może dojść nawet do zajęcia ośrodkowego układu nerwowego i uszkodzenia mózgu. Z kolei w przypadku chlamydiozy i rzeżączki konsekwencją może być rozwój poważnych stanów zapalnych, a nawet bezpłodność - ostrzega prof. Pastuszczak.

- Idąc do łóżka z obcym partnerem na urlopie, Polki i Polacy zapominają, że tak naprawdę "idą do łóżka" ze wszystkimi jego byłymi partnerami, o których zdrowiu intymnym nic nie wiedzą. W efekcie z wakacji przywożą "niespodzianki", które nie są tylko tymczasowym problemem, ale mogą stać się chorobą przewlekłą, a nawet nowotworową - ostrzegał też w rozmowie z WP abcZdrowie ginekolog Jacek Tulimowski.

Zaznaczył, że po wakacjach widać m.in. wysyp infekcji intymnych, takich jak drożdżyce i grzybice. Pacjentki trafiają też do niego z objawami zakażenia wirusem HPV (zarówno typem onkogennym, który atakuje części intymne, jak i nieonkogennym, który wywołuje zmiany np. na ramionach czy szyi) i HSV (wirusem opryszczki). Dotyczy to także chorób wenerycznych, takich jak kiła, chlamydioza czy zakażenie wirusem HIV.

- Dlatego stosowanie zabezpieczeń jest kluczowe, a jeśli już o nim zapomnimy, a zauważymy niepokojące zmiany, to nie zwlekajmy z wizytą u specjalisty - podsumowuje prof. Pastuszczak.

Katarzyna Prus, dziennikarka Wirtualnej Polska

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Rekomendowane przez naszych ekspertów

Nie czekaj na wizytę u lekarza. Skorzystaj z konsultacji u specjalistów z całej Polski już dziś na abcZdrowie Znajdź lekarza.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze