Trwa ładowanie...

Za młoda na raka

Avatar placeholder
26.02.2019 07:16
Paula walczyła z rakiem piersi. To nie była łatwa walka
Paula walczyła z rakiem piersi. To nie była łatwa walka (facebook.com)

''Jak usłyszysz, że masz raka to czujesz, że umierasz. Od ciebie zależy czy poddasz się umieraniu, czy zaczniesz działać''. Paula nie poddała się, ale nie było łatwo. Miała zupełnie inne plany na życie. Musiała je niestety szybko zweryfikować.

1. Najdłuższe trzy tygodnie w życiu

Paula dziś ma 32 lata. Niecałe dwa lata temu pod prysznicem, podczas samobadania piersi wyczuła guzek. Potem wszystko potoczyło się błyskawicznie.

- Podczas badań okazało się, że to nie był pierwszy guzek. Ten akurat umiejscowiony był pod skórą, więc dał się wyczuć. Byłam spanikowana. Umówiłam się na USG, potem za miesiąc na kontrolne, następna była biopsja i najdłuższe na świecie - trzytygodniowe oczekiwanie na wyniki badań - zaczyna opowiadać Paula, autorka fanpage ''Cześć - mam raka''.

Przy pierwszym USG, lekarz, który je wykonywał zasugerował, że guzek może być zatkanym po latach kanałem mlekowyn. Paula ma sześcioletniego syna, wcześniej karmiła go piersią, więc taki scenariusz wydał się jej prawdopodobny. Lekarz zalecił ogrzewanie piersi i ciepłe okłady, które powinny usunąć zgrubienie. Po miesiącu Paula miała się zgłosić na kontrolne USG, żeby sprawdzić, czy guzek nadal tam jest.

Zobacz film: "Matka poddała się podwójnej mastektomii"

- Zwapnienie miało się rozpuścić, ale tak się nie stało. Po drugim USG była biopsja, ale już wtedy po minach lekarzy widziałam, że coś jest nie tak. Na badaniu przed biopsją okazało się, że guzki są nie tylko w piersi, ale też w węzłach chłonnych. Wymiany spojrzeń między lekarzami już wtedy zasiały we mnie ziarno niepokoju. Oczekiwanie na diagnozę było bardzo nerwowe - opowiada Paula.

Lekarz prowadzący zadzwonił akurat w momencie, gdy Paula miała ważniejsze sprawy na głowie. Jej syn był w szpitalu, budził się po planowanym zabiegu, kiedy zobaczyła na ekranie telefonu numer lekarza. Kazał przyjechać po wyniki. Paula szybko załatwiła pomoc do opieki nad synem.

2. Musimy trochę podziałać

Na taką diagnozę nikt nie jest przygotowany. Robisz plany na dalszą przyszłość i nie uwzględniasz w nich czasu na walkę z nowotworem. O chorobach się mówi, ale gdy bezpośrednio nas nie dotyczą.

- Pierwsza myśl? Umieram. Rak to choroba, na którą się umiera. Nikt nie planuje sobie, że może mieć raka. Ta choroba jest tak przerażająca, że nie przekładamy jej na siebie i swoje otoczenie. Po telefonie od lekarza byłam przerażona i roztrzęsiona. Pamiętam jak powiedział: ''Musimy trochę podziałać'' - wspomina Paula.

Na fanpage'u, który założyła w czasie walki z nowotworem pisała, że każdy ma jakiś "czas na umieranie" po takiej diagnozie. Tylko od nas zależy, czy się kiedyś ockniemy i spróbujemy walczyć, czy będziemy czekać i umierać. Są tylko dwie drogi - albo "nakrzyczeć" na siebie i się ogarnąć, albo poddać się i nic nie robić. Paula miała to szczęście, że potrafiła się ogarnąć, ale pierwsze dwa tygodnie po diagnozie były koszmarem.

- Płakałam po nocach, siedziałam przy łóżku swojego syna. Byłam cieniem człowieka. Jeździłam od lekarza do lekarza, ponieważ przygotowywałam się do chemioterapii. Pisałam listy do moich bliskich, a jednocześnie bałam się czy zdążę się ze wszystkimi pożegnać - wspomina.

- Na początku po prostu się umiera – mówi Paula i dodaje – Na raka nie da się przygotować, szczególnie jeśli podczas kolejnych wizyt u lekarzy słyszy się: ''Pani jest za młoda na raka, co pani tu robi?''. Jak patrzyli na mnie i na moje wyniki, to ciągle to powtarzali. Chciałam odpowiedzieć: na kawę wpadłam. Nie wiedziałam co mówić.

31 lat to nie jest najlepszy wiek na umieranie. Szczególnie jak się ma 6-letniego syna, kochającego męża i plany na daleką przyszłość. Do takiego wniosku doszła Paula i postanowiła o siebie zawalczyć. Bardzo pomógł jej lekarz, który zapisywał jej na karteczce, kiedy, gdzie i o której ma się zgłosić na kolejne badania. Ona wtedy siedziała przy jego biurku i płakała.

10 października 2017 w środę, Paula dowiedziała się, że jest chora. Kilka dni później - w poniedziałek, przyjęła już pierwszą dawkę chemioterapii. Wszystko działo się błyskawicznie.

3. Onkologiczna rzeczywistość

Pierwsza wizyta na oddziale onkologicznym była przerażająca. Większość z nas, a na pewno ci, którzy nie mieli do czynienia z pacjentami chorymi na raka, zna rzeczywistość onkologiczną tylko z filmów. Chemioterapia kojarzy się z łysymi paniami siedzącymi na jednej sali, podłączonymi do wielkich aparatur medycznych.

- Pamiętam bardzo dobrze, jak pani pielęgniarka podłączała mi pierwszą chemię, a ja nie byłam w stanie na nią spojrzeć. Siedziałam w fotelu i wyłam, nawet nie płakałam, tylko wyłam. To było straszne.

Ze względu na to, że leczenie rozpoczęło się tak szybko, Paula przyznaje, że ten czas kiedy myślała, że umiera, bardzo się skrócił. Po ok. 2 tygodniach od pierwszej chemii "nakrzyczała" na siebie.

- Stanęłam przed lustrem i powiedziałam sobie: ''Kurde masz za dużo do zrobienia, to nie może tak być". Jestem za młoda, mam za dużo planów i nie, nie godzę się z tym. Od tamtego dnia zaczęła się walka, a nie umieranie.

Paula przyjęła 4 dawki tzw. chemii czerwonej, czyli najmocniejszej, po której wypadają włosy. Potem było 12 cykli chemii białej. To była ta walka drogą medyczną. Dużo trudniejsza była walka z codziennością. Paula przyznaje, że udało się jej stanąć na nogi dzięki ludziom, którzy ją otaczali. Otrzymała wielkie wsparcie od bliskich, przyjaciół, znajomych, a nawet od obcych ludzi. To oni wszyscy dawali jej energię do życia.

Jednym z trudniejszych momentów podczas leczenia była utrata włosów. Na to też nie da się przygotować. Podczas pierwszej dawki chemioterapii pacjent dowiaduje się, że w ciągu 2-3 tygodni włosy będą wypadać, ale to nie sprawia, że jest mu łatwiej.

- Utrata włosów jest jak publiczne przyznanie się do choroby. Jak masz włosy, to zwykle nawet nie widać, że masz raka. Dopiero gdy je stracisz wszyscy się dowiadują.

Pomimo tego, że Paula wiedziała, że włosy wypadną i przygotowywała się do tego, bardzo przeżyła ich utratę. W momencie, gdy to zaczęło się dziać wpadła w histerię i panikę. Nie było łatwo pogodzić się z kolejnym aspektem choroby.

- Miałam taką umowę z mężem, że jeżeli tylko włosy zaczną mi wypadać, to zgolimy głowę na łyso. Wcześniej poszłam do fryzjera i ścięłam włosy na krótko, żeby objaw wypadania był mniej traumatyczny wizualnie. Gdy przyszedł "ten moment" ja płakałam oparta głową o zlew, a mąż dzielnie te włosy mi zgolił – opowiada Paula.

Wsparcie męża w czasie choroby było nieocenione. Jak sama przyznaje, to silny, twardy, ale skryty mężczyzna. Wie jednak, że równie mocno jak ona przeżywa to wszystko.

4. Wsparcie wirtualne

W czasie choroby Paula założyła na Facebooku fanpage ''Cześć - mam raka''. Na początku traktowała go w kategoriach internetowego dziennika. To też była jedna z form terapii. Na fanpage'u Paula wyrzucała z siebie złości i żale, myśli, które kłębiły się w jej głowie.

- Nie chciałam wciąż obciążać swoich bliskich, którzy nie mieli łatwego życia. Bycie rodziną pacjentki onkologicznej jest bardzo trudne. Na fanpage'u mogłam napisać wszystko i to mi bardzo pomagało.

Później okazało się, że to, co pisze Paula trafia do ludzi, a jej wpisy są wsparciem dla innych. Dostawała i dostaje mnóstwo wiadomości od ludzi chorych i od ich rodzin. Pytają ją, jak się zachować, szukają informacji i wsparcia. Sami też wspierają. Obcy ludzie pisali, że trzymają za nią kciuki, że da sobie radę i że jest bardzo dzielna.

- Okazało się, że moja choroba może przekuć się w coś z sensem, a moje doświadczenia mogą komuś pomóc. To był też mój sposób na walkę z rakiem. Z jednej strony mogłam wyrazić swoje myśli, a z drugiej pomagałam innym. Walczyłam trochę ze stereotypem bladego, łysego, umierającego pacjenta onkologicznego - mówi.

Paula chce pokazać, że osoba chora też chce normalnie funkcjonować. To prawda, czasem są takie dni, że choroba nie daje wstać z łóżka, wszystko boli i jedyne na co ma się siłę to patrzenie w sufit. O tym trzeba mówić, ale są też dni, kiedy ma się ochotę na wyjście z przyjaciółmi do restauracji, obejrzenie filmu w kinie czy zwykły spacer. I nie ma się wtedy ochoty rozmawiać o raku.

O tym, że fanpage jest dla ludzi naprawdę ważny Paula przekonała się, gdy została nominowana do tytułu ''Człowieka roku 2018'' Dziennika Łódzkiego w kategorii ''Działalność społeczna i charytatywna''. Jak sama przyznaje nominacja była dla niej wielkim zaskoczeniem, ale też dała jej motywację do dalszej walki.

- Sam fakt, że ktoś pomyślał, że to co robię ma sens, że to co robię komuś pomaga i że znalazłam się na liście tych osób, które pomagają innym - to jest super uczucie. Ta nominacja to dla mnie już wygrana - cieszy się Paula.

5. Jak same o siebie nie zadbamy, to nikt o nas nie zadba

W jednym wpisie Paula napisała, że choroba ją zmieniła. Jest teraz silniejsza i jak sama mówi ''nie ma czasu na pierdoły''. Dużo szybciej podejmuje decyzje i nie zwleka z działaniem, jeśli pomysł jest dobry.

- Mniej rzeczy odkładam na później, bo nie wiem czy jest później. Choroba pokazała mi, że bez względu na to, jakie mamy plany, to wszystkie mogą się zmienić z minuty na minutę. Przez to, że byłam bliska śmierci, a może nawet dalej jestem, w głowie zmieniły mi się priorytety – tłumaczy.

Przesłane do kobiet ma tylko jedno. - Badajcie się, bo jeśli wy o siebie nie zadbacie, to nikt o was nie zadba. Słuchajcie swojego ciała i nie dajcie się zbyć słowami ''jest pani za młoda''. Przed chorobą nie miałam robionego wcześniej USG piersi, bo ''nie było takiej potrzeby''. Samobadania uczyłam się z filmików na YouTube. Miałam szczęście, bo kolejny guzek, który rósł, umiejscowił się pod skórą. Obok niego były kolejne. Nie wiedziałam jak długo choruję - mówi Paula.

Każda z nas wie, że powinna regularnie odwiedzać ginekologa, że powinna się badać i dbać o swoje zdrowie. Czas tę wiedzę teoretyczną zamienić w praktykę. Coraz więcej nowotworów można wyleczyć, pod warunkiem, że zostaną wykryte we wczesnym stadium.

- Przez 31 lat swojego życia słyszałam, że jestem za młoda. Teraz mam 32 lata i jestem po mastektomii, czeka mnie jeszcze druga operacja. Miałam inne plany na życie. Byłam pod opieką ginekologa, bo staraliśmy się o dziecko. Miałam wzorowe wyniki krwi, brak obciążenia genetycznego i złośliwy nowotwór piersi - kończy.

Zajrzyjcie na fanpage ''Cześć - mam raka'', tam znajdziecie więcej wpisów Pauli. Zapiszcie się na badania. Weźcie ze sobą mamę, siostrę, koleżankę, sąsiadkę i inne kobiety ze swojego otoczenia. Na raka nikt nie czeka i nikt go nie planuje, ale to nie znaczy, że nie istnieje.

Ten tekst jest elementem naszego cyklu #ZdrowaPolka, w którym pokazujemy, jak zadbać o swoją kondycję fizyczną i psychiczną. Przypominamy o profilaktyce i radzimy, co zrobić, żeby żyć zdrowiej. Więcej przeczytasz tutaj

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Dowiedz się więcej:

Nie czekaj na wizytę u lekarza. Skorzystaj z konsultacji u specjalistów z całej Polski już dziś na abcZdrowie Znajdź lekarza.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze