Brak intymności i chaos organizacyjny. Szpital w ogniu krytyki
W poznańskim Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym doszło do sytuacji, która poruszyła opinię publiczną. Córka 70-letniej pacjentki zgłosiła poważne nieprawidłowości w organizacji opieki – jej mama, ciężko chora i poruszająca się na wózku inwalidzkim, przez wiele godzin czekała na korytarzu bez zapewnienia jej godnych warunków.
W tym artykule:
Bez łóżka, bez intymności
70-letnia pani Jolanta, schorowana i poruszająca się na wózku inwalidzkim, przez kilka godzin czekała na korytarzu bez łóżka i odpowiednich warunków. Jej córka, pani Estera, nagłośniła sprawę, składając skargę do Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego oraz redakcji "Gazety Wyborczej".
Pani Jolanta trafiła do szpitala w celu założenia PEG-a – rurki umożliwiającej odżywianie pacjentów, którzy nie są w stanie przyjmować pokarmu doustnie. Pomimo przyjęcia do szpitala o godzinie 8:00, nie zapewniono jej miejsca. Dopiero po sześciu godzinach interwencja córki przyniosła efekt.
Łóżko znalazło się niemal natychmiast. Jak relacjonuje córka pacjentki, nie tylko brak miejsca był problemem.
Co tak naprawdę jemy w szpitalach?
- Mama przez wiele godzin przebywała na ogólnodostępnym korytarzu bez intymności i podstawowego komfortu. Inna starsza kobieta została wyprowadzona z zabiegowego w przezroczystym fartuchu, bez bielizny – jej piersi były widoczne. Moja mama miała zostać potraktowana podobnie. Na szczęście zdołałam zareagować – opowiada pani Estera w rozmowie z "Wyborczą".
Pomyłka i naruszenie prywatności
Kobieta zwraca też uwagę na inną sytuację. Jej matka została przypadkowo zabrana na konsultację anestezjologiczną, która dotyczyła innej pacjentki o podobnym nazwisku. - To było potencjalnie niebezpieczne i absolutnie niedopuszczalne – mówi pani Estera.
Według niej na korytarzu przebywało równocześnie trzech pacjentów bez żadnej zasłony zapewniającej prywatność. - Lekarz omawiał wyniki jednego z chorych na głos, w obecności innych pacjentów i odwiedzających. To rażące naruszenie tajemnicy lekarskiej – dodaje.
W odpowiedzi na skargę dyrektorka szpitala, Krystyna Mackiewicz, przyznała, że sytuacja była niedopuszczalna i zapewniła, że placówka podejmie działania naprawcze.
- Zdajemy sobie sprawę, że nie udało się uniknąć opóźnień, za co bardzo przepraszamy – napisała w odpowiedzi przesłanej po interwencji dziennikarzy "Gazety Wyborczej".
Szpital tłumaczył opóźnienie koniecznością oczekiwania na wypis poprzedniego pacjenta, a pomyłkę z konsultacją – planowym działaniem, choć nie przedstawił jednoznacznych dowodów.
Problemy w polskich szpitalach
Choć rzecznik szpitala przekonywał, że scena z rozebraną pacjentką rozegrała się "wewnątrz pomieszczenia dostępnego wyłącznie dla personelu i pacjentów", pani Estera podkreśla, że widziała ją na ogólnodostępnym korytarzu, przed zabiegowym. Rzecznik nie odniósł się również do sytuacji dotyczącej naruszenia poufności przy omawianiu wyników badań.
Sprawa porusza opinię publiczną nie tylko ze względu na pojedynczy incydent, ale jako przykład systemowego problemu w polskich szpitalach – braku intymności, przeładowania oddziałów i słabej koordynacji.
Pani Estera zapowiada, że nie wycofa się ze sprawy, dopóki nie zostanie wprowadzona realna poprawa. Zaznacza, ze "godność pacjenta nie powinna być luksusem".
Dominika Najda, dziennikarka Wirtualnej Polski
Źródła
- Gazeta Wyborcza
Treści w naszych serwisach służą celom informacyjno-edukacyjnym i nie zastępują konsultacji lekarskiej. Przed podjęciem decyzji zdrowotnych skonsultuj się ze specjalistą.