"Leczą się" suplementami diety. "Łykają tabletki jak cukierki"
Polacy nie stronią od suplementów diety - na wzrok, koncentrację, mocne włosy i paznokcie. A to dopiero początek. Niektórzy myślą, że suplementami można leczyć poważne choroby. - Jeden z nich perforację jelita postanowił leczyć tylko kiszonkami. Gdy wreszcie trafił do szpitala, jedynym ratunkiem dla niego była stomia - wspomina dr n. med. Magdalena Cubała-Kucharska.
W tym artykule:
"Suplement to nie lek!"
Zgodnie z rejestrem produktów objętych powiadomieniem o pierwszym wprowadzeniu do obrotu, do GIS w ostatnich pięciu latach (2020-2024) zgłaszano rocznie średnio niemal 23 tysiące nowych suplementów diety.
Najnowszy raport przedstawiony przez PMR Market Experts "Rynek suplementów diety w Polsce 2024", wskazuje, że w latach 2024-2029 przewidywany jest dalszy wzrost tego rynku na poziomie 6,5 proc. Co gorsza, badania wskazują, że Polacy często sięgają po suplementy bezrefleksyjnie. Aż 45,2 proc. konsumentów nie konsultuje przyjmowanych preparatów z żadnym specjalistą. A 37 proc. społeczeństwa błędnie zakłada, że suplementy diety są testowane pod względem skuteczności. Takie dane płyną z raportu opublikowanego w ramach kampanii edukacyjnej prowadzonej przez Główny Inspektorat Sanitarny we współpracy z NIK.
- Zacznijmy od podstaw - suplement to nie lek! Z definicji, którą znajdziemy na stronie Głównego Inspektoratu Sanitarnego, wynika, że "suplement diety jest środkiem spożywczym, którego celem jest uzupełnienie normalnej diety, będącym skoncentrowanym źródłem witamin lub składników mineralnych lub innych substancji wykazujących efekt odżywczy lub inny fizjologiczny, pojedynczych lub złożonych, wprowadzanym do obrotu w formie umożliwiającej dawkowanie" - wyjaśnia w rozmowie z WP abcZdrowie dr n. med. Magdalena Cubała-Kucharska, specjalistka medycyny rodzinnej, członkini Polskiego Towarzystwa Żywieniowego i założycielka Instytutu Medycyny Integracyjnej Arcana.
Polacy nie mogą żyć bez suplementów. Farmaceuta nie ma wątpliwości
- Pamiętajmy także, że lek, aby został zarejestrowany, musi przejść szczegółowe badania. Natomiast w przypadku suplementów nie jest to konieczne. Zatem podkreślę jeszcze raz: nie mają one działania leczniczego. Nie można twierdzić, że "suplementy mogą leczyć", bo to po prostu nie jest prawda - zaznacza lekarka.
Biorezonans i "leczenie" raka suplementami
Jednak ze zdaniem "suplementy mogą leczyć" pacjenci nadal się spotykają. Tak było w przypadku 60-letniej Joanny ze Szczecina. U jej męża zdiagnozowano nowotwór prostaty. Niestety leczenie chirurgiczne nie było możliwe, a lekarze poinformowali, że pacjentowi mogą zaproponować radioterapię.
- Byliśmy załamani. Dlatego postanowiłam szukać dla męża ratunku poza szpitalem. Koleżanka dała mi numer do "lekarza", który stosuje leczenie niekonwencjonalne. Wizyta u niego kosztowała 400 zł. Najpierw wykonał mężowi biorezonans, a potem wypisał całą listę suplementów, między innymi cynk, witaminę D czy ashwagandhę - relacjonuje w rozmowie z WP abcZdrowie kobieta.
- Było na niej prawie 20 pozycji. Wszystko wykupiłam, kosztowało to fortunę. Stwierdziliśmy, że odłożymy leczenie w szpitalu. Jednak gdy stan męża się pogorszył, wróciliśmy do prawdziwego lekarza - opowiada.
Dr n. med. Magdalena Cubała-Kucharska alarmuje, że taka postawa może mieć tragiczne konsekwencje. - Jeżeli pacjent suplementuje się na własną rękę i nie wykona podstawowych badań, może sobie bardzo zaszkodzić. A jeżeli jeszcze do tego zrezygnuje z konwencjonalnego leczenia, może już nie być czego ratować. Niestety pacjenci często łykają tabletki jak cukierki. Sama miałam do czynienia z takimi pacjentami. Jeden nich perforację jelita postanowił leczyć tylko kiszonkami. Gdy wreszcie trafił do szpitala, jedynym ratunkiem dla niego była stomia. Więc konsekwencje swoich działań będzie ponosił do końca życia - tłumaczy ekspertka.
Zanim po suplement, najpierw do lekarza
Jak takim praktykom przeciwdziałać? - Dziś jest naprawdę bardzo trudno. Mamy wysyp "internetowych lekarzy", którzy nigdy nie skończyli medycyny, a także celebrytów, którzy chętnie chwalą się efektami "leczenia" suplementami. Często nawet nie mamy możliwości weryfikacji ich słów. Dlatego apeluję, żeby rozpoczęcie suplementacji zawsze konsultować z lekarzem, bo rzeczywiście może być doskonałym uzupełnieniem konwencjonalnego leczenia, ale tylko wtedy, gdy jest prowadzona z głową i pod odpowiednią kontrolą - podkreśla Cubała-Kucharska.
Ostatnio głośno było o słowach Dody, która pochwaliła się w mediach społecznościowych kontrowersyjną reklamą suplementów diety swojej marki. Rzekomo dzięki nim miała pokonać chorobę Hashimoto. Jej słowa na łamach naszego portalu skomentował dr Szymon Suwała, endokrynolog i certyfikowany lekarz PTBO.
- Stan remisji nie jest jednoznaczny z wyleczeniem. Ja wiem, że pani Dorota czasami miesza pojęcia "wyleczyć" lub "zaleczyć", ale mimo wszystko choroby Hashimoto wyleczyć się nie da. Do remisji Hashimoto nie da się też doprowadzić samymi suplementami. Choroba Hashimoto - według aktualnej definicji - to jest niedoczynność tarczycy, która jest powiązana z autoimmunologicznym zapaleniem tarczycy, dokładnie z obecnością przeciwciał anty-TPO - tłumaczył.
Dr Cubała-Kucharska także przestrzega, że wiedzy o suplementacji nie należy czerpać z internetu. - Suplementy diety to preparaty, które mają na celu uzupełnienie niedoborowej diety, jednak mogą wchodzić w reakcje z lekami, a także po prostu nie działać, gdy są źle dobrane. Dlatego powinniśmy zawsze rozpoczęcie suplementacji konsultować z lekarzem, aby była ona przemyślana i w połączeniu z innymi preparatami działała jak przysłowiowa dobrze naoliwiona maszyna. Należy postawić także na edukację, bo tylko ona pomoże nam walczyć z nieprawdziwymi i niesprawdzonymi informacjami na temat szeroko pojętego leczenia - podsumowuje dr Cubała-Kucharska.
Anna Klimczyk, dziennikarka Wirtualnej Polski
Treści w naszych serwisach służą celom informacyjno-edukacyjnym i nie zastępują konsultacji lekarskiej. Przed podjęciem decyzji zdrowotnych skonsultuj się ze specjalistą.