Niedoceniony czynnik zawału. Na 40 minut upośledza pracę naczyń krwionośnych
Złość uchodzi za "normalną" reakcję na stres, korki na drodze czy konflikt w pracy. Najnowsze badania naukowców z Columbia University sugerują jednak, że częste wybuchy gniewu mogą stopniowo odbijać się na sercu i prowadzić do zawału. W eksperymencie z udziałem młodych, pozornie zdrowych osób wykazano, że krótki epizod złości wystarczył, by na 40 minut upośledzić pracę naczyń. Lęk i smutek takiego efektu nie wywołały.
W tym artykule:
Złość może silnie obciążać układ sercowo-naczyniowy
Badacze przyjrzeli się grupie zdrowych dorosłych w średnim wieku 26 lat. Uczestników poproszono, by przywołali z pamięci sytuacje wywołujące silne emocje: złość, lęk albo smutek. Każda osoba przechodziła taką "sesję emocjonalną", a przed jej rozpoczęciem i po zakończeniu mierzono funkcję naczyń krwionośnych.
Zastosowano do tego niewielkie urządzenie zakładane na opuszkę palca – EndoPAT 2000. Analizuje ono tzw. obwodowe napięcie tętnicze (peripheral arterial tone, PAT), czyli zmiany objętości krwi w tętnicach z każdym uderzeniem serca. Na tej podstawie można ocenić, jak dobrze naczynia się rozszerzają i rozkurczają.
Okazało się, że po wywołaniu złości zdolność naczyń do rozkurczu była istotnie gorsza i to jeszcze przez 40 minut po zakończeniu zadania. Gdy badani odtwarzali w pamięci przykre sytuacje budzące lęk albo smutek, takiego pogorszenia nie obserwowano. To ważny sygnał, że różne "negatywne" emocje nie są dla organizmu obojętne w jednakowy sposób – i że złość może szczególnie silnie obciążać układ sercowo-naczyniowy.
Jak szybko obniżyć zbyt wysokie tętno?
Złościsz się często? Oto co ci grozi
Naukowcy podkreślają, że pojedynczy epizod gniewu nie zrujnuje od razu zdrowia serca. Problem zaczyna się wtedy, gdy taka reakcja powtarza się regularnie, np. codziennie przez lata. Autorzy pracy piszą, że "powtarzające się epizody negatywnej emocji mogą z czasem wpływać na fizjologię układu sercowo-naczyniowego, powodując opóźnioną regenerację, a ostatecznie nieodwracalne uszkodzenia prowadzące do zwiększonego ryzyka chorób sercowo-naczyniowych".
Krócej mówiąc: jeśli często się złościmy, nasz układ krążenia może mieć coraz mniej czasu na powrót do równowagi, aż z czasem pojawią się nieodwracalne uszkodzenia.
Wyniki eksperymentu dobrze wpisują się w to, co od dawna obserwuje się w badaniach populacyjnych. Wiadomo, że osoby częściej doświadczające napadów złości mają wyższe ryzyko zawału serca czy udaru mózgu. Podobne zależności opisywano też w przypadku lęku i depresji. Nowa praca pomaga zrozumieć jeden z możliwych mechanizmów – pokazuje, że gniew bardzo szybko przekłada się na funkcję śródbłonka, czyli warstwy komórek wyściełających naczynia krwionośne, odpowiedzialnej m.in. za ich rozkurcz.
Co ciekawe, autorzy zwracają uwagę, że w przypadku lęku i smutku ten sam mechanizm prawdopodobnie nie odgrywa kluczowej roli. "Z przedstawionych wyników wynika, że udział mechanizmów biologicznych zwiększających ryzyko chorób sercowo-naczyniowych może różnić się w zależności od podstawowej negatywnej emocji. Dlatego wszystkich negatywnych emocji nie należy traktować jednakowo" - komentują naukowcy.
Innymi słowy, różne emocje mogą zwiększać ryzyko chorób sercowo-naczyniowych przez odmienne ścieżki biologiczne, a wrzucanie ich do jednego worka jest zbyt dużym uproszczeniem.
Autorzy badań spekulują również, że znaczenie może mieć nie tylko rodzaj emocji, ale też ich intensywność. Złość jest zazwyczaj przeżywana jako silniejsza, bardziej "wybuchowa" niż lęk czy smutek. To może tłumaczyć, dlaczego właśnie ona tak wyraźnie zaburza rozkurcz naczyń. Naukowcy przypominają przy tym, że inne prace pokazały coś odwrotnego – pozytywne emocje, takie jak radość czy śmiech, poprawiają funkcję śródbłonka i sprzyjają lepszemu przepływowi krwi.
Co z tego wynika dla codziennego życia? Nowe wyniki nie są zachętą do tłumienia złości za wszelką cenę, ale przypomnieniem, że sposób, w jaki ją wyrażamy i jak często jej doświadczamy, może mieć realne konsekwencje dla serca. Techniki redukcji stresu, psychoterapia, aktywność fizyczna czy po prostu świadome szukanie źródeł radości i śmiechu mogą działać jak przeciwwaga. Jeśli zaś ktoś ma wrażenie, że "ciągle się gotuje" – być może warto potraktować to nie tylko jako problem charakteru, ale też jako sygnał ostrzegawczy dla układu krążenia.
Marta Słupska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Źródła:
nmn.com,
pubmed.ncbi.nlm.nih.gov.
Treści w naszych serwisach służą celom informacyjno-edukacyjnym i nie zastępują konsultacji lekarskiej. Przed podjęciem decyzji zdrowotnych skonsultuj się ze specjalistą.