Objawy boreliozy. Fragment książki "Borelioza. Jak się chronić, jak rozpoznać i jak radzić sobie z objawami"
Wielu ludzi sądzi, że w gąszczu, jakim jest świat boreliozy, mamy przynajmniej jeden pewnik: możemy polegać na dobrze znanym objawie wskazującym, że ugryzł nas kleszcz przenoszący krętki Borrelia – rumieniu wędrującym, charakterystycznym pierścieniowatym zaczerwienieniu, które powstaje wokół miejsca ukąszenia. Ale czy rzeczywiście?
1. Objawy boreliozy - rumień wędrujący
Rumień wędrujący to wiarygodny dowód, że ugryzł cię kleszcz nosiciel boreliozy, ale u niektórych osób zarażonych tą chorobą pojawia się wysypka innego rodzaju lub nie ma jej w ogóle. Jak podaje CDC (Centers for Disease Control and Prevention, czyli rządowa agencja w USA - przyp. red.), rumień wędrujący występuje u 70–80 proc. pacjentów z boreliozą.
Jednak inni eksperci w tej dziedzinie uważają, że ten odsetek jest mocno zawyżony, a w rzeczywistości taki rumień obserwuje się najwyżej u połowy pacjentów.
Obrzęk stawów także nie jest pewnym wyznacznikiem boreliozy, bo występuje tylko u około 30 proc. chorych. Prawda jest taka, że we wczesnym stadium doświadcza się bardzo różnych objawów. Borelioza może na przykład początkowo przypominać grypę.
Możesz mieć gorączkę, dreszcze, zwiększoną potliwość i bóle mięśni. Albo czuć zmęczenie. Poza rumieniem wędrującym nie ma jednego charakterystycznego objawu wskazującego na obecność krętków z rodzaju Borrelia w twoim organizmie we wczesnej fazie choroby.
2. Historia Johna
Kiedy John trafił do mojej kliniki, oświadczył, że od ponad dwudziestu lat cierpi na przewlekłe zapalenie stawów i odczuwa silne bóle kręgosłupa.
Skarżył się także na chroniczne zmęczenie oraz bóle mięśni i głowy. Był u kilkunastu lekarzy i specjalistów, zdiagnozowano u niego zespół przewlekłego zmęczenia oraz fibromialgię.
Na złagodzenie objawów lekarze przepisali mu wiele różnych środków przeciwbólowych i rozluźniających mięśnie. Chociaż te leki w pewnym stopniu pomogły mu radzić sobie z bólem, miały liczne skutki uboczne, utrudniające codzienne życie i pracę.
Kiedy John zgłosił się do mnie, miał ujemne wyniki badań krwi w kierunku chorób autoimmunologicznych, takich jak reumatoidalne zapalenie stawów czy toczeń. Dodatnie były tylko markery stanów zapalnych – zawsze były podwyższone.
Zapytałem Johna, czy badał się kiedyś na boreliozę. Odparł, że ponieważ mieszkał na Florydzie, gdzie nie stwierdza się występowania tej choroby, lekarze powiedzieli mu, że nie musi się na nią badać. Nie zapytali go jednak, gdzie się wychował, a tak się składa, że młode lata spędził w Connecticut, stanie, gdzie odsetek zakażeń boreliozą należy do najwyższych w kraju!
Zaleciłem mu zrobienie testu immunoenzymatycznego na boreliozę, szeroko dostępnego, oferowanego przez większość lekarzy w pierwszej kolejności, polegającego na zbadaniu próbki krwi pod kątem obecności przeciwciał (tych konkretnych przeciwko boreliozie).
U Johna wynik był ujemny. Jak dobrze jednak wiedziałem dzięki mojej pracy w charakterze mikrobiologa w laboratorium klinicznym (zanim zostałem naturoterapeutą), ten test często daje wyniki fałszywie ujemne. Taki wynik oznacza, że pacjent ma daną chorobę, ale badanie wskazuje na jej brak.
Postanowiłem przeprowadzić test o większej czułości i swoistości, zwany Westernblot. Według wytycznych CDC najpierw należy zrobić test immunoenzymatyczny. Ja go często pomijam ze względu na jego dużą zawodność, ale ponieważ jest w zaleceniach CDC, wielu lekarzy kieruje pacjentów na to badanie. Omówię tę kwestię później bardziej szczegółowo. Kiedy przeprowadziłem dokładniejszy test Western blot, John miał wynik dodatni. Moje podejrzenia się potwierdziły:
John najprawdopodobniej został ugryziony przez kleszcza i zaraził się boreliozą, kiedy jeszcze mieszkał w Connecticut, a potem nigdy nie postawiono mu właściwej diagnozy.
Gdy dowiedziałem się, co powoduje występujące u niego objawy, rozpoczął to samo leczenie, które przedstawiam w tej książce ("Borelioza. Jak się chronić, jak rozpoznać i jak radzić sobie z objawami" - przyp. red.). W ciągu sześciu tygodni prawie wszystkie objawy ustąpiły. Od diagnozy minęły już prawie dwa lata, a ja mogę z radością oznajmić, że John czuje się dobrze – męczących go wcześniej objawów boreliozy brak.
3. Borelioza - wielka imitatorka
Przypadek Johna pokazuje jak na dłoni, dlaczego borelioza stała się źródłem tylu problemów: wielu zarażonych nigdy nie zostaje zdiagnozowanych, a wielu innym stawiana jest niewłaściwa diagnoza.
Nazywam boreliozę "wielką imitatorką”, bo może dawać objawy przypominające najróżniejsze inne choroby. W rezultacie lekarze czują pokusę, by doszukiwać się innych schorzeń, kiedy problemem w istocie jest borelioza, a to wydłuża diagnostykę boreliozy.
Zawsze mnie zasmuca, kiedy słyszę o osobie, która od lat skarżyła się na objawy wskazujące na boreliozę, ale nie przebadała się w jej kierunku, bo jej lekarz uważał, że nie trzeba. Takie przeoczenie jest już wystarczająco groźne, jeśli pacjent mieszka na obszarze, gdzie borelioza występuje rzadko. Kiedy jednak zdarza się tak tam, gdzie ta choroba przyjmuje rozmiary epidemii, staje się to zatrważające.
Co gorsza, lekarze niewiele się dowiadują na temat boreliozy na studiach medycznych. Dopiero podczas praktyki klinicznej, kiedy oglądają tę chorobę w jej najróżniejszych postaciach, zaczynają ją rozumieć. Warto o tym pamiętać, idąc do lekarza. Jeśli nie chce skierować cię na badanie na boreliozę, znajdź kogoś, kto to zrobi.
Każdy specjalista zajmujący się leczeniem boreliozy wie, że im szybciej zaczniesz kurację, tym większe masz szanse na wyzdrowienie.
Fragment książki Darina Ingelsa "Borelioza. Jak się chronić, jak rozpoznać i jak radzić sobie z objawami"
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Rekomendowane przez naszych ekspertów
Nie czekaj na wizytę u lekarza. Skorzystaj z konsultacji u specjalistów z całej Polski już dziś na abcZdrowie Znajdź lekarza.