Drętwiała jej lewa ręka. Dziś wie, że był to objaw nowotworu
Diagnozę Karolina Kluska usłyszała w szpitalu, gdzie trafiła po omdleniu i dwudniowym, niezwykle silnym bólu głowy. - Nogi się pode mną ugięły. Zaczęłam płakać. Moja pierwsza myśl: "Czas żegnać się ze światem, zostawię trzy córki, w tym jedną zaledwie roczną… Jak mąż poradzi sobie beze mnie?" - wspomina w rozmowie z WP abcZdrowie.
W tym artykule:
Myśleli, że to tylko zwyrodnienie kręgosłupa
Zdrowotne problemy 39-letniej Karoliny Kluski z Oświęcimia, jak sama sięga pamięcią, zaczęły się około 2018 roku. Była wówczas pracującą na poczcie mamą dwóch córek i nie przypuszczała, że za kilka lat jej świat wywróci się do góry nogami.
- Miałam bóle i zawroty głowy, zamazane widzenie, a do tego drętwiała mi lewa ręka. W pewnym momencie doznałam prawostronnego porażenia. W tym czasie, a było to kilka lat temu, odwiedziłam dwóch lub trzech neurologów. Mówili, że to efekt ucisku na kręgosłup szyjny - opowiada w rozmowie z WP abcZdrowie.
Mimo narastających problemów, zlecono jej jedynie prześwietlenie kręgosłupa. Badanie ujawniło zwyrodnienia. Karolina przyjmowała leki i przeszła rehabilitację. Nadal jednak zmagała się z licznymi objawami.
Nietypowe objawy raka mózgu
- Patrząc z perspektywy czasu, mam ogromny żal do lekarzy, że nie pogłębili wówczas diagnostyki. Uznano, że to zwyrodnienie kręgosłupa i tyle. Mam brać leki przeciwbólowe - mówi z wyrzutem.
Czas mijał, Karolina zaszła w ciążę i urodziła trzecią córkę. Dzień jej pierwszych urodzin zapamięta na długo.
- Organizowaliśmy roczek córki, mieli przyjechać dziadkowie. W oczekiwaniu na nich nagle zakręciło mi się w głowie. Pamiętam, że usiadłam… i straciłam przytomność. Gdy się ocknęłam, mąż wyprowadził mnie na balkon, żebym zaczerpnęła świeżego powietrza. Wtedy poczułam się lepiej - mówi.
Ulga nie trwała jednak długo. Po tym niepokojącym zdarzeniu dwa kolejne dni Karolinę męczyły nietypowe bóle głowy.
- Czułam ból na środku głowy, jakby ktoś na nią naciskał. Piekło tak, jakby ktoś mi w głowie rozpalił ognisko - opowiada.
Zaniepokojona udała się na SOR, gdzie wykonano jej badania diagnostyczne. Jak wspomina, w tomografii komputerowej wyszła zmiana, jednak lekarze nie byli pewni, czym dokładnie jest. Podejrzewano udar i zdecydowano o położeniu Karoliny na oddziale neurologicznym. Dopiero po wykonaniu rezonansu magnetycznego stało się jasne, co jej dolega.
- W dniu, gdy przyszły wyniki, lekarz poprosił mnie do gabinetu, w którym oznajmił: "Ma pani guza mózgu". Nogi się pode mną ugięły. Zaczęłam płakać. Moja pierwsza myśl: "Czas żegnać się ze światem, zostawię trzy córki, w tym jedną zaledwie roczną… Jak mąż poradzi sobie beze mnie?". Byłam zrozpaczona, bo guz mózgu jednoznacznie kojarzył mi się ze śmiercią - wspomina.
Operacja mózgu: "Usłyszałam, że termin jest za dwa lata"
Karolinę wypisano do domu ze skierowaniem do poradni neurochirurgicznej w Krakowie. Pierwsze dni po diagnozie przepłakała.
- W końcu wzięłam się w garść i pojechaliśmy do Krakowa. W rejestracji szpitala usłyszałam, że terminy są… za dwa lata. Zaczęłam się śmiać i spytałam, czy to żart - mówi z goryczą w głosie.
Szukając innej możliwości ratowania życia, zapisała się prywatnie do lekarza neurochirurga z oddziału krakowskiego szpitala. Dzięki niemu dostała się na oddział.
Po około dwóch miesiącach, w czasie których wykonano jej dodatkowe badania, 27 stycznia 2023 roku przyszła pora na operację: kraniotomię ciemieniową lewostronną w celu usunięcia guza mózgu płata czołowego lewego. Sześciogodzinna operacja się udała, jednak nie obyło się bez powikłań.
- Obudziłam się na sali oszołomiona narkozą i lekami przeciwbólowymi. Po kilku godzinach, gdy ich działanie osłabło, zauważyłam, że mam niedowład prawej strony ciała, cechy afazji i problemy z mówieniem - opowiada.
Po kilku dniach Karolinę wypisano do domu. - Było mi naprawdę ciężko. Musiałam nauczyć się wszystkiego od nowa, nie mogłam dźwigać, miałam niesprawną rękę i nogę. We wszystkim musiał mi pomagać mąż: w myciu się, zrobieniu jedzenia. Malutka córeczka, która miała wtedy ledwo roczek, potrzebowała mamy, a ja nie mogłam jej nawet wziąć na ręce i przytulić... - mówi z żalem.
- Do tego doszły ataki padaczki i depresja. Do dziś jestem na lekach od psychiatry, by móc sobie z tym wszystkim poradzić - dodaje.
"Na każde badanie jadę z duszą na ramieniu"
Wycięcie guza było jednak dopiero początkiem długiej drogi Karoliny do zdrowia. W lutym rozpoczęła rehabilitację w szpitalu. Starała się myśleć pozytywnie i uporczywie ćwiczyła, by odzyskać chociaż część dawnej sprawności. Niestety, niedowład nie odpuszczał.
W międzyczasie otrzymała wynik badania histopatologicznego: ASTROCYTOMA (IDH1/2-MUTANT) WHO G2. Lekarze zdecydowali, by poddać ją radioterapii protonowej w Krakowie - nowoczesnej metodzie leczenia nowotworów, w której wykorzystywane są wiązki protonów do napromieniania guza.
- Protonoterapia trwała sześć tygodni. W jej trakcie czułam się dobrze, choć byłam osłabiona i wypadły mi włosy. Niestety, z czasem niedowład się nasilił, a do tego dostałam ataku kolki nerkowej. Trzeba było usunąć kamienie, co udało się w pełni dopiero przy drugim zabiegu w Katowicach. Rozpoczęłam też chemioterapię - opowiada.
Po zakończonej chemioterapii Karolina znów rozpoczęła rehabilitację w szpitalu. We wrześniu 2024 roku wykonano jej ponownie rezonans magnetyczny.
Jego wynik był niepokojący: unaocznił zmianę, która mogła być efektem martwicy po radioterapii i chemioterapii, ale równie dobrze mogła się też okazać wznową. Lekarze zalecili spektroskopię, czyli badanie, które umożliwia analizę składu biochemicznego tkanek mózgu. Na szczęście okazało się, że to nie guz, jednak badanie uwidoczniło obrzęk mózgu. Karolina żyje w strachu, bo w każdej chwili choroba może powrócić.
- Co trzy-cztery miesiące mam kontrolne rezonanse. Na każde badanie jadę z duszą na ramieniu, bo obawiam się, że będzie wznowa - mówi.
Cel: kosztowna rehabilitacja
Mimo lęku Karolina stara się żyć na tyle normalnie, na ile pozwala jej choroba. W tej chwili jest na rencie. Co rano wstaje, by wyszykować trzyipółroczną córeczkę do przedszkola. Dziewczynkę do placówki odprowadza mąż lub starsze córki. Karolina stara się nie wychodzić sama, bo wciąż ma zawroty głowy. W ciągu dnia, mimo niedowładu, stara się wykonywać codzienne obowiązki: sprząta, gotuje i pierze.
- Całe życie radziłam sobie ze wszystkim sama i to mi zostało. Chcę jak najmniej angażować innych do pomocy. Staram się myśleć pozytywnie, choć zdarzają mi się gorsze chwile. Szczególnie, jak muszę zrobić coś obiema rękami - wyjaśnia.
Powrót do sprawności wymaga ćwiczeń i wyrzeczeń. Aby zminimalizować niedowład, a przede wszystkim poprawić sprawność ręki, potrzebna jest rehabilitacja. Karolina marzy, by zebrać pieniądze potrzebne na turnusy rehabilitacyjne w warszawskim Centrum Rehabilitacji Po Udarze Habilis.
- To miejsce poleca moja rehabilitantka, która dwa razy w tygodniu odwiedza mnie w domu. Wierzę, że tamtejsi eksperci mogliby mi pomóc. Niestety, jeden dwutygodniowy turnus to koszt kilkunastu tysięcy złotych. Nie jestem w stanie udźwignąć tego finansowo - mówi.
- Będę walczyć dalej i się nie poddam. Mam w sobie dużo siły i motywacji. Chcę patrzeć, jak rośnie moja najmłodsza córeczka, a dwie starsze wchodzą w dorosłe życie - dodaje.
Do innych osób zmagających się z podobną diagnozą ma ważną radę: bez względu na wszystko muszą szukać pomocy.
- Wiem, że usłyszeć od lekarza, że ma się guza mózgu, to początkowo koniec świata. Koszmarny sen. Jednak nie można się poddawać, bo mamy w kraju mnóstwo świetnych ośrodków i specjalistów. Trzeba wymuszać na lekarzach skierowania na szczegółowe badania. Ja, w całym tym nieszczęściu, jakie mnie spotkało, trafiłam na wielu dobrych ludzi, w tym doskonałych medyków. Jestem im bardzo wdzięczna. Po sobie widzę też, jak wiele daje rehabilitacja, którą trzeba zacząć jak najszybciej i nie odpuszczać. Trzymam kciuki za wszystkich walczących - kończy.
Wspomóc Karolinę Kluskę można za pośrednictwem jej zbiórki.
8 czerwca obchodziliśmy Światowy Dzień Guza Mózgu.
Marta Słupska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Treści w naszych serwisach służą celom informacyjno-edukacyjnym i nie zastępują konsultacji lekarskiej. Przed podjęciem decyzji zdrowotnych skonsultuj się ze specjalistą.