Przeżyły dramat na porodówce w Warszawie. Nigdy nie zapomną, co zrobiła położna
Kiedy kobieta decyduje się na poród pod opieką wybranej położnej, liczy na wsparcie, zaufanie i bezpieczeństwo. Tymczasem relacje pacjentek z warszawskiego szpitala, opisane w reportażu programu Uwaga TVN, odsłaniają dramatyczne doświadczenia, które zamiast radości z narodzin, pozostawiły traumę, ból i poczucie upokorzenia.
W tym artykule:
Wsparcie, które stało się źródłem strachu
Pani Ewa, jedna z bohaterek materiału, wykupiła prywatną opiekę położnej. Miała czuwać przy porodzie od jego pierwszych chwil. Jak wspomina, kontakt rozpoczął się od nieporozumienia:
- Mąż o 2:05 napisał do położnej SMS, że Ewa rodzi i czy może zadzwonić. Oddzwoniła, ale zamiast słów wsparcia zarzuciła, że wypisujemy jej w nocy jakieś SMS-y – mówiła w programie pani Ewa.
Kiedy położna pojawiła się na oddziale, Ewa poczuła, że to nie jest osoba, której ufała na zajęciach w szkole rodzenia: - Była kamienna i niewzruszona. Obrażona. Nie wiem za co.
Szok na porodówce. 25-latka urodziła dziewięcioraczki
Podobne doświadczenia opisuje pani Ewelina, która natrafiła na tę samą położną podczas porodu:
- Gdyby ktoś powiedział, że poród będzie wyglądał jak 40–50 lat temu, to od razu poszłabym na cesarskie cięcie – relacjonuje.
Zobacz także: "Boję się cesarki". Blogerka wywołała gorącą dyskusję
Kontrowersyjne procedury i cierpienie bez zgody
Relacje kobiet wskazują na brutalne traktowanie i stosowanie zakazanych lub wątpliwych metod medycznych. Jedną z nich był tzw. chwyt Kristellera – uciskanie brzucha w celu przyspieszenia porodu. Choć oficjalnie niezalecany, jak się okazuje, wciąż bywa stosowany.
- Wbiła mi łokieć pod pierś i przejechała po brzuchu. To był taki ból, jakby ktoś na żywca złamał mi żebra – wspomina Ewa.
- Po prostu podniosła mi nogi i uciskała brzuch. Dla mnie wyglądało to jak chwyt Kristellera – relacjonuje Ewelina.
Zabiegi, które zgodnie z przepisami wymagają zgody pacjentki, były wykonywane bez jej wiedzy i przy bolesnym oporze:
- Bez żadnej zgody zrobiła mi masaż szyjki macicy. (…) To było najbardziej brutalne i bolesne badanie w moim życiu. Krzyczałam, a wręcz się darłam – mówiła pani Ewa.
Świadkowie wśród personelu
Opisów drastycznych praktyk nie potwierdzają jedynie pacjentki. Również inne położne i studentki położnictwa zwracają uwagę na długotrwały problem.
Ewa i Ewelina zdecydowały się złożyć formalną skargę. W odpowiedzi szpital bezterminowo odsunął położną od przyjmowania porodów w lutym tego roku. Jednak wcześniej, mimo sygnałów od studentek i personelu, nie podejmowano żadnych działań.
- Było to zgłaszane przełożonym, ale nikt nie reagował – komentuje położna cytowana przez TVN.
Wstrząsająca była również relacja studentki: - Położna chwyciła łożysko i rzuciła mnie nim. Łożysko jest pełne krwi, więc jak wyszłam z sali porodowej, to wyglądałam jakbym wyszła z mordu – relacjonowała kobieta.
W końcu, po licznych próbach kontaktu, dziennikarze spotkali się z położną na zajęciach prowadzonych przez nią w szkole rodzenia.
- Nie robiłam tego specjalnie, proszę mi wierzyć. (…) Jest mi bardzo przykro i już nigdy więcej nikomu tego nie zrobię, bo już nigdy do tego nie wrócę – powiedziała w rozmowie.
Dominika Najda, dziennikarka Wirtualnej Polski
Źródła
- Uwaga TVN
Treści w naszych serwisach służą celom informacyjno-edukacyjnym i nie zastępują konsultacji lekarskiej. Przed podjęciem decyzji zdrowotnych skonsultuj się ze specjalistą.