Tak kiła atakuje Polaków. Wracają do szpitala nawet kilka razy w roku
W USA mierzą się z największym od lat kryzysem dotyczącym chorób wenerycznych. Wyraźny wzrost zachorowań widać też w Europie, w tym w Polsce. Lekarze alarmują, że chorych jest znacznie więcej, niż wynika to z oficjalnych danych, a ich stan jest często bardzo poważny.
1. Choroby weneryczne zalewają USA
Stany Zjednoczone mierzą się z kryzysem dotyczącym chorób wenerycznych. Najnowszy raport amerykańskiej agencji CDC wskazuje, że problem wymyka się spod kontroli. W 2022 roku w USA zgłoszono ponad 2,5 mln przypadków kiły, rzeżączki i zakażeń wywołanych przez chlamydię.
Pod względem wzrostu zachorowań, kiła jest zdecydowanie najpoważniejszym zagrożeniem. W ciągu zaledwie roku liczba przypadków tej choroby wzrosła w USA aż o 17 proc. W perspektywie ostatnich pięciu lat liczba chorych zwiększyła się aż o 80 proc. (dotyczy to kiły we wszystkich stadiach).
"Od dziesięcioleci nie mieliśmy do czynienia z tak poważnymi skutkami kiły" - alarmuje Laura Bachmann, dyrektor CDC ds. zapobiegania chorobom przenoszonym drogą płciową, cytowana przez serwis sciencealert.com. Odniosła się m.in. do przypadków kiły wrodzonej, z powodu której w 2022 roku doszło do 282 martwych urodzeń i zgonów niemowląt.
Skalę tego problemu potwierdzają też europejskie statystyki. Widać to w ostatnich raportach Europejskiego Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób (ECDC) opublikowanych pod koniec ubiegłego roku.
"Raporty sygnalizują krytyczny moment w walce z chorobami przenoszonymi drogą płciową w Europie" - alarmuje ECDC.
Analizy bazują na ostatnich dostępnych danych z 2021 roku. W Europie najgorzej jest w przypadku chlamydiozy - liczba potwierdzonych przypadków przekroczyła 184,5 tys. (wzrost z ok. 162 tys. w 2020 roku). Najgorzej było w Danii, gdzie zanotowano aż 36,6 tys. przypadków (627,3 w przeliczeniu na 100 tys. mieszkańców).
Z kolei liczba przypadków kiły wzrosła z ok. 23,5 tys. do ponad 25,2 tys. (najgorzej było na Malcie, gdzie zanotowano 32,2 przypadku w przeliczeniu na 100 tys. mieszkańców).
2. Kiła po polsku
Narastający problem z chorobami wenerycznymi, a zwłaszcza kiłą widać także w Polsce. W całym ubiegłym roku potwierdzono 2 988 przypadków tej choroby, podczas gdy rok wcześniej było ich o niemal tysiąc mniej.
W tym samym czasie było też wyraźnie widać wzrost przypadków rzeżączki - z 630 w 2022 roku do 1 372 w 2023 roku oraz zakażeń wywołanych przez chlamydię - z 517 do 977.
Choć styczniowy raport Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego PZH-PIB w Polsce wskazuje na spadek zachorowań na kiłę w porównaniu z ubiegłym rokiem (232 przypadki w styczniu tego roku i 269 w analogicznym okresie 2023 roku), lekarze ostrzegają, by nie tracić czujności.
- To raczej tymczasowa zmiana, więc nie należy się do niej przyzwyczajać. Wzrostowy trend, który obserwujemy od kilku lat nie tak łatwo odwrócić, a po wakacjach, które sprzyjają ryzykownym kontaktom seksualnym, takich przypadków będzie przybywać - zwraca uwagę w rozmowie z WP abcZdrowie dr n. med. Michał Bulsa, ginekolog, prezes Okręgowej Rady Lekarskiej w Szczecinie.
Jedne z głównych przyczyn to brak świadomości zagrożenia, jakie wiąże się z chorobami wenerycznymi, lekceważenie ryzyka albo wstyd przed pójściem do lekarza.
- Niestety wiele Polek skupia się na zabezpieczeniu się przed niechcianą ciążą. Stosują więc antykoncepcję hormonalną czy wkładki domaciczne i są przekonane, że to załatwia sprawę. Kompletnie zapominają, że zabezpieczenie stosowane podczas kontaktów seksualnych ma chronić także przed chorobami wenerycznymi. Tymczasem antykoncepcja hormonalna, choć skuteczna, przed tym akurat nie chroni - podkreśla dr Bulsa.
Zdaniem lekarza, równolegle z planowaną zmianą przepisów, które umożliwią dostęp do pigułki "dzień po" bez recepty, powinna być prowadzona kampania edukacyjna dotycząca chorób wenerycznych.
- To idealny moment, by uświadomić młodym dziewczynom i kobietom, że powinny też zadbać o zabezpieczenie, które ochroni je przed chorobami przenoszonymi drogą płciową, a w razie, gdy doszło już do ryzykownego kontaktu, powinny się zbadać, m.in. w kierunku kiły czy zakażenia wirusem HIV - zaznacza ginekolog.
- Pamiętajmy, że postępując w ten sposób, chronimy siebie, ale też partnera i nie przyczyniamy się do dalszego rozprzestrzeniania się zakażeń. Ponadto, chronimy się przed poważnymi powikłaniami zaawansowanej choroby. W przypadku kiły to neurosyfilis, czyli postać kiły z zajęciem ośrodkowego układu nerwowego lub kiła sercowo-naczyniowa, obie mogą prowadzić do śmierci - ostrzega Bulsa.
3. Wracają do szpitala nawet kilka razy w roku
Problem potęguje fakt, że nie wszystkie choroby weneryczne dają ewidentne objawy, które mogłyby skłonić chorego do badań i wizyty u lekarza.
O ile w przypadku rzeżączki, symptomy w postaci np. ropnej wydzieliny z cewki moczowej trudno przeoczyć i zlekceważyć, o tyle w przypadku kiły przebieg choroby może być bardzo podstępny.
- Może to być zupełny brak objawów lub te symptomy np. w postaci niewielkich owrzodzeń na narządach płciowych są na tyle nieinwazyjne, że chorzy je lekceważą. Dlatego to, co widzimy w oficjalnych statystykach, to tylko fragment faktycznego problemu - zaznacza w rozmowie z WP abcZdrowie prof. Krzysztof Simon, ordynator Oddziału Zakaźnego Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego im. J. Gromkowskiego we Wrocławiu.
Rzeczywistość, z którą lekarz ma do czynienia na swoim oddziale, jest dramatyczna. Trafiają tam chorzy z zaawansowaną chorobą. Najczęściej to młodzi ludzie, w wieku 20-40 lat.
- Zdarzają się nawet osoby przed 20. rokiem życia. Często są już zakażeni wirusem HIV i dodatkowo zarażają się kiłą. Mamy pacjentów, którzy trafiają do szpitala z nawrotami kiły nawet 3-4 razy w roku - przyznaje prof. Simon.
- To też pokazuje, jaki jest stosunek do tematu zabezpieczeń czy badań. Spotykamy się z kompletnym lekceważeniem tego problemu, ludzie się nie zabezpieczają, nie licząc się również z bezpieczeństwem partnera. Tymczasem kiła w ostrej fazie jest niesłychanie zakaźna, a jeśli dopuścimy do rozwoju choroby, musimy mieć świadomość, że w zaawansowanej postaci, kiedy dochodzi np. do zajęcia ośrodkowego układu nerwowego, fatalnie się leczy - ostrzega lekarz.
Choć kiła jako choroba weneryczna najczęściej przenosi się poprzez kontakty seksualne, warto pamiętać, można nią zarazić również przez pocałunki. Zdarza się to znacznie rzadziej, ale jest to możliwe w sytuacji, kiedy chory ma objawy pierwotne zlokalizowane w jamie ustnej i mają postać nadżerek czy owrzodzeń z zakaźną wydzieliną.
Katarzyna Prus, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Rekomendowane przez naszych ekspertów
Potrzebujesz konsultacji z lekarzem, e-zwolnienia lub e-recepty? Wejdź na abcZdrowie Znajdź Lekarza i umów wizytę stacjonarną u specjalistów z całej Polski lub teleporadę od ręki.