Marzyła o karierze sportowca. Przez błąd lekarzy Ewelina przeszła udar, sepsę, zakrzepicę
Ewelina Plechawska z Kazimierza Dolnego od 15 lat żyje z bólem. Rutynowa operacja kolana, dzięki której miała szybko wrócić do gry w ukochaną siatkówkę, okazała się początkiem dramatu. 29-latka jest skazana na wózek inwalidzki. - Czułam się jakbym straciła całą siebie. Nie przestałam jednak wierzyć, że w końcu wrócę do "żywych" i stanę na nogi - przyznaje.
1. Rutynowy zabieg
- Jako nastolatka trenowałam siatkówkę, nie oszczędzałam się, bo to był i nadal jest mój ukochany sport, z którym wiązałam też dalsze plany, może nawet zawodowe. Z powodu intensywnych treningów doznałam kontuzji kolan. Nie było to jednak nic poważnego, czekała mnie operacja rzepki, coś, co przechodzi wielu sportowców. To miał być rutynowy zabieg, więc nie przejmowałam się tym jakoś szczególnie - opowiada Ewelina.
- Po operacji prawego kolana bez problemu po dwóch tygodniach wróciłam do gry. Byłam przekonana, że tak samo będzie przy lewej nodze i będę to miała za sobą. Pojawił się jednak problem. Po zabiegu czułam ogromny ból, który nie ustąpił po trzech tygodniach, nie było więc mowy o jakimkolwiek powrocie do sportu.
Okazało się, że konieczne są kolejne zabiegi, bo kolano nie goi się tak, jak powinno i są zrosty.
- Z tego powodu przeszłam w sumie 10 zabiegów, część jeszcze jako nastolatka. Po każdym kolejnym wierzyłam, że to już koniec, ale było tylko gorzej. Zdałam sobie sprawę, że muszę na dobre odpuścić sport i zrezygnować ze swoich marzeń. Czułam się tak, jakbym straciła siebie w stu procentach. Musiałam przyzwyczaić się do życia, o jakim wcześniej nie miałam pojęcia - przyznaje 29-latka. - Przyzwyczaiłam się do nowej rzeczywistości, nawet w pewnym sensie do bólu, żeby w ogóle móc funkcjonować, ale tak naprawdę nigdy się z tym nie pogodziłam - dodaje.
2. Fatalne powikłania
Po jednej z operacji, którą Ewelina przeszła sześć lat temu, doszło do poważnych powikłań po podaniu znieczulenia do kręgosłupa. Okazało się, że zostały porażone nerwy końcowego odcinka kręgosłupa, tzw. końskiego ogona. Kobieta straciła między innymi czucie w okolicy urogenitalnej (okolice narządów rodnych), czego konsekwencją jest nietrzymanie moczu.
Pojawił się też silny piekący ból pośladków oraz problem z mięśniem przyśrodkowym uda, przez co straciła kontrolę nad lewą nogą. Mimo wszystko nadal wierzyła, że to przejściowe i dzięki rehabilitacji uda jej się z tego wyjść.
Wtedy przyszedł kolejny cios i rozczarowanie. Zabieg, który miał uśmierzyć ból, dostarczył jej nowych cierpień.
- Nadzieją było wszczepienie przeciwbólowego stymulatora rdzenia kręgosłupa. Niestety niecałe pół roku później przemieścił się z odcinka lędźwiowego aż do szyi i trzeba było go niezwłocznie usunąć. Do dzisiaj nie wiadomo, jaka była tego przyczyna - mówi Ewelina.
Rok później wszczepiono jej nowy stymulator, tym razem o innej konstrukcji. Niestety tu także pojawił się ogromny problem.
- Bateria w tym przypadku była umieszczona z boku i dokładnie w tym miejscu pojawił się stan zapalny, doszło do sepsy, więc natychmiast trzeba było go usunąć. Niestety podczas zabiegu doszło do udaru rdzenia kręgowego i straciłam czucie od pasa w dół - tłumaczy.
3. "Wierzę, że stanę na nogi"
29-latka walczy też z nawracającymi infekcjami dróg moczowych wywoływanymi przez cewnik. Do tego doszła zakrzepica i spastyka w lewej nodze.
- O ile wcześniej mogłam poruszać się o kulach, o tyle teraz jestem skazana na wózek inwalidzki. Chciałam wystąpić o odszkodowanie, ale zdaniem prawników, z którymi się konsultowałam, zostałoby to uznane za powikłanie, a wtedy odszkodowanie nie przysługuje. Dlatego zrezygnowałam - zaznacza Ewelina.
Mimo tylu miesięcy spędzonych w szpitalu, bólu i rozczarowań, Ewelina nadal walczy. Wierzy, że wygra i w końcu stanie na nogi.
- Dzięki mojej rodzinie i przyjaciołom nie załamałam się totalnie, chociaż mam gorsze i lepsze dni. Mój stan fizyczny zależy w dużej mierze od psychiki. Dużo siły daje mi to, że intensywna rehabilitacja przynosi efekty. Bardzo mi się wzmocniła prawa noga, mimo że nadal nie mam w niej czucia - podkreśla.
29-latka korzysta aktualnie z tzw. aktywnego wózka, który umożliwia większą mobilność i sprawniejsze poruszanie się, niż zwykły ortopedyczny. Jest to jednak wypożyczony sprzęt, niedostosowany do jej sylwetki.
Dziewczyna poprzez portal zrzutka.pl zbiera pieniądze na nowy wózek, dzięki któremu będzie jej się łatwiej poruszać. To da jej większą niezależność. - Koszt wózka to około 8-10 tysięcy złotych. Do tego dochodzi rehabilitacja. Miesięczny koszt w ośrodku to ponad 20 tysięcy złotych. To znacznie przekracza moje możliwości - przyznaje Ewelina, która aktualnie nie pracuje. Większość czasu w ciągu dnia zajmuje jej rehabilitacja.
Katarzyna Prus, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Rekomendowane przez naszych ekspertów
Skorzystaj z usług medycznych bez kolejek. Umów wizytę u specjalisty z e-receptą i e-zwolnieniem lub badanie na abcZdrowie Znajdź lekarza.