Trafiają na SOR, choć nie powinni. "Szalenie niebezpieczna sytuacja"
Złamania nóg, rąk, skręcenia nadgarstków czy urazy czaszki - z takimi schorzeniami pacjenci powinni zgłaszać się na SOR. Niestety, okazuje się, że czas lekarzom i ratownikom zajmują inni. - Nawet 70 proc. pacjentów, którzy trafiają na SOR, nigdy nie powinno się na nim znaleźć - przyznaje dr n. med. Grzegorz Jagielski, lekarz kierujący SOR-em w Szczecinie.
Anna Klimczyk, WP abcZdrowie: Czy zgodzi się pan ze stwierdzeniem, że na SOR-ze nie ma spokojnych dyżurów?
Dr n. med. Grzegorz Jagielski, lekarz kierujący Szpitalnym Oddziałem Ratunkowym z Ogólną Izbą Przyjęć Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego nr 1 PUM w Szczecinie: Zdecydowanie tak. Podczas takiego 24-godzinengo dyżuru często nie mamy chwili spokoju. Pacjenci trafiają do nas przez całą dobę, praktycznie bez przerwy. Oczywiście w niektórych godzinach liczba przyjęć jest nasilona, trochę spokojniej jest w nocy, jednak cały czas mamy ręce pełne roboty. Pacjenci są także coraz sprytniejsi. Mamy obecnie możliwość monitorowania kolejek na SOR-ach. Pacjenci sprawdzają w internecie, kiedy "ruch w szpitalu" jest najmniejszy i wtedy pojawiają się na oddziale ratunkowym.
Z jakimi schorzeniami pacjenci stawiają się najczęściej?
Tu może panią zaskoczę, ale najwięcej jest infekcji kataralnych, czyli z reguły błahych schorzeń, z którymi pacjenci nigdy nie powinni trafić na SOR, tylko do nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej albo do lekarza rodzinnego. Oczywiście, dużo jest także schorzeń sercowo-naczyniowych czy różnego rodzaju urazów.
Czy mamy do czynienia z sezonowością dolegliwości? Domyślam się, że w zimie na korytarzach możemy zobaczyć najwięcej pacjentów z różnego rodzaju złamaniami.
Nie ma w tej chwili czegoś takiego jak duża sezonowość. Pacjenci przychodzą praktycznie z każdym schorzeniem czy dolegliwością. Ale oczywiście wiadomo, że gdy spadnie śnieg czy pojawiają się oblodzenia, to tych urazów jest zdecydowanie więcej. Więc można powiedzieć, że pierwsze opady śniegu przynoszą także falę urazów. W tym sezonie jeszcze armagedonu nie było, ale obserwujemy już, że takich pacjentów pojawia się coraz więcej. Jechali po śliskiej drodze na rowerze, przewrócili się na mokrym chodniku. Są złamania nóg, rąk, skręcenia nadgarstków czy urazy czaszki. Szczególnie często na nasz oddział trafiają osoby starsze. Dlatego apeluję, by śledziły one sytuację pogodową i raporty RCB. Niestety, najczęściej tego nie robią i potem trafiają na nasz oddział.
A kto na SOR trafić nie powinien?
Nawet 70 proc. pacjentów, którzy trafiają na SOR, nigdy nie powinno się na nim znaleźć. Ja rozumiem, że czasami pacjenci czują się bezradni w swojej chorobie i chcą pomocy natychmiast, ale naprawdę SOR nie jest dobrym miejscem, by jej szukać. Często też diagnozują się przez internet i z błahych objawów stawiają diagnozę, która miałaby zagrażać ich zdrowiu lub życiu. Nie chcą zapisać się do lekarza rodzinnego lub czekać na badanie z terminem za miesiąc i myślą, że na SOR-ze przebadają się szybko i za darmo. I potem mamy pacjentów z wielomiesięcznym bólem, takich, którzy chcą skontrolować swoją chorobę, długo mierzą się z jakimiś objawami albo chcą, aby wypisać im receptę.
Na SOR nie przychodzimy także z katarem, bólem gardła czy gorączką. Takie osoby czekają u nas godzinami i zabierają cenny czas innym pacjentom.
Jak się wtedy tłumaczą?
Nawet ostatnio miałem taką sytuację. Pacjentka przyjechała ze Stargardu, chociaż tam znajduje się oddział ratunkowy, na którym mogła otrzymać pomoc, i zażądała wykonania rezonansu magnetycznego głowy. Tłumaczyła to tym, że od wielu miesięcy ma dolegliwości, które ją niepokoją. I właśnie dlatego w środku nocy postanowiła przyjechać tutaj. Takich "roszczeniowych" pacjentów codziennie mamy kilku.
Proszę sobie wyobrazić, że są nawet specjalne fora, na których pacjenci wymieniają się informacjami, co należy na SOR-ze powiedzieć, żeby mieć wykonane konkretne badania. To dla mnie absurd i szalenie niebezpieczna sytuacja. Bo przez takie zachowanie pacjenci, którzy naprawdę potrzebują pomocy, mogą nie otrzymać jej na czas.
Zatem kto tej pomocy na SOR-ze powinien szukać?
Tu sytuacja jest bardzo prosta - każdy, kogo życie lub zdrowie jest zagrożone. To są bóle w klatce piersiowej, duszności, nagłe, świeże urazy. Najprościej mówiąc: coś, co dzieje się niespodziewanie i nagle. I to właśnie ci pacjenci będą przyjmowani najszybciej. Wszystko zależy od triażu, czyli systemu zarządzania ryzykiem medycznym, który stosowany jest na szpitalnych oddziałach ratunkowych. Polega on na ocenie stanu zdrowia pacjenta, który zgłosił się na SOR. Taka kwalifikacja pozwala personelowi medycznemu określić stopień pilności pomocy.
Często ten czas oczekiwania jest powodem konfliktów, które pojawiają się na SOR-ach?
Bardzo często. Pacjenci denerwują się, że muszą długo czekać i tę złość przenoszą na nas. Ostatnio ratownik medyczny u nas na oddziale został kopnięty w klatkę piersiową, bo pacjentowi nie spodobał się czas oczekiwania na badania. Bardzo często spotykamy się z agresją i co ciekawe - częściej nie ze strony pacjentów, ale ich rodzin. Dlatego bardzo ważne jest, aby mówić, z czego wynikają te kolejki na SOR-ach i kto naprawdę powinien na nie trafiać.
Rozmawiała Anna Klimczyk, dziennikarka Wirtualnej Polski
Treści w naszych serwisach służą celom informacyjno-edukacyjnym i nie zastępują konsultacji lekarskiej. Przed podjęciem decyzji zdrowotnych skonsultuj się ze specjalistą.