Uratujmy życie Mamy
Chciałabym, aby wiek w którym obecnie jestem stanowił połowę mojego życia. Ani mniej, ani więcej. Dokładnie połowę. Mam na imię Małgosia i mam 43 lata, a od kilku zmagam się z NOWOTWOREM trzustki. W moim wieku człowiek to pełnia sił i dojrzałości, a ja na przekór wszystkiemu walczę, aby w ogóle pozostać na tym świecie, bo mam dla kogo… Jestem mamą dziesięciorga dzieci.
Moje dzieci są już w takim wieku, że rozumieją sytuację. W domu pozostała już tylko szóstka, która jest w wieku szkolnym, a pozostała czwórka rozpoczęła już dorosłe życie. Gdy najmłodsze pyta „Mamusiu, co będzie…”, to tylko ledwo powstrzymuję łzy, aby ich nie zobaczył i mówię, że będzie dobrze, że jestem i nigdzie się nie wybieram, ale w duchu wiem, że to nie ode mnie zależy. Brakuje środków na moje leczenie, a nowotwór to przeciwnik, z którym do walki nie staje się bez broni.
Najtrudniejsze jest jak człowiek musi wybierać czy kupić leki czy jedzenie... Moje życie to ciągły strach o kolejny dzień. Mamy bardzo trudne warunki finansowe, pracuje tylko mąż i ogromną część naszych dochodów pochłania mojej leczenie, dojazdy do specjalistów, leki. Często bywa tak, że nie mamy z czego przygotować gorących posiłków, jesteśmy po kilka dni bez prądu i z wieloma innymi problemami. Dlatego kilka miesięcy temu postanowiłam przerwać moje leczenie, nie mogąc patrzeć, jak moja choroba pogrąża finansowo moją rodzinę do tego stopnia, że dzieci kładą się spać bez kolacji, a rano idą do szkoły bez śniadania. Obiad w szkole często bywa ich jedynym gorącym posiłkiem w ciągu dnia. Jak wszystko na świecie ma swoją cenę, tak ja ze tę decyzję przypłaciłam postępem choroby, dalszymi ranami w nodze (oprócz walki z nowotworem zmagam się też z przewlekłym zespołem bólowym i cukrzycą, która obecnie postępuje w chorobę zwaną „stopą cukrzycową” z ranami otwartymi), pogorszeniem wyników badań. Były chwile, gdy czułam, że znikam - moja waga spadła do 36 kg. A przecież nie mogę zniknąć, bo są dzieci. Ból, który paraliżuje ciało, doprowadza mnie do krzyku. Lecz nie ten ból jest najgorszy. Dla mnie jako matki najgorsze jest to, że moje dzieci to widzą i często płaczą razem ze mną - nie z litości, ale z bezradności przy moim cierpieniu…
Bardzo potrzebna jest nam pomoc drugiego człowieka, który może w tym trudnym czasie podać nam pomocną dłoń. My w zamian damy miłość, modlitwę i wdzięczność, której w naszej rodzinie nie brakuje. Zwracamy się do ludzi dobrego serca o środki na zakup lekarstw dla mnie na walkę z nowotworem na najbliższe 2 lata, abym mogła wygrać tę nierówną bitwę z tym, co zabiera mi ostatnie tchnienie, z tym, co jest tak okrutne, że próbuje odebrać moim dzieciom mamę. Muszę i walczę dla nich… Być przy nich, opiekować się, widzieć jak rosną, poznają życie - to wszystko, czego pragnę. Nic więcej. Chciałabym żyć, bo mam dla kogo. Nie dopuszczam do siebie myśli, że zbyt szybko może mnie zabraknąć, tak bardzo je kocham…
Zachęcamy do wsparcia akcji zbierania pieniędzy na leczenie Małgosi. Jest ona prowadzona za pośrednictwem strony Fundacji siepomaga.
Potrzebujesz konsultacji z lekarzem, e-zwolnienia lub e-recepty? Wejdź na abcZdrowie Znajdź Lekarza i umów wizytę stacjonarną u specjalistów z całej Polski lub teleporadę od ręki.