Aleksandra Stanisławska zachorowała na KZM. "Ból pozbawiał mnie świadomości"

Aleksandra Stanisławska, dziennikarka naukowa, współtwórczyni podcastu i bloga Crazy Nauka, zachorowała na kleszczowe zapalenie mózgu (KZM). Początkowo myślała, że to grypa żołądkowa, ale objawy narastały. - Nigdy więcej nie chciałabym przeżyć tak silnego bólu - mówi w rozmowie z WP abcZdrowie.

Aleksandra Stanisławska opowiedziała o przebiegu kleszczowego zapalenia mózguAleksandra Stanisławska opowiedziała o przebiegu kleszczowego zapalenia mózgu
Źródło zdjęć: © Getty Images/Aleksandra Stanisławska
Marta Słupska

Marta Słupska, dziennikarka Wirtualnej Polski: Od wystąpienia pierwszych objawów kleszczowego zapalenia mózgu (KZM) minęło półtora miesiąca. Jak się pani teraz czuje?

Aleksandra Stanisławska, dziennikarka naukowa, współtwórczyni podcastu i bloga Crazy Nauka: Lepiej, ale wciąż dochodzę do siebie. Nadal mam zawroty głowy i nie mogę poruszać się sama poza domem. Od kilku dni nie chodzę już pod rękę, ale potrzebuję czyjejś asysty, żebym nie upadła. Cały proces rekonwalescencji ma potrwać w sumie miesiąc. Razem to dwa miesiące chorowania, z czego jeden praktycznie wyjęty z życiorysu.

Jakie były pierwsze symptomy choroby?

Kleszcze nie gryzą wszystkich tak samo

15 kwietnia zaczęłam mieć objawy jelitowo-żołądkowe, głównie lekką biegunkę. Myślałam, że to może być tzw. grypa żołądkowa. Zwłaszcza że pojawiły się zawroty głowy, poczucie rozbicia i stan podgorączkowy. Trwało to do Świąt Wielkanocnych, w czasie których doszły też bóle głowy i pleców. To był jednak dopiero wstęp do tego, co miało nastąpić później…

Po świętach mój stan się pogorszył: byłam osłabiona, a gorączka się zwiększyła. Nie była wysoka, wynosiła około 38,5 stopnia Celsjusza. Na tym etapie uznałam, że muszę zwolnić i zwalczyć tego wirusa, że po prostu jestem przemęczona. Wciąż wydawało mi się, że to tylko jakaś niegroźna wirusówka, która zaraz minie.

Ale nie mijała. Kontaktowała się pani wtedy z lekarzem?

Wtedy jeszcze nie. Uznałam, że na pewno samo mi przejdzie.

Kilka dni później zaczęły się u mnie chyba najsilniejsze w moim życiu bóle głowy. W dziesięciostopniowej skali oceniłabym je na 8,5. Próbowałam je zwalczyć trzema rodzajami środków przeciwbólowych, które stosowałam na przemian, ale nie czułam żadnej ulgi.

Ból był tak silny, że wymiotowałam i niemal traciłam przytomność. W najgorszym momencie wymioty powtarzały się co 20 minut. Abym się nie odwodniła, mąż wmuszał we mnie napoje z elektrolitami, ale również je zwracałam. I tak w kółko. Wtedy nasza lekarka rodzinna wypisała mi skierowanie na cito do Instytutu Neurologii i Psychiatrii na Sobieskiego w Warszawie.

Jeśli dobrze liczę, to było po dwóch tygodniach od czasu, gdy pojawiły się pierwsze objawy.

Tak. Teraz wiem, że weszłam wtedy w ostrą fazę choroby. W Instytucie nie przyjęto mnie na oddział, ale wykonano badania krwi i tomografię głowy. Nie wykazały nic niepokojącego. Podano mi więc tak zwany pakiet antymigrenowy: wzmacniające kroplówki i leki przeciwbólowe. I wypuszczono do domu.

Pomogło?

Gdy stamtąd wychodziłam, czułam ulgę. Ten stan trwał dwie godziny. W domu wszystkie objawy wróciły.

Kolejne trzy dni leżałam właściwie bez świadomości. Nie pamiętam nic z tego okresu poza okropnym bólem głowy, do którego dołączył jeszcze ból pleców, przede wszystkim w odcinku lędźwiowym. Strasznie bolała mnie cała obręcz biodrowa, ból wchodził też w nogi. Potem w szpitalu nazwano to rwą udową. W odróżnieniu od kulszowej, która "idzie" tyłem, ta wywołuje ból z przodu. Ja miałam go przy obu nogach. Każdy, kto kiedykolwiek miał rwę, wie, jak bardzo boli.

To jednak nie było wszystko. Do objawów dołączył też ból karku. Byłam w takim stanie, że nawet nie wiedziałam już, jak mam leżeć, żeby to wytrzymać.

To już zdecydowanie nie przypominało grypy żołądkowej… Brała pani pod uwagę, że to może być KZM?

Ból pozbawiał mnie wtedy świadomości, jednak kołatało mi w głowie, że wygląda to na objawy stricte neurologiczne. Nie byłam w stanie rozmawiać, z naszą lekarką rodzinną kontaktował się więc mój mąż. Ona zasugerowała, że to może być kleszczowe zapalenie mózgu.

A miała pani na ciele jakiś ślad po kleszczu?

Nie, absolutnie nic. Nie widziałam ani kleszcza, ani miejsca wkłucia. Lekarka powiedziała, że tak się często zdarza, że kleszcz, który mnie ukłuł, mógł być naprawdę maleńki. To mogła być nimfa, czyli jego drugie stadium rozwojowe. Nimfy mają zaledwie 1,5 mm.

Można je przeoczyć.

Zdecydowanie. Usłyszałam wtedy, że to, że się nie widziało kleszcza, absolutnie nie wyklucza KZM.

Czy bóle wciąż się nasilały?

Jak już były naprawdę bardzo silne, po 3-4 dniach zaczęły maleć. Zaczęłam odzyskiwać świadomość. Wtedy jednak pojawiła się gorączka 39,5 stopnia Celsjusza i zawroty głowy, które uniemożliwiały mi samodzielne poruszanie się po domu. Mąż i dzieci musieli mi pomagać dojść do łazienki.

Do tego wszystkiego zaczęłam mieć szumy uszne, wręcz stukoty, i zaczęłam podwójnie widzieć. Patrzyłam na obiekty oddalone o 3-4 metry i widziałam je dwa razy. To było bardzo niepokojące. To wszystko sprawiło, że byłam w zasadzie przykuta do łóżka.

Na tym etapie lekarka skierowała mnie do szpitala zakaźnego, gdzie trafiłam do izolatki. KZM nie przenosi się wprawdzie z człowieka na człowieka, jednak trzeba było jeszcze potwierdzić, czy to na pewno to.

Jak to potwierdzono?

Wykonano inwazyjne badanie płynu mózgowo-rdzeniowego. W tym celu zrobiono mi punkcję lędźwiową, czyli wkłucie do kanału rdzenia kręgowego. Bolało, ale to jedyne badanie, które jest w stanie wykryć kleszczowe zapalenie mózgu.

Miałam też ponownie wykonaną tomografię komputerową mózgu oraz rezonans magnetyczny głowy z kontrastem, które pozwoliły zobaczyć chorobowo zajęte obszary mózgu. Wtedy okazało się, że zajęte są nie tylko opony mózgowo-rdzeniowe, ale również móżdżek - stąd problemy z równowagą i koordynacją.

Bała się pani?

Bardzo się bałam. Szczególnie że wiedziałam, że w przypadku osób, które, jak ja, mają objawy ze strony centralnego układu nerwowego, ryzyko trwałych powikłań neurologicznych wynosi od 30 do nawet 60 proc.

Lekarze mogli wdrożyć jakieś leczenie, gdy diagnoza się potwierdziła?

Tylko objawowe, bo nie istnieje lek, który by zwalczał tego wirusa. Dostawałam silne leki przeciwbólowe w kroplówce. Po 3-4 dniach ból zaczął ustępować, zawroty głowy także. Przestałam widzieć podwójnie, skończyły się też szumy w uszach. Poprawa następowała stopniowo.

Ile czasu spędziła pani w szpitalu?

Osiem dni. Bardzo pomógł mi fizjoterapeuta, który zaczął mnie uruchamiać. Prowadził mnie za rękę, kazał chodzić po szpitalnym korytarzu do przodu, do tyłu, stopkami, potem bokiem po schodach. Cały czas mnie przy tym asekurował. W końcu wypisano mnie do domu z zaleceniem, by w razie potrzeby przyjmować leki przeciwbólowe.

Jak pani myśli, kiedy wróci pełna sprawność?

Mam nadzieję, że w połowie wakacji. Na razie nie mogę prowadzić samochodu, jeździć na rowerze. To trudne, bo kocham ruch, chodzenie po lasach, a teraz nie jest mi to dane.

Kiedy wychodziłam ze szpitala, mając przeprowadzony komplet badań, dowiedziałam się od mojej lekarki prowadzącej, że moje KZM miało… łagodny przebieg.

To jaki jest ostry?

Pacjenci trafiają pod respiratory. Niektórzy już z tego nie wychodzą.

U mnie nie zaobserwowano żadnych zmian w mózgu, co mnie ogromnie cieszy. Ta sytuacja pokazała mi jednak, że moje życie mogło stanąć pod znakiem zapytania.

A można było tego uniknąć, szczepiąc się na KZM.

Właśnie. Szewc bez butów chodzi. Jako dziennikarka naukowa wielokrotnie pisałam o kleszczowym zapaleniu mózgu, a mimo to się nie zaszczepiłam.

Dlaczego?

Początkowo to była kwestia finansowa - zaszczepienie czworga członków rodziny wydawało mi się sporym wydatkiem. Gdy szczepionki staniały, zapomniałam o tym, nie dopilnowałam. Okropnie tego żałuję.

Mogę powiedzieć ironicznie, że zaoszczędziłam kilka stów, chorując przez ponad miesiąc, ponieważ dowiedziałam się w szpitalu, że przechorowanie KZM uodparnia na stałe.

Teraz szczepić się już pani nie musi. A co z bliskimi?

Mąż i dzieci są już po pierwszej dawce szczepionki. Niedługo przyjmą kolejną.

Czy myśli pani, że choroba może wpłynąć na pani pracę?

Przez długi czas miałam problemy z pamięcią krótkotrwałą. Do tego stopnia, że nie byłam w stanie zapamiętać, od czego zaczynałam wypowiedź. Trochę jak Dory z bajki "Gdzie jest Nemo?". To było trochę śmieszne, ale jednak głównie straszne, bo w mój zawód wpisane jest mówienie i przekazywanie informacji. Wciąż czekam, aż wydobrzeję.

Ma pani podejrzenie, gdzie mogła złapać zakażonego kleszcza?

Trudno powiedzieć. Mieszkam w pobliżu Lasu Kabackiego, często w nim bywam. Jednak statystyki pokazują, że w 90 proc. przypadków ukłucie kleszcza następuje przy domu, w parku czy ogrodzie. Jednocześnie według badań nawet 12 proc. kleszczy w Polsce może być zakażonych KZM. W 2024 roku stwierdzonych przypadków zakażeń było prawie dwa razy więcej niż dwa lata wcześniej!

Nie wiadomo, na kogo padnie.

Dlatego podkreślam, że warto się zaszczepić. Bo na mnie już padło i wiem, jaka to straszna choroba.

Nigdy więcej nie chciałabym przeżyć tak silnego bólu. To był epizod z najsilniejszym i najbardziej długotrwałym bólem w moim życiu.

Marta Słupska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Kleszczowe zapalenie mózgu (KZM) to choroba wirusowa wywoływana przez wirus kleszczowego zapalenia mózgu, przenoszony przez ukłucia zakażonych kleszczy. Może prowadzić do zapalenia mózgu, a w cięższych przypadkach do uszkodzenia układu nerwowego. Przed KZM chroni szczepienie, które wymaga serii trzech dawek. Ich pełny koszt to ok. 200-500 zł. Po pełnym zaszczepieniu ochrona utrzymuje się przez około trzy lata. Po tym czasie konieczne jest podanie dodatkowych dawek, które pozwalają utrzymać odporność.

Treści w naszych serwisach służą celom informacyjno-edukacyjnym i nie zastępują konsultacji lekarskiej. Przed podjęciem decyzji zdrowotnych skonsultuj się ze specjalistą.

Wybrane dla Ciebie
Spotkanie na szczycie. Prezydent ma zdecydować o przekazaniu 3,6 mld zł na NFZ
Spotkanie na szczycie. Prezydent ma zdecydować o przekazaniu 3,6 mld zł na NFZ
Wspiera jelita, serce i daje uczucie sytości. Po ten napój warto sięgać codziennie
Wspiera jelita, serce i daje uczucie sytości. Po ten napój warto sięgać codziennie
Farmaceutka ostrzega przed brakiem leku. "Mogą nie mieć ciągłego dostępu do terapii"
Farmaceutka ostrzega przed brakiem leku. "Mogą nie mieć ciągłego dostępu do terapii"
Do niedawna mieliśmy "zero" zachorowań. Obecnie chorują dziesiątki tysięcy osób
Do niedawna mieliśmy "zero" zachorowań. Obecnie chorują dziesiątki tysięcy osób
Innowacyjne terapie raka trzustki. "To może być największy od 30 lat krok w leczeniu"
Innowacyjne terapie raka trzustki. "To może być największy od 30 lat krok w leczeniu"
Wirus z dzieciństwa, rak w dorosłości? BK na celowniku naukowców
Wirus z dzieciństwa, rak w dorosłości? BK na celowniku naukowców
Powikłania po wypełniaczach. Jak ultrasonografia może im zapobiec?
Powikłania po wypełniaczach. Jak ultrasonografia może im zapobiec?
Leki, które mogą niszczyć kości. Ciche ryzyko, o którym warto wiedzieć
Leki, które mogą niszczyć kości. Ciche ryzyko, o którym warto wiedzieć
Pomagają sercu i poprawiają trawienie. Sięgaj po nie codziennie
Pomagają sercu i poprawiają trawienie. Sięgaj po nie codziennie
Kardiolożka ostrzega. To "subtelne objawy zawału", od razu wzywaj pomoc
Kardiolożka ostrzega. To "subtelne objawy zawału", od razu wzywaj pomoc
Wczesne wykrycie raka z krwi. Na czym polega test Galleri?
Wczesne wykrycie raka z krwi. Na czym polega test Galleri?
Świadczenie wspierające w 2026 roku. Nawet 4134 zł miesięcznie
Świadczenie wspierające w 2026 roku. Nawet 4134 zł miesięcznie