Trwa ładowanie...

Katarzyna Bosacka w ferworze przygotowań do świąt. "Sushi nie będzie na pewno!"

 Karolina Rozmus
20.12.2023 21:40
Jak święta spędza Katarzyna Bosacka?
Jak święta spędza Katarzyna Bosacka? (archiwum prywatne Katarzyny Bosackiej)

Nadchodzące święta Katarzyna Bosacka spędzi w Poznaniu z rodziną i psem. Jak sama przyznaje, nie ma w tym roku czasu, by wszystko robić własnoręcznie, ale to nie znaczy, że zapomina o dobrym składzie produktów, które kupuje. Nam zdradziła, co na pewno nie trafi na jej wigilijny stół i dlaczego "karp wuja Piotra" jest taki wyjątkowy.

Karolina Rozmus, Wirtualna Polska: Świąteczny stół Kasi Bosackiej, a na nim obowiązkowo?

Katarzyna Bosacka: Chyba wszystko to, co na innych polskich stołach. Wiem, że w niektórych domach pojawia się sushi, choć to nieliczne przypadki. Natomiast nawet badania wskazują, że większość Polaków kultywuje tradycję.

U mnie na stole nie może zabraknąć przede wszystkim barszczu czerwonego.

Zobacz film: "Koszmary senne mogą być objawem choroby"

Na kilka dni przed świętami niemal każdy z nas jest gdzieś pomiędzy: "kiedy znajdę czas na lepienie pierogów", a "czy zdążę z zakwasem".

Nie mam czasu na zakwasy, w tym roku jadę do rodziny, do Poznania z dzieciakami i psem, więc postawiłam na inny sposób przygotowania barszczu. Mój jest błyskawiczny: robię go z soku z buraka, z domową kostką rosołową, w ostatniej chwili dodaję zakwas buraczany.

Wszystko to obficie doprawiam czymś w rodzaju przyprawy piernikowej, bo dodaję goździki, laskę cynamonu, ziele angielskie i liście laurowe, dzięki czemu barszcz robi się bardzo świąteczny.

Do tego sól, odrobina cukru, pieprz, sok z cytryny, na samym końcu garść roztartego majeranku. Barszcz musi być bardzo dobrze doprawiony, a gdy tak się dzieje, jest prawdziwym królem świątecznego stołu.

A co po barszczu?

Na pewno będą śledzie, w tym roku stawiam na śledzie w curry z dodatkiem żurawiny, jabłek i jogurtem oraz majonezem. Pierwszy raz przygotowywałam je na planie programu i były tak rewelacyjne, że ekipa rzuciła się na nie i pochłonęła w mig.

Na pewno musi być coś dla dzieci. Wigilia to o tyle nietypowa kolacja, że większość potraw na naszych stołach dzieci widzą tylko raz do roku. Pamiętam, jak byłam mała i patrząc na stół wigilijny, przecierałam oczy ze zdumienia.

Karp, przecież my go nigdy nie jemy! Kompot z suszu, ohyda! Kluski z makiem, coś strasznego. To wszystko jest dla dzieci dziwne i obce, choć za tym stoi kilkusetletnia tradycja.

To jedzenie, które wywodzi się z czasów, gdy nie było lodówek, konserwantów, barwników, liofilizacji, pasteryzacji i UHT. Na każdym dworze, a nawet w chłopskiej chacie stała beczka z solanką, a w niej śledzie. Konieczne było suszenie, więc mamy kompot z suszonych owoców, wędzenie - to wędliny czy wędzone śliwki i gruszki.

Gdybyśmy cofnęli się o 300-400 lat, zobaczylibyśmy te same potrawy. Ale właśnie z uwagi na dzieci i młodzież na moim stole pojawia się ustępstwo. Poza pierogami z kapustą i grzybami, które lepimy gremialnie, robimy pierogi ruskie z ciastem zabarwionym szpinakiem czy z dodatkiem maku. Lepimy około 150 pierogów i one znikają co do okruszka.

Obowiązkowo pojawi się tort orzechowy cioci Ani na mielonych orzechach włoskich z kremem kawowym i wiśniami w spirytusie, bomba kaloryczna, ale raz w roku można. Musi być czarny sernik mojej ś.p. teściowej z kruszonką z kakao z przyprawą piernikową na serkach homogenizowanych.

Na pewno pojawi się makowiec, bo w Wigilię mak ma kluczowe, symboliczne znaczenie. Oczywiście będzie karp wuja Piotra, nikt tak nie przygotowuje ryby, jak on. Nacina go w taki sposób, że podczas smażenia wszystkie ości się wytapiają.

To tradycyjny polski stół, sushi nie będzie na pewno!

Czego poza sushi jeszcze nie będzie? Niektórzy na myśl o kluskach z makiem mdleją z obrzydzenia. Czy Katarzyna Bosacka też ma takie znienawidzone, ale tradycyjne dania?

Pochodzę z Warszawy i u nas zawsze na świątecznym stole była kutia. Ja tej kutii naprawdę nie znoszę. Nie znoszę najbardziej na świecie jeszcze czegoś i w tej kwestii zgadzam się z Robertem Makłowiczem. Wszystkich tych, którzy dodają do makowca czy klusek z makiem sztuczny olejek migdałowy, należy od razu "eliminować".

Nie jestem w stanie przeżyć tego chemicznego olejku, zwłaszcza w kupnych makowcach. Osobną kwestią jest ilość maku, widziałam takie masy makowe, w których zawartość maku wynosiła 18 proc. a reszta?

Papier toaletowy, dykta, trociny? Dodają bułkę tartą, odrobinę bakalii, a przecież w sklepach mamy gotowy, dwukrotnie mielony mak, który wystarczy zalać niewielką ilością mleka, dodać miód i bakalie, by mieć pyszny makowy farsz.

A czy są takie gotowce, które pani rozgrzesza?

Muszę przyznać, że akurat makowiec zamówiłam w cukierni, ale upewniłam się, że w cieście będzie masło, a nie margaryna, a porcja maku naprawdę solidna.

Mam ten przywilej, że wraz z rodziną dzielimy się obowiązkami. Ta "składkowa" wigilia to świetna sprawa, bo pozwala odciążyć gospodarzy, ale zarazem spróbować nowych rzeczy. W tym roku też będziemy kosztować nowości, wymieniać się przepisami i ja to uwielbiam.

Ma pani radar na składy. Co poza bułką tartą w masach makowych jest alarmujące?

Niektórzy producenci nie wiedzą, co powinno znaleźć się w pierogach z kapustą i grzybami. Dla nas oczywistym jest, że powinny zawierać prawdziwki, podgrzybki czy maślaki, dla producentów - pieczarki i boczniaki. Jesteśmy największym producentem pieczarek w Europie, są więc one tanie, dlatego najczęściej lądują w takich produktach. Moim zdaniem to oszustwo.

Po drugie, wybierając pierogi, sprawdźmy proporcję nadzienia do ciasta. Jeśli to jest pół na pół, to jest to dość uczciwe, choć pewnie w domu ciasto będzie cieńsze, a farszu więcej.

Nie znoszę gotowych koncentratów barszczy, bo są bardzo słone, płaskie w smaku i pełne glutaminianu sodu. Wolę swój przepis na barszcz, prosty, szybki i niesamowicie aromatyczny.

To, co ostatnio mnie zszokowało, to kawior czy raczej pseudokawior. Będąc w supermarkecie, odkryłam, że oszukane kawiory stanowią trzy czwarte sklepowego asortymentu.

Mówiąc wprost, to bulion rybny z czerwonym barwnikiem lub barwiony sepią z dodatkiem żelatyny. Jeśli chcemy skosztować kawioru, lepiej zachować ostrożność i uważnie czytać składy.

A jak z rybą? Polacy unikają ryb jak ognia, ale w święta obowiązkowo karp czy śledź musi być, gorzej gdy chcemy kupić coś innego.

Mamy w Polsce jedne z najlepszych w Europie warunki do hodowli ryb słodkowodnych. Jest taka jedna, cudowna ryba, którą badałam do programu "Wiem, co jem" i ze wszystkich ryb słodkowodnych ma najwięcej kwasów omega-3. Jest to pstrąg.

On nie znosi warunków nieekologicznych, musi mieć dobrą karmę, czystą wodę, a to daje nam gwarancję, że jemy samo dobro. Co więcej, pstrąg nie jest taki drogi i można kupić go w postaci świeżej, nawet w dyskoncie. Na moim świątecznym stole pstrąg w tym roku na pewno się pojawi.

Pstrąg, nieoszukana masa makowa i pierogi z grzybami leśnymi. O czym jeszcze powinniśmy pamiętać?

Przede wszystkim o umiarze. Pamiętam, jak w tym roku na Wielkanoc mieliśmy "nalot" sałatek jarzynowych. Część zjedliśmy, część rozdaliśmy, a co z resztą? Musiałam przepłukać i zrobić zupę krem i zapiekankę na cieście kruchym, ale to była prawdziwa walka.

Warto też wspomnieć, że część potraw możemy mrozić, może nie śledzie czy sałatkę jarzynową, ale już makowiec, wigilijną kapustę, uszka czy nawet sernik. I wreszcie na zakupy wysyłajmy tych, którzy zakupy robią z aptekarską precyzją.

Większość z nas chyba już odrobiła tę lekcję i na zakupy udaje się z listą. Co z tego, skoro przed świętami sklepy bombardują nas taką ofertą, że trudno się oprzeć pokusie.

W ferworze przedświątecznych zakupów często jesteśmy głodni, co wpływa na zawartość naszych koszyków, drugim czynnikiem są dzieci. Jeśli kładą się na podłodze, krzycząc, że nie wyjdą ze sklepu bez tych pierniczków, to bardzo często wrzucamy do wózka te nieszczęsne pierniczki, byle mieć święty spokój.

Doskonale jako matka czwórki dzieci to rozumiem. Ten ogromny wybór najróżniejszych produktów nas przytłacza. Jesteśmy cały czas przebodźcowani, zakupy robimy kompulsywnie, a ten szał podkręca dzwoniący telefon z życzeniami od cioci Krysi czy zapach świeżo upieczonego chleba, jaki roznosi się po sklepie.

Dlatego ja kompletuję sobie zakupy już od października. Planowanie przedświąteczne jest bardzo ważne i pozwala uniknąć wielu nerwów. Jest taka piosenka Młynarskiego: "Jezusie, Jezusie, plamy są na obrusie, trzeba prać".

Zawsze coś nieoczekiwanego może się wydarzyć: nam kiedyś choinka się przewróciła, a pies zjadł pół sernika, bo zostawiłam nieopatrznie ciasto na balkonie. Podziwialiśmy zęby odbite w serniku. Różne rzeczy się zdarzają i na to wszystko warto wcześniej się przygotować, żeby się nie denerwować.

A na co najbardziej się pani cieszy? Co stanowi tę magię świąt?

Bardzo się cieszę, że będę miała wszystkie dzieci w domu. Dla mnie święta to czas, żeby być ze sobą bardzo blisko. Jak mówi nasza noblistka, chcę, żeby była czułość.

Nie tylko więc będziemy jeść, ale będziemy gadać, przytulać się, obowiązkowo obejrzymy po raz setny "Listy do M." i "To tylko miłość". Zagramy w planszówki, w karty, pójdziemy na spacer i do kościoła. To dla mnie bardzo ważne momenty.

Rada na święta od Kasi Bosackiej dla wszystkich Polaków, którzy wychowali się na "Wiem, co jem"?

Powtarzam jak mantrę od wielu lat, że zanim coś wrzucimy do koszyka, sprawdźmy, czy wygląda to jak prawdziwe jedzenie. W związku z inflacją w sklepach mamy wiele podróbek.

Po drugie kupujmy tylko to, co mamy na liście. Po trzecie, czytajmy składy, a jeśli ten jest niewidoczny, zamazany, napisany maleńkimi literkami, to bardzo prawdopodobne, że producent chce coś przed nami ukryć.

Karolina Rozmus, dziennikarka Wirtualnej Polski

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Rekomendowane przez naszych ekspertów

Potrzebujesz konsultacji z lekarzem, e-zwolnienia lub e-recepty? Wejdź na abcZdrowie Znajdź Lekarza i umów wizytę stacjonarną u specjalistów z całej Polski lub teleporadę od ręki.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze