"Człowiek jest jak bateria. Można go naładować". Fragment książki Katarzyny Janiszewskiej "Ja nie leczę, ja uzdrawiam"
Ludzie im ufają, powierzają swoje zdrowie. Są w stanie przejechać całą Polskę, żeby spotkać osobiście “uzdrowiciela”. Katarzyna Janiszewska spotkała się z najbardziej znanymi bioenergoterapeutami w Polsce. Dzięki uprzejmości Wydawnictwa Otwartego, publikujemy fragmenty jej książki “Ja nie leczę, ja uzdrawiam. Prawdziwa twarz polskich bioenergoterapeutów”.
Zbigniew Nowak urodził się w Łodzi, ale po kilku latach rodzice przenieśli się do Milanówka pod Warszawą. Już jako dziecko zauważył, że jego dotyk uzdrawia zwierzęta, a jego kwiaty rosną szybciej niż kwiaty innych kolegów. Na początku nie widział w tym niczego dziwnego. Sądził, że każdy tak ma, i już.
Nie był zwyczajnym dzieckiem: zamiast grać w piłkę, wolał z babcią zbierać zioła. Od mięsa wolał marmoladę. Grzeczny, nie sprawiał problemów. Trenował szermierkę i od tej szermierki miał taką siłę w ręce, że mógł nią orzechy łupać. Uczył się w szkole drzewnej. Aktywny, społecznik, prowadził szkolną bibliotekę.
Co wybija się w Nowaku na pierwszy plan? To człowiek wielu talentów i pasji, żadnej pracy się nie boi. Zaradny i przedsiębiorczy. Zaraz po szkole przez krótki czas pracował w Desie. W życiu jednak wolał stawiać na siebie. Miał zaledwie dwadzieścia trzy lata, kiedy założył własny biznes: najpierw zakład przeróbki włókien, później ogrodnictwo szklarniowe – kwiaciarstwo i warzywnictwo, prowadził też wytwórnię galanterii drzewnej, handlował dewocjonaliami.
Przełomowy moment nastąpił w Kuwejcie, w latach osiemdziesiątych. Żona szacha cierpiała na gruczolaka przysadki mózgowej. Nowak położył ręce na jej głowie i guz zniknął, kobieta wyzdrowiała. Wcześniej pomagał nieświadomie, intuicyjnie, czasem przypadkiem. Dopiero w Kuwejcie zdał sobie sprawę ze swoich zdolności i prawdziwego powołania. Rzucił wszystko, czym zajmował się do tej pory, i zajął się leczeniem.
Spotkanie z Nowakiem w Hotelu Europejskim trwa już ponad pół godziny. Uzdrowiciel mówi jak natchniony. Świetnie czuje się na scenie. Bryluje. Publiczne wystąpienia to widać jego żywioł.
Nowak: W pojęciu naukowym śmierć to brak aktywności elektronicznej mózgu. Człowiek jest jak bateria, można go naładować. Umysł jest autorytetem dla ciała. Niemożliwe staje się możliwym. Energia, proszę państwa, ona płynie cały czas, gdy wyciągniemy dłonie. Jest ktoś chętny na krótki teścik? Pan jest, proszę, oto moje zdjęcie, człowieka promieniującego energią. Niech pan wyciągnie dłonie, palce prosto. Co pan czuje?
Pan: Mrowienie straszne.
Nowak: A, to proszę, zdjęcie ode mnie w prezencie. Mając kalendarz, też możemy sprawdzić. Może pan? Proszę tutaj dotknąć, ta ręka jest dobra. Tu proszę poprowadzić dłoń, na moje ręce, głowę. To czysta próba, proszę się na nic nie nastawiać. Czy pan coś czuje?
Pan: Coś czuję.
Nowak: Teraz poproszę o flamaster. I dlaczego ja ten plakat podpisuję? To moja osobista pieczątka.
Pan: O, teraz, jak dotykam tu gdzie podpis, to taki dreszczyk.
Nowak (zadowolony): On mi patrzy prosto w oczy, nic nie oszukuje! Proszę, kalendarz dla pana.
Na stronie internetowej Nowaka można znaleźć liczne świadectwa jego cudownych mocy. Lekarze, księża, celebryci, wszyscy potwierdzają, że Nowak leczy.
Ludzie piszą do Nowaka listy:
"Szanowny i niezastąpiony panie Zbyszku! Mija miesiąc od operacji wycięcia woreczka żółciowego. Stan zapalny prowadzący do zrostów. Rutynowy zabieg. Pod koniec dnia wybrałam się na krótki spacer, co zdziwiło lekarzy. Na drugi dzień ze smakiem zjadłam lekki obiad. W butli z drenem było tylko dziesięć mililitrów płynu. Na trzeci dzień wyszłam do domu.
Zwróciłam uwagę, panie Zbyszku, że wszystkie chore z mojej sali bardzo szybko wróciły do siebie. Pani Kazia wstała zaraz po mnie. Podobnie Renata, po skomplikowanej rekonstrukcji powłok brzusznych. Pani Bożence duże rany pooperacyjne nagle zaczęły się szybko goić.
Czy mogło się tak zdarzyć, panie Zbyszku, że energia, którą kierował pan do mnie, pomogła też i innym?”.
Nowak: Ta kobieta stała się ruterem. I ja się bardzo ucieszyłem z takiej możliwości. Bo tą energią mogę większej liczbie osób pomagać. Zasięg pomocy Nowaka jest w zasadzie nieograniczony, a jej formy różnorakie. Podstawą jest kontakt osobisty. Ale w razie niemożności dotarcia na spotkanie czy przyjechania do Podkowy (Podkowy Leśnej - przyp. red.), chory nie zostanie pozostawiony samemu sobie.
Ma do wyboru:
Kontakt mentalny. To trzy minuty każdego wieczoru, o godzinie dwudziestej i dwudziestej drugiej, kiedy intensywnie myślimy o uzdrowicielu i patrzymy na jego zdjęcie. On w tym czasie myśli o nas i przesyła nam energię, dzięki czemu wszystkie nasze dolegliwości znikają.
Energetyzację wody. Na butelkę naklejamy podpisaną kartkę wodną. Kartki są niezbędne, bo jak już coś robimy, róbmy to porządnie. Kartka zabezpiecza przed wpływem negatywnej energii. Wpisujemy imię i nazwisko, przybliżamy dłonie. Potężny magnetyzm zmienia właściwości wody. Możemy później zwilżyć nią płatki kosmetyczne i przykładać na bolące miejsca. Liczba okładów jest dowolna, można je robić bez końca. Dobrze do takiej wody dodać łyżeczkę miodu, też do kupienia u Nowaka. Woda z miodem działa bakteriobójczo.
Tryb Intensywnej Opieki Przez Zdjęcie. W skrócie TIOPZ. Wystarczy wysłać zdjęcie i pokrótce opisać swoje dolegliwości.
- Na zdjęciu jest zapisana nasza matryca energetyczna – tłumaczy uzdrowiciel. – W książce "Nowak. Takie są fakty" (książka z relacjami podopiecznych bioenergoterapeuty - przyp.red.), jest ponad dwieście przykładów ze zdjęciami ludzi, którym udzieliłem skutecznej pomocy. Z faktami się nie dyskutuje. A co na to Kościół? Mój proboszcz zaakceptował TIOPZ. Nawet się zaprzyjaźniłem z księdzem Leonem Kantorskim. To było po tym, jak pomagałem jego znajomej, prawniczce.
Kobieta pracowała w dużej firmie. I nagle stało się coś, co spowodowało, że cofnęła się w rozwoju do wieku siedmiu lat. Rysowała domek, dym leciał z komina, przed domem piesek, tata, mama. To było dwadzieścia lat temu. Nowaka nie wpuszczono do szpitala. Co robić? Mówi do księdza: "Proszę mi przynieść zdjęcie tej kobiety”. Przewidział, że wystąpi u niej wysypka, wysoka gorączka. Później przyniesiono jej trzy butelki wody od uzdrowiciela. Wypiła. Od razu lepiej się poczuła. Wysypka ustąpiła. Po pięciu dniach wyszła ze szpitala.
- Proszę państwa, ja zawsze mówię, jakie reakcje mogą wystąpić po moim działaniu: biegunka, wymioty, dreszcze, gorączka. Działanie energetyczne sprawia, że toksyny z nas wychodzą. Tak silne reakcje to rzadkość, ale jak już będziemy o nich wiedzieć, to się nie będziemy denerwować. Też tak może być po naszych seansach, że ktoś czuje euforię, że mu się wydaje, że mógłby skakać z dziesiątego piętra, samochód podnieść. Ale to, że się lepiej czujemy, nic nie oznacza. Następuje uruchomienie energetyczne, lecz organizm się wyczerpuje. I ten zastrzyk energii powinien służyć odbudowie zdrowia.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Potrzebujesz konsultacji z lekarzem, e-zwolnienia lub e-recepty? Wejdź na abcZdrowie Znajdź Lekarza i umów wizytę stacjonarną u specjalistów z całej Polski lub teleporadę od ręki.