Kary za nieodwołane wizyty. Dr Sutkowski: Logistyczny bałagan
Obywatelska petycja skierowana do resortu zdrowia zakłada finansowe konsekwencje dla pacjentów, którzy nie informują o swojej nieobecności. Tylko czy takie rozwiązanie jest w ogóle możliwe i faktycznie ma sens? Pytamy prezesa Kolegium Lekarzy Rodzinnych lek. Michała Sutkowskiego, co realnie mogłoby skrócić kolejki do lekarzy.
W tym artykule:
Pacjenci nie odwołują wizyt
Z roku na rok problem nieodwoływania wizyt u lekarzy kontraktowanych przez NFZ narasta. Tylko w 2023 roku nie doszło do skutku aż 1,3 miliona umówionych wizyt. Oznacza to nie tylko blokadę miejsc dla innych chorych, ale także realne straty finansowe dla systemu ochrony zdrowia. W odpowiedzi na tę sytuację obywatel RP zaproponował konkretne rozwiązania w petycji przesłanej do Ministerstwa Zdrowia.
W dokumencie znalazły się m.in. propozycje wprowadzenia opłat rejestracyjnych w wysokości 50 zł - zwracanych, jeśli pacjent zjawi się na wizycie. W przypadku jej nieodwołania kwota miałaby przepadać. Co więcej, powtarzające się przypadki absencji miałyby być objęte systemem progresywnym: 50 zł za pierwsze przewinienie, 100 zł za kolejne, a uporczywe naruszanie zasad mogłoby skutkować podniesieniem kosztów opieki w systemie e-zdrowie (P1).
Tylko czy takie rozwiązanie miałoby szansę się sprawdzić?
- Przede wszystkim pobieranie opłat, a następnie ich zwracanie, wprowadziłoby niewyobrażalny zamęt w rozliczeniach przychodni. Mogę z całą pewnością powiedzieć też, że pacjenci odwoływaliby się od tych kar: tłumaczyli, że byli chorzy, mieli wyjątkową sytuację rodzinną, zepsuł im się samochód... Kto ma się zająć obsługą tych odwołań? Do tego byłby potrzebny nowy personel, nowy system, więc w konsekwencji wydalibyśmy pewnie więcej pieniędzy, żeby zaoszczędzić trochę - ocenia w rozmowie z WP abcZdrowie lek. Michał Sutkowski, prezes Kolegium Lekarzy Rodzinnych.
Kara za nieodwołanie wizyty? Nawet sankcje karne
Najdalej idący pomysł przesłany do MZ zakłada możliwość traktowania nieodwoływanych wizyt jako przestępstwo z art. 160 Kodeksu karnego, czyli narażenie innych na niebezpieczeństwo utraty zdrowia przez ograniczenie dostępu do świadczeń. Choć brzmi to drastycznie, autor petycji podkreśla, że konsekwencje takich zachowań mogą być poważne - zwłaszcza w przypadku specjalistów, do których kolejki sięgają miesięcy.
- Z prawnej perspektywy wprowadzenie kar, a co dopiero tak poważnych, jak zwiększenie składki zdrowotnej czy zarzut narażenia innych na niebezpieczeństwo utraty zdrowia, byłoby ogromnym wyzwaniem legislacyjnym. Wymagałoby bardzo wielu zmian w tzw. ustawie-matce z 24 sierpnia 2004 o ubezpieczeniach zdrowotnych i wszystkich pozostałych aktach wykonawczych. Te zmiany wymagałyby czasu, narobiłyby logistycznego bałaganu i w ogólnym rozrachunku pewnie dołożyłyby pracy przychodniom i szpitalom, choć rozumiem intencję tego projektu - podkreśla lekarz.
MZ przeciwko karom
Obecnie obowiązujące przepisy zobowiązują pacjenta do poinformowania placówki o rezygnacji z wizyty, ale w praktyce brak jakichkolwiek realnych sankcji powoduje ich ignorowanie. W najgorszym wypadku pacjent trafia na koniec kolejki.
Resort zdrowia podchodzi do tematu z ostrożnością. Główna obawa dotyczy osób w trudnej sytuacji materialnej, które mogłyby unikać wizyt z obawy przed karami. W odpowiedzi autor petycji przypomina, że obecnie istnieje wiele wygodnych sposobów anulowania wizyty: telefon, SMS, e-mail czy formularz internetowy. Wiele przychodni stosuje już również przypomnienia SMS bądź telefoniczne z szybką opcją anulowania, by ograniczyć skalę problemu bez uciekania się do kar finansowych.
- Podniesienie składki po trzeciej nieodwołanej wizycie to już, moim zdaniem, duży koszt społeczny i finansowy, który, owszem, byłby pewnym "straszakiem", ale i miałby pewnie wymiar stygmatyzujący pacjenta. Nie uważam więc, żeby to było dobre rozwiązanie, choć nadal, rozumiem jego intencję - dodaje.
- Sugerowałbym sposób prostszy w realizacji, ale też dla niektórych pacjentów bardziej dotkliwy niż 50 czy 100 złotych kary. Jeśli pacjent nie stosuje się do regulaminu przychodni, przychodnia powinna mieć prawo zwyczajnie odmówić świadczeń i podać alternatywne rozwiązanie. To jest już możliwe, ale bardzo rzadko stosowane i obarczone z jednej strony ogromną mitręgą, a z drugiej prawnie niejasne - zaznacza prezes Kolegium Lekarzy Rodzinnych.
Dr Sutkowski podkreśla jednak, że nie tylko nieodwoływanie wizyt stanowi problem, który mógłby potencjalnie skutkować odmową świadczenia usług medycznych przez daną przychodnię.
- Nieodwoływanie wizyt to tylko czubek góry problemów w relacji podmiot leczniczy-pacjent. Logistycznie trudne jest też, gdy pacjenci się spóźniają, czy nie odbierają swoich badań, a robią to nagminnie. Albo kiedy nie odbierają telefonów z teleporadami czy przejawiają agresję słowną. Zapomina się, że to jest układ, w którym pacjent ma nie tylko prawa, ale i obowiązki - podsumowuje ekspert.
Jak zaznacza dr Sutkowski, obowiązki pacjenta to temat, wokół którego od wielu lat trwa dyskusja, także z udziałem Rzecznika Praw Pacjenta.
- Na razie jest ona jednak bezproduktywna - dodaje.
Aleksandra Zaborowska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Źródła
- NFZ
Treści w naszych serwisach służą celom informacyjno-edukacyjnym i nie zastępują konsultacji lekarskiej. Przed podjęciem decyzji zdrowotnych skonsultuj się ze specjalistą.