Leczenie alkoholizmu alkoholem, uzdrawianie na odległość. "Jarmark szarlatanów" na Poczcie Polskiej
Starta marchew na guzy w piersiach, nalewka ze spirytusem na alkoholizm czy uzdrawianie na odległość - sprawdziliśmy, jakie porady można wyczytać w czasopismach sprzedawanych przez Pocztę Polską. "Lektura tych publikacji jest dla lekarza szokiem nie do opisania" - alarmuje doktor Michał Bulsa, prezes OIL w Szczecinie.
W tym artykule
Raka marchwią, a alkoholizm alkoholem
Okręgowa Izba Lekarska w Szczecinie opublikowała w mediach społecznościowych interwencję w sprawie pseudonaukowych i pseudomedycznych czasopism sprzedawanych w placówkach Poczty Polskiej.
"Lektura tych publikacji jest dla lekarza szokiem nie do opisania. Takiego nasilenia bzdur, półprawd, imaginacji, zwyczajnych paramedycznych kłamstw nie widziałem chyba jeszcze nigdy w swoim życiu. To nie są pisma medyczne, to są opowieści fantasy, które są traktowane przez pacjentów jako treści, które należy wdrażać w życie. Niewyobrażalne i niedopuszczalne, by Poczta Polska, czyli spółka Skarbu Państwa promowała pseudonaukę" - czytamy w apelu doktora Michała Bulsy, prezesa OIL w Szczecinie.
Sprawdziliśmy: tytuły promujące medycynę alternatywną, "ludową" i metody leczenia sprzeczne z wiedzą naukową z łatwością można było znaleźć na pocztach w Warszawie, Rzeszowie i Lublinie.
Przychodzą z diagnozą, nie ufają medykom. Lekarze gorzko o pacjentach
Wystarczyła pobieżna lektura, żeby natknąć się na porady, które w każdym rozsądnym pacjencie powinny wzbudzić niepokój.
Pierwszy przykład? Według jednego z periodyków uzależnienie od alkoholu można wyleczyć... alkoholem. Wystarczy stworzyć "leczniczą" nalewkę na bazie orzechów cedrowych i spirytusu.
Kolejnych nie trzeba długo szukać, bo obfituje nimi czasopismo autorstwa Rima A. Choć przez wydawcę autor opisany został jako "wybitny zielarz", w sieci próżno szukać jakichkolwiek informacji o "ekspercie". Nie istnieją żadne inne publikacje jego autorstwa, żadne strony internetowe, o pracach naukowych nie wspominając. Mimo to, kolejne strony czasopisma zaskakują cudownymi historiami wyleczenia terminalnych stadiów nowotworów za pomocą czosnku, tojadu, buraków czy marchwi.
Co ciekawe, autor kilkukrotnie sam podkreśla, że jego metody nie zostały potwierdzone naukowo, nie ma dowodów na ich skuteczność bądź odmawia ich szczegółowego opisania. Nie uważa tego jednak za dostateczny argument, aby nie dzielić się ich domniemanymi rezultatami.
"Słyszała o mnie (okazało się, że dwa lata wcześniej z moją pomocą wyleczyła się z raka jajników jej znajoma) i całkowicie mi zaufała, chociaż nie obiecałem niczego konkretnego. Poleciłem, aby już dziś zaczęła przykładać do piersi startą marchew, opracowałem kompleks leczniczy na pierwszy miesiąc. Oczywiście, nie ma tu możliwości szczegółowego opisu całego cyklu leczenia – skomplikowanego i nużącego. Interesujące jest jednak to, że starta marchew stopniowo wyciągnęła cały guz na zewnątrz (...). Na wiosnę rana całkowicie się zagoiła" - czytamy w jednej z historii.
W innej autor zaznacza, że właściwie nie wie, dlaczego jego metoda miałaby zadziałać. Efekt leczniczy przypisuje "instynktowi przetrwania".
"W żadnym podręczniku dotyczącym roślin leczniczych nie znajdziemy informacji, które klasyfikują buraki czy wrotycz jako środki przeciwnowotworowe. Przypadkowo, zarówno u jednego, jak i u drugiego pacjenta, w jakiś nieoczekiwany sposób zadziałał instynkt przetrwania, zakorzeniony w naturze od niepamiętnych czasów we wszystkich istotach żywych".
Uzdrawianie na odległość, "ekspertyzy radiestezyjne"
Trzeba jednak przyznać, że historie Rima A., bądź innego, prawdziwego autora tej publikacji, brzmią momentami tak fantastycznie, że być może nie nabierze się na nie pierwszy lepszy czytelnik.
Co innego na usługi prawdziwych, reklamujących się w "czasopiśmie medycznym", uzdrowicieli, których pełno w kolejnym tytule zakupionym na poczcie. Jedną z nich jest pani Zdzisława W., określająca się jako dyplomowana bioterapeutka, uzdrawiająca na odległość, a nawet ze zdjęcia.
Usługi uzdrawiania na odległość świadczą także Anna i Robert G.: naturopaci, bioenergoterapeuci, "mistrzowie radiestezji", czyli pseudonauki bazującej na rzekomej umiejętności odbierania niewidzialnych bodźców, energii bądź wibracji za pomocą wahadełek, różdżek i nie tylko.
Zainteresowanie wzbudza ogłoszenie uzdrowicieli Anny i Pawła P., którzy deklarują, że są w stanie zdiagnozować i wyleczyć cały szereg chorób, włącznie z tymi, na które nowoczesna medycyna nie opracowała jeszcze powszechnie dostępnych leków. A to wszystko, oczywiście, nawet na odległość.
Wśród chorób, w których "specjalizują się" powyżsi eksperci, wymieniono m.in. choroby wirusowe, wirusy żółtaczki B i C, nerwicę, depresję, choroby tarczycy, choroby nerek, łuszczycę, osteoporozę, choroby Alzheimera i Parkinsona, bezpłodność i oczywiście nowotwory.
Sprzedają to, co się sprzedaje
Wachlarz produktów sprzedawanych na pocztach często jest obiektem żartów. Od portfeli, torebek i zabawek, po książki, słodycze i napoje. Pytania o to, dlaczego z placówek poczty robi się "bazarek", padały nie raz.
W opublikowanym w środę w Wirtualnej Polsce wywiadzie z prezesem Poczty Polskiej Sebastianem Mikoszem w końcu padła oficjalna odpowiedź.
- Wiecie, panowie, to jest pytanie o granicę między śmiesznością a rentownością. Z estetycznego punktu widzenia wolałbym tych pocztowych bazarków nie mieć, tylko czym ja zastąpię kilkaset mln zł wpływów? - powiedział prezes Mikosz w rozmowie z Patrykiem Słowikiem i Pawłem Figurskim.
Dodał także, że przychody z dodatkowej sprzedaży na pocztach są znacznie większe, niż początkowo przypuszczał. A dobór produktów? Sprzedaje się to, co klienci chcą kupować.
Nie zgadza się z tym m.in. prezes Okręgowej Izby Lekarskiej w Szczecinie dr Michał Bulsa, który wystosował pismo do prezesa PP z apelem o zwiększenie kontroli sprzedawanych produktów i wyeliminowanie z asortymentu tych działających na szkodę klientów.
- Jeżeli państwo, poprzez chociażby instytucje takie jak Ministerstwo Zdrowia czy Główny Inspektorat Sanitarny, promuje wiedzę opartą na nauce, badaniach i twardych danych, niedorzeczne jest, aby Poczta Polska, czyli spółka należąca do Skarbu Państwa, prowadziła działalność podkopującą tę wiarygodność. Poza tym, jeśli coś znajduje się w asortymencie spółki państwowej, automatycznie uzyskuje pewien kredyt zaufania, a więc potencjalny pacjent może pomyśleć, że jest to sprawdzone - mówi w rozmowie z WP abcZdrowie.
Co gorsza, na półkach umieszczane są one pomiędzy tytułami powstającymi w porozumieniu z lekarzami, dietetykami i badaczami, a więc rozróżnienie tych wiarygodnych może być dla potencjalnego kupującego niemożliwe.
"Nie ma czegoś takiego jak medycyna alternatywna"
Dodatkowy problem stanowi fakt, że dla nieuświadomionego pacjenta niektóre z tytułów pseudomedycznych uzdrowicieli mogą brzmieć kompetentnie, kiedy w rzeczywistości żaden naturopata, bioenergoterapeuta czy ekspert radiestezji nie jest uprawniony do leczenia. Nie ułatwia tego rozróżnienia wprowadzone pod koniec stycznia 2025 rozszerzenie kodu PKD o działalność w zakresie "medycyny tradycyjnej, uzupełniającej i alternatywnej", które otwiera takim osobom prawo do prowadzenia działalności i m.in. wystawiania faktur czy paragonów.
- Nie ma czegoś takiego jak medycyna alternatywna, medycyna jest jedna: ta oparta na badaniach, na dowodach. Dla mnie sprawa jest prosta: osoby, które nie mają wykształcenia medycznego, nie powinny udzielać porad medycznych, a tym bardziej leczyć - ocenia dr Michał Bulsa.
Mimo to, jak podkreślił sam prezes Poczty Polskiej, jeśli coś jest na pocztach sprzedawane, to znaczy, że jest na to zapotrzebowanie. Dlaczego więc jest zapotrzebowanie na tak wiele tytułów promujących pseudomedyczne treści?
- Niestety, system opieki zdrowotnej jest niewydolny, wielu pacjentów ma z nim związane jakieś negatywne doświadczenia. Jeśli połączymy to z faktem, że edukacja zdrowotna jest w Polsce na bardzo niskim poziomie, mamy podatny grunt na taką szkodliwą działalność. Taka pacjentka po diagnozie guza piersi może więc zrezygnować z leczenia, bo naczyta się jakichś bzdur, że wystarczy natrzeć się marchewką. I w ten sposób życie kolejnej zmanipulowanej dezinformacją osoby się skraca - podkreśla dr Bulsa.
- Mimo wadliwego systemu, medycyna robi w tym momencie ogromne postępy. Mamy coraz nowsze leki, coraz dokładniejsze diagnozy, coraz lepsze metody terapii. Odciąganie pacjentów od tych możliwości to coś strasznego, co budzi we mnie głęboki sprzeciw - dodaje.
Okręgowa Izba Lekarska w Szczecinie, aktywnie działając przeciwko dezinformacji i promocji antynaukowych metod leczenia, na przestrzeni ostatnich tygodni skierowała pisma w tej sprawie zarówno do prezesa Poczty Polskiej, jak i do premiera Donalda Tuska i szefowej resortu zdrowia Izabeli Leszczyny. Póki co, bez odpowiedzi.
Aleksandra Zaborowska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Źródła
- Facebook/Okręgowa Izba Lekarska w Szczecinie
- abcZdrowie.pl
Treści w naszych serwisach służą celom informacyjno-edukacyjnym i nie zastępują konsultacji lekarskiej. Przed podjęciem decyzji zdrowotnych skonsultuj się ze specjalistą.