Lekarz walczy z białaczką. "Szukamy rozpaczliwie bliźniaka genetycznego"
Dr Piotr Sołtysiak to ceniony chirurg dziecięcy z Krakowa. Przez lata pracy niósł pomoc małym pacjentom, dzisiaj sam jej potrzebuje. Lekarz walczy z agresywną chorobą nowotworową układu krwiotwórczego. Jedyną szansą jest przeszczep szpiku, ale do tego potrzeba genetycznego bliźniaka.
1. Myślał, że to zmęczenie. Odpowiedź dało badanie
Dr n. med. Piotr Sołtysiak na jednym z portali umożliwiającym zapisy i wystawianie ocen lekarzom ma ponad kilkaset opinii. Dorośli pacjenci i rodzice małych pacjentów dra Sołtysiaka piszą, że jest empatyczny, miły i kulturalny, do dzieci wykazuje ogromną cierpliwość. W ponad 300 wystawionych opiniach pojawiają się takie określenia jak "lekarz z powołania" i "lekarz o wielkim sercu".
Prywatnie jest amatorem aktywnego trybu życia - dotychczas brał udział w maratonach, chodził po górach, jeździł na rowerze. Jest też ojcem trójki dzieci, 17-letniej Mileny, 12-letniego Mikołaja i 4-letniej Miriam, oraz szczęśliwym mężem.
Obecnie 44-letni chirurg przebywa na oddziale hematologii Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie, w izolatce. Choroba nowotworowa wywróciła do góry nogami jego życie. Ani on, ani jego żona nie byli przygotowani na diagnozę.
- Dużo pracował, ale też miał wiele obowiązków rodzinnych, żył dotychczas bardzo aktywnie. Dlatego też początkowo nic nie wzbudziło jego podejrzeń, a złe samopoczucie nie zapaliło lampki ostrzegawczej - przyznaje w rozmowie z WP abcZdrowie pani Sylwia, żona dra Sołtysiaka.
Wyjaśnia, że na dwa tygodnie przed świętami Bożego Narodzenia jej mąż zaczął źle się czuć, był zmęczony. Listopad upłynął mu pod znakiem weekendowych dyżurów, dlatego właśnie nadmiar pracy był jego zdaniem przyczyną zmęczenia.
- Tak myśleliśmy, mamy też troje dzieci. Kto przy trójce dzieci może powiedzieć, że nie doskwiera mu zmęczenie? Tak sobie tłumaczył wszystko, zresztą lekarze bardzo często nie dopuszczają do siebie myśli o chorobie - dodaje pani Sylwia.
Czujność małżeństwa uśpiły kolejne wydarzenia, bo ich czteroletnia córka wróciła z przedszkola z infekcją. Dr Piotr zaraził się od córki i wówczas uznał, że infekcja to kolejny czynnik, który odpowiada za złe samopoczucie.
- Niedługo później, gdy poszedł na trening, przyznał, że jest zaskoczony. "Pierwszy raz musiałem się poddać po zrobieniu jednej trzeciej zaplanowanego treningu, nie wiem dlaczego, ale to pewnie osłabienie, wirus, infekcja. W święta odpocznę", mówił - wspomina pani Sylwia.
Kolejne dni nie przyniosły poprawy, dr Piotr nocami nie mógł zasnąć, a rano budził się zmęczony. 2 stycznia nastąpił przełom. Lekarz wykonał morfologię krwi i już kilka godzin później zadzwonił telefon z laboratorium. Miał pilnie odebrać wyniki badań.
- Wydrukował wyniki i wtedy nogi się pod nami ugięły. Normy były drastycznie przekroczone, hemoglobina, wskaźniki białych krwinek, bardzo niskie płytki krwi - wszystko wskazywało, że nie jest dobrze. Piotr powiedział, że pakuje się i jedzie na SOR.
2. Dr Piotr Sołtysiak choruje na ostrą białaczkę szpikową
Jak opowiada pani Sylwia, jej mąż od razu wiedział, co oznaczają wyniki, ona nie miała pojęcia. - Wieczorem, gdy Piotra przyjęto na oddział, poszłam do lekarki prowadzącej. "Pani wie, że to jest ostra białaczka szpikowa?" Powiedziałam lekarce, że nie wiem. Była zaskoczona - opowiada.
Ostra białaczka szpikowa (ang. acute myeloid leukemia, AML) to rzadki, złośliwy i agresywny nowotwór, który rozwija się nagle, nawet w ciągu kilku tygodni. Wywodzi się z komórek układu krwiotwórczego i powstaje w szpiku kostnym. Choć stanowi 80 proc. wszystkich białaczek u dorosłych, to AML diagnozuje się u pięciu osób na 100 tys. mieszkańców na rok. Objawy choroby wynikają z nieprawidłowej produkcji krwinek, wskutek czego u chorego pojawia się anemia, neutropenia i małopłytkowość.
- Piotr jest po drugim cyklu chemioterapii, jest bardzo osłabiony chorobą i samym leczeniem, wciąż muszą przetaczać mu krew. Przebywa cały czas w izolatce, bo terapia wyniszczyła komórki odpornościowe. To jeden z najtrudniejszych aspektów choroby i leczenia. Piotr nie jest typem osoby odpoczywającej na kanapie pod kocem, jest ekstrawertykiem. Uwielbiał dotychczas aktywnie żyć i przede wszystkim kochał kontakt z ludźmi. Bardzo ważna jest dla niego rodzina. Izolatka pozbawiła go tego wszystkiego - mówi żona lekarza.
Sam dr Piotr dla Fundacji DKMS wypowiada się w takim tonie: - Po wstępnym leczeniu odzyskałem nieco siły, na tyle, by móc kontaktować się z najbliższymi przez video-rozmowy. Możliwość zobaczenia i usłyszenia żony oraz dzieci bardzo dodaje mi sił. Gdy mój stan na to pozwala, staram się chodzić po pokoju, słuchać muzyki i czytać – mówi lekarz.
3. Bliźniak genetyczny pilnie potrzebny
Przeszczepienie szpiku jest jedną z podstawowych terapii w leczeniu białaczek. Szpik od dawcy ma na celu odtworzenie szpiku kostnego, który został wyniszczony przez nowotwór. Tylko 25 proc. pacjentów znajduje dawcę ze zgodnością tkankową umożliwiającą przeszczepienie w rodzinie.
Jestem lekarzem 🩺 i jestem chory...
— Fundacja DKMS (@DKMS_pl) February 12, 2024
A Ty możesz pomóc mi wyzdrowieć. Zostań Dawcą szpiku na https://t.co/crdoQ46wXB pic.twitter.com/osDvpb3dBD
- Szukamy rozpaczliwie bliźniaka genetycznego dla Piotra. Niestety okazało się, ku zdziwieniu krewnych Piotra, że nikt z rodziny nie może oddać mu szpiku z powodu braku zgodności. Mamy nadzieję, że ten bliźniak gdzieś jednak jest, że za chwile się odnajdzie - przyznaje pani Sylwia.
Pani Sylwia apeluje o rejestrację w bazie danych dawców. Mówi, że proces rejestracji jest prosty i szybki, nie ma też powodów, by obawiać się samej procedury. Fundacja DKMS przypomina, że wystarczy wejść na ich stronę i zamówić bezpłatny pakiet rejestracyjny do samodzielnego pobrania wymazu z wewnętrznej strony policzka.
- Później wystarczy być gotowym na oddanie szpiku w każdej chwili, gdy otrzymamy telefon, że gdzieś tam istnieje nasz bliźniak genetyczny. Wbrew pozorom najczęściej szpik pobierany jest z krwi, a nie - jak się utarło w powszechnym przekonaniu - z talerza biodrowego. To nie boli, nie jest problematyczne, może być za to najcenniejszym darem jednego człowieka dla drugiego - wyjaśnia żona lekarza.
Sylwia i Piotr czekają miesiąc. Choć to nie jest długo, bo sam czas oczekiwania na wyniki badań w kierunku zgodności wynosi nawet osiem tygodni, to dla nich każdy dzień jest na wagę złota. Tym bardziej że dotychczas dr Piotr nie miał szans na wyjście z izolatki. - Właściwie nie wiemy, kiedy dane nam będzie się spotkać, porozmawiać twarzą w twarz i przytulić. Ale bardzo na to czekamy i liczymy, że ten horror niedługo się skończy.
Dr Piotr przyznaje, że tęskni za rodziną i za zwykłą codziennością. - Mąż nastawia się na to, że będzie przytulał dzieciaki, na pewno nie będzie mógł się nadziwić, jak się zmieniły i urosły przez ostatnie tygodnie. Zawsze zresztą tak mówił, kiedy wracał po 24-godzinnym dyżurze. Chcemy pójść do kawiarni, by świętować zaległe walentynki, cieszyć się bliskością w gronie rodzinnym. To nasze małe, wielkie plany, więcej nam do szczęścia nie potrzeba - zdradza pani Sylwia.
Karolina Rozmus, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Potrzebujesz konsultacji z lekarzem, e-zwolnienia lub e-recepty? Wejdź na abcZdrowie Znajdź Lekarza i umów wizytę stacjonarną u specjalistów z całej Polski lub teleporadę od ręki.