Na jej nodze pojawiła się swędząca gruda. "Jestem weteranką boreliozy"
Kilka razy w życiu przeszła boreliozę. Ostatnim razem do zakażenia doszło w czerwcu 2025 roku. - To miejsce było bardzo swędzące, babrzące się. Byłam pewna, że ukłuł mnie jakiś owad - mówi prof. Ewa Stachowska w rozmowie z WP abcZdrowie.
Swędzący ślad na ciele
Jak informuje NFZ, w okresie wakacyjnym, czyli od czerwca do sierpnia, obserwujemy wyraźny wzrost zachorowań na choroby przenoszone przez kleszcze. Wynika to z ich wzmożonej aktywności, ale też z tego, że w ciepłych miesiącach częściej i chętniej przebywamy na łonie natury, spacerując po lasach, parkach czy łąkach. Zwiększamy tym samym prawdopodobieństwo "złapania" jednego z tych pajęczaków.
Takie spotkanie może grozić niebezpieczną chorobą odkleszczową. Najczęstszą jest borelioza - w Polsce odnotowujemy wzrost zachorowań. Jak wynika z danych Państwowego Zakładu Higieny, w 2024 roku zdiagnozowano ponad 29 tys. przypadków boreliozy, czyli o około 4 tys. więcej niż w roku poprzednim. Dlaczego?
- Wynika to ze zmian klimatycznych, łagodnej zimy i tego, że przeżyło ją wiele drobnych zwierząt będących żywicielami kleszczy. Pajęczakom tym w przeżyciu zagrażają bowiem jedynie brak żywiciela i susza. Dlatego teraz, kiedy mamy więcej opadów, kleszcze są bardziej liczne, a tym samym więcej jest tych zarażonych boreliozą. Większa jest też obecnie wykrywalność tej choroby - wyjaśnia w rozmowie z WP abcZdrowie prof. Joanna Zajkowska z Kliniki Chorób Zakaźnych i Neuroinfekcji Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku.
5-latka sparaliżowana po ukąszeniu kleszcza
Najbardziej charakterystycznym objawem boreliozy jest rumień wędrujący, czyli zmiana skórna, która pojawia się w miejscu ukąszenia przez zakażonego kleszcza. Mówi się o nim, że przypomina tarczę strzelniczą, ponieważ ma czerwoną, rozprzestrzeniającą się obwódkę wokół miejsca wkłucia pajęczaka z jaśniejszą przestrzenią w środku.
Jak zaznacza prof. Zajkowska, symptom ten, choć wydaje się znamienny dla boreliozy, niewprawne oko może pomylić z czymś innym. - Rumień wywołany przez boreliozę nie pokazuje się od razu. Najpierw występuje reakcja. Może być alergiczna, może być związana z podrapaniem tego miejsca. Rumień widoczny jest po 2-3 dniach, a nawet dopiero po tygodniu lub później od wkłucia się kleszcza - mówi.
W takiej sytuacji znalazła się prof. dr hab. n. med. Ewa Stachowska, specjalistka z dziedziny nutrigenomiki i nutrigenetyki, kierownik Zakładu Biochemii i Żywienia Człowieka Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie. W czerwcu 2025 roku zauważyła na swojej nodze nietypowy ślad.
- To miejsce było bardzo swędzące, babrzące się. Byłam pewna, że ukłuł mnie jakiś owad, meszka lub komar. Jednak ślad nie znikał, a z dnia na dzień coraz bardziej przypominał czerwoną grudę. Pokazałam go lekarzowi, a ten od razu rozpoznał rumień wędrujący. Wtedy dało się już zauważyć cień okręgu, który powstał dookoła - mówi w rozmowie z WP abcZdrowie.
Szybkie rozpoznanie boreliozy umożliwiło szybkie wdrożenie leczenia, czyli antybiotykoterapię. Prof. Ewa Stachowska przyznaje, że obecnie czuje się bardzo dobrze. Nie jest pewna, gdzie "złapała" kleszcza zakażonego krętkami Borrelia, jednak ma pewne podejrzenia.
- Codziennie wieczorami chodzę na treningi nordic walking, więc być może podczas nich doszło do zakażenia. Z drugiej strony mam też ogródek przy domu, nie koszę trawy - kleszcz mógł mnie ukłuć np. podczas podlewania - zastanawia się prof. Stachowska. - To mogła być naprawdę maleńka nimfa, bo nawet tego kleszcza nie zauważyłam.
Nimfy kleszczy faktycznie mogą przenosić boreliozę i inne choroby odkleszczowe. Są równie niebezpieczne jak dorosłe kleszcze, a ich małe rozmiary (zaledwie 1-2 mm), często utrudniają zauważenie ich na skórze, co pozwala im żerować dłużej i zwiększa ryzyko zakażenia.
"Jestem weteranką boreliozy"
Czerwcowe zakażenie to jednak nie pierwszy taki przypadek w życiu prof. Stachowskiej. - Jestem weteranką boreliozy, przeszłam ją kilkukrotnie. Myślę, że mogły to być cztery przypadki. Za pierwszym razem kleszcz zaraził mnie lata temu podczas wakacji. Byłam wtedy młodą mamą, spędzałam czas w przepięknym, niestety pełnym kleszczy miejscu. Ten kleszcz ukłuł mnie w nogę, został szybko wyjęty i przez dłuższy czas wszystko było w porządku. Po tygodniu poszłam do sauny i po wyjściu z niej zauważyłam rumień. Wtedy było już wiadomo, że to borelioza - mówi.
Faktycznie, jak potwierdza prof. Zajkowska, możliwe jest kilkukrotne zarażenie się boreliozą, choć, jak przyznaje lekarka, dotychczas spotkała się z maksymalnie dwoma zarażeniami u jednej osoby. - Można mieć boreliozę więcej niż raz, ponieważ mamy pięć genogatunków krętków w Europie i jedne przeciwciała nie zabezpieczają przed kolejnym zachorowaniem - tłumaczy.
Ekspertka podpowiada, by w razie zauważenia na skórze podejrzanego śladu zaznaczyć jego brzegi długopisem i sprawdzać w kolejnych dniach, czy zmiana się rozrasta.
- Pamiętajmy, że rumień wędrujący może wyglądać różnie. Chociażby z tego względu, że mamy różne skóry - niektóre są nadwrażliwe, są skóry z łuszczycą itp. Mimo to doświadczony lekarz nie powinien mieć problemów z jego rozpoznaniem. Jeśli jednak pojawia się wątpliwość, to zawsze trzeba założyć, że to jednak borelioza, i zastosować leczenie, czyli 10 dni antybiotykoterapii - wyjaśnia.
Ze względu na stosunkowo częste zachorowania prof. Stachowska śmieje się, że najwidoczniej "kleszcze ją lubią". Nie bagatelizuje jednak zagrożenia.
- Najbardziej boję się zachorowania na KZM (kleszczowe zapalenie mózgu - przyp. red.). Ostrzegał mnie przez nim mój lekarz. Wiem, że to bardzo niebezpieczna choroba, często dająca bardzo groźne powikłania neurologiczne, a nawet mogąca skończyć się zgonem. Na boreliozę nie ma szczepionki, ale na KZM tak i warto z niej skorzystać. Nie jestem jeszcze zaszczepiona, ale planuję to zrobić - mówi.
Na co dzień ekspertka stara się minimalizować ryzyko, regularnie używając sprawdzonych repelentów. Dba też o to, by podczas treningów nordic walking, które odbywają się w terenach zielonych, odpowiednio się ubierać: zakładać dłuższy rękaw i długie spodnie.
- Podstawą się repelenty, osłanianie się, ale też oglądanie ciała po powrocie z łąki czy lasu, czy przypadkiem nie mamy gdzieś wkłutego kleszcza - przyznaje prof. Zajkowska. - Dobrą praktyką jest też zmiana ubrania po powrocie do domu, bo kleszcz może np. siedzieć w rękawie bluzy czy nogawce spodni.
- Z moich doświadczeń wynika i to bym chciała przekazać, aby nie ignorować zmian skórnych, które się pojawiają i nie znikają. Zawsze trzeba taki ślad pokazać lekarzowi. Im szybciej wdrożymy leczenie, tym większa szansa, że wyjdziemy z choroby bez większego szwanku - przestrzega prof. Stachowska.
Marta Słupska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Treści w naszych serwisach służą celom informacyjno-edukacyjnym i nie zastępują konsultacji lekarskiej. Przed podjęciem decyzji zdrowotnych skonsultuj się ze specjalistą.