Pół wieku polskiej transplantologii
Jest godzina 17. Na stół operacyjny trafia pogodna 18-latka, Danuta Milewska, która od urodzenia cierpi na zagrażającą życiu chorobę. Nie boi się – jest uczennicą szkoły pielęgniarskiej, rzeczywistość szpitalna nie jest jej obca. Zabieg trwa 57 minut. Wystarczająco, by otworzyć nowy rozdział w historii polskiej transplantologii. Dokładnie 50 lat temu, 26 stycznia 1966 roku, polscy lekarze dokonali pierwszego udanego przeszczepu nerki.
Od tamtego czasu zmieniło się wiele. Coraz bardziej zaawansowana technologia medyczna i wyspecjalizowana kadra ekspertów każdego dnia ratuje życie setkom Polaków. Transplantologia nie jest jednak wolna od różnego typu problemów i ograniczeń, z którymi musi się mierzyć.
Historia pierwszego przeszczepu
O przygotowaniach do operacji wie zaledwie garstka osób. Na sali, obok której młoda Danuta Milewska czeka na nerki, umiera dawczyni. Rodzina kobiety, która doznała śmiertelnego urazu czaszki, nie ma pojęcia, że z jej ciała za chwilę zostanie pobrany organ. Nie wiedzą także lekarze z innych placówek, nie wiedzą dziennikarze. Prof. Jan Nielubowicz oraz prof. Tadeusz Orłowski z I Kliniki Chirurgicznej i I Kliniki Chorób Wewnętrznych Akademii Medycznej w Warszawie dopiero dwa dni później decydują się o sukcesie powiadomić prasę. Polacy dowiadują się, że pacjentka ma się dobrze, nerki podjęły pracę zaraz po przeszczepie i funkcjonują prawidłowo.
Dziewczyna pod troskliwą opieką specjalistów szybko wraca do sił. Za trzy tygodnie zostaje wypisana do domu. Za pół roku wyjeżdża do sanatorium, gdzie nieoczekiwanie umiera z powodu ostrej martwicy trzustki. Jej nerki do samego końca działają sprawnie.
Kamienie milowe
Jeszcze w tym samym roku odbywają się dwa kolejne przeszczepy nerek. Najpierw pod skalpel prof. Nielubowicza i prof. Orłowskiego trafia ciężko chory milicjant. Z nowym organem przeżywa dwa lata. Następny pacjent – cztery. W tym samym czasie dokonuje się jeszcze jeden przełom. Prof. Bross przeprowadza przeszczep nerki od żywego dawcy.
Z biegiem czasu liczba udanych zabiegów wzrasta. A z nimi – przeżywalność kolejnych pacjentów. Szósty dostaje w prezencie dekadę. Do Polski zaczynają zjeżdżać się chorzy z NRD, Jugosławii, Syrii. Nic dziwnego – w powstałym w 1976 roku Instytucie Transplantologii co roku odbywa się kilkadziesiąt takich operacji.
Odwaga specjalistów coraz częściej wprawia opinię publiczną w osłupienie. W 1985 prof. Religa dokonuje pierwszego udanego przeszczepu serca, w 1997 r. sukcesem kończy się operacja prof. Zembali, który przeszczepia płuco. Cztery lata później "bije" własne osiągnięcie, przeszczepiając jednocześnie płuco i serce.
Trudno wyliczyć wszystkie spektakularne przedsięwzięcia. Nowe serce dostaje półroczne dziecko, zdrowe płuca trafiają do pacjenta z mukowiscydozą. To, co niegdyś wydawało się nieosiągalne, pod okiem najlepszych polskich ekspertów staje się codziennością.
Zmierzyć się z problemem
Polska transplantologia ma na swoim koncie wiele osiągnięć na światowym poziomie. Wystarczy wspomnieć choćby o ośrodku w Gliwicach, gdzie w ubiegłym roku sukcesem zakończył się pionierski przeszczep twarzy mężczyzny, który uległ poważnemu wypadkowi w czasie pracy. W Ośrodku Replantacji Kończyn w Trzebnicy młodemu mężczyźnie przeszczepiono dłoń kobiety.
Za każdym takim wydarzeniem stoi jednak trudna decyzja o oddaniu narządów osoby zmarłej. Deficyt organów to obecnie jedno z największych wyzwań, jakie stoją przed polską transplantologią. Choć niemal połowa mieszkańców naszego kraju deklaruje chęć pośmiertnego oddania narządów, komórek i tkanek, zaledwie niewielka część informuje o swojej decyzji bliskich. Krewni w bardzo wielu przypadkach nie wyrażają na to zgody, co wiąże lekarzom ręce.
Liczba transplantacji oscyluje obecnie na stałym poziomie. Rocznie wykonuje się około 1400 takich zabiegów. Jeżeli ich nie przybędzie, wzrośnie liczba potrzebujących, którzy już teraz na przeszczep nerki czekają średnio 9 miesięcy. Kiedy sytuacja się nie poprawi, czas oczekiwania może wydłużyć się nawet do trzech lat.
Nie tylko dawcy
Zagrożenie jest realne tym bardziej, że liczba przeszczepów od zmarłych dawców z roku na rok stopniowo maleje. W 2013 roku wykonano około 1536 transplantacji nerek, trzustki, wątroby, serca i płuc pochodzących od zmarłych dawców. W 2014 – 1531, natomiast w roku ubiegłym – 1432. Wydłuża się jednocześnie lista potrzebujących pacjentów. W 2013 r. Krajowa Lista Oczekujących rejestrowała ich 1453, w 2015 r. już 1584.
Problemem jest także finansowanie przeszczepów. Zdaniem ekspertów konieczne jest zgłaszanie większej liczby pacjentów na listy oczekujących, zwłaszcza tych z chorobami nerek. Na Zachodzie na operację może liczyć nawet 40 proc. osób dializowanych, podczas gdy u nas zaledwie 5 proc. Konieczne badania są, niestety, bardzo kosztowne. Narzucone limity nie tylko narażają na niebezpieczeństwo życie pacjentów, ale w znacznym stopniu utrudniają rozwój transplantologii.
Najważniejsze wyzwania
Polscy transplantolodzy przymierzają się obecnie do przeszczepu jelita oraz przeszczepów wielonarządowych, przede wszystkim u najmłodszych pacjentów. Wprowadzenie nowych rozwiązań w tym zakresie umożliwiłoby leczenie dzieci z niedorozwojem przewodu pokarmowego, u których po kilku latach życia dochodzi do wyniszczenia organów. Ratunkiem byłoby w ich przypadku jednoczesne przeszczepienie wątroby i jelita czy trzustki i wątroby.
Rada Transplantacyjna przy Ministerstwie Zdrowia zaakceptowała procedurę, jednak jak na razie nie wiadomo, kiedy wykonywanie zabiegów tego typu będzie możliwe.