Trwa ładowanie...

"Ludzie są przerażeni". Ratownicy mówią, co nimi wstrząsnęło na miejscu

Ratownicy mówią o chaosie. "Niestety brakuje strategii działania"
Ratownicy mówią o chaosie. "Niestety brakuje strategii działania" (archiwum prywatne)

Służby ratownicze opowiadają o największych wyzwaniach podczas przeprowadzania ewakuacji na terenach powodziowych. W jednym zgadzają się wszyscy: brakuje nam edukacji i umiejętności zarządzania kryzysowego, które ograniczyłyby chaos.

spis treści

1. Ratownicy z całej Polski ruszyli do pomocy

Polska wciąż walczy z powodzią i jej skutkami. Wielu ludzi mieszkających na zalanych terenach musiało się ewakuować.

Do miejsc najbardziej dotkniętych powodziami zjechało się w ostatnich dniach wiele jednostek ratowniczych, aby zapewnić wsparcie działającym na miejscu służbom lokalnym. Jedną z nich byli nadmorscy ratownicy Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa pod kierownictwem dyrektora Sebastiana Kluski, którzy na co dzień specjalizują się w przeprowadzaniu ewakuacji w trudnych warunkach wodnych.

Zobacz film: "Ile zrobisz pompek? Prosty test pozwala określić ryzyko chorób serca"

- Jesteśmy, i mówię to z pełną świadomością, specjalistami w przeprowadzaniu ewakuacji w bardzo trudnych warunkach, bo na co dzień zajmujemy się m.in. działaniami ratunkowymi na statkach czy innych obiektach hydrotechnicznych - mówi w rozmowie z WP abcZdrowie dyrektor Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa Sebastian Kluska.

Podkreśla jednak, że, choć praca z wodą to ich chleb powszedni, powodzie należą do specyficznych, trudnych środowisk pracy.

- Prace ratunkowe przy powodzi są jednak pewnym wyzwaniem nawet dla nas, bo to jest stanie po pas w wodzie przez wiele godzin, gdzie na morzu ten bezpośredni kontakt z wodą jest dużo krótszy - ocenia.

Praca podczas powodzi to jednak nie tylko utrudnienia techniczne, ale też trauma psychologiczna, o której, w odniesieniu do samych ratowników, mówi się rzadko.

- Dla nas, ratujących, to też jest tragedia, ale przede wszystkim skupiamy się na naszym wysiłku, na tym, co możemy tym ludziom dać i co możemy dla nich zrobić - mówiła w rozmowie z WP abcZdrowie mł. asp. Natalia Przytarska z Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Kłodzku. - Jest to dramat, który ciężko opisać słowami. Ludzie są przerażeni i nie wiedzą, co mają począć, różnie reagują, w zależności od strat, jakie ponieśli.

Do trudności natury psychologicznej w pracy ratowników nawiązali też dyrektor Sebastian Kluska i Ireneusz Szafraniec, ratownik medyczny z Nysy.

- Jest to obraz przytłaczający, który działa też psychicznie na ratowników. Wielu z nich po raz pierwszy widzi na własne oczy tak ogromne zniszczenia, jakie tam mają miejsce - mówi dyrektor MSPiR.

- Ludzkich tragedii jest teraz wiele, a pracownicy medyczni przeżywają to podwójnie, bo muszą ratować nie tylko pacjentów, ale też swoje rodziny, mierząc się z osobistym dramatem - przywołał Szafraniec.

Sam musiał opuścić swój dom, który również znajdował się na terenach powodziowych. Podkreśla jednak, że jego kolegów z zespołu spotkały gorsze tragedie.

- Nasz dom stoi, jakoś się z tego podniesiemy, a mój przyjaciel, ratownik medyczny ze Stronia Śląskiego, stracił wszystko, co miał. Jego dom najprawdopodobniej nie będzie nadawał się do odbudowy. Dosłownie w ostatniej chwili udało się go ewakuować razem z żoną śmigłowcem. Ciężko mu nawet o tym opowiadać - zaznacza nasz rozmówca.

2. "Nie odrobiliśmy lekcji"

Ratownicy pracujący w ostatnich dniach na terenach powodziowych mają podobne wnioski: na tragedię nie były przygotowane ani służby, ani powodzianie, co, zdaniem samych ratowników, mogłyby zmienić wprowadzone wcześniej rozwiązania systemowe i edukacja.

- Choć zaangażowanie służb ratowniczych jest na sto procent, to niestety brakuje strategii działania, która powinna być już dawno przygotowana, zwłaszcza po tak ciężkiej lekcji, jaką dała nam powódź w 1997 roku. Byłem wówczas na dyżurze w pogotowiu i niestety patrząc na to, co się dzieje, teraz mam pewnego rodzaju déjà vu - przyznawał wcześniej w rozmowie z WP abcZdrowie Ireneusz Szafraniec, ratownik medyczny z Nysy

- Tak naprawdę niewiele się zmieniło, jeśli chodzi o przygotowanie planu kryzysowego, który zakładałby szczegółowo, jak powinny działać zespoły ratownictwa. Teraz tylko dzięki doświadczeniu ratowników medycznych, którzy znają doskonale okolice, topografię, wiedzą jak się poruszać w trudnych warunkach, karetki się nie potopiły i udźwignęliśmy to wszystko – oceniał Szafraniec.

Obserwacje dyrektora MSPiR są niemalże identyczne.

- Niestety, nie wyciągnęliśmy wniosków z poprzednich sytuacji kryzysowych, na czele z katastrofą w 1997. Służby i media przypominają, jak należy sygnalizować potrzebę pomocy: biała flaga to potrzeba ewakuacji, czerwona flaga – pomocy medycznej, a niebieska - prośba o dostarczenie żywności i wody. Wiele osób na terenach objętych powodziami nie zna jednak tych sygnałów. To jest porażka na poziomie edukacji kryzysowej – mówi Sebastian Kluska.

- Te sygnały są przypominane dopiero teraz, mówi się o nich w sieci i w telewizji, ale na obszarach powodziowych ta łączność jest zerwana i informacje nie docierają do najbardziej potrzebujących. Trzeba więc mieć te wiedzę w głowie przez cały czas, to są absolutne podstawy, zwłaszcza że natura po raz kolejny wystawia nas na próbę. Musimy nabrać do niej pokory i być przygotowani, zawsze – dodaje.

Tereny wokół Nysy po powodzi. Archiwum prywatne
Tereny wokół Nysy po powodzi. Archiwum prywatne (Archiwum prywatne)

3. "Musimy wykorzystać każdą minutę”

Zapytany o to, jaką grupę stanowią powodzianie, którzy nie zdążyli lub nie mieli możliwości ewakuować się na czas, a jaką ci, którzy nie chcieli tego zrobić, dyrektor Sebastian Kluska odpowiada, że proporcje są równe.

- Ewakuujemy osoby, które w tej trudnej sytuacji znalazły się z różnych przyczyn: i takie, które nie zdążyły zareagować, zanim nadeszła woda, albo o ograniczonej mobilności, ale i te, które źle oceniły ryzyko i początkowo nie chciały się ewakuować - mówi.

Podkreśla, że “wyzwaniem przy ewakuacji są często osoby starsze, które nie są przekonane, bywają nieufne”, ale tych przypadków jest coraz mniej. Inne obserwacje ma jednak Jarosław Kostyła, dyrektor Opolskiego Centrum Ratownictwa Medycznego, który koordynował m.in. ewakuację szpitala w Nysie.

Szpital w Nysie po powodzi. Archiwum prywatne
Szpital w Nysie po powodzi. Archiwum prywatne (Archiwum prywatne)

- Współpraca podczas takich akcji to podstawa. Niestety wiele osób, które musiały być ewakuowane ze swoich domów, stanowczo tego odmawiało. Wielu czekało do ostatniego momentu, kiedy dom był już niemal całkiem zalany i jedynym ratunkiem była lina ze śmigłowca. Dla służb ratowniczych to bardzo ciężkie warunki, ale z drugiej strony nie można też tego jednoznacznie oceniać, bo ludźmi targają w takich sytuacjach skrajne emocje. Nie każdy potrafi zdecydować, że zostawia majątek, na który pracował całe życie, nawet gdy to życie jest zagrożone - zaznacza w rozmowie z WP abcZdrowie.

Choć wykazuje się empatią wobec poszkodowanych, podkreśla, że czas odgrywa w takich sytuacjach kluczową rolę, a warunki komplikują się z każdą minutą.

- Każda akcja ratownicza, ewakuacyjna w czasie powodzi to osobny dramat. Było ich już wiele m.in. w Głuchołazach czy Jarnołtówku. Największym wyzwaniem, z jakim się dotychczas mierzyliśmy, wymagającym zaangażowania i koordynacji wielu sił, była ewakuacja szpitala w Nysie. Zdawaliśmy sobie sprawę, że mamy bardzo mało czasu, więc każdą minutę musimy maksymalnie wykorzystać. Zdążyliśmy tak naprawdę w ostatnim momencie - przyznaje dyrektor.

Szpital w Nysie po powodzi
Szpital w Nysie po powodzi (archiwum prywatne)

Kostyła przyznaje, że ogromne wsparcie w ewakuacji placówki medycznej stanowiło wojsko, które udostępniło m.in. śmigłowce. Warunki pracy były jednak dla ratowników dramatycznie trudne, a “chorych trzeba było wynosić na rękach”.

- Pacjentów w najcięższym stanie ewakuowaliśmy jeszcze w niedzielę. Pracowaliśmy bez przerwy całą noc. Dosłownie godzinę po tym, jak te kilkadziesiąt pierwszych osób opuściło szpital, woda wdarła się do szpitala i błyskawicznie zalała SOR - dodaje.

Aleksandra Zaborowska i Katarzyna Prus, dziennikarki Wirtualnej Polski

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Rekomendowane przez naszych ekspertów

Skorzystaj z usług medycznych bez kolejek. Umów wizytę u specjalisty z e-receptą i e-zwolnieniem lub badanie na abcZdrowie Znajdź lekarza.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze