Trwa ładowanie...

"To tak, jakby liczyć, że nowotwór sam się wyleczy". Polacy ignorują wysoki cholesterol, skutki są tragiczne

Kardiolog alarmuje: Tylko 15 proc. zna poziom swojego cholesterolu. Brak leczenia prowadzi do groźnych powikłań
Kardiolog alarmuje: Tylko 15 proc. zna poziom swojego cholesterolu. Brak leczenia prowadzi do groźnych powikłań (Getty Images, East News)

- Skala jest ogromna. To jest najczęściej występujący czynnik ryzyka. Na hipercholesterolemię choruje nawet 20-21 mln Polaków - alarmuje kardiolog prof. Maciej Banach. Lekarz podkreśla, że choroba stanowi śmiertelne zagrożenie, tymczasem wielu pacjentów nadal podchodzi lekceważąco do problemu wysokiego cholesterolu.

spis treści

1. Wpadamy w błędne koło systemu. To brak edukacji

Przez lata utarło się przekonanie, że wysoki poziom cholesterolu nie jest tak poważnym zagrożeniem, jak np. za wysoki poziom cukru czy nadciśnienie. To jeden z przejawów niskiej świadomości zdrowotnej pacjentów. Kariolog prof. Maciej Banach przyznaje, że problem dotyczy nie tylko chorych, ale również lekarzy. Przez ostatnie lata wielu z nich, zamiast leczyć pacjentów z za wysokim poziomem cholesterolu, zalecało im dietę.

- Co oczywiście w 90 proc. przypadków jest nieprawdą. Dieta jest nieodzownym elementem leczenia zaburzeń lipidowych, ale sama najczęściej nie wystarczy - podkreśla prof. dr hab. n. med. Maciej Banach, kardiolog, kierownik Zakładu Kardiologii Prewencyjnej i Lipidologii UM w Łodzi, przewodniczący Polskiego Towarzystwa Lipidologicznego.

Zobacz film: "Choroba rodzinna, która zabija młodych"

Efekty widać, patrząc na słupki zgonów z powodu chorób sercowo-naczyniowych w Polsce. Pisaliśmy ostatnio o najnowszym raporcie Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego PZH-PIB dotyczącym śmiertelności wśród Polaków. Pandemia COVID-19 skróciła średnią długość życia Polaków, cały czas utrzymuje się też wyraźna nadwyżka liczby zgonów.

- W szkołach brakuje edukacji zdrowotnej, brakuje edukacji systemowej prowadzonej przez Ministerstwo Zdrowia czy NFZ. W poniedziałek na Twitterze wywiązała się dyskusja na ten temat wśród lekarzy. I miałem np. pytanie, czy są dane mówiące o tym, że jeżeli obniżmy poziom LDL cholesterolu, to przekłoży się na zmniejszenie ryzyka incydentów sercowo-naczyniowych czy zgonów. A tę wiedzę mamy od 30 lat! Udowodniło to skandynawskie badanie 4S opublikowane w "The Lancet" w 1994 r. To oznacza, że błąd był popełniony również na etapie wiedzy, którą kierujemy do lekarzy, a w konsekwencji - wiedzy przekazywanej pacjentom. Jeśli chory zapyta takiego lekarza, co z moim wysokim cholesterolem, czy powinienem go leczyć, a lekarz sam nie jest tego pewien, to wpadamy w błędne koło - alarmuje lekarz.

(Twitter)
W większości przypadków zmiana diety to za mało, żeby pokanać problem wysokiego cholesterolu
W większości przypadków zmiana diety to za mało, żeby pokanać problem wysokiego cholesterolu (Getty Images)

2. To może być przyczyną plagi zawałów i udarów

Nadal niewielu pacjentów regularnie kontroluje poziom cholesterolu. Zaledwie 10-15 proc. Polaków wie, jaki ma cholesterol. Jeszcze mniej zdaje sobie sprawę z tego, że to poważny problem, który nieleczony może mieć tragiczne skutki. Lekarze szacują, że nawet 70 proc. osób po 65. roku życia ma za wysoki poziom cholesterolu.

- Skala jest ogromna. To jest najczęściej występujący czynnik ryzyka w Polsce. Na hipercholesterolemię choruje w Polsce nawet 20-21 mln osób. Wysoki cholesterol to jest tzw. life time risk factor, czyli czynnik ryzyka, który odkłada się przez całe życie. Jeżeli go nie leczymy, to wcześniej czy później u takiego pacjenta doprowadzi to do zawału mięśnia sercowego, udaru albo niedokrwienia kończyn - ostrzega prof. Banach.

3. U większości chorych na zmianę jest za późno

Hipercholesterolemię można prosto zdiagnozować, wykonując z krwi lipidogram, który określa poziom cholesterolu całkowitego, trójglicerydy, cholesterol LDL, cholesterol nie-HDL oraz cholesterol HDL. Badanie kosztuje kilkanaście złotych. Wystarczy, że będziemy wykonywali je raz w roku. Tzw. zły cholesterol (LDL), czyli lipoproteiny transportują cholesterol z wątroby do komórek ciała. Jego prawidłowe stężenie dla osób zdrowych nie powinno przekraczać 100-115 mg/dl. Przy wyższych wartościach może dochodzić do odkładania złogów w tętnicach, a to z kolei skutkuje blokowaniem przepływu krwi i tlenu.

Pomocne w walce ze zbyt wysokim cholesterolem są: dieta i większa aktywność fizyczna, ale kardiolog przyznaje, że w większości przypadków konieczne jest wprowadzenie leków.

- U większości pacjentów na zmianę stylu życia jest za późno i nie przyniesie to oczekiwanych efektów. To tak, jakby liczyć, że nowotwór sam się wyleczy. Specjalnie mówię w tak kategoryczny sposób, żeby uzmysłowić pacjentom stawkę. Dieta i aktywność fizyczna wprawdzie są bardzo ważne, ale są w stanie obniżyć wartości LDL cholesterolu o maksymalnie 20-25 proc. W dodatku wiemy, że do tych zaleceń stosuje się tylko co piąty pacjent. Jeżeli wyjściowo mamy cholesterol na poziomie 130-140 mg/dl, a celem terapeutycznym jest jego obniżenie do 100-115 mg/dl, to jest szansa, że zmiana stylu życia pomoże, ale tylko w przypadku pacjentów niskiego ryzyka, czyli bez chorób współtowarzyszących - podkreśla prof. Banach.

4. Są leki, a ludzie umierają ze strachu i z niewiedzy

Lekarz przyznaje, że u ok. 80 proc. pacjentów z hipercholesterolemią konieczne jest wprowadzenie statyn. I tu pojawia się kolejny problem, bo to leki, które cieszą się złą sławą i pacjenci często nie stosują zalecanej terapii. Cyklicznie media społecznościowe zalewają fake newsy na temat skutków ubocznych statyn, a wielu pacjentów nadal w nie wierzy.

- Skala tych wywodów jest nieprawdopodobna, nie zdziwi mnie nawet, jeżeli ktoś zostanie wystrzelony w kosmos ze względu na to, że przyjmuje statyny - ironizuje prof. Banach i dodaje, że obalanie pseudoteorii jest ogromnym wyzwaniem. Podkreśla, że statyny są jednymi z najlepiej tolerowanych leków w kardiologii, a do tego lekami, które mają największy potencjał zapobiegania incydentom sercowo-naczyniowym.

- Po statynach przejściowo może wystąpić wzrost aminotransferazy alaninowej, czyli enzymów wątrobowych, mogą też wystąpić bóle mięśniowe, ale takie działania niepożądane dotykają tylko ok. 5 proc. pacjentów. 95 proc. leczonych statynami nie ma żadnych działań niepożądanych, co więcej, jeżeli nawet wystąpią jakiekolwiek działania niepożądane, to wiemy, co zrobić w takich przypadkach: u takich pacjentów albo zmniejszamy dawkę, albo zmieniamy na inną statynę, albo stosujemy leczenie skojarzone - wyjaśnia ekspert.

Lekarz przypomina, że z problemem hipercholesterolemii mierzy się 60 proc. społeczeństwa, a zaledwie 24 proc. jest leczonych skutecznie.

- Zamiast się skupić na potencjale statyn jako taniego leku, który potrafi bardzo skutecznie zmniejszyć ryzyko chorób sercowo-naczyniowych, skupiamy się na wyjątkowo rzadkich działaniach niepożądanych. To jest dramat, z którym jako eksperci walczymy od lat. Aktualnie mierzymy się w Polsce z gigantycznym długiem zdrowotnym. W takiej sytuacji nie możemy sobie pozwolić na to, żeby ten dług się pogłębiał przez brak leczenia - puentuje prof. Banach.

Katarzyna Grzęda-Łozicka, dziennikarka Wirtualnej Polski

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez [dziejesie.wp.pl](https://dziejesie.wp.pl

Rekomendowane przez naszych ekspertów

Nie czekaj na wizytę u lekarza. Skorzystaj z konsultacji u specjalistów z całej Polski już dziś na abcZdrowie Znajdź lekarza.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze