Wiceminister Kos o ratowaniu zdrowia Polaków. "Mamy piętę achillesową"
Wiceminister Marek Kos punktuje poprzedników za absurdy, które mogły pozbawić leczenia nawet kilka tysięcy pacjentów onkologicznych. Mówi też co sądzi o projekcie aborcji do 12. tygodnia ciąży.
Katarzyna Prus, Wirtualna Polska: Minister zdrowia Izabela Leszczyna przyznała w rozmowie z Wirtualną Polską, że po poprzednikach zostało w resorcie mnóstwo prowizorki i pożarów do gaszenia. Pan też się z tym zderzył?
Marek Kos, wiceminister zdrowia: Tak i to praktycznie od razu. Chodziło o pacjentów w spektrum autyzmu. Może wydawać się to niewiarygodne, ale sprawa finansowania tych świadczeń faktycznie została przeciągnięta przez naszych poprzedników do ostatniego dnia.
Prezes NFZ wydał zarządzenie w tej sprawie 14 grudnia, czyli już dzień po objęciu Ministerstwa Zdrowia przez nowe kierownictwo. Wycena tych świadczeń była jednak kompletnie niedostosowana do potrzeb pacjentów, mimo że prace nad nią trwały aż półtora roku.
Dla pacjentów oznaczałoby to problem z dostępem do specjalistów, a nawet przerwanie terapii, więc wycofaliśmy to zarządzenie. Agencja Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji, która za to odpowiada, ma je ponownie wycenić, tym razem szybciej, bo nie możemy pozwolić na takie opóźnienia, jak ostatnio.
Absurdów było więcej, chociażby Krajowa Sieć Onkologiczna. Musieliśmy przełożyć jej realizację, bo doszłoby do tego, że poza siecią znalazłyby się szpitale, które realizowały kontrakty z NFZ na miliony złotych. To by oznaczało wykluczenie kilku tysięcy pacjentów z leczenia. Nie można było do tego dopuścić.
W jakich jeszcze dziedzinach potrzeba więcej pieniędzy?
Na pewno w psychiatrii dziecięcej - to jedna z najbardziej zaniedbanych finansowo dziedzin. Jestem po spotkaniu z kierownikami oddziałów dziennych psychiatrycznych, gdzie wycena świadczeń jest na poziomie 337 zł za tzw. osobodzień (jednostka obliczeniowa równa jednemu dniowi przebytemu w szpitalu przez jedną osobę - przyp. red.), czyli jest za niska o co najmniej 40 proc. Tymczasem stan psychiczny polskich dzieci dramatycznie się pogarsza, więc potrzeby rosną.
Kolejna będzie chirurgia. Spotkałem się z chirurgami ogólnymi i konsultantem krajowym w tej dziedzinie, którzy od wielu lat słusznie domagają się większych wycen i to w najbliższym czasie planujemy zrobić. Zwłaszcza że mamy tu też ogromny problem z luką pokoleniową - musimy przyciągnąć młodych lekarzy. Aktualnie średnia wieku chirurga np. w województwie mazowieckim to aż 60 lat, co stwarza realne zagrożenie, że w pewnym momencie zostaniemy bez takich specjalistów.
A w profilaktyce nie było wpadek? Choć poprzednia ekipa chwaliła się nowymi programami, w tym Profilaktyką 40 plus, to w rzeczywistości nie przyniosło to efektów, bo pacjenci nie byli nim raczej zainteresowani.
Nie ma jeszcze decyzji, co się stanie z tym programem, ale pamiętam, jak był wdrażany i jakie stworzył problemy w ochronie zdrowia. Niektóre jednostki nie były przystosowane, by do niego przystąpić. Sam byłem wówczas dyrektorem takiego szpitala, chcieliśmy realizować program, ale nie mogliśmy ze względu na problemy informatyczne. Gdyby program był od razu szeroko dostępny, efekty mogłyby być zupełnie inne.
Czyli skłania się pan bardziej ku likwidacji?
Rozważamy różne opcje, także rozszerzenie katalogu badań.
Czy profilaktyka stanie się w końcu priorytetem? Statystyki są alarmujące: Polaków zabijają głównie choroby układu krążenia i nowotwory, a szacuje się, że aż 44 proc. zgonów to wina właśnie zbyt późnej profilaktyki.
Profilaktyka z całą pewnością jest piętą achillesową, również jeśli chodzi o finansowanie. Trzeba na to jednak spojrzeć szerzej, z perspektywy co najmniej 30 lat wstecz. Na konsekwencje niejako zapracowaliśmy, co nie tak łatwo będzie odbudować.
Mimo to uważam, że budżet na ten rok jest dobrze zaplanowany. Jeśli zsumujemy wszystkie programy profilaktyczne, z których będzie można w tym roku korzystać, to wyjdzie nam ok. 1,5 mld zł. NFZ przeznaczy na profilaktykę 432 mln zł, czyli o ok. 100 mln więcej, niż w 2023 roku.
Z tych środków będą finansowane m.in. programy profilaktyki raka piersi, raka szyjki macicy czy raka jelita grubego.
Jednak przy 192 mld zł, które pójdą w tym roku na ochronę zdrowia to nadal margines. Większość środków nadal idzie na medycynę naprawczą. Kiedy te proporcje zaczną się zmieniać?
Dążymy do tego, by tzw. piramidę świadczeń sukcesywnie odwracać, by na samym dole była podstawowa opieka zdrowotna i ambulatoryjna opieka specjalistyczna, a nie szpital. Do szpitala mają trafiać tylko ci, którzy tego faktycznie potrzebują, a to oznacza zmianę finansowania i przeznaczania większych środków dla lekarzy rodzinnych i poradni specjalistycznych.
To przyniesie też korzyść w zakresie profilaktyki, która w POZ funkcjonuje m.in. w postaci opieki koordynowanej, obejmującej kardiologię, endokrynologię, pulmonologię i diabetologię. Niedawno dołączyła diagnostyka i leczenie przewlekłej choroby nerek.
Na pewno będziemy to jeszcze rozszerzać, by wczesne wykrywanie chorób było na coraz lepszym poziomie.
Tymczasem średnia długość życia Polaków skróciła się o 5 lat. Czy jest szansa, by ten trend odwrócić i ile czasu na to potrzeba?
Nikt nie jest w stanie odpowiedzieć na to pytanie, jeśli mówimy o kalkulacjach. Z pewnością nie będzie to możliwe w ciągu roku czy dwóch.
To kwestia lat i wychowywania kolejnego pokolenia, które będzie świadome jak dbać o zdrowie. Takiej edukacji nie było, dlatego chcemy to zmienić, we współpracy z resortami edukacji oraz rodziny, pracy i polityki społecznej.
Póki co Polacy nie chcą się badać i zbyt rzadko to robią. Jak ich do tego przekonać?
Możliwości widzimy w ramach medycyny pracy. Chcemy, by pewne pakiety badań profilaktycznych były wykonywane przy okazji badań okresowych. Na początku dla osób w wieku 40 czy 50 plus, potem być może także młodszych.
Będziemy zachęcali lekarzy medycyny pracy do tego, by oprócz badań, które już teraz musi wykonać pracownik, zlecali dodatkowe.
Problem w tym, że medycyna pracy jest często traktowana - zarówno przez pacjentów, jak i lekarzy - bardziej jako formalność niż faktyczne badanie.
Nie zgodzę się z takim stwierdzeniem. Po takich badaniach lekarze mają wszystkie niezbędne informacje o stanie zdrowia pacjenta i zgodnie z nimi powinni kierować na dalszą diagnostykę lub leczenie, jeśli jest taka konieczność. Z kolei pacjent powinien mieć świadomość, że jeśli trafi na lekarza, który chce go szczegółowo zbadać, to jest to dla jego dobra.
Będziemy dążyć do tego, by dać lekarzowi więcej czasu dla pacjenta. To wymaga jednak przerzucenia części jego obowiązków na inne zawody medyczne, jak chociażby pielęgniarki, farmaceutów czy diagnostów laboratoryjnych. Przecież nie wszystko, co jest związane np. ze zlecaniem czy interpretacją badań, musi trafiać do lekarza.
A jak zmienić podejście pacjentów, by chcieli się badać również wtedy, kiedy nie zmusza ich do tego pracodawca, wysyłając na badania okresowe?
Przekonać Polaków do badań profilaktycznych nie jest łatwo. Pilnujemy, by regularnie wykonywać przegląd auta, a o własnym zdrowiu często zapominamy.
Z drugiej strony widzimy pewne pozytywne zmiany. Program profilaktyki raka jelita grubego, czyli kolonoskopii odniósł sukces i na pewno będzie kontynuowany. Zainteresowanie cały czas jest bardzo duże, co potwierdzają nadwykonania tych badań.
Być może w grę wchodzi kwestia dostępności i elastyczności podmiotów leczniczych, które co prawda nie są związane w tym przypadku limitami finansowymi, ale kadrowymi na pewno. Przez to nie każdy pacjent może skorzystać z badań, kiedy i gdzie chce. To może zniechęcić, dlatego nad rozszerzeniem dostępności też będziemy pracować.
Paradoksalnie większym wyzwaniem jest zachęta do prostych badań, które polegają na zwykłym pobraniu krwi. Jako lekarze możemy tłumaczyć i namawiać, ale na pewno nie straszyć na przykład rakiem, choć potrzeba tu zdecydowanych rozwiązań.
Nie wszystkie środki możemy też przesunąć na profilaktykę. W tej chwili, by ratować zdrowie Polaków, które po pandemii jest w fatalnym stanie, potrzebujemy przede wszystkim medycyny naprawczej. Jest bardzo źle i to widać w nadwykonaniach (dotyczy to realizacji kontraktu z NFZ - przyp. red.), które w wielu szpitalach przekraczają nawet 100-120 proc. To pokazuje, że dług zdrowotny, o którym tyle się mówi, nie jest pustym hasłem.
A czy pustym hasłem może stać się projekt legalnej aborcji do 12. tygodnia? Czy ma on realne szanse na poparcie w Sejmie i realizację?
To zależy od parlamentarzystów i prezydenta. Jeśli chodzi o uzyskanie poparcia Trzeciej Drogi, to w mojej ocenie raczej będzie to trudne. Nie jest tajemnicą, że w PSL zdania są podzielone.
Pani minister popiera ten projekt, a pan jest za?
Nie jestem parlamentarzystą, więc nie będę głosował w tej sprawie.
A niezależnie od głosowania jest pan na tak?
Jeśli chodzi o ten projekt, to jestem na nie. Jestem za przywróceniem kompromisu aborcyjnego, który obowiązywał przez wiele lat.
Rozmawiała Katarzyna Prus, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Rekomendowane przez naszych ekspertów
Skorzystaj z usług medycznych bez kolejek. Umów wizytę u specjalisty z e-receptą i e-zwolnieniem lub badanie na abcZdrowie Znajdź lekarza.