Wirus chikungunya jest w Polsce. Ekspert mówi, jakie daje objawy
Wirus chikungunya rozlewa się po świecie, a Chiny walczą z epidemią - w ciągu zaledwie tygodnia potwierdzono kilka tysięcy zakażeń. Choć w Polsce mamy na razie 14 takich przypadków, to już trzy razy tyle, niż rok wcześniej. - Jeśli nie będziemy gotowi na ewentualne zagrożenie, w momencie, kiedy nadejdzie, będziemy mogli jedynie działać ad hoc, a to najczęściej oznacza chaos - podkreśla prof. Maciej Grzybek z Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego.
W tym artykule:
Tropikalny wirus w Polsce
Chiny i Hongkong walczą z epidemią wywołaną przez wirusa Chikungunya. Polski MSZ wydał komunikat, w którym zaleca szczególną ostrożność tym, którzy podróżują do prowincji Guangdong w Chinach, gdzie zanotowano ponad 7 tys. zakażeń. Jak podaje PAP, zakażenia wykryto również w co najmniej 12 miastach południowych Chin – tylko w ostatnim tygodniu zgłoszono blisko 3 tys. nowych przypadków.
Z raportu Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego PZH-PIB wynika, że od początku tego roku zanotowano już 14 przypadków zakażeń wirusem Chikungunya. Dla porównania: do końca lipca ubiegłego roku zanotowano tylko 4 zakażenia.
- To przypadki zaimportowane, czyli przywiezione przez osoby, które wróciły do Polski z rejonów tropikalnych, gdzie się zakaziły. W tym momencie nie grozi nam epidemia tego wirusa, bo nie mamy żadnego rodzimego przypadku takiej infekcji. Z drugiej strony musimy mieć świadomość, że nie prowadzimy żadnego monitoringu komarów obecnych w Polsce i nie wiemy, co tak naprawdę mogą przenosić. Może tu więc być pewna wątpliwość - zaznacza w rozmowie z WP abcZdrowie prof. Maciej Grzybek z Zakładu Parazytologii Tropikalnej Instytutu Medycyny Morskiej i Tropikalnej Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego.
- Tym bardziej że takie rodzime przypadki chorób tropikalnych są jak najbardziej możliwe. Przypominam, że w 2024 roku mieliśmy w Polsce lokalny przypadek zakażenia wirusem gorączki zachodniego Nilu - wskazuje ekspert.
Co musiałoby się stać, by pojawiły się u nas rodzime przypadki wirusa Chikungunya? - Musielibyśmy mieć nie tylko zakażonego człowieka, ale i przenosiciela, czyli komary. Wówczas komary, po ukłuciu zakażonego, mogłyby przenosić wirusa na kolejne osoby. Tymczasem w Polsce występują pospolicie komary z rodzaju Aedes, jednak wciąż nie ma w kraju gatunków Aedes aegypti, Aedes albopictus, które głównie przenoszą wirusa Chikungunya - dodaje.
- W przypadku wirusa Chikungunya zaniepokoić może wzrost liczby wykrywanych przypadków. Widać to wyraźnie po zgłoszeniach, jakie mamy od lekarzy z całej Polski. Zdarza się, że pacjenci od razu po przyjeździe trafiają do lekarza. Ta wykrywalność i zgłaszalność jest coraz lepsza, ale z drugiej strony Polacy coraz więcej podróżują, więc rośnie też skala narażenia na choroby wirusowe przenoszone przez komary - przyznaje prof. Grzybek.
Ekspert: Polska nie jest gotowa na epidemię
Wskazuje, że na razie nie ma u nas zagrożenia epidemią, którą wywołałby wirus Chikungunya, ale powinniśmy być na nią gotowi.
- Nie odrobiliśmy pracy domowej po pandemii SARS-CoV-2. Na epidemię chorób przenoszonych przez komary nie jesteśmy w ogóle przygotowani. Nie mamy systemu monitorowania tych owadów, aktualnie robi to jedynie jeden ośrodek w Polsce - we Wrocławiu. Ponadto nie szkolimy lekarzy pod kątem chorób tropikalnych, a każdy - w gabinecie POZ, na izbie przyjęć, czy na SOR - powinien mieć świadomość, że może się z takim przypadkiem zetknąć. Z naszych badań wynika, że świadomość lekarzy w Polsce, jeśli chodzi o choroby tropikalne, jest zatrważająco niska - zaznacza prof. Grzybek.
- Nie chodzi tu o wywoływanie paniki, bo nie ma takich podstaw. Jeśli jednak nie będziemy gotowi na ewentualne zagrożenie, w momencie, kiedy nadejdzie, będziemy mogli jedynie działać ad hoc, a to najczęściej oznacza chaos - dodaje.
Podkreśla, że pod uwagę należy wziąć zmiany klimatyczne, które mogą sprzyjać przenoszeniu się wirusa. - Mamy teraz mokre lato i nadchodzącą falę upałów. W takich warunkach komary świetnie sobie radzą. To może sprawić, że wystąpią warunki dogodne dla komarów mogących przenosić choroby tropikalne - wskazuje ekspert.
Jak się chronić przed zakażeniem?
Prof. Grzybek tłumaczy, że przede wszystkim należy chronić się przed pokłuciem komarów. - Nie miejmy złudzeń, że podróżując w rejony tropikalne czy subtropikalne (np. do Tajlandii - red.), uda się tego uniknąć. Konieczne są więc repelenty, moskitiery, odpowiednia odzież, która ochroni ciało - wskazuje ekspert.
- Jeśli po powrocie z tropikalnej podróży zauważymy u siebie takie objawy, jak nagła, gwałtowna gorączka, bóle mięśni i stawów, bóle głowy, dziwne osłabienie, czy charakterystyczną wysypkę w postaci podskórnych wylewów, natychmiast zgłośmy to lekarzowi POZ. On z kolei od razu powinien to powiązać z wyjazdem w strefę tropikalną i skierować takiego pacjenta na diagnostykę w kierunku choroby tropikalnej do lekarza zakaźnika - wskazuje ekspert.
Zaznacza, że wirus Chikungunya u osób bez obciążeń nie stanowi zagrożenia życia tak, jak malaria (może prowadzić do śmierci nawet u osób młodych bez żadnych obciążeń), ale dla osób z niedoborami odporności (choroby przewlekłe np. nerek, wątroby, starszy wiek) może być niebezpieczny i wymaga hospitalizacji.
Katarzyna Prus, dziennikarka Wirtualnej Polski
Źródła
- WP abcZdrowie
- Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego PZH-PIB
Treści w naszych serwisach służą celom informacyjno-edukacyjnym i nie zastępują konsultacji lekarskiej. Przed podjęciem decyzji zdrowotnych skonsultuj się ze specjalistą.