Zuzanna przeżyła dwa udary. "Połowa mojego mózgu jest martwa"

Pierwszego udaru Zuzanna Butkiewicz z Białegostoku doznała w wieku 43 lat. Gdy wstała rano z łóżka, miała zdrętwiałą rękę, opadniętą połowę ciała, bełkotała. Uratowała ją szybka reakcja sąsiada i przewiezienie do szpitala, gdzie wdrożono leczenie. - Lewa ręka nadal była bezwładna. Wcale jej nie czułam. Do tego stopnia, że… szukałam jej, leżąc w łóżku - opowiada.

"Badania wykazały, że w połowie mózgu nie mam przepływu krwi""Badania wykazały, że w połowie mózgu nie mam przepływu krwi"
Źródło zdjęć: © archiwum prywatne
Marta Słupska

Walka o życie zamiast wyjazdu pod namiot

Z danych Polskiego Towarzystwa Neurologicznego wynika, że w Polsce co roku dochodzi do około 90 tys. udarów mózgu. To więcej, niż wskazywały wcześniejsze prognozy, które szacowały liczbę zachorowań na 60-70 tys. Mimo prowadzonych działań profilaktycznych liczba przypadków rośnie. Co niepokojące, udary coraz częściej dotykają osób młodszych - aż 30 proc. pacjentów nie ukończyło 65. roku życia.

Zuzanna Butkiewicz z Białegostoku miała 43 lata, gdy doświadczyła pierwszego udaru. Było to 20 sierpnia 2021 roku - w dzień, na który, jak sama pisze w swojej książce "Pół mózgiem, pół serio", miała już "poczynione konkretne plany, ale wśród nich z pewnością nie było walki o życie".

Jak tylko się obudziła, poczuła, że coś złego dzieje się z jej ciałem. Bardzo bolała ją głowa, a jej lewa ręka była kompletnie bezwładna. Myśląc, że to tylko zdrętwienie spowodowane niewłaściwą pozycją snu, wstała do łazienki i weszła do wanny. Umyła się i próbowała umyć głowę, jednak nie było to łatwe z ręką, która nie chciała się ruszać.

Ciche oznaki udaru mózgu

- Co ciekawe, miałam też opadniętą połowę twarzy, ale kompletnie nie widziałam tego u siebie w lusterku. Jedna moja noga była też wyraźnie słabsza. Gdy próbowałam rozczesać włosy, nagle wszystko wokół zaczęło wirować. Upadłam na podłogę - opowiada kobieta w rozmowie z WP abcZdrowie.

Początkowo próbowała się podnieść, jednak gdy zrozumiała, że nie da rady, zawołała trójkę dzieci, które samodzielnie wychowuje. Tego dnia były w domu, bo wszyscy planowali ruszyć na wakacje pod namioty. To miał być drugi dzień ich wspólnych wakacji.

Zuzanna z dziećmi (już po udarze)
Zuzanna z dziećmi (już po udarze) © archiwum prywatne

- Dzieciom także się nie udało, zawołały więc zaprzyjaźnionego sąsiada. Gdy mnie zobaczył, orzekł, że mam udar. Zaczęłam się z nim kłócić: "Jaki udar? Ja?!". Zapowiedział, że wzywa karetkę. Przyjechali ratownicy i potwierdzili jego przypuszczenia - mówi Zuzanna.

Do karetki zeszła o własnych siłach, asekurowana przez medyków. Nie była już jednak w stanie dojść sama do szpitala. Do kliniki wniesiono ją na noszach, bo straciła władzę w lewej nodze.

- Mój stan szybko się pogarszał. Wtedy nie byłam świadoma tego, jak bardzo jest poważny, ale bardzo się bałam, że umrę - ze względu na dzieci. Najgorsza była dla mnie myśl, że zostaną bez mamy - dodaje drżącym głosem.

Pierwsze godziny na OIOM-ie zlewają się Zuzannie w jedno. Nie jest pewna, ile czasu minęło. Wie, że była badana, wokół niej pikały maszyny, biegali lekarze. Zamiast mówić, bełkotała, choć jej samej wydawało się wówczas, że mówi normalnie.

- Lewa ręka nadal była bezwładna. Wcale jej nie czułam. Do tego stopnia, że… szukałam jej, leżąc w łóżku. Dopiero po jakimś czasie mogłam nią poruszać - dodaje.

Czuła się otumaniona, w jej głowie pojawiały się nieadekwatne myśli. - Myślałam, że zaraz stąd wyjdę i pojadę z dziećmi pod namiot, tak jak planowaliśmy. Zamartwiałam się, gdzie są moje klucze i jak wezwać taksówkę, żeby wrócić do domu - wspomina.

- Badania wykazały, że w połowie mózgu nie mam przepływu krwi. Było pewne, że to udar niedokrwienny. Na moje dociekania wyjaśniono mi, że połowa mojego mózgu jest martwa - dodaje. Wskutek niedokrwienia część mózgu utraciła swoje funkcje.

Po wielu godzinach niepewności do Zuzanny przyszedł lekarz. Omówił jej stan i powiedział, że z tego wyjdzie. Dla niej samej to był przełom: nie umrze, zobaczy dzieci, będzie mogła się nimi zająć. To było dla niej najważniejsze.

"Część mojego mózgu jest martwa i to się nie zmieni"

Zanim jednak Zuzanna wróciła do domu, spędziła dwa tygodnie na oddziale neurologicznym. "Myli się ten, kto myśli, że leczenie na oddziale udarowym to lekki wypoczynek. Martwy mózg bolał niepojęcie. Ponoć na skutek obrzęku i spowodowanego tym ucisku na komórki nerwowe. Zatem nie dość, że w głowie nosiłam coś martwego, to jeszcze powiększonego i niemożebnie bolącego" - wspomina w swojej książce.

Ból był tak silny, że nie mogła nawet pochylić się nad talerzem. Wciąż miała też niedowład lewej ręki i opadniętą lewą połowę twarzy, na co pomóc miały przyklejane do skóry specjalne różowe taśmy. W trakcie pobytu próbowała też chodzić: najpierw, jak sama opowiada, w żółwim tempie, przytrzymując się ściany.

Zuzanna na oddziale neurologicznym
Zuzanna na oddziale neurologicznym © archiwum prywatne

Z czasem dowiedziała się też, co mogło być przyczyną jej udaru. To przetrwały otwór owalny, czyli wrodzona nieprawidłowość serca, w której otwór owalny, łączący w życiu płodowym prawy i lewy przedsionek serca, nie zamyka się po narodzinach. Szacuje się, że występuje nawet u 30 proc. dorosłych.

- Dopiero wtedy dowiedziałam się, że mam tę wadę i że wiele osób ją ma, choć nie jest tego świadoma. Do tego doszła trombofilia, czyli zaburzenie krzepnięcia krwi, które zwiększa ryzyko tworzenia się zakrzepów w żyłach i tętnicach - opowiada Zuzanna.

Do domu wróciła jedynie na tydzień. Po tym czasie stawiła się na oddziale rehabilitacyjnym. Trzytygodniowy pobyt w nim wspomina jako ciężką pracę i walkę o powrót do jak najlepszej sprawności.

- To był czas intensywnych zajęć, około 7 godzin dziennie, m.in. na sali gimnastycznej z fizjoterapeutami, ćwiczenia logopedyczne i pamięci, bolesne masaże porażonych mięśni, zajęcia manualne... Opadałam z sił, bo wszelki wysiłek dla chorego mózgu jest bardzo męczący. To było duże, ale opłacalne wyzwanie - wspomina.

"Część mojego mózgu jest martwa i to się nie zmieni. Koniec kropka. Za to można i warto starać się pomóc temu organowi tworzyć nowe połączenia neuronowe oraz przejąć funkcje utraconych obszarów przez te, które się ostały. Taki cel postawiłam sobie, poważnie podchodząc do rehabilitacji moich szarych komórek" - opowiada na łamach swojej książki.

Jednym z problemów, o którym się wtedy dowiedziała, było to, że po udarze cierpi na zespół pomijania stronnego, czyli ignoruje to, co dzieje się po jej lewej stronie. To z kolei oznaczało zakaz prowadzenia samochodu.

- Przepłakałam przez to pół dnia, bo jak tu żyć bez auta, robić zakupy, wozić trójkę dzieci do szkoły i na dodatkowe zajęcia? - pyta Zuzanna.

Z dziećmi
Z dziećmi © archiwum prywatne

"Nawet myślenie mnie bolało", czyli drugi udar

To nie był jednak koniec kłopotów. Około dwa miesiące po pierwszym udarze Zuzanna dostała kolejnego. Nie wie, kiedy dokładnie, bo przechodziła z nim wiele dni, zanim znów trafiła do szpitala.

- Około tygodnia źle się czułam, ale jakoś funkcjonowałam. Bardzo bolała mnie głowa, przeszkadzały mi dźwięki, obrazy. Musiałam leżeć bez ruchu w ciemności, ale nawet wtedy czułam się okropnie, bo nawet myślenie mnie bolało. Pomagała mi wtedy bardzo prosta gra na telefonie. Bezmyślnie grałam, żeby nie myśleć - opowiada.

Ból jednak nie mijał. Zmartwiona zadzwoniła do lekarki rodzinnej i opisała swoje objawy. Od razu dostała skierowanie do szpitala.

- Nie dopuszczałam do siebie świadomości, że mogę mieć drugi udar. Bardzo chciałam wierzyć w to, że po pierwszym udarze to już jest koniec moich problemów: przeżyłam i już będzie dobrze. Badania w szpitalu potwierdziły jednak najgorsze. Na szczęście drugi udar nie pogorszył mojego stanu - mówi.

W sumie Zuzanna nie pracowała przez półtora roku. Pół roku spędziła na zwolnieniu lekarskim, a kolejny rok - na świadczeniu rehabilitacyjnym.

Zuzanna nie stroni od ćwiczeń
Zuzanna nie stroni od ćwiczeń © archiwum prywatne

Jak żyje się z połową funkcjonującego mózgu? Jak sama przyznaje, ma spore problemy z pamięcią krótkotrwałą.

- Bardzo mi to przeszkadza na co dzień, bo z kimś o czymś rozmawiam i za chwilę kompletnie nie pamiętam o czym. Mam też gorszą koncentrację, brakuje mi podzielności uwagi. Na przykład mogę już prowadzić auto, ale gdy to robię, nie powinnam z nikim rozmawiać, bo się rozpraszam, gubię drogę - opowiada.

Lewa ręka Zuzanny nie wróciła do pełnej sprawności. Jak opowiada, ma także problemy ze schodami, ale wcale nie ze względu na osłabioną udarem nogę.

- Mam uszkodzone funkcje przestrzenne w mózgu, w związku z czym źle oceniam odległości i wysokości. Przez to wciąż spadam ze schodów. Notorycznie mam poskręcane nogi, raz nawet jedną złamałam - wyjaśnia.

Aktywne życie po udarze
Aktywne życie po udarze © archiwum prywatne

Historia Joli

W powrocie do zdrowia Zuzannie pomagały humorystyczne wpisy, jakimi dzieliła się ze znajomymi na Facebooku. Opisywała w nich swoje przygody związane z pobytem na oddziałach, rehabilitacją i życiem po udarach. Po pewnym czasie dała się namówić na napisanie książki. Tak powstało "Pół mózgiem, pół serio", a w 2025 roku "Rozmowy poudarowe" - zbiór 41 autentycznych historii osób, które przeszły udar mózgu.

- Jedna sprawa mnie podczas tych rozmów szczególnie zaskoczyła. Wiedziałam, że zwykły Kowalski ma niezbyt dużą wiedzę na temat udarów, ale zatrważające jest to, że wielu lekarzy nie umie go rozpoznać. Pacjenci tracą przez to cenne minuty i godziny, a przecież czas jest kluczowy w rozpoznaniu udaru - komórki mózgowe obumierają w zastraszającym tempie i trzeba jak najszybciej wdrożyć leczenie - podkreśla.

Zuzanna przytacza przy tym historię jednej ze swoich rozmówczyń, 30-letniej Joli z Leszna, która przez kilka dni odczuwała duszności. Któregoś dnia wstała z łóżka z zawrotami głowy, mrowiła ją lewa strona ciała. Zaniepokojona, dała znać sąsiadce, a ta wykręciła numer alarmowy. Zgodnie z jej relacją sąsiadkę przełączono do lokalnego szpitala, gdzie odmówiono przyjazdu karetki i zalecono wizytę w przychodni. W tym czasie Jola nie mogła już mówić, bełkotała.

Do przychodni dotarła z asekuracją sąsiadki. Na miejscu nie mogła usiedzieć prosto, skupić wzroku. Czuła się jak pijana. Trafiła na SOR, gdzie spotkała się z ignorującą jej objawy lekarką. "Nic pani nie jest" - usłyszała, mimo że nie mogła nawet złożyć zdania i odpowiadać logicznie na pytania medyków. Zdenerwowanej udało się tylko krzyknąć do lekarki, że odmawia jej opieki, że ma udar albo zawał i potrzebuje pilnej pomocy. Na odchodne usłyszała jeszcze tylko od niej: "A co pani tam wie".

W końcu przybiegli do niej lekarze z neurologii. Słyszała, jak ordynator mówi: "Biegiem, bo ma tylko 30 minut do podania leku!". Udało się. Diagnoza: udar niedokrwienny.

- Pamiętam też rozmowę z kobietą, która miała udar, a ratownicy próbowali jej wmówić, że przedawkowała leki i chciała pewnie popełnić samobójstwo. To jest bardzo niepokojące, bo powinniśmy mieć pełne zaufanie do służby medycznej - mówi Zuzanna.

- Mimo wszystko pamiętajmy, że udar nie jest wyrokiem. Śmiertelność jest duża, ale jeśli uda nam się przeżyć, trzeba ćwiczyć, bo mózg ma cudowne właściwości neuroplastyczne, potrafi zastępować uszkodzone przestrzenie tymi, które funkcjonują. U mnie prawa półkula jest martwa, więc lewa musiała przejąć za nią działanie - dodaje.

Zuzanna z dziećmi
Zuzanna z dziećmi © archiwum prywatne

Jak sama przyznaje, wie, że w przeciwudarowej profilaktyce ważne są m.in. właściwy sen, zdrowa dieta, ruch, brak używek i unikanie stresu, jednak szczególnie trudno jest jej się stosować do ostatniej zasady.

- Po udarach znalazłam w sobie wreszcie motywację do zmiany pracy. Jestem szczęśliwa, bo pracuję w zawodzie jako psycholog, ale niestety na dwa etaty. Jestem przemęczona, a to krótka droga do kolejnego udaru. Cały czas obiecuję sobie, że przystopuję - kończy Zuzanna.

Marta Słupska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Treści w naszych serwisach służą celom informacyjno-edukacyjnym i nie zastępują konsultacji lekarskiej. Przed podjęciem decyzji zdrowotnych skonsultuj się ze specjalistą.

Wybrane dla Ciebie
Wspiera jelita, serce i daje uczucie sytości. Po ten napój warto sięgać codziennie
Wspiera jelita, serce i daje uczucie sytości. Po ten napój warto sięgać codziennie
Farmaceutka ostrzega przed brakiem leku. "Mogą nie mieć ciągłego dostępu do terapii"
Farmaceutka ostrzega przed brakiem leku. "Mogą nie mieć ciągłego dostępu do terapii"
Do niedawna mieliśmy "zero" zachorowań. Obecnie chorują dziesiątki tysięcy osób
Do niedawna mieliśmy "zero" zachorowań. Obecnie chorują dziesiątki tysięcy osób
Innowacyjne terapie raka trzustki. "To może być największy od 30 lat krok w leczeniu"
Innowacyjne terapie raka trzustki. "To może być największy od 30 lat krok w leczeniu"
Wirus z dzieciństwa, rak w dorosłości? BK na celowniku naukowców
Wirus z dzieciństwa, rak w dorosłości? BK na celowniku naukowców
Powikłania po wypełniaczach. Jak ultrasonografia może im zapobiec?
Powikłania po wypełniaczach. Jak ultrasonografia może im zapobiec?
Leki, które mogą niszczyć kości. Ciche ryzyko, o którym warto wiedzieć
Leki, które mogą niszczyć kości. Ciche ryzyko, o którym warto wiedzieć
Kardiolożka ostrzega. To "subtelne objawy zawału", od razu wzywaj pomoc
Kardiolożka ostrzega. To "subtelne objawy zawału", od razu wzywaj pomoc
Wczesne wykrycie raka z krwi. Na czym polega test Galleri?
Wczesne wykrycie raka z krwi. Na czym polega test Galleri?
Świadczenie wspierające w 2026 roku. Nawet 4134 zł miesięcznie
Świadczenie wspierające w 2026 roku. Nawet 4134 zł miesięcznie
Smog dusi Polskę. Zagrożenie głównie w dwóch województwach
Smog dusi Polskę. Zagrożenie głównie w dwóch województwach
Planowe operacje wstrzymane w szpitalu w Kielcach. Interweniuje wojewoda
Planowe operacje wstrzymane w szpitalu w Kielcach. Interweniuje wojewoda