Żyjemy krócej niż Europejczycy. "Tracimy siedem tysięcy lat"
Nie dość, że Polacy żyją krócej niż przeciętny Europejczyk, to tempo wzrostu długości życia wyraźnie u nas wyhamowało. Według naukowców to "sygnał ostrzegawczy". - Wydajemy na profilaktykę najmniej w Unii Europejskiej. Bez pilnych zmian nie wychowamy żadnego zdrowego pokolenia - alarmuje prof. Andrzej Fal, prezes Polskiego Towarzystwa Zdrowia Publicznego.
W tym artykule:
Polacy żyją krócej niż Europejczycy
Najnowszy raport Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego PZH-PIB dotyczący stanu zdrowia Polaków wskazuje, że oczekiwana długość życia wyraźnie wyhamowała. Według autorów dokumentu to "sygnał ostrzegawczy", więc bez pilnych, a jednocześnie długofalowych zmian może być jeszcze gorzej. - Zamiast trwałej poprawy stanu zdrowia, mamy stagnację i oznaki regresu – podkreśla prof. Bogdan Wojtyniak, jeden z autorów raportu.
Z opublikowanego właśnie dokumentu wynika, że długość życia polskich mężczyzn i kobiet jest krótsza niż przeciętna dla krajów UE odpowiednio o 4,1 i 1,9 lat. Za krótsze życie Polaków w największym stopniu odpowiada większa niż w innych krajach umieralność w wieku aktywności zawodowej (25-64 lata), natomiast w przypadku Polek - przede wszystkim wyższa umieralność w wieku 65 lat i więcej.
Największym zagrożeniem są dla nas choroby układu krążenia: z raportu wynika, że odpowiadają one za niemal 37 proc. zgonów i są najczęstszą przyczyną hospitalizacji. Tu nie ma zaskoczenia, bo na taką tendencję wskazują też od lat statystyki Głównego Urzędu Statystycznego.
"Wyższa umieralność z powodu chorób układu krążenia, w tym szczególnie chorób serca w największym stopniu przyczynia się do krótszej długości życia ludności naszego kraju niż w krajach bogatszych" - czytamy w raporcie.
Co gorsze, problemem jest przedwczesna umieralność, za którą obok chorób układu krążenia stoją także nowotwory. Raport wskazuje, że za największą utratę potencjalnych lat życia (zgony przed 75. rokiem życia), w przypadku mężczyzn odpowiadają choroby układu krążenia i nowotwory złośliwe (po 21 proc.), a u kobiet dominują nowotwory złośliwe (38 proc.).
- Jeśli spojrzymy na najnowsze dane Eurostatu, widać, że wskaźniki długości życia zaczynają odbijać, choć tempo wzrostu jest dalekie od oczekiwanego. Niestety nadal jesteśmy w czołówce państw europejskich pod względem najniższej długości życia, a nowy raport PZH po raz kolejny to potwierdził - wskazuje w rozmowie z WP abcZdrowie prof. Andrzej Fal, prezes Polskiego Towarzystwa Zdrowia Publicznego.
Tracimy siedem tysięcy lat życia
Wyjaśnia, że choroby układu krążenia z racji czynników ryzyka trudno opanować, zwłaszcza jeśli kuleje profilaktyka. - Układ krążenia, a szczególnie serca, które u Polaków szwankuje najczęściej, dotykają wszystkie możliwe czynniki ryzyka m.in. palenie tytoniu, alkohol, stres, otyłość, czynniki hormonalne. By profilaktyka była w pełni skuteczna, musielibyśmy opanować wszystkie czynniki, a to się nie udaje nawet w krajach, które przeznaczają więcej środków na zdrowie publiczne - zaznacza prof. Fal.
- Od kilku lat obserwujemy bardzo niepokojącą tendencję dotyczącą wzrostu zapadalności na zawały i chorobę wieńcową u młodych osób między 30. a 40. rokiem życia. To teraz gorący temat w kardiologii, bo z jednej strony postęp w medycynie pozwolił nam skutecznie leczyć takie problemy w populacji seniorów, a z drugiej pojawił się nowy problem: wzrost zapadalności u młodych - zaznaczał w rozmowie z WP abcZdrowie dr hab. n. med. Michał Hawranek, kardiolog ze Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu.
Autorzy raportu wskazują też, że umieralność w Polsce z powodu przyczyn, którym można zapobiegać, była wyższa od przeciętnej w krajach UE o 45 proc., a umieralność z powodu przyczyn, które można skutecznie leczyć - o 56 proc. W porównaniu do innych krajów UE, w Polsce gorzej wypadają pod tym względem choroby układu krążenia niż nowotwory.
- Z powodu chorób układu krążenia tracimy siedem tysięcy lat życia na 100 tys. mieszkańców, co w przeliczeniu na jednego Polaka daje utratę 0,07 roku, czyli prawie miesiąca życia. To bardzo dużo - podkreśla ekspert. I dodaje, że analogiczne czynniki ryzyka mają kluczowe znaczenie przy nowotworach.
Polska na końcu Europy
Przyczyny, dla których Polska jest na szarym końcu Europy pod względem długości życia, a w czołówce, jeśli chodzi o zachorowania na raka czy choroby serca, są złożone. - Po pierwsze w tym samym gronie są kraje byłego bloku wschodniego, co wyraźnie wskazuje, że różnice w dostępie do opieki zdrowotnej, przez które odstawaliśmy wówczas od Europy Zachodniej, odczuwamy do dzisiaj - zwraca uwagę prof. Fal.
- To przede wszystkim dlatego mamy np. przedwczesną umieralność w grupie 60-70-latków, czyli pokolenia, które całą młodość spędziło w PRL. Trudno te wieloletnie "zaszłości" związane z brakiem świadomości zdrowotnej, profilaktyki i właściwego leczenia czy rehabilitacji teraz nadrobić, mimo nieporównywalnie bardziej zaawansowanej medycyny. Zamiast dożyć do 80-tki w dobrym zdrowiu, polscy seniorzy często umierają znacznie wcześniej z powodu wielochorobowości - wyjaśnia ekspert.
Dodaje, że na to nałożyła się jeszcze kryzysowa sytuacja w ochronie zdrowia związana z pandemią. - To nie znaczy, że mamy zdejmować odpowiedzialność z bieżących zaniedbań. Wręcz przeciwnie, bo punkt środek ciężkości dyskusji i zmian w obrębie zdrowia publicznego jest nie tam, gdzie powinien być - wskazuje prof. Fal.
- Uciekamy od kreowania świadomości społeczeństwa, dlatego dyskutujemy od 20 lat, jak poprawić statystyki i nadal nie widać zmian. W 2016 roku, kiedy byłem współautorem analogicznego raportu PZH, tendencje i wnioski były podobne - przyznaje.
Wydajemy najmniej na profilaktykę
Z raportu wynika, że dodatkowym problemem są dramatycznie niskie wydatki na profilaktykę. - Polska wydaje najmniej pieniędzy na profilaktykę w całej Unii Europejskiej. Średnia wynosi ponad 200 euro w przeliczeniu na jednego mieszkańca, a w Polsce ta kwota sięga zaledwie 20 euro. Przegoniła nas już nawet Rumunia, która zwiększyła te wydatki - zaznacza prof. Fal.
- Nie wychowamy żadnego zdrowego pokolenia, jeśli nie zaczniemy inwestować we wczesną profilaktykę. Badania skriningowe, akcyza na alkohol i papierosy, podatek cukrowy to dobre rozwiązania, ale mają pomóc w wykryciu i opanowaniu problemów zdrowotnych, które już istnieją. Tymczasem chodzi o to, by do nich w ogóle nie dopuścić - podkreśla ekspert.
To kluczowe, bo nie tylko przedłuży życie Polaków, ale odciąży niewydolny, zadłużony obecnie system i zmniejszy problem w dostępie do leczenia. A wydłużające się kolejki wymuszają coraz częściej korzystanie z prywatnej opieki medycznej (z raportu wynika, że korzysta z niego 24,6 proc. mężczyzn i 22,5 proc. kobiet).
- Dyskusja o poprawie zdrowia publicznego znalazła się w dobrym punkcie, gdy pojawił się pomysł nowego przedmiotu - edukacji zdrowotnej. Niestety trwało to przez chwilę, bo zamiast obowiązkowego, zawierającego wszystkie aspekty zdrowia publicznego przedmiotu, skończyło się na dobrowolności, a to nie odniesie żadnego skutku - wskazuje prof. Fal.
Zwraca uwagę, że obecnie liderem działań profilaktycznych są samorządy. To dobry kierunek, ale brakuje centralnych wytycznych, które by to porządkowały.
- Ustawa o zdrowiu publicznym wymaga aktualizacji, potrzebujemy wzmocnienia pozycji zdrowia publicznego, jego koordynatora i jasnego wskazania, kto i w jakim aspekcie jest odpowiedzialny za profilaktykę, pod groźbą sankcji. Skoro tyle lat nie udało się wypracować dobrowolnych rozwiązań, to może zmiany trzeba wprowadzić siłowo - podsumowuje ekspert.
Katarzyna Prus, dziennikarka Wirtualej Polski
Źródła
- Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego PZH-PIB
- WP abcZdrowie
Treści w naszych serwisach służą celom informacyjno-edukacyjnym i nie zastępują konsultacji lekarskiej. Przed podjęciem decyzji zdrowotnych skonsultuj się ze specjalistą.