Trwa ładowanie...

Co dalej z reaktorem "Maria"? "Grozi nam zapaść medycyny nuklearnej"

 Katarzyna Prus
11.04.2023 19:28
Reaktorowi "Maria" grozi wyłączenie
Reaktorowi "Maria" grozi wyłączenie (East News)

Jedynemu w Polsce działającemu reaktorowi jądrowemu grozi wyłączenie na stałe. Produkuje on radiofarmaceutyki używane w diagnostyce i leczeniu m.in. nowotworów. Coraz więcej pracowników rozważa złożenie wypowiedzenia.

spis treści

1. Reaktor zostanie wyłączony?

Jak informowaliśmy w połowie marca, w Polsce pojawił się problem, który dotyczy tysięcy pacjentów.

Reaktor "Maria", który znajduje się pod Warszawą, produkuje radiofarmaceutyki używane w diagnostyce i leczeniu wielu chorób, w tym nowotworów. To miejsce kluczowe dla medycyny w Polsce, ale też na świecie.

Zobacz film: "Wysoki poziom trójglicerydów"

Tymczasem nie będzie działał przez kilka miesięcy. Ze względu na przerwę techniczną produkcja ma ruszyć dopiero w lipcu.

- Pacjenci zostali odcięci od pomocy, a skala problemu jest znaczna. Chodzi o tysiące pacjentów miesięcznie, przede wszystkim onkologicznych, którzy wymagają szybkiej diagnozy i leczenia ratujących im życie - alarmowała wówczas w rozmowie z WP abcZdrowie Marcelina Zawisza, posłanka partii Razem i członkini sejmowej Komisji Zdrowia.

Przypomnijmy, że radiofarmaceutyki to promieniotwórcze substancje, które wykorzystuje się w diagnostyce i leczeniu wielu chorób, przede wszystkim nowotworowych. Polska jest jednym z sześciu krajów na świecie, w których powstają te substancje.

Przerwa techniczna "Marii" to jednak niejedyny problem. Reaktor może zostać wyłączony, bo nie będzie miał go kto obsługiwać. Tymczasem, jak zaznacza Konrad Skotnicki, doktor chemii i popularyzator nauki znany w mediach społecznościowych jako Doktor z TikToka, jest on kluczowy dla polskiej i światowej medycyny.

- Ten reaktor jest tylko jednym z tylko ośmiu na świecie, które wytwarzają półprodukt do otrzymywania technetu-99m, kluczowego pierwiastka promioniotwórczego używanego do wykrywania nowotworów - zaznacza Skotnicki.

Dodaje, że "Maria" zapewnia jedną piątą całkowitego zapotrzebowania całego świata na ten półprodukt, a tydzień pracy reaktora zapewnia badania dla ponad 100 tys. pacjentów.

Coraz więcej pracowników kluczowego departamentu Narodowego Centrum Badań Jądrowych myśli o złożeniu wypowiedzenia. Powodem są zarobki, które oscylują wokół pensji minimalnej.

- Problem dotyczy między innymi operatorów reaktora, analityków bezpieczeństwa, techników. Co najmniej kilkanaście osób dostało już alternatywne propozycje pracy m.in. w przemyśle jądrowym za trzykrotnie wyższe stawki. Tymczasem odejście zaledwie kilku osób może zaważyć na zamknięciu reaktora - mówi w rozmowie z WP abcZdrowie jeden z pracowników Departamentu Eksploatacji Obiektów Jądrowych, który chce pozostać anonimowy.

- To bardzo ciekawa i przede wszystkim ważna ze społecznego punktu widzenia praca, która przekłada się na sytuację tysięcy pacjentów. Z tego powodu na pewno wielu pracowników nadal z niej nie zrezygnowało - dodaje.

"Maria" zapewnia 10 proc. światowej produkcji molibdenu-99 używanego w diagnostyce nowotworów, ale też badaniach mózgu czy zwyrodnienia stawów. Reaktor zabezpiecza też znaczną część europejskiej produkcji jodu-131, izotopu stosowanego w leczeniu nadczynności tarczycy oraz jej nowotworów.

2. "Grozi nam zapaść"

"Maria" produkuje też wiele innych substancji, w tym:

  • fosfor-32 używany do identyfikacji nowotworów złośliwych,
  • holm-166 używany w terapii i diagnostyki przede wszystkim guzów wątroby,
  • lutet-177 używany w terapii guzów endokrynnych,
  • itr-90 używany w terapii raka wątroby,
  • stront-89 używany w terapii nowotworów kości i łagodzenia bólu w ramach opieki paliatywnej.

- Jeśli sytuacja się nie poprawi, reaktor będzie musiał być wyłączony, bo zabraknie doświadczonych pracowników odpowiedzialnych za jego obsługę, konserwację i bezpieczeństwo. Zatrzymanie produkcji przełoży się na dramatyczne braki radiofarmaceutyków, a tym samym wydłużenie diagnostyki i leczenia w istotnej dziedzinie, jaką jest onkologia - zaznacza pracownik.

- W dłuższej perspektywie to grozi zapaścią w polskiej medycynie nuklearnej - podkreśla.

- Miesięczna praca reaktora to zabezpieczenie w jod-131 dla dwóch tysięcy pacjentów. Zaopatrujemy w niego 45 szpitali w całej Polsce oraz szpitale zagraniczne. W momencie kiedy reaktor nie działa i bazujemy na jodzie sprowadzanym z Węgier i RPA, to zaopatrzenie będzie kilkakrotnie mniejsze i miesięcznie przełoży się na kilkuset pacjentów - zaznaczał już wcześniej Marek Pawłowski, rzecznik Narodowego Centrum Badań Jądrowych.

Głównym odbiorcą jodu-131 jest Narodowy Instytut Onkologii. Na razie sytuacja jest tam pod kontrolą.

- Ten izotop jest wykorzystywany głównie w diagnostyce i leczeniu chorób tarczycy, w tym raka tarczycy. Oddziały Narodowego Instytutu Onkologii w Warszawie i Gliwicach są łącznie odpowiedzialne za niemal 60 proc. terapii jodem promieniotwórczym raków tarczycy w Polsce - wskazuje prof. dr hab. n. med. Marek Dedecjus, kierownik Kliniki Endokrynologii Onkologicznej i Medycyny Nuklearnej w Narodowym Instytucie Onkologii w Warszawie.

Zaznacza, że Narodowy Instytut Onkologii leczy tygodniowo do 50 pacjentów z rakiem tarczycy za pomocą wysokich aktywności radiojodu.

- Remont reaktora, który był nam wcześniej sygnalizowany, spowodował, że zmieniliśmy sposób planowania terapii części pacjentów. Staramy się, by cała sytuacja nie miała przełożenia na leczenie chorych i ich wyleczenie - zaznacza prof. Dedecjus.

Dodaje, że Narodowe Centrum Badań Jądrowych Ośrodek Radioizotopów POLATOM dokłada wszelkich starań, by zapewnić dostęp do materiałów, biorąc na siebie pozyskiwanie ich z zagranicy.

Reaktor "Maria"
Reaktor "Maria" (East News)

3. "Sytuacja nie jest różowa"

Na zagrożenie wyłączeniem reaktora pracownicy Departamentu Eksploatacji Obiektów Jądrowych wskazali też w piśmie do dyrekcji NCBJ.

"Pensje nie są konkurencyjne nie tylko wobec państwowych spółek jądrowych, w których naszym obecnym pracownikom proponuje się od ok. 16 tys. do 25 tys. zł, ale nawet w stosunku do Państwowej Agencji Atomistyki, gdzie przeciętnie płaci się pracownikowi ponad 8,3 tys. zł miesięcznie wynagrodzenia" - zaznaczyli w piśmie.

- Sytuacja pracowników dotycząca wynagrodzeń faktycznie nie jest różowa. Trwają rozmowy dyrekcji ze związkami zawodowymi na temat podwyżek, ale na tym etapie nie jesteśmy w stanie podać konkretnych kwot. Nie wiadomo też, kiedy rozmowy się zakończą - przyznaje rzecznik NCBJ.

- Na razie nikt nie złożył wypowiedzenia, ale jeśli sytuacja się nie poprawi, nie wykluczamy, że zespół odpowiedzialny za obsługę reaktora zacznie się stopniowo uszczuplać, a pracownicy zaczną szukać pracy w miejscach, gdzie dostaną wyższe wynagrodzenia - dodaje.

Potwierdza, że średnie zasadnicze wynagrodzenia pracowników niższego szczebla odpowiadających za obsługę reaktora faktycznie oscylują wokół płacy minimalnej.

Dlaczego są tak niskie? - Jest niestety problem z finansowaniem reaktora, który nie ma konkretnego wieloletniego programu, który zapewniałby możliwość wynagrodzeń na wyższym poziomie. Do dyspozycji jest subwencja statutowa z Ministerstwa Edukacji i Nauki dla instytutu oraz dotacja na Specjalne Urządzenie Badawcze pokrywająca obecnie głównie koszty paliwa oraz dotacje celowe na wykonanie konkretnych prac związanych z utrzymaniem reaktora w ruchu i części kosztów bezpieczeństwa - tłumaczy Marek Pawłowski.

Zaznacza, że one pokrywają mniej niż połowę kosztów związanych z pracą reaktora, w tym wynagrodzeń dla osób zaangażowanych w badania naukowe.

- Wynagrodzenia pozostałych osób pokrywają m.in. zyski ze sprzedaży substancji produkowanych przez "Marię", czy środki instytutu z odpisów z grantów naukowych uzyskanych przez naukowców niezwiązanych z reaktorem - dodaje rzecznik NCBJ.

Jeśli pracownicy zaczną odchodzić z pracy, reaktor zostanie zamknięty? - To jest proces, który będzie oznaczał skrócenie czasu pracy reaktora, co będzie się wiązało ze stopniowym ograniczaniem produkcji radiofarmaceutyków - mówi Pawłowski.

Dodaje, że najlepszym rozwiązaniem byłoby finansowanie bezpośrednio z budżetu państwa na mocy dedykowanej ustawy. - Nasza specyfika - koszty bezpieczeństwa, kluczowe dla ochrony zdrowia zadania produkcyjne, unikalność kompetencji części personelu powoduje, że rozwiązania zawarte w ustawie o instytutach badawczych nie są wystarczające - dodaje rzecznik.

Katarzyna Prus, dziennikarka Wirtualnej Polski

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Potrzebujesz konsultacji z lekarzem, e-zwolnienia lub e-recepty? Wejdź na abcZdrowie Znajdź Lekarza i umów wizytę stacjonarną u specjalistów z całej Polski lub teleporadę od ręki.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze