"Ostrzał zaczyna się w trakcie operacji". Lekarz z Ukrainy mówi o pracy w czasie wojny
- Strach się nie kończy. Schodzimy do schronu, kiedy tylko jest to możliwe, ale co można zrobić, kiedy ostrzał zaczyna się w trakcie operacji, a pacjent jest pod narkozą? Nie możemy go przecież zostawić na sali operacyjnej - opowiada dr Ievgen Bidula, chirurg ze szpitala w Kijowie. Razem z innymi ukraińskimi medykami, którzy mierzą się na co dzień z wojenną rzeczywistością, szkolił się przez kilka dni w polskim szpitalu.
Operacje pod ostrzałem
Dr Ievgen Bidula, razem z trzema innymi specjalistami ze szpitala w Kijowie, przyjechał do Polski, by wziąć udział w szkoleniu z chirurgii robotycznej w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym w Rzeszowie. Ukraińscy lekarze mogli przez kilka dni poświęcić się w 100 proc. swojej dziedzinie, bo w kraju mierzą się teraz z zupełnie innymi wyzwaniami.
- Cały czas żyjemy w strachu, on się nie kończy. Ukraina jest stale pod ostrzałami, nie da się przewidzieć, gdzie uderzy pocisk lub jego odłamki. Trudno się przed tym bronić. Schodzimy do schronu, kiedy tylko jest to możliwe, ale co można zrobić, kiedy ostrzał zaczyna się w trakcie operacji, a pacjent jest pod narkozą? Nie możemy zostawić pacjenta na sali operacyjnej - opowiada w rozmowie z WP abcZdrowie dr Ievgen Bidula, chirurg ze szpitala w Kijowie.
Wojna zmusiła lekarzy do pracy w zupełnie nowej rzeczywistości, w której musieli się odnaleźć z dnia na dzień. - To była diametralna zmiana. Musieliśmy się nagle przestawić ze znanej i przewidywalnej medycyny do chirurgii wojskowej, która ma kompletnie inne zasady - zaznacza chirurg.
Nawyki, które ratują jelita
Co więcej, brakuje artykułów medycznych na ten temat, bo literatura fachowa jest bardzo ograniczona. - Są opisane takie doświadczenia, ale pochodzą z II wojny światowej. Dziś to jest już nieaktualne i nie możemy tego wykorzystać. Określamy więc nowe zasady chirurgii wojskowej. Zdobyliśmy ogromne doświadczenie w leczeniu ran postrzałowych, jedno z najlepszych na świecie, ale mam nadzieję, że nikt inny nie będzie w takiej potrzebie, by musieć z niego korzystać - dodaje lekarz.
Choć nie może ujawniać szczegółów na temat liczby rannych, którzy trafiają do jego szpitala, przyznaje, że zdarzają się wyjątkowo ciężkie dni. Na jednym oddziale leczeni są pacjenci ogólni, nowotworowi i z ranami postrzałowymi, bo nie ma innego wyjścia. - Zdarza się, że operujemy rannych cały dzień, choć nie jest to reguła. Nie możemy się porównywać do szpitali bliżej linii frontu, gdzie lekarze mogą nawet non stop pracować na sali operacyjnej, aż zastępują ich inni chirurdzy - wyjaśnia.
Stan zagrożenia
Jak poradzić sobie z permanentnym strachem, zwłaszcza jeśli trzeba ratować innych? - Z czasem to, co kiedyś było przerażające, staje się znajome. Najwyraźniej mózg usuwa negatywne wspomnienia. Podczas wojny poczucie zagrożenia staje się "stępione", nauczyliśmy się żyć z tą sytuacją, choć nigdy nie będzie dla nas czymś normalnym - przyznaje lekarz.
- Nie pamiętam, co mnie kiedyś przerażało, ale mogę podać setki inspirujących historii. Inspirują mnie nasi chłopcy, którzy nawet po odniesieniu obrażeń wciąż żartują. Inspirują mnie ludzie, którzy błagają, żeby jak najszybciej wyzdrowieć, żeby móc wrócić na swoje pozycje bojowe i być ze swoimi przyjaciółmi - podkreśla dr Bidula.
Mówi, że to właśnie na takich emocjach stara się skupiać. - Jestem pod wrażeniem, że ludzie biznesu, naukowcy, nauczyciele i programiści stanęli w obronie kraju. Medycy, którzy od trzech i pół roku wykonują niezwykle trudną pracę, z niewielkim odpoczynkiem, będą to robić tak długo, jak tylko będzie konieczne. To niezwykle imponujące, budujące. Na tych emocjach się skupiam. Tych złych jest niewiele. Oczywiście, jesteśmy zmęczeni, ale taka jest nasza rzeczywistość. Boisz się o swoją rodzinę, o dzieci... szczególnie dzieci, ale ten horror kiedyś się skończy - zaznacza chirurg.
Polsko-ukraińskie warsztaty
Szkolenie, na które przyjechali na początku czerwca ukraińscy lekarze, organizował Uniwersytecki Szpital Kliniczny im. Fryderyka Chopina w Rzeszowie. To jedyny ośrodek w województwie podkarpackim, który wykonuje zabiegi z wykorzystaniem robota da Vinci. Medyków szkolił Jakub Kempisty z Kliniki Urologii i Urologii Onkologicznej.
Szpital chce regularnie organizować takie wydarzenia, a w planach jest już nawet centrum szkoleniowe dla lekarzy z Europy Środkowo-Wschodniej.
- Mieliśmy kilka intensywnych dni szkoleniowych: wykłady, szkolenia praktyczne i ćwiczenia symulacyjne. Mogliśmy liczyć na pomoc na każdym etapie szkolenia i podczas każdego ćwiczenia na robocie - wyjaśnia dr Bidula.
- Jeden dzień spędziliśmy na sali operacyjnej, gdzie mogliśmy obserwować zabiegi chirurgiczne. Do dyspozycji była też druga konsola operacyjna robota da Vinci, dzięki której mogliśmy zobaczyć operację z perspektywy chirurga i doświadczyć zalet chirurgii robotycznej. To było dla nas niezwykle cenne doświadczenie, biorąc pod uwagę, że chirurgia robotyczna w Ukrainie zaczyna się dopiero rozwijać - zaznacza lekarz.
- Przede wszystkim poznaliśmy jednak nowych kolegów, przyjaciół. Byliśmy pod wrażeniem ciepła i życzliwości, z jaką nas przyjęli. Jestem pewien, że to dopiero początek naszej współpracy - dodaje.
To nie jedyne szkolenie, które zorganizował rzeszowski szpital. W ubiegłym tygodniu dziesięciu lekarzy i członków personelu medycznego z Ukrainy uczestniczyło w praktyczno-teoretycznych zajęciach z zakresu laparoskopii i robotyki chirurgicznej. Tym razem to były warsztaty w ramach międzynarodowego projektu współfinansowanego przez UE.
- Sam projekt jest organizowany w zakresie technik laparoskopowych, a jedną z nich jest laparoskopia przy wsparciu systemu robotycznego da Vinci. Staramy się więc pokazać, jakie są różnice między laparoskopią a chirurgią otwartą - powiedział w rozmowie z WP abcZdrowie lek. Jakub Kempisty z Kliniki Urologii i Urologii Onkologicznej USK.
Specjaliści z Lwowskiego Szpitala Obwodowego dla Weteranów Wojen i Represjonowanych im. Jurija Łypy mieli szansę zapoznać się z funkcjonowaniem małoinwazyjnego robota da Vinci.
- Staramy się przeprowadzić cykl szkoleń, by pokazać kolegom z Ukrainy, jak możemy rozwijać chirurgię małoinwazyjną. Naszą misją jest zademonstrowanie, w jakim kierunku powinna podążać chirurgia, by stała się małoinwazyjna, łatwo dostępna dla pacjentów, korzystna w zakresie funkcjonalności, a także czystości onkologicznej - wyjaśnił dr Kempisty.
Przyszłość chirurgii
To właśnie robot da Vinci okazał się niekwestionowaną gwiazdą trzydniowego szkolenia. Mogliśmy również wejść na blok operacyjny, by móc z bliska zobaczyć precyzję zarówno specjalistów, jak i samego urządzenia, podczas zabiegu prostatektomii.
Ukraińcy chirurdzy, urolodzy i anestezjolodzy stawiali swoje pierwsze kroki z tym zaawansowanym narzędziem. Warsztaty miały zarówno charakter teoretyczny, jak i praktyczny. Uczestnicy mieli okazję obserwować zabiegi laparoskopowe z urologii, ginekologii i chirurgii ratunkowej przeprowadzane na bloku operacyjnym.
Równolegle prowadzone były zajęcia teoretyczne, podczas których omawiano nowoczesne technologie chirurgiczne oraz rozwój umiejętności manualnych. - Jesteśmy bardzo ciekawi, biorąc pod uwagę, że jeszcze nie mamy chirurgii robotycznej, mam jednak nadzieję, że będzie to w planach. To zupełnie inna technologia. Myślę, że to właśnie przyszłość. Jesteśmy bardzo ciekawi nowej wiedzy i umiejętności, które tutaj nabywamy - powiedzał w rozmowie z portalem WP abcZdrowie Andrii Yavorskyi, szef oddziału chirurgicznego szpitala we Lwowie.
Dr Kempisty z Kliniki Urologii i Urologii Onkologicznej zgadza się ze słowami kolegi po fachu, że chirurgia robotyczna to kierunek, w którym powinniśmy podążać. - Chirurgia robotyczna to przyszłość. To zminimalizowane koszty makroekonomiczne i globalne, ponieważ pacjenci szybciej wychodzą do domu, rekonwalescencja trwa krócej, to też lepsze wyniki funkcjonalne - podkreślił lekarz.
Szkolenia w Rzeszowie odbywają się systematycznie, zarówno dla lekarzy z Polski, jak i z innych krajów. Specjaliści z USK starają się dzielić swoją wiedzą, a jednocześnie nieustannie poszerzają swoje kompetencje.
Do tej pory w rzeszowskim szpitalu przeprowadzono ponad 1 tys. zabiegów z wykorzystaniem robota da Vinci. W 2024 roku przeprowadzono w jego asyście ok. 500 procedur, a w tym roku może być ich nawet 600. - Ktoś nam to wcześniej pokazał, więc chcemy to przekazać dalej. Mamy pewien dług do spłacenia wobec naszych kolegów - podsumował urolog.
Wspólna nauka i wymiana doświadczeń
Współpraca okazała się niezwykle owocna. Entuzjazm i zaangażowane w zdobywanie nowych umiejętności było widoczne gołym okiem. Ukraińskim specjalistom trudno było oderwać wzrok od urządzenia. Nie da się ukryć, że nam też.
- Wspaniale nam się pracuje z kolegami z Polski. Dla mieszkańców Lwowa język polski nie jest językiem obcym, czyli wszystko rozumiemy doskonale, a lekarze pokazują nam, odpowiadają na wszystkie pytania. Prawdziwa edukacja, która w przyszłości, mam nadzieję, uruchomi tę technologię - podkreślił Andrii Yavorskyi.
- Lekarze z Ukrainy są bardzo ambitni, mimo że często pracują w skromniejszych warunkach. Ich umiejętności chirurgiczne są na bardzo wysokim poziomie - podsumowała Alicja Wosik-Majewska, kierownik Regionalnego Punktu Kontaktowego Interreg NEXT Polska - Ukraina w Rzeszowie.
Dominika Najda, dziennikarka Wirtualnej Polski Katarzyna Prus, dziennikarka Wirtualnej Polski
Źródła
- WP abcZdrowie
Treści w naszych serwisach służą celom informacyjno-edukacyjnym i nie zastępują konsultacji lekarskiej. Przed podjęciem decyzji zdrowotnych skonsultuj się ze specjalistą.