Taki ból może świadczyć o nowotworze. Ekspertka apeluje o czujność
Szpiczak plazmocytowy to nowotwór złośliwy układu chłonnego, który najczęściej rozwija się w szpiku kostnym. Choroba wywodzi się z komórek plazmatycznych odpowiedzialnych za wytwarzanie przeciwciał. Prof. Iwona Hus, kierownik Kliniki Hematologii Państwowego Instytutu Medycznego MSWiA w Warszawie, podkreśla, że nie jest to nowotwór dziedziczny, bo mutacje prowadzące do jego rozwoju są nabyte.
W tym artykule:
Ból kości, rehabilitacja i lata bez właściwej diagnozy
Specjalistka zwraca uwagę, że szpiczak dotyczy zwykle osób starszych, choć nie jest to regułą. - Choroba dotyczy zwykle osób po 60. roku życia – wskazuje cytowana przez PAP prof. Hus, zaznaczając jednocześnie, że zdarzają się też pacjenci młodsi, nawet około trzydziestki, a statystycznie częściej chorują mężczyźni.
Jednym z największych problemów w szpiczaku jest to, że choroba może długo nie dawać jasnych objawów. U części osób przez długi czas przebiega bezobjawowo, co utrudnia wykrycie i opóźnia leczenie. Tymczasem to właśnie czas odgrywa dużą rolę, bo nieleczony szpiczak potrafi poważnie wyniszczać organizm.
- Choroba może zrujnować organizm. Po pierwsze, niszczy kości, prowadząc do patologicznych złamań, porażeń nerwów i deformacji. Po drugie, upośledza odporność, co naraża na ciężkie infekcje. Po trzecie, może doprowadzić do niewydolności nerek, czasem wymagającej dializoterapii. Dlatego leczenie wymaga współpracy hematologów, nefrologów, radioterapeutów, ortopedów i specjalistów leczenia bólu – zaznacza ekspertka.
Kiedy chorzy na szpiczaka otrzymają informacje dotyczące leczenia?
Najczęstsze objawy wynikają z uszkodzenia kości. I tu pojawia się problem: bóle kostne łatwo pomylić z przeciążeniem, zmianami zwyrodnieniowymi czy "kręgosłupem". W praktyce wielu chorych przez długi czas leczy się przeciwbólowo lub jest rehabilitowanych, zanim zostanie wykonana diagnostyka obrazowa.
- Aż 70 proc. pacjentów chorych na szpiczaka plazmocytowego zgłasza bóle kostne i kostno-stawowe. W efekcie chorzy latami są rehabilitowani lub przyjmują leki przeciwbólowe, zanim wykonane zostaną badania obrazowe ujawniające "dziury w kościach", ogniska osteolizy – ostrzega prof. Hus.
Co powinno zapalić lampkę ostrzegawczą?
Szpiczak nie zawsze zaczyna się od spektakularnych objawów. Prof. Hus zwraca uwagę, że czasem pierwszą wskazówką bywa przypadkowo wykryta anemia.
- Często pierwszym sygnałem jest niedokrwistość, wykryta w rutynowej morfologii. Pacjent trafia do lekarza z anemią, wyklucza się niedobory żelaza czy witaminy B12, a diagnoza pojawia się dopiero po badaniu szpiku – tłumaczy.
Dlatego ekspertka podkreśla znaczenie podstawowej profilaktyki laboratoryjnej u osób w wieku 50-60+. W jej ocenie warto raz w roku wykonywać minimum morfologię, ocenę funkcji nerek oraz badanie elektrolitów, bo te proste wyniki mogą w porę zasugerować, że problem nie dotyczy wyłącznie układu ruchu.
Ważny jest też fakt, że szpiczak ma stadium poprzedzające rozwój pełnoobjawowej choroby. Prof. Hus przypomina o MGUS, czyli gammapatii monoklonalnej o nieokreślonym znaczeniu. Jest to stan, w którym pojawia się klon komórek wytwarzających patologiczne białko monoklonalne. Jego stężenie może rosnąć stopniowo, a jednocześnie spada ilość prawidłowych przeciwciał, co zwiększa podatność na infekcje.
Coraz więcej opcji leczenia
Choć szpiczak pozostaje chorobą przewlekłą i nieuleczalną, prof. Hus podkreśla, że ostatnie lata przyniosły ogromny postęp.
- Postęp w leczeniu tej choroby jest spektakularny – większy niż w jakiejkolwiek innej jednostce hematologicznej. Kiedy zaczynałam pracę, mediany przeżycia wynosiły około 3 lat, a jakość życia pacjentów była fatalna. Obecnie wielu chorych żyje 7–10 lat i dłużej, a szpiczak zaczyna przypominać chorobę przewlekłą, którą można u większości chorych długoterminowo kontrolować – przekonuje specjalistka.
Jej zdaniem największą zmianą jest rozwój immunoterapii. Prof. Hus wymienia różne grupy leków i podkreśla, że ich odmienne mechanizmy działania pozwalają stosować leczenie skojarzone oraz wieloetapowe.
Wskazuje też na jedną z nowszych metod: przeciwciało monoklonalne sprzężone z lekiem cytostatycznym (belantamab mafodotin). Jednocześnie ekspertka przypomina, że nawrót choroby jest zwykle nieuchronny, ale remisje mogą trwać długo, a regularne kontrole w ramach programów lekowych pozwalają reagować na pierwsze sygnały progresji.
Dominika Najda, dziennikarka Wirtualnej Polski
Źródła
- PAP
Treści w naszych serwisach służą celom informacyjno-edukacyjnym i nie zastępują konsultacji lekarskiej. Przed podjęciem decyzji zdrowotnych skonsultuj się ze specjalistą.