Epidemiolodzy ostrzegają przed nowym zagrożeniem. "Sytuacja nadzwyczajna"
Epidemiolodzy alarmują, że infekcje bakteryjne są coraz większym zagrożeniem. Krztusiec bije kolejne rekordy, ale mamy też inwazję pneumokoków. Niestety, statystyki nie są tak dokładne, jak powinny, więc Główny Inspektorat Sanitarny szykuje zmiany.
Rekordowy sezon
Epidemiolodzy alarmują, że zagrożeniem są nie tylko wirusy, ale coraz bardziej również infekcje bakteryjne.
- Przez lata mówiliśmy, że infekcje wirusowe są dominujące i rzeczywiście tak było. Byliśmy więc nastawieni na ich zwalczanie. Ostatnie lata pokazują jednak, że nie tylko choroby wirusowe są dużym obciążeniem dla naszego zdrowia i systemu - zaznaczyła dr hab. n. med. Iwona Paradowska-Stankiewicz, konsultant krajowy w dziedzinie epidemiologii podczas czwartkowej debaty Vaccine Meeting 2025, zorganizowanej przez Ogólnopolski Program Zwalczania Chorób Infekcyjnych, którą śledziliśmy na miejscu. - Widzimy infekcje bakteryjne, których liczba w niektórych przypadkach przekracza wszelkie możliwe obserwacje epidemiologiczne na przestrzeni ostatnich 20, a nawet 30 lat - podkreśliła ekspertka.
Wskazała, że taką chorobą jest bez wątpienia krztusiec, który bije rekordy. W 2024 roku było ponad 32 tys. zachorowań, co oznacza ponad 35-krotny wzrost w porównaniu z poprzednim rokiem. - To nadzwyczajna sytuacja - podkreśliła prof. Paradowska-Stankiewicz.
Ekspertka dodała, że nie widać, by ten trend miał się odwrócić, bo do końca marca zarejestrowano już 7 tys. przypadków. - Sytuacja jest dynamiczna - zaznaczyła.
Najbardziej zagrożone są dzieci w wieku 10-14 lat. To w tej grupie zarejestrowano w 2024 roku najwięcej zachorowań - 6460.
Pneumokoki atakują
Prof. Paradowska-Stankiewicz zaznaczyła, że rośnie liczba przypadków inwazyjnej choroby pneumokokowej, która najczęściej przybiera formę śmiertelnie niebezpiecznych: posocznicy i zapalenia opon mózgowo-rdzeniowych.
Zagrożenie jest tym większe, ponieważ ten sezon był ciężki, również pod względem grypy, a to mocno nadwyrężyło naszą odporność. - Niezwykle często zdarza się, że zakażenie pneumokokowe występuje u pacjenta wkrótce po grypie, w wyniku wielotygodniowego, a nawet czasem wielomiesięcznego osłabienia organizmu. Bardzo często pneumokok jest zakażeniem numer dwa, które doprowadza do hospitalizacji - ostrzegał niedawno w rozmowie z WP abcZdrowie lekarz rodzinny dr n. med. Michał Sutkowski, prezes Kolegium Lekarzy Rodzinnych.
To zagrożenie przede wszystkim dla dorosłych (osoby w wieku 20-60 lat to 30 proc. przypadków, a osoby powyżej 60. roku życia - ponad 60 proc.).
Epidemiolog Iwona Paradowska-Stankiewicz zwróciła uwagę, że w 2024 roku był ewidentny pik takich przypadków, a wzrost przekroczył 20 proc. Taki trend widać także w pierwszych miesiącach tego roku. Liczba zachorowań była o 7 proc. wyższa, jeśli porównamy pierwsze trzy miesiące do analogicznego okresu w ubiegłym roku. Dodatkowe zagrożenie wynika z faktu, że w 2024 roku za 12,8 proc. zakażeń w całej populacji odpowiadały pneumokoki wielolekooporne.
Miliony zakażeń, tysiąc zgonów
Ten sezon jest rekordowy także pod względem grypy. Zachorowało już 2 mln Polaków, 25 tys. pacjentów trafiło do szpitala, a tysiąc zmarło - to dramatyczny bilans sezonu grypowego, który był wyjątkowo ciężki.
Co więcej, jak wskazała Iwona Paradowska-Stankiewicz, raportowanie dotyczące chorób wirusowych mocno kuleje. - Dlatego liczba chorych na grypę, choć jest bardzo duża, jest jeszcze niedoszacowana. Podobnie jak liczba hospitalizacji oraz liczba zgonów. Marzy się system, który byłby znacznie dokładniejszy - wskazała ekspertka.
Choć liczba zachorowań na grypę rośnie, na szczepienia decyduje się zaledwie kilka procent Polaków. Dotychczas wykonano zaledwie 2 mln szczepień, a wyszczepialność jest na poziomie zaledwie 5,13 proc. Lekarka wskazała, że do utylizacji pójdzie prawdopodobnie nawet 500 tys. niewykorzystanych szczepionek.
GIS szykuje nowy system monitorowania
Ekspertka oceniła, że aktualny system monitorowania chorób infekcyjnych jest rozproszony, przez co wnikliwa analiza sytuacji epidemiologicznej jest utrudniona, a bywa, że wręcz niemożliwa. Na brak sprawnego systemu wskazuje też dr n. med. Paweł Grzesiowski, główny inspektor sanitarny.
Przypomnijmy, że w przypadku COVID-19 resort zdrowia zapewniał o powrocie do codziennego raportowania o zakażeniach (od 1 marca zrezygnowało z niego RCB), ale na obietnicach się skończyło.
Tymczasem GIS, we współpracy z Centrum e-Zdrowia, opracował system monitorowania chorób infekcyjnych (w tym m.in. COVID-19, grypy, RSV czy krztuśca) na podstawie zdarzeń medycznych przekazanych przez placówki medyczne - obecnie robi to 50 proc. przychodni i 100 proc. szpitali. Dane można więc zbierać w czasie rzeczywistym, a system zapewnia powtarzalność raportowania.
Będzie to przełom pod względem monitorowania sytuacji zdrowotnej w Polsce. Przekazywane do tej pory przez Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego PZH – PIB dane mogły być "niekompletne", dostępne z pewnym opźnieniem, a do tego mocno niedoszacowane.
Nowy system ma być niebawem dostępny dla wszystkich. - Wyniki nie są jeszcze upublicznione, ale już rozpoczęliśmy przygotowania do tego, by ten dashboard był dostępny publicznie, by każdy mógł wejść i sobie to obejrzeć - zaznaczył Paweł Grzesiowski podczas debaty Vaccine Meeting.
Katarzyna Prus, dziennikarka Wirtualnej Polski
Źródła
- WP abcZdrowie
Treści w naszych serwisach służą celom informacyjno-edukacyjnym i nie zastępują konsultacji lekarskiej. Przed podjęciem decyzji zdrowotnych skonsultuj się ze specjalistą.