Filip zmaga się z glejakiem. Jedyny objaw wystąpił chwilę przed atakiem
"Piszę z ogromnym bólem serca i nadzieją, że wspólnie uda nam się ocalić życie mojego męża Filipa" - zaczyna swój poruszający apel Anna Pabiańczyk-Woźniak. Filip walczy z glejakiem, jednym z najbardziej agresywnych nowotworów mózgu.
W tym artykule:
Miłość w cieniu choroby
Po trudnych życiowych doświadczeniach Anna i Filip w końcu się spotkali. Mieli plany, marzenia, w tym ślub, który miał być początkiem nowego rozdziału. Przyszło im jednak zmierzyć się z najtrudniejszym przeciwnikiem: nieuleczalną chorobą.
- Wcześniej mąż nie miał żadnych objawów. Pierwsze, co się pojawiło, to omamy, dosłownie dwie godziny przed atakiem padaczkowym. Takie jakby przepowiadające atak. To było wszystko, co zauważyliśmy do dnia, gdy dowiedzieliśmy się, z czym się mierzymy - mówi w rozmowie z WP abcZdrowie Anna Pabiańczyk-Woźniak.
19 sierpnia wszystko runęło. Filip dostał ataku padaczkowego, a dalsze badania wykazały zmianę w mózgu. Diagnoza brzmiała jak wyrok: glejak wielopostaciowy IV stopnia. - To był dzień, kiedy nasz świat obrócił się o 180 stopni. Wszystko inne przestało się liczyć. W tej chwili żyjemy we troje z glejakiem - dodała.
Choroba zaatakowała kompletnie niespodziewanie. Nie chcieli jednak czekać. Wzięli ślub w szpitalu, między badaniami i zabiegami, wśród aparatury i personelu medycznego.
Zobacz także: Najtrudniejszy przeciwnik neurochirurgów. Glejaki dominują w statystykach i mają złe rokowania
Nowoczesne terapie dają nadzieję
Standardowe leczenie w Polsce daje medianę przeżycia 12-15 miesięcy. W Polsce Filip otrzymuje radioterapię i chemioterapię, czyli podstawowe leczenie glejaka. Jednak jego bliscy wiedzą, że to może nie wystarczyć. Dlatego szukają pomocy za granicą.
- Robimy wszystko, co w naszej mocy. Dziś jest gorszy dzień, bo okazało się, że w tomografie, wykonanym przed planowanym naświetlaniem, pojawiła się zmiana, która może sygnalizować, że miesiąc po operacji doszło do wznowy. To nie jest jednak pewne. Może być trudniej, niż myśleliśmy, ale nie poddajemy się - relacjonuje Anna.
W Niemczech dostępne są terapie niestandardowe, w tym immunoterapia, które mogą wydłużyć życie chorego i poprawić jego jakość. Problem w tym, że koszt to ok. 600 tys. zł - suma nieosiągalna dla rodziny, ale możliwa do zdobycia dzięki zbiórce.
- Zbieramy pieniądze, by móc skorzystać z każdej możliwej terapii, która pomoże wyzdrowieć lub przedłużyć życie na tyle, by znaleziono lekarstwo - deklaruje kobieta.
Każdy dzień na wagę złota
Małżeństwo jest zdeterminowane i absolutnie nie ma zamiaru się poddać. Filip bywa w różnej formie, ale nie jest w tej walce sam.
- W tej chwili mąż jest w niezłej formie, choć bywały momenty dużego kryzysu. Okazało się, że guz w reakcji na radioterapię lub obrzęk powodował bardzo silne bóle głowy. Włączono sterydy, które oczywiście osłabiają męża, ale życie bez bólu jest zdecydowanie łatwiejsze - ujawnia jego żona.
Choroba odcisnęła też piętno na jego codziennym funkcjonowaniu. - Mąż jest trochę zagubiony - myli kierunki i strony, ma trudności z precyzją, czasem zapomina. Jest nieco inny, ale nawet jeśli taki miałby już pozostać, to nadal jest najcudowniejszym mężem na świecie - podkreśla Anna.
Choć historia Filipa to dramatyczna walka z czasem i chorobą, jest też opowieścią o ogromnej miłości. O nadziei, że nawet w obliczu najtrudniejszych diagnoz człowiek może walczyć - dla siebie, dla bliskich, dla każdej wspólnej chwili.
- Wspieramy się oboje antydepresantami - bez nich byłoby bardzo trudno. Największym wsparciem jesteśmy jednak my dla siebie nawzajem. Spotkanie Filipa było czymś wyjątkowym dla mnie, dla niego chyba też. W całej tej rozsypce najpiękniejsze jest to, że wiemy, że mamy siebie nawzajem i możemy na siebie liczyć - mówi.
Pomoc w walce z trudnym przeciwnikiem
Nie są osamotnieni w tej walce. Pomagają im przyjaciele, rodzina, a także zupełnie obcy ludzie, których poruszyła ich historia. Każdy gest wsparcia, każda złotówka i każde dobre słowo dają im siłę, by iść dalej.
- Okazało się, że wokół mamy tylu ludzi, którzy chcą pomóc. To nie są tylko przyjaciele - relacjonuje.
Z wykształcenia Anna jest pedagogiem, prowadzi terapię z dziećmi. Dziś to właśnie rodzice jej podopiecznych i znajomi z różnych okresów życia stają się częścią ich walki z chorobą.
- Rodzice dzieci, z którymi prowadzę terapię, zorganizowali licytację dla Filipa. Jedna z mam zorganizowała charytatywny maraton zumby. Zadzwonił też znajomy ze starych czasów - w Krakowie i Sosnowcu planuje koncert na rzecz Filipa. Znajomi przysyłają rzeczy na licytacje. To jest po prostu niesamowite - wymienia.
- To dobro, które nas otacza, każdego dnia ogromnie nas zaskakuje. Wierzymy, że wygramy. Nie wyobrażamy sobie, żeby mogło być inaczej - podsumowuje.
Dominika Najda, dziennikarka Wirtualnej Polski
Źródła
- Zrzutka
- WP abcZdrowie
Treści w naszych serwisach służą celom informacyjno-edukacyjnym i nie zastępują konsultacji lekarskiej. Przed podjęciem decyzji zdrowotnych skonsultuj się ze specjalistą.