Lekarze krytykują zmianę MZ. "Mamy polować na te szczepionki?"
Choć zapisy na szczepienia przeciwko COVID-19 ruszają po weekendzie, lekarze już widzą problemy, które mogą opóźnić cały proces. Szef GIS dr Paweł Grzesiowski przyznaje, że dystrybucja 70 tys. już zamówionych szczepionek to będzie dla sanepidu "gorący moment". - Terminy szczepień wcale nie będą takie szybkie - obawia się lekarz rodzinny Jacek Krajewski, prezes Porozumienia Zielonogórskiego.
"Polowanie" na szczepionki
W poniedziałek 15 września ruszają zapisy na szczepienia przeciwko COVID-19. Są one bezpłatne dla wszystkich, a do dyspozycji będą szczepionki Spikevax firmy Moderna (zaktualizowane pod kątem wariantu LP.8.1). Jeśli ktoś woli preparat innego producenta, będzie musiał za to zapłacić.
Tymczasem lekarze rodzinni już widzą problemy, które mogą spowolnić cały proces. - Ministerstwo Zdrowia postanowiło nagle zmienić w tym sezonie metodę dystrybucji szczepionek covidowych. Rozumiem czynnik ekonomiczny i szukanie oszczędności ze względu na dziurę w budżecie NFZ, ale za tym nie idą żadne racjonalne argumenty. Wręcz przeciwnie - komentuje w rozmowie z WP abcZdrowie Jacek Krajewski, lekarz rodzinny i prezes Porozumienia Zielonogórskiego.
Lekarz wyjaśnia, że od tego sezonu nie działa już centralna dystrybucja szczepionek przeciwko COVID-19 za pośrednictwem Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych. - Zamiast tego postawiono na włączenie do łańcucha dostaw dodatkowego ogniwa, czyli sanepidu. To stara ścieżka, która funkcjonuje w przypadku innych szczepień i polega na tym, że punkty szczepień będą odbierać szczepionki, które trafiły z RARS do powiatowych stacji sanitarno-epidemiologicznych. Po co jednak zmieniać coś, co sprawnie funkcjonowało przez kilka lat. Widać, że chodzi wyłącznie o pieniądze i najwyraźniej tonący brzytwy się chwyta. Nie robimy tego, co racjonalne, ale to, co jest tanie - ocenia dr Krajewski.
- Zamiast nowoczesnego systemu, mamy powrót do metody, która może tylko spowolnić cały proces szczepień. A przecież priorytetem powinno być to, by pacjent, który chce się zaszczepić, mógł to zrobić jak najszybciej. Tymczasem zmiana organizacji może spowodować, że terminy szczepień wcale nie będą takie szybkie. Mimo że MZ informuje, że zapisy ruszają już 15 września, a tydzień później same szczepienia. Realny termin może się jednak wydłużyć - zaznacza lekarz.
Na kolejny problem wskazuje lekarka rodzinna z Podlasia Joanna Zabielska-Cieciuch, która w ogóle nie mogła zamówić szczepionki na stronie RARS-u. - W poniedziałek weszłam na stronę RARS, by zamówić szczepionki dla moich pacjentów. Interesowały mnie dawki dla dorosłych, bo mam już chętnych, ale wtedy były akurat dostępne tylko pojedyncze dawki pediatryczne - zaznacza dr Zabielska-Cieciuch w rozmowie z WP abcZdrowie.
- Nie mieliśmy żadnej informacji z sanepidu czy z MZ, jak składać takie zamówienia, czy np. preparaty będą udostępniane w konkretnych pulach. To utrudnienie dla lekarza, który musi wchodzić na stronę ponownie i zastanawiać się, czy tym razem będzie mógł już złożyć zamówienie. Mnie udało się dopiero przy kolejnym podejściu. Mamy polować na te szczepionki? - pyta lekarka.
"Gorący moment" w sanepidzie
Dr Krajewski dodaje, że resort nie konsultował wprowadzonych w tym sezonie zmian. - W sierpniu było co prawda spotkanie w Ministerstwie Zdrowia, w którym brali udział m.in. lekarze i farmaceuci, którzy też uczestniczą w procesie szczepień. To nie były jednak konsultacje, a postawienie nas przed faktem dokonanym - zaznacza lekarz.
- Ciekawe, że w resorcie nikt nie pomyślał, by iść właśnie w stronę nowoczesnej centralnej dystrybucji także z innymi szczepionkami. System bez dodatkowych pośredników działa sprawniej i jest bezpieczniejszy, bo mamy krótszą drogę szczepionki po rozmrożeniu - z chłodziarki w transporcie do lodówki punktu szczepień - podkreśla Krajewski.
Na ten problem zwróciła też uwagę lekarka rodzinna z Łodzi Magdalena Muras. We wpisie w serwisie X wskazała, że to "wydłuża drogę rozmrożonej szczepionki i skraca jej przydatność po dotarciu do poradni". "Czyli będziemy mniej szczepić" - oceniła.
Główny inspektor sanitarny zapewnia, że sanepid sobie poradzi. Przyznaje jednak, że łatwo nie będzie. - Sama dystrybucja nie jest dla nas żadną zmianą, bo zajmujemy się dystrybuowaniem różnych szczepionek od 65 lat, więc jesteśmy przygotowani pod kątem bezpieczeństwa. W przypadku szczepionek covidowych schemat dystrybucji jest taki sam, czyli szczepionki trafiają z centralnej bazy do wojewódzkich stacji, a stamtąd do powiatowych stacji, z których odbierają je punkty szczepień - zaznacza w rozmowie z WP abcZdrowie główny inspektor sanitarny dr n. med. Paweł Grzesiowski.
- Jedyną zmianą jest dla nas fakt, że będziemy mieć do rozdysponowania dodatkową szczepionkę w dużych ilościach i krótkim czasie - do tygodnia. W przypadku szczepionek covidowych to 70 tys. dawek, bo tyle zamówiły już punkty szczepień - informuje.
Dodaje, że na dużą liczbę zamówień wpływa też fakt, że składają je nie tylko przychodnie, ale też apteczne punkty szczepień. A tych w całej Polsce jest 1,5 tys.
Wydłużona dystrybucja
- Oznacza to dla nas bardzo intensywną pracę, ale nie jest to praca, której nie można wykonać. Będzie się oczywiście wiązała z nadgodzinami, bo kierowcy będą musieli to wszystko rozwieźć, więc raczej nie przewidujemy w tym gorącym momencie urlopów - zaznacza szef GIS.
Dr Grzesiowski przyznaje też, że wydłuży się dystrybucja szczepionek. - Rozumiem obawy lekarzy o wydłużenie terminów, bo dystrybucja będzie wydłużona. Szacujemy, że od momentu zamówienia szczepionki przez punkt do jej dostarczenia do powiatowej stacji minie mniej więcej tydzień - zaznacza szef GIS.
Punkty szczepień muszą więc zamawiać na zapas. - Aby uniknąć opóźnienia w dystrybucji, pierwsze zamówienie punkty szczepień złożyły na podstawie szacunków, czyli niejako "na zapas". Po 15 września zamówienia będą składane na podstawie liczby zapisanych na szczepienie pacjentów - wskazuje Grzesiowski.
- Szacujemy, że te 70 tys. już zamówionych szczepionek, które maksymalnie do końca przyszłego tygodnia powinny dotrzeć do punktów szczepień, zabezpieczy nam pierwszy tydzień szczepień lub nawet dwa - podsumowuje szef GIS.
Ministerstwo Zdrowia w przesłanym do naszej redakcji stanowisku nie odniosło się do możliwego wydłużenia terminów szczepień czy kwestii związanych z dłuższą drogą, jaką musi pokonać szczepionka po rozmrożeniu. Zaprzeczyło natomiast, by zmiana w organizacji szczepień wynikała z czynników ekonomicznych.
"W latach poprzednich szczepionki przeciw COVID-19 były dowożone do punktów szczepień, a koszt transportu był pokrywany z funduszu przeciwdziałania COVID-19, który znajdował się w dyspozycji RARS. Obecnie nie obowiązuje stan epidemii ani zagrożenia epidemicznego, a szczepionka przeciw COVID -19 jest traktowana tak, jak pozostałe szczepionki na infekcje sezonowe. Zmiana zasad dystrybucji tej szczepionki nie jest więc podyktowana szukaniem oszczędności" - przekazał nam resort zdrowia.
Przypomnijmy, że stan epidemii został zniesiony już w maju 2022 roku, a stan zagrożenia epidemicznego w lipcu 2023 roku.
Katarzyna Prus, dziennikarka Wirtualnej Polski
Źródła
- WP abcZdrowie
- X
- Główny Inspektorat Sanitarny
Treści w naszych serwisach służą celom informacyjno-edukacyjnym i nie zastępują konsultacji lekarskiej. Przed podjęciem decyzji zdrowotnych skonsultuj się ze specjalistą.