Trwa ładowanie...

Najgorsze pamiątki z wakacji. "Poważne powikłania, a nawet nowotwory"

 Katarzyna Prus
Katarzyna Prus 27.07.2023 18:46
Lekarz ostrzega. Wysyp infekcji będzie widać dopiero po wakacjach
Lekarz ostrzega. Wysyp infekcji będzie widać dopiero po wakacjach (Getty Images)

Choroby tropikalne czy zatrucia pokarmowe to tylko część wakacyjnych niespodzianek, które zamiast urlopu zafundują nam szpital. Równie źle może się skończyć przygodny seks. - W efekcie z wakacji przywozimy problem, który może stać się chorobą przewlekłą, a nawet nowotworową - ostrzega ginekolog dr n.med. Jacek Tulimowski.

spis treści

1. Wysyp infekcji intymnych i chorób wenerycznych

- Niestety zarówno Polki, jak i Polacy zupełnie nie myślą o konsekwencjach, jakie niosą ze sobą przygodne kontakty seksualne na wakacjach. Za podstawowy problem uważa się zajście w ciążę, podczas gdy jest wiele infekcji intymnych, a także chorób wenerycznych, które bardzo łatwo złapać. Idąc do łóżka z obcym partnerem na urlopie Polki i Polacy zapominają, że tak naprawdę "idą do łóżka" ze wszystkimi jego byłymi partnerami, o których zdrowiu intymnym nic nie wiedzą - podkreśla ginekolog dr n.med. Jacek Tulimowski.

- W efekcie z wakacji przywożą "niespodzianki", które nie są tylko tymczasowym problemem, ale mogą stać się chorobą przewlekłą, a nawet nowotworową - zaznacza lekarz.

Zobacz film: "Lekarze o polskiej lekomani. Pacjenci wierzą, że pigułka pomoże na wszystko"

Dodaje, że po wakacjach widać m.in. wysyp infekcji intymnych, takich jak drożdżyce i grzybice. Pacjentki trafiają też do niego z objawami zakażenia wirusem HPV (zarówno typem onkogennym, który atakuje części intymne, jak i nieonkogennym, który wywołuje zmiany np. na ramionach czy szyi) i HSV(wirusem opryszczki).

Dotyczy to także chorób wenerycznych jak kiła, chlamydioza czy zakażenie wirusem HIV.

- Do niedawna kiła była chorobą niemal historyczną, dzisiaj przychodzi z nią coraz więcej młodych kobiet. Jest też więcej zakażeń wirusem HIV - przyznaje ginekolog.

- W przypadku wirusa HIV niektóre kobiety wpadają w pułapkę, bo za wcześnie wykonują badania. Wracają z wyjazdu, gdzie doszło do ryzykownych stosunków seksualnych i od razu robią test. Wynik wskazuje, że są zdrowe, więc zapominają o problemie. Tymczasem choroba może się rozwijać, a kobieta nie ma o tym pojęcia. Badanie trzeba wykonać z zachowaniem trzymiesięcznego okna immunologicznego. Dopiero po tym czasie wynik będzie wiarygodny - dodaje.

2. Przewlekły problem

- Powakacyjny wzrost takich przypadków jest niestety pokłosiem dramatycznego podejścia Polek do profilaktyki i leczenia. 30 proc. Polek nie chodzi do ginekologa i nie leczy właściwie infekcji intymnych. Młode kobiety nagminnie stosują metody medycyny ludowej czy nadużywają leków bez recepty takich jak furagina, które łykają jak cukierki, zastępując tym wizytę u ginekologa. Taka pacjentka zjawia się w końcu w gabinecie i jest zdziwiona, że ma ostrą infekcję intymną z wysypką czy silnym bólem, którą przecież wcześniej "leczyła". Takie przypadki to codzienność - zaznacza dr Tulimowski.

- To samo dotyczy zakażeń HPV. Dramatyczny brak wiedzy oraz ignorowanie zagrożenia dotyczy zarówno kobiet, jak i mężczyzn. Trafiają do mnie kobiety, które zaraziły się zarówno onkogennym, jak i nieonkogennym typem HPV. W rezultacie mają zmiany w postaci brodawek nie tylko na błonach śluzowych części intymnych, ale też na ramionach czy szyi. Można je zauważyć zazwyczaj do 30 dni od zakażenia - dodaje lekarz.

- HPV kojarzy się tylko z zakażeniem drogą waginalną, tymczasem tak samo łatwo zarazić się drogą analną, oralną czy manualną. Jeśli nie leczymy właściwie takiej infekcji lub jeśli takie leczenie jest opóźnione, przechodzi ona w formę przewlekłą, co może powodować wiele powikłań, np. problemy z zajściem w ciążę, a nawet choroby nowotworowe takie jak rak szyjki macicy czy - przy zakażeniu drogą oralną - nowotwory głowy i szyi, których najczęstszą przyczyną jest zakażenie wirusem HPV - dodaje.

Niestety pacjentki podczas wizyt bardzo często wypierają się przygodnych kontaktów seksualnych, bo się ich wstydzą.

- To sprawia, że wywiad, którego lekarz potrzebuje do właściwego rozpoznania choroby, jest niekompletny i może opóźnić właściwe leczenie. Problem leży też po stronie partnerów. Zakażenie HPV to problem obojga, ale nagminnie jest tak, że odpowiada za to tylko kobieta - zwraca uwagę ginekolog.

- Miałem kiedyś pacjentkę, która pojechała z nowo poznanym partnerem na wakacje i zakaziła się wirusem HPV. Okazało się, że jej partner faktycznie przypomniał sobie, że jego poprzednia dziewczyna miała problem z wysypką na częściach intymnych. Nic jednak nie powiedział, bo jak u większości mężczyzn infekcja przebiegła u niego bezobjawowo, więc zignorował problem. Niektórzy idą jeszcze dalej, odmawiając leczenia. Od jednej pacjentki usłyszałem, że nie powie partnerowi o tym, że oboje muszą się leczyć, bo ją z domu wyrzuci. Nadal pokutuje przekonanie, że to na pewno wina kobiety, że "coś złapała" - dodaje.

3. Z wakacji na dializy

Jedną z najgroźniejszych chorób, jakie możemy złapać na egzotycznych wakacjach, jest przenoszona przez komary malaria. Może ona przebiegać w bardzo różny sposób - od gorączki i problemów żołądkowych nawet po malarię mózgową, która może skończyć się śmiercią.

- Chociaż jest dostępna profilaktyka w postaci tabletek przed podróżą w rejony malaryczne, nie wszyscy z niej korzystają. W efekcie po wakacjach jest sporo przypadków zachorowań, a do stacji dializ trafiają osoby, które w wyniku tej choroby mają ciężko uszkodzone nerki, często nieodwracalnie - zaznacza dr n.med. Magdalena Cubała-Kucharska, specjalistka medycyny rodzinnej, członkini Polskiego Towarzystwa Żywieniowego i założycielka Instytutu Medycyny Integracyjnej Arcana.

Lekarka wskazuje też na inną chorobę, którą przenoszą ślimaki żyjące w słodkich wodach.

-Bilharcjoza jest uważana za jedną z najpoważniejszych chorób pasożytniczych na świecie, choć za mało się o niej mówi. Tymczasem może poważnie atakować m.in. wątrobę i nerki - zwraca uwagę lekarka.

- Wątrobę mogą także zaatakować ameby. Powodują one ropnie wątroby, które mogą prowadzić do poważnych uszkodzeń tego gruczołu. W przeciwieństwie do osób na stałe żyjących w tropikalnym klimacie, organizm Europejczyka jest na nią całkowicie nieodporny - dodaje.

W tropikalnych wodach możemy się też natknąć na bruzdnice, które podobnie jak dobrze znane w Polsce sinice, mogą wydzielać niebezpieczne dla zdrowia i życia toksyny.

- Wywołują między innymi silne objawy neurologiczne z paraliżem włącznie. Dlatego, jeśli zobaczymy, że na powierzchni wody jest zakwit podobny do sinic, zrezygnujmy z kąpieli - zaznacza lekarka.

Ostrzega też przed pchłami i pluskwami w hotelach, które także mogą przenosić groźne bakterie jak m.in. Bartonella, która jest śmiertelnie niebezpieczna dla serca, a także odradza karmienie i dotykanie dzikich zwierząt psów i małp. - W tym przypadku niebezpieczne może być nawet ugryzienie, które może się skończyć zakażeniem czy tężcem, którego w krajach tropikalnych jest dużo i może być śmiertelny - podkreśla.

4. Wakacje bez przykrych pamiątek

Co zrobić, by po powrocie z wakacji cieszyć się zdrowiem?

- Zwracajmy uwagę przede wszystkim na to, co jemy. Unikajmy surowych rzeczy i street foodów, wybierajmy gotowane rzeczy, a wodę pijmy tylko z butelki, pamiętajmy o higienie rąk. To główne zasady, które pozwolą nas uchronić przed tzw. biegunką podróżnych, która jest powszechna wśród turystów także po powrocie do kraju - zaznacza dr Cubała-Kucharska.

Weźmy też ze sobą leki na zatrucia pokarmowe, nie polegajmy tylko na miejscowej pomocy medycznej, ale w razie przedłużających się objawów, nie zwlekajmy z jej wezwaniem.

Dr Tulimowski podkreśla, że trzeba bezwzględnie dbać nie tylko o antykoncepcję, która zabezpieczy przed niechcianą ciążą, ale przede wszystkim przed chorobami wenerycznymi oraz infekcjami intymnymi. Trzeba zawsze stosować prezerwatywy, bo tylko one chronią przed zakażeniem.

Ponadto przypomina, żeby nie wycierać się tym samym ręcznikiem, na którym leżymy na plaży, nie leżeć na leżaku w mokrym kostiumie kąpielowym, brać prysznic po każdym wyjściu z wody, codziennie prać kostium (w preparatach przeznaczonych dla alergików, osób z wrażliwą skórą lub dla dzieci, aby uniknąć podrażnień).

- Odradzam też korzystanie z jacuzzi, które jest siedliskiem bakterii. Podobnie jest w przypadku sauny, ale jeśli się już jednak na to zdecydujemy, nie wycierajmy się tym samym ręcznikiem, na którym tam siedzieliśmy. Dotyczy to także basenu. To są mikroczynniki, które mogą potem zdecydować o tym, czy wakacje będą bezpieczne, czy skończą się infekcją - dodaje lekarz.

Katarzyna Prus, dziennikarka Wirtualnej Polski

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Rekomendowane przez naszych ekspertów

Nie czekaj na wizytę u lekarza. Skorzystaj z konsultacji u specjalistów z całej Polski już dziś na abcZdrowie Znajdź lekarza.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze