Nowe informacje ws. błonicy w Polsce. "43-latek ma objawy kliniczne"
Mamy nowe wieści w sprawie błonicy w Polsce. 43-letni mężczyzna z podejrzeniem choroby, który jest hospitalizowany we wrocławskim szpitalu, dostał już surowicę. W tym samym szpitalu na intensywnej terapii cały czas o życie walczy sześciolatek, u którego potwierdzono pierwszy przypadek tej groźnej choroby. - Rodzice prawdopodobnie go nie zaszczepili, powinni ponieść koszty leczenia chorych - postuluje prof. Krzysztof Simon.
Pacjent z podejrzeniem błonicy dostał surowicę
- 43-letni mężczyzna, u którego podejrzewamy drugi przypadek błonicy, jest hospitalizowany na oddziale chorób zakaźnych, ma zapalenie gardła, ale czuje się dobrze. Wyniki, które potwierdzą zachorowanie, będą w środę, ale mężczyzna już otrzymał surowicę, bo ma objawy kliniczne, nie możemy ryzykować powikłań - tłumaczy w rozmowie z WP abcZdrowie prof. Krzysztof Simon, ordynator oddziału chorób zakaźnych Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego im. Gromkowskiego we Wrocławiu.
W tym samym szpitalu na intensywnej terapii o życie cały czas walczy sześcioletni chłopiec, u którego potwierdzono pierwszy przypadek błonicy. Jak wyjaśnia prof. Simon, 43-latek z podejrzeniem choroby nie jest z rodziny chłopca, ale miał z nim bliski kontakt.
Lekarz dodaje, że jeśli u kolejnych osób, które miały kontakt z sześciolatkiem, pojawią się objawy, również dostaną surowicę.
- Jest to wysoce prawdopodobne, bo chłopiec leciał przecież samolotem, więc dotyczy to dużej grupy osób. Rodzice sześciolatka, którzy go prawdopodobnie nie zaszczepili, powinni odpowiedzieć za zawleczenie do Polski choroby, której nie mieliśmy od ponad 20 lat, a może wywołać epidemię, a także ponieść koszty leczenia kolejnych chorych. Koszt jednego podania surowicy sięga 30 tys. zł - dodaje lekarz.
Wrócił z wakacji, trafił do szpitala
Przypomnijmy, że w piątek 14 marca media w Polsce obiegła wiadomość o sześcioletnim dziecku, które wróciło z wakacji w Afryce z błonicą - chorobą zakaźną wywoływaną przez maczugowiec błonicy. To pierwszy taki przypadek w kraju od 24 lat.
Państwowa Inspekcja Sanitarna rozpoczęła dochodzenie epidemiologiczne. O sytuacji poinformowano już instytucje zdrowotne Unii Europejskiej, a służby sanitarne wdrażają środki zapobiegawcze. Nadzorem objęto wszystkie osoby, które miały kontakt z dzieckiem – zarówno podczas podróży lotniczej, jak i po jego powrocie do kraju.
- Służby działają bardzo restrykcyjnie - zapewniał w rozmowie z Radiem ZET szef GIS dr Paweł Grzesiowski.
Prof. Joanna Zajkowska z kliniki Chorób Zakaźnych i Neuroinfekcji Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku wyjaśniła w rozmowie z WP abcZdrowie, że według zaleceń sanepid obejmuje nadzorem osoby, które mogłyby mieć styczność z chorym. Są one informowane o tym, by w razie pojawienia się objawów natychmiast skontaktować się z lekarzem, ale nie izoluje się ich zapobiegawczo.
- Podejrzewamy błonicę, kiedy mamy masywną anginę, zmiany ropne na migdałkach, z obecnością błon. Gdy się je próbuje usunąć lub zrobić wymaz, to odsłaniają krwawiącą powierzchnię. Czyli to jest ciężka angina z odczynem węzłowym. Mówi się nawet na to "szyja Nerona", bo ten odczyn węzłowy jest bardzo duży, jeżeli to jest błonica gardła. Natomiast błonica krtani powoduje tak zwany stridor, czyli zwężenie krtani, świst, duszność, co stanowi zagrożenie życia - mówiła ekspertka.
Chory sześciolatek musiał zostać zaintubowany i poddany intensywnej terapii. Dostaje antybiotyki, otrzymał także antytoksynę błoniczą (DAT).
Katarzyna Prus, dziennikarka Wirtualnej Polski
Treści w naszych serwisach służą celom informacyjno-edukacyjnym i nie zastępują konsultacji lekarskiej. Przed podjęciem decyzji zdrowotnych skonsultuj się ze specjalistą.