"Poczułam ulgę, gdy już było po". Agnieszka opowiada o aborcji farmakologicznej
27-letnia Agnieszka zdecydowała się na aborcję farmakologiczną, którą przeprowadziła w domu. - Bałam się, że tabletki to za mało i będę musiała jechać do kliniki. O niczym innym nie myślałam jak tylko o tym, aby jak najszybciej było po wszystkim - wspomina.
1. Decyzja o aborcji
Agnieszka i jej życiowy partner tworzą rodzinę patchworkową - mają córki (6- i 7-latkę) z poprzednich związków i wspólnego synka. Od zawsze każde z nich chciało mieć trójkę dzieci, nie mniej, nie więcej.
Na pytanie o to, co by się stało, gdyby urodziła kolejne dziecko, 27-latka odpowiada:
- Zmieniłoby się wszystko, a najbardziej moja psychika. Synek był i nadal jest bardzo absorbującym dzieckiem. Trudno byłoby mi pogodzić opiekę nad obecną trójką i niemowlęciem.
Mężczyzna prowadzi firmę, dni spędza poza domem. Agnieszka planuje wrócić do pracy zawodowej, gdy syn skończy 1,5 roku.
- Następna sprawa: nasze dzieci żyją na dobrym poziomie finansowym i nie chcemy tego zmieniać. Nie ukrywajmy, kolejne dziecko to kolejne wydatki, na które nas nie stać. Jest wiele rodzin, które mają dużo dzieci i ledwo wiążą koniec z końcem. Uważam, że odpowiedzialne i świadome rodzicielstwo to mierzenie sił na zamiary, a więc jeśli nie stać mnie na utrzymanie 2 dzieci, to mam jedno, nie stać mnie na 3, to mam dwoje, itd. - dodaje Agnieszka.
Latem 2020 roku okazało się, że 27-latka jest w ciąży (był to 5. tydzień). Pozytywny wynik testu ciążowego zaskoczył partnerów. Stosowali antykoncepcję, która zawiodła.
- Gdy zobaczyłam dwie kreski na testach, poleciały mi łzy. Dzieci spały, a Jacek oglądał film. Weszłam do pokoju, powiedziałam o ciąży i zapytałam “co dalej?”, tylko po to, by się upewnić, że myślimy tak samo. Dodałam, że nie urodzę tego dziecka. Odpowiedział, że mnie kocha i żebym zrobiła to w bezpieczny sposób - opowiada kobieta.
Jak podkreśla 27-latka, partner dobrze zna jej stanowisko w sprawie nieplanowanej ciąży. Agnieszka jest zwolenniczką prawa do aborcji. Uważa też, że tylko kobieta powinna o niej decydować. Chce, aby w przyszłości córka czy synowa mogły legalnie przerwać niechcianą ciążę, jeśli staną przed takim wyborem.
- Jestem wściekła na to, co dzieje się w naszym kraju w kwestii aborcji. Sądzę, że każda kobieta powinna mieć prawo decydować o tym, czy chce być matką czy nie. Zgoda na seks nie jest jednocześnie zgodą na rodzenie dzieci - argumentuje.
2. Bałam się, że tabletki to za mało
27-latka zdecydowała się na aborcję farmakologiczną. W trakcie rozmowy z pracownicą organizacji, która pomaga kobietom w niechcianej ciąży, dowiedziała się, że tabletki można zamówić za pośrednictwem zagranicznej strony internetowej.
Czas oczekiwania na przesyłkę zawierającą 5 pastylek wynosi 5-10 dni od momentu zaksięgowania darowizny w wysokości ok. 300 zł. Kobiecie zależało na tym, aby przeprowadzić aborcję jak najszybciej. Obawiała się, że w trakcie pandemii koronawirusa paczka dotrze z opóźnieniem, dlatego wybrała inną drogę.
- Nie musiałam długo szukać. W dzisiejszych czasach w internecie można kupić wszystko, tym bardziej mieszkając w dużym mieście, jakim jest Łódź, Warszawa czy Kraków. Spotkałam się z osobą, która sprzedała mi tabletki o działaniu poronnym. Na receptę ten lek kosztuje ok. 50 zł, ja musiałam zapłacić 400 - mówi Agnieszka.
6 lipca 2020 roku wstała z łóżka, zrobiła makijaż i wzięła tabletki. Nie analizowała, nie zastanawiała się, co by było, gdyby... Obawiała się jedynie, że proces nie przebiegnie prawidłowo.
- Mam bardzo silny organizm. Bałam się, że tabletki to za mało i będę musiała jechać do kliniki. O niczym innym nie myślałam jak tylko o tym, aby jak najszybciej było po wszystkim. Po przyjęciu pierwszej dawki czekałam, w tym czasie wysprzątałam mieszkanie i nic. W duchu przeklęłam i zrezygnowana wzięłam drugą dawkę. Po pół godziny zaczęło się krwawienie - mówi Agnieszka.
3. Aborcja farmakologiczna
- Aborcja farmakologiczna wiąże się z dolegliwościami bólowymi o różnym nasileniu, które warto uśmierzać, i krwawieniem z dróg rodnych, które należy monitorować, aby nie wystąpił krwotok zagrażający zdrowiu i życiu kobiety (prawdopodobny przede wszystkim w zaawansowanych ciążach). Aborcja to nie tylko ból. W jej przebiegu może wystąpić także gorączka i dreszcze - tłumaczy dr n. med. Karolina Maliszewska, psycholog i położnik-ginekolog.
W przypadku 27-latki odczucia fizyczne w trakcie aborcji farmakologicznej były zbliżone do tych występujących podczas obfitej miesiączki. Dodatkowo bolała ją głowa, miała podwyższoną temperaturę i dreszcze.
- Cały czas byłam w kontakcie telefonicznym z pracownicą inicjatywy proaborcyjnej. Na bieżąco relacjonowałam Karolinie, co dzieje się z moim ciałem. Mam niski próg bólu. Tamten przypominał bardzo silny ból miesiączkowy. No dobra - ekstremalnie silny. Kobiety, które zrobiły aborcję, często porównują go z bólem podczas porodu siłami natury. Mnie to uczucie jest obce, ponieważ miałam dwa cięcia cesarskie właśnie z obawy przed tym bólem - tłumaczy 27-latka.
Dr Karolina Maliszewska podkreśla, że samodzielne przerwanie ciąży przy użyciu środków farmakologicznych wiąże się z niebezpieczeństwem utraty zdrowia, a w ekstremalnych sytuacjach nawet życia.
- Jako lekarz nie propaguję aborcji domowej. Istnieje ryzyko wystąpienia reakcji zapalnych organizmu z powodu ewentualnych pozostałości w jamie macicy, może też rozwinąć się zakażenie (którego objawem jest ponownie gorączka, złe samopoczucie, bóle podbrzusza i nieprzyjemny zapach z dróg rodnych). Warto pamiętać również o możliwych niepożądanych reakcjach organizmu na zastosowane tabletki do aborcji, takich jak nudności, wymioty, dreszcze czy wysoka temperatura. Ważne, aby kobieta, która decyduje się na przerwanie ciąży w domu, pamiętała, że w przypadku komplikacji powinna zgłosić się do szpitala z oddziałem ginekologicznym i położniczym, gdzie otrzyma pomoc - tłumaczy lekarz.
Na miejscu (w pokoju obok) wsparciem dla Agnieszki była najlepsza przyjaciółka. W czasie przeprowadzania aborcji dzieci Agnieszki przebywały poza domem. Córkami i synem opiekowała się druga przyjaciółka 27-latki. Nieobecny był także partner kobiety.
- Były momenty, że zwijałam się z bólu na łóżku, bardzo płakałam, oblewały mnie poty, byłam blada. Nie każdy facet, nawet silny, jest gotowy, by widzieć kobietę w takim stanie. Wiem, że to była właściwa decyzja - podkreśla kobieta zapytana o powód przeprowadzenia aborcji bez obecności ojca dziecka.
O tym, że już jest po wszystkim, partner Agnieszki dowiedział się przez telefon. Po powrocie do domu przytulił i wyznał jej miłość.
4. Syndrom poaborcyjny
Minęło ponad pół roku od dnia, w którym Agnieszka przerwała nieplanowaną ciążę. Nie boryka się ze stanami depresyjnymi. Jak mówi dr Karolina Maliszewska, oficjalnie nie istnieje syndrom postaborcyjny. Nie figuruje w obecnie obowiązujących klasyfikacjach chorób.
- Efekty badań naukowych nie są jednoznaczne, a część z nich (np. metaanaliza autorstwa P. Coleman - przegląd wcześniej opublikowanych na ten temat badań, z którego wynika, że ryzyko wystąpienia zaburzeń psychicznych u kobiet po aborcji wynosi 81 proc.; w tym 10 proc. zachorowań ma być bezpośrednim skutkiem przerwania ciąży - red.) jest podważana ze względu na statystyczne i metodologiczne niejasności. W publikacjach innych badaczy można znaleźć informacje, że aborcja ma niewielki wpływ na zdrowie psychiczne kobiety, jeżeli przed zajściem w niechcianą ciążę była w dobrej kondycji. Dobrostan psychiczny może chronić przed zaburzeniami psychicznymi po aborcji - tłumaczy ginekolog i psycholog.
- Wbrew pozorom to było trudna decyzja, ale nigdy nie było momentu, bym jej żałowała. Kiedy patrzę na moje dzieci, nie przychodzi mi do głowy zdanie: "Tutaj byłoby jeszcze jedno dziecko, gdybym go nie zabiła", a zdarza mi się czytać o takich myślach kobiet na forach. Ja tak nie uważam - przekonuje Agnieszka.
Potrzebujesz konsultacji z lekarzem, e-zwolnienia lub e-recepty? Wejdź na abcZdrowie Znajdź Lekarza i umów wizytę stacjonarną u specjalistów z całej Polski lub teleporadę od ręki.