Poprosili o dane. Szpital zażądał pieniędzy
Porozumienie Rezydentów zapytało szpitale o wynagrodzenia medyków, by pokazać, ile środków z budżetu faktycznie na to idzie. Nie wszyscy byli jednak chętni do ujawniania tych kosztów, a niektóre placówki chciały za to pieniądze i żądały nawet 1500 zł.
Dane tak, ale za pieniądze
Pytania dotyczące wynagrodzeń medyków Porozumienie Rezydentów wysłało do 577 szpitali w Polsce. Do tej pory opowiedziało 321 placówek i na tej podstawie powstał raport zaprezentowany na wtorkowej konferencji prasowej.
Okazuje się, że średnio na wynagrodzenia personelu medycznego idzie 55 proc. budżetu, którym dysponuje szpital. Tymczasem, jak zauważają autorzy raportu, w przestrzeni krążą nierzetelne dane (powielane m.in. przez polityków), że medycy "przejadają" nawet 80 proc. tych środków.
Ciekawy jest tu jednak także inny wątek - reakcja szpitali na skierowane przez Porozumienie Rezydentów pytania.
- Jakiekolwiek dane, informacje są w Polsce trudne do uzyskania. Nie każdy odpowiedział nam grzecznie, czasem musieliśmy się kłócić o te dane - zaznaczył podczas konferencji Władysław Krajewski, wiceprzewodniczący Porozumienia Rezydentów OZZL.
Wskazał, że część szpitali odmówiła i odpisała, że nie udziela takich informacji, a jeden skrytykował pytania, wskazując, że są chaotyczne i napisane nie po polsku.
Niektóre placówki poszły jednak o krok dalej i chciały na tym zarobić. - Jako aktywiści robiliśmy to po godzinach, a niektóre szpitale zażądały od nas opłaty. To były kwoty np. rzędu 300 zł, ale jeden szpital chciał dokładnie 1515 zł za te dane - wskazał Krajewski. I dodał, że w innych krajach np. w Niemczech, takie dane są jawne i nikt nie musi za nie płacić.
- Zastanawialiśmy, jak wyliczyli tę kwotę, jak wycenili tę pracę, ale nie dostaliśmy odpowiedzi - dodał ironicznie Goncerz.
W innych krajach dane są darmowe i jawne
Kilkanaście szpitali, do których zwróciło się Porozumienie Rezydentów, chciało też uzasadnienia interesu publicznego, co według autorów raportu jest absurdalne, mimo że szpital ma takie prawo.
- Nie sądziłem, że będziemy musieli tłumaczyć, że informacja dotycząca tego, co się składa na budżet szpitali w Polsce, jest istotna publicznie - wskazał Goncerz.
- To jednak pokazuje kulturę podejścia do danych, analizy, pytań. W niektórych miejscach funkcjonuje się w mentalności "nie zadawaj pytań, bo może dowiesz się czegoś, czego nie chcesz". To niestety nie sprzyja kulturze, w której chcielibyśmy podejmować decyzje oparte na merytorycznych danych, a nie emocjonalnych wycinkach informacji - podkreślił.
Autorzy raportu podkreślili, że reakcje szpitali dziwią ich tym bardziej, że dane, o które pytali, nie są krzywdzące dla szpitali. Chodzi o to, by wiedzieć, gdzie leży realny problem i na jego rozwiązaniu się skupić.
Katarzyna Prus, dziennikarka Wirtualnej Polski
Źródła
- Porozumienie Rezydentów OZZL
- WP abcZdrowie
Treści w naszych serwisach służą celom informacyjno-edukacyjnym i nie zastępują konsultacji lekarskiej. Przed podjęciem decyzji zdrowotnych skonsultuj się ze specjalistą.