Nie miała wirusa, ale wynik wyszedł dodatni. "Mogłam nawet stracić ciążę"
Choć była zdrowa, dostała z laboratorium fałszywie dodatni wynik wskazujący na infekcję wirusem, który może doprowadzić do wad płodu. Ciężarna pacjentka trafiła do szpitala zakaźnego, który wykluczył zakażenie, ale lekarze obserwują, że takich przypadków jest coraz więcej. - W takiej sytuacji pojawiają się już najgorsze myśli. Zdajesz sobie sprawę, że to pewne i nieodwracalne - wspomina Agata.
W tym artykule:
Szokujący wynik
- Jeszcze nigdy w życiu tak się nie bałam, wpadłam w totalną panikę - przyznaje w rozmowie z WP abcZdrowie Agata (imię zostało zmienione na prośbę pacjentki).
W 15. tygodniu ciąży kobieta wykonała badania w kierunku zakażenia wirusem cytomegalii, które może doprowadzić do poważnych wad płodu. Wynik, który dostała z laboratorium sieci Diagnostyka, był dodatni.
- Co więcej, wynik mógł wskazywać na pierwotne zakażenie, czyli najgorsze z możliwych w przypadku tego wirusa. W tej sytuacji ryzyko, że dziecko urodzi się z wadami, sięga nawet 50 proc. - wskazuje Agata.
Lekarze przyznają, że zakażenie wirusem cytomegalii (CMV) może oznaczać fatalne konsekwencje dla dziecka. - Cytomegalowirus to powszechny wirus z rodziny herpes, który w ciąży może przenikać przez łożysko i powodować ciężkie powikłania u płodu, w tym uszkodzenia słuchu i układu nerwowego - przyznaje w rozmowie z WP abcZdrowie dr n. med. Karolina Pyziak-Kowalska, specjalistka chorób zakaźnych z Wojewódzkiego Szpitala Zakaźnego w Warszawie.
- Wrodzona cytomegalia u noworodków może obejmować szerokie spektrum zaburzeń łącznie z głębokimi niepełnosprawnościami - tłumaczył też w rozmowie z WP abcZdrowie dr hab. n. med. prof. IMiD Tadeusz Issat, kierownik Kliniki Ginekologii i Położnictwa w Instytucie Matki i Dziecka.
- Wśród najczęstszych konsekwencji wymienia się: zaburzenia słuchu, widzenia, układu krążenia, funkcjonowania wątroby, rozwoju serca, zaburzenia neurologiczne, małogłowie, zwapnienia wewnątrzczaszkowe, napady padaczkowe oraz mózgowe porażenie dziecięce - zaznaczył lekarz.
Agata była przerażona. Tym bardziej, że badanie zostało wykonane dwukrotnie, by potwierdzić wynik. - W takiej sytuacji pojawiają się już najgorsze myśli, zdajesz sobie sprawę, że to pewne i nieodwracalne - opowiada kobieta.
Coraz więcej nieprawidłowych wyników
Tymczasem badania w Wojewódzkim Szpitalu Zakaźnym w Warszawie, do którego trafiła pacjentka, wykluczyły zakażenie. - Dla mnie ta pomyłka była szokująca, ale lekarz zakaźnik, który mnie konsultował, przyznał, że bardzo często zdarza się, że pacjentki zgłaszają się z fałszywie dodatnim wynikiem. Czekając tam na wizytę, spotkałam na korytarzu kobietę, która była w dokładnie takiej samej sytuacji, co ja - opowiada nasza rozmówczyni.
- Mało tego, wzrost takich przypadków zauważyła też moja ginekolog, która skierowała mnie do szpitala zakaźnego. Przyznała, że zdarzało się to już wcześniej, ale do niedawna tylko sporadycznie, może raz na dwa lata. W ostatnich tygodniach miała już kilka takich kobiet z wynikami z prywatnych laboratoriów. Widać więc, że to nie są pojedyncze incydenty - zwraca uwagę.
Potwierdzają nam to lekarki z tego samego szpitala, do którego trafiła Agata. - Faktycznie obserwujemy wzrost przypadków pacjentek w ciąży, które trafiają do nas z fałszywie dodatnim wynikiem badania w kierunku zakażenia wirusem cytomegalii. Dlatego ginekolog zawsze powinien zlecić weryfikację wyniku i skierować taką pacjentkę do specjalisty chorób zakaźnych - wskazuje dr n. med. Karolina Pyziak-Kowalska.
- W naszym szpitalu i poradni możemy przeprowadzić nie tylko diagnostykę serologiczną, lecz także molekularną, co znacznie zwiększa jej wiarygodność. W przypadku badań w kierunku zakażenia CMV standardem powinna być diagnostyka w certyfikowanym, akredytowanym laboratorium, zwłaszcza że świadomość wśród pacjentek rośnie i z testów korzysta coraz więcej kobiet. Większość ginekologów weryfikuje wyniki, lecz spotkałam się także z przypadkami, gdy lekarz bez takiej weryfikacji natychmiast włączał leczenie, choć nie było ku temu wskazań - dodaje lekarka.
- Widzimy taki wzrost i - co więcej - dotyczy to nie tylko cytomegalii, ale i toksoplazmozy, która również prowadzi do wad płodu. Jest to kosztowne "mnożenie bytów", bo z jednej strony pacjentka płaci za badanie, również stresem, a potem my musimy to weryfikować za publiczne pieniądze - przyznaje z kolei w rozmowie z WP abcZdrowie inna lekarka z Wojewódzkiego Szpitala Zakaźnego w Warszawie, prosząc o anonimowość.
Sieć Diagnostyka twierdzi natomiast, że skargi pacjentów są rzadkością. - Miesięcznie wykonujemy ok. 20 tys. badań przeciwciał anty-CMV w kierunku zakażenia wirusem cytomegalii, w sporym odsetku dla kobiet w ciąży, a liczba skarg jest marginalna. Technologia, którą obecnie stosujemy w przypadku tych badań, jest praktycznie niezawodna. Ostatniego roku nie mieliśmy przypadków awarii sprzętu, a stale prowadzimy kontrole wewnętrzne i zewnętrzne - zaznacza w rozmowie z WP abcZdrowie dr n. med. Tomasz Anyszek, pełnomocnik zarządu spółki Diagnostyka ds. medycyny laboratoryjnej.
- Rolą laboratorium nie jest wykrywanie czy diagnozowanie choroby. To jest rola lekarza, dlatego wynik każdego badania powinien być zawsze skonsultowany z lekarzem, który go interpretuje i decyduje o konieczności jego ewentualnej weryfikacji. Przy czym, w przypadku badania przeciwciał przeciwko wirusowi CMV, podobnie jak w przypadku innych badań z zakresu serologii zakażeń, wynik może wyjść dodatni, mimo że pacjentka nie jest zakażona, np. ze względu na niespecyficzne pobudzenie układu immunologicznego w ciąży - dodaje.
"Nie znamy okoliczności zdrowotnych"
Agata uważa, że brak jakiejkolwiek informacji z laboratorium o tym, że wynik może być fałszywie dodatni, jest "nieodpowiedzialny". - Dla kobiety w ciąży to niewyobrażalny stres. Jeśli pomyłki się zdarzają, powinna być jasna informacja, by pacjentka miała tego świadomość. Inaczej skazuje się ją na totalną niepewność - podkreśla.
- Nie twierdzę, że to wina laboratorium, bo tego nie wiem. Dla mnie najgorsze jest to, że zostawia się kobietę samą z tak szokującą wiadomością. Mój stres trudno nawet opisać, gdybym zrobiła to badanie wcześniej, w 9. tygodniu, to mogłabym tę ciążę nawet stracić - zaznacza Agata.
- Jak diagności laboratoryjni mieliby to robić, jeśli mają do dyspozycji tylko podstawowe dane: imię, nazwisko i PESEL? Nie znamy żadnych okoliczności zdrowotnych, nie wiemy, czy badanie dotyczy akurat pacjentki w ciąży - zwraca uwagę dr Anyszek.
Dodaje, że taką wiedzę ma lekarz, który zlecił wykonanie badania i który będzie interpretował wynik, a "badania laboratoryjne pełnią funkcję pomocniczą". - Zawsze muszą być interpretowanie w odniesieniu do stanu klinicznego pacjenta i danych z jego historii medycznej, a takich informacji laboratorium nie posiada - podkreśla.
Niepokojący sygnał
Każda taka sytuacja jest bardzo niepokojąca. - W przypadku badań immunochemicznych, a do takich należą te w kierunku cytomegalii czy toksoplazmozy, mamy do czynienia z wieloma czynnikami interferencji, czyli takimi, które mogą wpłynąć na wynik. Dlatego też zdarzają się sytuacje, że może on być albo dodatni, pomimo braku choroby, lub odwrotnie - wyjaśnia w rozmowie z WP abcZdrowie prof. Barbara Dołęgowska, krajowy konsultant w dziedzinie diagnostyki laboratoryjnej.
- Niemniej jednak wzrost błędnych wyników to bardzo niepokojący sygnał, bo może wskazywać na poważny problem. Dlatego powinien być wyjaśniony każdy przypadek, ponieważ podobnych sytuacji zawsze może być więcej, a chodzi o to, by nie narażać kolejnych pacjentów - zaznacza ekspertka.
Tłumaczy, że na wynik takiego badania mogą mieć wpływ np. leki czy suplementy, które zażywa pacjent i nie odstawi ich odpowiednio wcześniej przed badaniem. Z drugiej strony problem może być po stronie laboratorium.
- Procedury realizowane w każdym laboratorium powinny wykazać ewentualne nieprawidłowości z odczynnikami. Jeżeli wyniki przeprowadzonych badań kontrolnych są prawidłowe, to diagnosta laboratoryjny nie jest w stanie stwierdzić, że wynik, który otrzymał, jest zgodny, czy niezgodny z obrazem klinicznym - wskazuje prof. Dołęgowska.
- W przypadku badań laboratoryjnych bierzemy pod uwagę, że wynik może być obarczony błędem. Dlatego należy go potwierdzić nawet kilka razy, jeśli są wątpliwości. Przy czym, aby go prawidłowo ocenić, nie powinno się brać pod uwagę pojedynczego wyniku, ale dynamikę zmian, którą można zauważyć, porównując kolejne badania - wyjaśnia.
Tłumaczy, że krajowy konsultant może interweniować w każdej takiej sytuacji (lub zainicjować kontrolę konsultanta wojewódzkiego), ale musi mieć pisemne zgłoszenie - od pacjenta lub lekarza.
Prof. Dołęgowska przyznaje również, że diagnosta laboratoryjny, który wykonuje badanie, ma bardzo ograniczone możliwości konsultacji z pacjentem, a zazwyczaj nie ma ich wcale. - Diagnosta laboratoryjny nie zna okoliczności dotyczących badania czy wyniku, a jeśli dopełnił wszelkich procedur, to nie ma zastrzeżeń co do jego prawidłowości. Możliwość analizy wyniku w kontekście klinicznym ma lekarz, który może i powinien zgłosić niezgodności do laboratorium. Niestety, zwrotne informacje o wątpliwościach co do wyników są bardzo rzadkie - dodaje ekspertka.
Katarzyna Prus, dziennikarka Wirtualnej Polski
Źródła
- WP abcZdrowie
Treści w naszych serwisach służą celom informacyjno-edukacyjnym i nie zastępują konsultacji lekarskiej. Przed podjęciem decyzji zdrowotnych skonsultuj się ze specjalistą.