"Nie potrafimy zrozumieć". Pielęgniarki oburzone nagrodą od prezydenta Dudy
Nagroda prezydenta Andrzeja Dudy dla szpitala powiatowego w Radomsku wywołała falę oburzenia wśród pracowników lecznicy. Pielęgniarki twierdzą, że została przyznana mimo wyroków sądowych potwierdzających naruszenia prawa przez pracodawcę i chcą wyjaśnień.
W tym artykule:
Nagroda z konfliktem w tle
Ogólnopolski Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych domaga się wyjaśnień od prezydenta po tym, jak nagrodził on dyrektora szpitala powiatowego w Radomsku. Twierdzi, że nie było to konsultowane ani z pracownikami, ani ze związkami zawodowymi.
"Gazeta Wyborcza" donosi, że nagroda "Pracodawca Przyjazny Pracownikom" okazała się wyjątkowo kontrowersyjna ze względu na spór między pracownikami a dyrekcją, który trwa w lecznicy.
- Nie potrafimy zrozumieć, dlaczego taką nagrodę otrzymała osoba, z którą pracownicy spotykają się w sądzie - mówi w rozmowie z "GW" Iwona Dermach, przewodnicząca łódzkiego regionu Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych.
Samorząd pielęgniarski już skierował do prezydenta pismo, w którym podkreśla, że nagroda została przyznana mimo wyroków sądowych potwierdzających naruszenia prawa przez pracodawcę. Pracownicy sądzą się z dyrektorem, a niektóre sprawy zakończyły się już na korzyść pielęgniarek.
"Wręczenie nagrody dyrektorowi szpitala w Radomsku jest tym bardziej bulwersujące, że od znacznego czasu istnieje spór pomiędzy częścią pracowników a pracodawcą. W grudniu 2022 roku wpłynęły do sądu pracy pozwy pielęgniarek przeciwko pracodawcy" - piszą związkowcy w liście do prezydenta.
Pielęgniarki chcą wyjaśnień
Kancelaria Prezydenta wyjaśniła, że nagroda została przyznana przez Komisję Certyfikacyjną NSZZ "Solidarność". Prezydent jedynie wręczył certyfikaty pracodawcom, którzy zostali pozytywnie ocenieni przez komisję. Wśród laureatów znalazł się Szpital Powiatowy w Radomsku.
"Solidarność" tłumaczyła z kolei, że dyrektor Piotr Kagankiewicz, kierując szpitalem od trzech lat, zdołał go oddłużyć, zwiększyć zatrudnienie i uruchomić nowe oddziały.
Ponadto, Anna Karuzel z NSZZ "Solidarność" zapewniła, że nie była świadoma konfliktu z pracownikami.
Dyrektor szpitala tłumaczył natomiast, że zmiany w przepisach dotyczących wykształcenia na danym stanowisku wymusiły różnicowanie zadań pracowników.
W rozmowie z "GW" podkreślił, że kierował się wyrokami sądowymi i sprawiedliwością, choć sąd uznał, że forma, w jakiej wprowadził zmiany, była niewłaściwa. Twierdził, że pracownikom z wyższym wykształceniem i specjalizacją zaproponował pracę na dzienną zmianę, przy czym poziom ich wykształcenia nie wpływa na wysokość wynagrodzenia.
Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych oczekuje od prezydenta wyjaśnień w tej sprawie, a konflikt w szpitalu trwa.
Źródła
- Gazeta Wyborcza
Treści w naszych serwisach służą celom informacyjno-edukacyjnym i nie zastępują konsultacji lekarskiej. Przed podjęciem decyzji zdrowotnych skonsultuj się ze specjalistą.