Prof. Elżbieta Łuczyńska zachorowała na raka trzustki. Taki był pierwszy objaw
Początek 2024 roku przyniósł prof. Elżbiecie Łuczyńskiej, krakowskiej radiolożce zatrważającą diagnozę - nowotwór złośliwy trzustki. Przez lata specjalistka zajmowała się pomocą pacjentkom z rakiem piersi, aż przyszedł czas, gdy to ona potrzebowała ratunku. Dzięki internetowej zrzutce udało jej się wyjechać do USA na specjalistyczne leczenie, ale to jeszcze nie koniec jej walki.
"Otrzymałam najgorszą możliwą diagnozę"
Profesor Elżbieta Łuczyńska przez lata udzielała się jako radiolożka zarówno w krakowskich gabinetach, jak również jako członkini Polskiego Towarzystwa Radiologicznego. Specjalizowała się w diagnostyce chorób piersi i zasłynęła jako pionierka nowoczesnych technik obrazowania tych nowotworów. Pełniła także rolę konsultantki wojewódzkiej ds. Radiologii i Diagnostyki Obrazowej w Małopolsce, a jako wykładowczyni i nauczycielka związana była z Uniwersytetem Jagiellońskim.
Także wśród pacjentów cieszyła się estymą - tak komentowali wizyty u niej na portalu Znany Lekarz:
"Bardzo dokładnie przeprowadzone badanie USG", "do pani doktor chodzę na kontrolę od kilku dobrych lat - polecam i dziękuję", "bardzo profesjonalne i solidne podejście do pacjenta - byłem wcześniej na USG w innym gabinecie i nic dalej nie wiedziałem, a tu wszystko na temat", "pani doktor rzeczowa i konkretna, zna się na rzeczy, USG przeprowadzone bardzo dokładnie".
Pauzę w jej naukowej i zawodowej karierze przyniosła diagnoza, która spadła na nią pod koniec lutego 2024 roku.
"Gdybym tylko mogła, usunęłabym z kalendarza datę 26 lutego 2024 roku. To właśnie wtedy zmieniło się całe moje życie" - pisała w opisie zbiórki na portalu Się Pomaga.
Jednym z jej pierwszych uciążliwych objawów były częste bóle pleców.
"Mój kolega polecił mi zrobienie dokładnych badań. Wtedy otrzymałam najgorszą możliwą diagnozę: nowotwór złośliwy trzustki. W mojej głowie zaczęły się tworzyć najczarniejsze scenariusze" - wspomina lekarka.
Jedyną nadzieję leczenie w USA
Prof. Łuczyńska przeszła w Polsce chemioterapię i trzy rozległe operacje, podczas których lekarze usunęli przerzuty zlokalizowane w wątrobie. Niestety okazało się, że jej przypadek jest bardzo skomplikowany, a leczenie dostępne w Polsce i Europie nie wystarczy, by zapobiec nawrotom choroby. Co więcej - samo w sobie zagrażało poważnymi powikłaniami.
Jej jedyną nadzieją była specjalistyczna diagnostyka w Stanach Zjednoczonych, jednak samo spędzenie w USA co najmniej kilku miesięcy było poza zasięgiem finansowym lekarki - nie mówiąc już o kosztach leczenia.
Na szczęście koledzy i koleżanki z branży oraz wdzięczni pacjenci nie zapomnieli o swojej radiolożce - dzięki ich wsparciu prof. Łuczyńska jest już w USA i czeka na dokładny kosztorys leczenia.
"Robię wszystko, by wrócić do zdrowia, wasza pomoc jest dla mnie nieoceniona. Według wstępnych informacji, które otrzymałam, leczenie może trwać od roku do nawet 3 lat. Wszystko zależy od tego, jak się będę czuła i czy będę reagowała na leki. Z całego mojego serca dziękuję wszystkim osobom, które mnie wsparły za wszelkie wpłaty i dobre słowo. Jeśli uda mi się pokonać chorobę, postaram się za to wam odwdzięczyć, wrócić do pracy i pomagać, jak robiłam do tej pory" - pisze wdzięczna lekarka.
Treści w naszych serwisach służą celom informacyjno-edukacyjnym i nie zastępują konsultacji lekarskiej. Przed podjęciem decyzji zdrowotnych skonsultuj się ze specjalistą.